Szczęście bywa niezbędnym
elementem każdej wyprawy. Nawet jeżeli mamy wszystko zaplanowane, przemyślane,
a mapę znamy prawie na pamięć, to zawsze przydarzy się coś niespodziewanego. I wtedy
zaczyna towarzyszyć nam stres, który potrafi przytłumić radość podróżowania. Rośnie
irytacja, roztargnienie i wewnętrzne rozdrażnienie. Każdy wojażer, dla którego
podróże to pasja, układa z doświadczeń indywidualny dekalog globtrotera.
Katarzyna Maniszewska podąża własną ścieżką, spontaniczną, nieplanowaną,
czasami pokręconą, trudniejszą, nieraz oznaczającą błądzenie i gubienie się w
nieznanych przestrzeniach. Jej wędrówka to przekraczanie osobistych barier, bo
podróż to również spotkania z drugim człowiekiem, z Innym. Inny rodzi dystans,
jednak autorka w swoich opowieściach wykazuje się siłą empatii, chęcią poznania
historii i kultur. „Podróżnik bez powodu. Łut szczęścia” (wyd. Sorus) to podróżniczy
album, w którym autorka umieszcza wspomnienia rozmów, przygód,
niebezpieczeństw, nowych znajomości. Autorka przypisuje swoim podróżom
konkretne utwory muzyczne, rockowe, energetyczne kawałki, które wywołują obrazy
z pamięci. Katarzyna Maniszewska lubi podróżować samotnie, jest doktorem nauk
humanistycznych i swoje życie zawodowe związała z dziennikarstwem i uczelnią.
„Chwila doskonała to taki moment
w czasie i przestrzeni, w którym zdaję sobie sprawę, że jestem szczęśliwa. Tak
po prostu. (…) Mam na myśli takie momenty, na które nikt inny nie ma wpływu.
Takie, w których jest się samemu, nawet w tłumie. Wtedy przestaję myśleć o
wszelkich sprawach mniej lub bardziej przyziemnych. Tak rozumiany idealny
moment jest właściwie stanem umysłu, okamgnieniem euforii (…). Na idealny
moment składa się wiele czynników, których odczuwanie jest niezwykle
subiektywne. W moim wypadku są to najczęściej krajobrazy(….), które mnie
zachwycają, słońce, dźwięki – muzyki lub przyrody. (….) Idealne chwile są rzadkie.” (s. 44-45)
Z takich momentów zbudowane są
opowieści Katarzyny Maniszewskiej. To esencja podróżowania, dla takich chwil
warto podejmować ryzyko. Podróżniczka to wyjątkowo rezolutna i odważna osoba, z
łatwością nawiązuje kontakty z tubylcami, przełamuje kulturowe bariery, jest
otwarta na nowe doświadczenia i, co najważniejsze, nie planuje swoich podróży.
Spontaniczność wyzwala adrenalinę, kreatywność, asertywność, wyzwania. To daje
poczucie niezależności i wolności, wszystko zależy od chwili.
Mapę niezwykłych miejsc
„Podróżnika bez powodu” wypełniają wspomnienia z Borneo, Wietnamu, Indonezji,
Sulawesi, Papui, Birmy, Indii, Kambodży, Laos, Sri Lanki oraz Wysp
Wielkanocnych. W niektórych miejscach ludziom towarzyszyło zdziwienie gdy
autorka opowiadała, że podróżuje sama. Na pewno pewności siebie i odwagi nie
można jej odmówić, skoro wybiera taką formę wędrowania. Może szczęście w takich
wypadkach jest rzeczywiście czymś tak niezbędnym jak butelka z wodą w plecaku?
Migawki z podróży to portrety spotykanych ludzi,
nietypowych zwyczajów (choćby niezwykłe i trochę makabryczne zwyczaje
pogrzebowe mieszkańców Sulawesi), społecznych kontrastów. Opisy zwierząt,
krajobrazów, zabytków, architektury, kulinarnych ekscentryzmów przeplatają się
z wątkami historyczno-politycznymi. Autorka naświetla czytelnikowi współczesne
problemy ludzi z odległych zakątków świata, są to luźne przemyślenia, osobiste
refleksje, przypominające bardziej słowa klucze niż solidną charakterystykę
danej społeczności. Czasami miałam wrażenie, że są one zbyt pobieżne, albo zbyt
sloganowe. Autorce bliżej jest do stylu Beaty Pawlikowskiej, język jest prosty,
potoczny. Literackości w „Podróżniku bez powodu” nie znajdziemy, raczej szybkie
notatki poczynione w trakcie podróży. Swoboda stylu też nie wzbudza we mnie
zaufania, autorka na siłę próbuje być zabawna, humorystyczne anegdoty jednak
nie bawią ale pachną sztucznością.
„Podróżnik bez powodu. Łut
szczęścia” to migawki z samotnych wojaży Katarzyny Maniszewskiej. Książka
zwyczajna, chociaż niektóre perypetie bohaterki naprawdę wywołują gęsią skórkę.
Autorka jednak zbyt szybko ucieka w skrótowość. Wolałabym kilka miejsc, ale
opisanych z całym bagażem emocji, barw i pełnej perspektywy podróżniczki. Ta
perspektywa gdzieś ulega zatarciu, czasami wyłania się pod postacią kilku,
osobistych zdań, ale autorka pozostaje ukryta, zdystansowana. Przerzuca szybko,
zachłannie swoje obserwacje na papier, nie dając się ponieść słowom. Katarzyna
Maniszewska z jednej strony pokazuje swój własny model podróżowania, trochę
roztargniony, chaotyczny, nastawiony na łapanie chwil, momentów szczęścia, a z
drugiej strony brakuje tym podróżniczym refleksjom głębi, lekkości narracji, nadania
wyjątkowego kształtu przestrzeniom, własnej perspektywy. „Podróżnik bez powodu.
Łut szczęścia” to taki nieociosany kamień, bo niektóre opowieści mają
potencjał, gdyby je odpowiednio rozwinąć, wyzbywając się tonu sztuczności czy
kalek typowych dla narracji sprawozdawczej. Jeżeli podróże to pasja to również
można z pasją o nich pisać, tak aby całkowicie zaskoczyć czytelnika, wciągając
go w orientalny świat, w nieznane. Autorka zdaje się jeszcze poszukiwać tej drogi...
*Cytaty: Katarzyna Maniszewska, Podróżnik bez powodu. Łut szczęścia, wyd. Sorus, Poznań 2016.
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu SORUS
Książka wprost dla mnie, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuń