sobota, 21 lutego 2015

Numer 21


Za każdym razem, kiedy myślę, że świat jest paskudny, że życie nie ma żadnego znaczenia, przypominam sobie, że to tu jest i zawsze na mnie czeka (…). Zawsze mogę spojrzeć w kosmos i się zachwycić, bez względu na to, co się dzieje. A gdy spoglądam w górę, moje problemy robią się takie małe” (s. 298)

Matthew  Quick  często w swoich książkach porusza temat traumatycznych przeżyć, które kształtują życie
literackich bohaterów. „Niezbędnik obserwatorów gwiazd”  w oryginale nosi tytuł „Boy 21” i mam wrażenie, że lepiej oddaje klimat i sedno książki. Powieść  została wydana w 2012, natomiast w Polsce dwa lata później (na pewno za sprawą sukcesu zekranizowanej powieści „Poradnik pozytywnego myślenia” )  
Finley wraz z dziadkiem i ojcem mieszkają w Bellmont. Nie jest to miasto z perspektywami, nie można tu żyć swobodnie, ale w ciągłym strachu przed gangami, mafią. Dla chłopca jedyną ucieczką przed szarą rzeczywistością jest koszykówka, poza którą nie widzi świata ani problemów. Jedynym przyjacielem Finleya jest jego dziewczyna – Erin. Jest  to miłość niewinna, beztroska, ale jednocześnie mocna, prawdziwa, bo para nie ma przed sobą tajemnic. Erin akceptuje Finleya, jego małomówność i częste milczenie, tak jak on, uwielbia koszykówkę, oraz gwiazdy, które wspólnie obserwują, leżąc na dachu domu chłopca. I gdy wydaje się, że nic nowego nie może się wydarzyć, do miasteczka przyjeżdża Russel, wielka, wschodząca gwiazda koszykówki. Chłopak jest po trudnych przejściach i nie chce uprawiać sportu. Trener drużyny koszykarskiej prosi Finleya aby zaprzyjaźnił się z chłopcem i zachęcił go do treningów. Nie jest to łatwe, ponieważ Russ uważa siebie za kosmitę i każe siebie nazywać Numerem 21. Nowa znajomość przyniesie wiele dziwnych zdarzeń i zrodzi mnóstwo wątpliwości. Jaką przeszłość ukrywa Numer 21? Okazuje się, że każdy z bohaterów walczy z własnymi demonami przeszłości…

Autor nieustannie drąży w przeszłości bohaterów, powoli wyciągając informacje i uzasadniając rysy psychologiczne bohaterów. Finley jest cichym, spokojnym chłopcem, który potrafi docenić to, co ma, cieszą go proste rzeczy, ale dla przyjaźni jest gotów poświęcić nawet największe marzenia. Wydaje się on być postacią nieasertywną, pozbawioną własnego zdania – co nie jest prawdą, bo Finley potrafi walczyć o swoje. Zarówno Numer 21 jak i Finley izolują się od rzeczywistości, jest to rodzaj buntu, spowodowanego przez tragiczne przeżycia. Pomimo, że koszykówka jest tu głównym motywem, to sport przynosi radość, endorfiny, ale nie jest najważniejszy.

Trudne środowisko, w którym wychowują się bohaterowie również rodzi barierę. Handel narkotykami, wojny gangów, mafia, dziwne wypadki, nie sprzyjają młodym ludziom. Bohaterowie jednak potrafią się od tego odciąć, odseparować, dążyć do ułożenia sobie życia na nowo. Finley ma także ogromne wsparcie w rodzinie. Pomimo, że dziadek cierpi na alkoholizm, kocha swojego wnuka, tak samo ojciec Finleya, ciężko pracuje aby zapewnić dobry start synowi.

„Niezbędnik obserwatorów gwiazd” to emocjonalna podróż, pełna łez i śmiechu, dziecięcej naiwności ale i dorosłego cynizmu oraz smutku. To książka, którą powinien przeczytać każdy młody człowiek, szukający znaczenia wartości przyjaźni, szacunku, akceptacji…

*Cytat pochodzi z książki M. Quick, Niezbędnik obserwatorów gwiazd, Wyd. Otwarte, Kraków 2014.

czwartek, 19 lutego 2015

Co nowego w DOMOWEJ BIBLIOTECZCE (cz.1)

Dla mnie dom bez książek jest pusty, nieprzytulny, surowy. Zawsze marzyłam (tak jak większość miłośników książek) o wielkiej bibliotece, o mieszkaniu wypełnionym książkami, które tworzą wyjątkowy klimat.
Moja domowa biblioteczka powoli się rozrasta i na pewno się nią pochwalę, bo czekam na nowy regał :)

W styczniu i lutym nabyłam nowe książki:
- Tomasz Różycki, Kolonie (wspaniały zbiór wierszy, autor należy do moich ulubionych poetów)
-Elżbieta Baniewicz, Dymna (o której już pisałam tutaj)
-Ken Follett, Filary ziemi (pokochałam za sprawą serialu i chyba na tej jednej powieści Folletta się nie skończy)
-Iza Klementowska, Minuty. Reportaże o starości (stwierdziłam, że koniecznie muszę ją przeczytać, zachwycona recenzją, którą napisała Naia: Pogrzebani żywcem na swoim blogu Literackie skarby świata całego )

Każda książka bardzo mnie cieszy, jest jak nowy domownik. Książki nie mają być piękną ozdobą ściany, domu, pokoju lub zbieraczem kurzu - mają żyć. Dla mnie są jak fotografie, które przypominają mi przeszłość, dobre chwile, dzieciństwo - podobnie i książki, odzwierciedlają nas samych.

wtorek, 17 lutego 2015

Kim jest ta osoba w lustrze? O traumie niepamięci



Patrzysz w lustro i nie poznajesz własnego odbicie. Kim jest ta nieznajoma? Jak ma na imię? Dlaczego nic nie pamięta?  Pamięć ludzka jest delikatna, na niej opiera się cała nasza tożsamość, zakorzenienie w rzeczywistości. A gdyby nam to wszystko zabrać, kim bylibyśmy? 

Anna Fryczkowska w swojej najnowszej powieści „Kurort amnezja”  wprowadza czytelnika w świat zagubionych kobiet, poszukujących swojej tożsamości. Wanda, po nagłej śmierci męża Pawła, kontempluje swój ból, planując jednocześnie zemstę. Po pogrzebie ukochanego mężczyzny dowiaduje się, że nie znała zbyt dobrze Pawła. Mąż miał kochankę, którą dobrze ukrywał, ale w dniu wypadku to właśnie z nią podróżował. Wanda jedzie do morskiego kurortu – Brzegi , aby tam odnaleźć odpowiedzi na pytania, dotyczące człowieka, którego kochała. Marianna, młoda studentka prawa, po niefortunnym wypadku traci całkowicie pamięć. Otacza ją opieką narzeczony, pomagając jej przywrócić wspomnienia. Marianna, nie wie, że to jej szuka Wanda, zraniona i opuszczona wdowa. Dziewczyna tak naprawdę nie pamięta kim jest, kim była, czuje się dla siebie kimś obcym, nieznanym. Czytelnik dusi się od nadmiaru wrażeń, powoli układając odłamki przeszłości. Ma w tym pomóc żółty notes Pawła, męża Wandy oraz przypadkowe zdarzenia, które układają się w serię krwawych historii. Nie tylko Wanda będzie chciała zemścić się na Mariannie…

„Kurort amnezja” przytłacza czytelnika emocjami, bólem, wiwisekcją utraty. Ta powieść ma wiele twarzy, tak jak jej bohaterowie. Z jednej strony to historia amnezji, zmagania się z odkrywaniem samego siebie, z drugiej to próba przepracowania straty najbliższej osoby, żałoby, która wiąże się z przeżywaniem na nowo makabrycznych obrazów śmierci. Po części widać tutaj echa książki Ingi Iwasiów  „Umarł mi. Notatnik żałoby”, szczególnie w sposobie przeżywania żałoby, odtwarzania obrazu zmarłego, jego zamiany z człowieka w ciało, martwe,  podlegające prawom natury i rozkładu.   

Miejsce, w którym toczy się akcja powieści, Brzegi, jest opustoszałym kurortem nadmorskim, który tętni życiem w okresie letnim. Przenikające zimno, bryza nadmorska, opuszczona plaża, to wszystko tylko potęguje poczucie wyobcowania i samotności. W tej miejscowości wszyscy się znają, panuje zaściankowość i tradycjonalizm, taka miniaturka polskiego piekiełka.

Wypadek zmienia wszystko, życie każdej z kobiet odwraca się o 360 stopni. Wanda rzuca pracę, popada w depresję, myśli o samobójstwie, odkrywając powoli, że Paweł ją okłamał, był kimś zupełnie innym, tak naprawdę go nie znała. Marianna natomiast nie potrafi zaakceptować dawnej siebie, pewnej siebie atrakcyjnej,  prowokatorki. Amnezja daje jej drugie życie, ale z bagażem pierwszego, od którego nie może się uwolnić. Tak naprawdę obie kobiety czują się wykorzystane, łączy je podobne uczucie – straty, oznaczającej błądzenie w rzeczywistości. Wanda oddałaby wszystko aby zapomnieć o przeszłości, natomiast Marianna pragnie ją odzyskać. Historia tych kobiet jest bolesna,  psychologicznie trudna do zniesienia. I w tym tkwi charakterystyczny pazur Anny Fryczkowskiej, która  zagląda do umysłu swoich bohaterów, wydziera ich emocje, bóle, grzechy, wszystko to, co człowiecze. Każda z tych postaci jest naznaczona jakimiś traumami, czy to mieszkańcy nadmorskiego kurortu czy ciotki, prowadzące pensjonat, czy sami Warszawiacy, żyjący wyłącznie pracą i karierą. 

Świat Fryczkowskiej jest brutalny, zakłamany, chciwy, chociaż pojawiają się w nim drobne promyki nadziei jak opieka Marianny nad psem, który staje się jej jedynym przyjacielem, akceptującym jej wszelkie wady. Wanda i Marianna nie są suchymi, papierowymi bohaterkami – mają swoje słabości, grzechy i problemy, podejmują jednak wysiłek aby znaleźć odpowiedzi na gnębiące je pytania. 
„Kurort amnezja” to ksiażka, która wsiąka w duszę, to historia, którą nosi się w sobie i mimowolnie do niej powraca. To książka o naszym świecie, o nas samych. I ta prawda najbardziej boli, zaciskając pętle na naszym umyśle.

piątek, 13 lutego 2015

Kobieta pozytywna niczego się nie boi



   Alicja Gawlikowska-Świerczyńska z jednej strony wydaje się być osobą otwartą, nastawioną przede wszystkim na człowieka, a z drugiej strony jej postawa dla wielu ludzi może być kontrowersyjna.  Jej biografia nadaje się na scenariusz filmu sensacyjnego: okres konspiracji w czasie wojny, pobyt w obozie pracy w  Ravensbrücku, studia medyczne, praca w szpitalu, poświęcenie się pacjentom. 
W wywiadzie Dariusza Zaborka  Czesałam ciepłe króliki” pani Alicja zaraża odbiorców ogromnym optymizmem, poczuciem humoru, którym kierowała się w swoim życiu. Jej wyznania o obozie  w niemieckim Ravensbrücku pokazują jej indywidualne spojrzenie. Obóz śmierci, który opisuje bohaterka wywiadu, według niej nie był piekłem:

Może dla kogoś to było piekło, ale nie dla  mnie. A kto wie, czym jest piekło i czy w ogóle istnieje? Nigdy nie używałam takich górnolotnych określeń. To kwestia odczuć indywidualnych. Jedni dramatyzują, inni się nie poddają. Zawsze doszukiwałam się stron pozytywnych. Nie było tam przyjemnie, ale czy wszystko, co nas spotyka na co dzień, jest przyjemne?  (…) Uważam, że obóz dla wielu nie był piekłem, ale teraz, po latach, dramatyzują, do czego zawsze byłam jak najdalej” (s. 84).

Takie spojrzenie to przykład pogodnego charakteru, osobowości, która nawet w najtrudniejszych chwilach, odnajduje jakieś dobre strony. Pani Alicja stara się nie narzekać, jest bardzo charyzmatyczna, a jej opowieści są wyjątkowo barwne i ciekawe, ponieważ pokazują zupełnie inne spojrzenia na obozy śmierci jak i wojnę. Skąd taka postawa? Bohaterka wywiadu Dariusza Zaborka od najmłodszych lat zetknęła się ze śmiercią i cierpieniem, w młodym wieku straciła rodziców i była skazana na samodzielność. Zawsze jednak kierowała się w swoim życiu nadzieją, przyjmowała to, co daje jej los, nie pozwoliła sobie na stagnację, załamanie:

Człowiek obojętnieje. Na wszystko można zobojętnieć, do wszystkiego można się przyzwyczaić. I nie można inaczej. Bo gdybym siedziała i tak sobie uzmysłowiała, ze w krematorium palą się ludzie, to powoli by mnie to zabiło. A ja tylko myślałam, żeby mieć co zjeść, żeby się w coś ubrać, żeby nie zmarznąć, nie zarazić się  i móc się przespać. Przecież nie rozmyślałam wiecznie, jak mną tu pomiatają. Trzeba było pomyśleć, jak się wykręcić, jak się schować, jak coś wykombinować” (s. 96)

 Alicja Gawlikowska-Świerczyńska zawsze marzyła o byciu dziennikarzem, po wojnie jednak postanowiła pomagać ludziom. Lekarz wydawał się być najlepszym zawodem. Wymagał jednak wiele poświęcenia, pracy i odwagi, bo pierwsza praca wiązała się z „wrzuceniem na głęboką wodę” młodego człowieka. Bohaterka szybko zdobyła sympatię pacjentów, których zawsze słuchała, miała dla nich czas, potrafiła z nimi rozmawiać. Jak mówi:

żeby być dobrym lekarzem, trzeba lubić ludzi. Trzeba umieć nawiązać dobry kontakt. (…) Trzeba umieć rozmawiać z pacjentami i pacjenta wysłuchać. Cokolwiek by mówił. Nie można pokazać, że człowiek się śpieszy, tylko, że ma czas i że pacjent jest najważniejszy” (s. 144)

Życie rodzinne w pewnym sensie doświadczyło panią Alicję, przynosząc wiele trudnych chwil: stratę córki, małżeńskie konflikty związane z polityką, samotność. Bohaterka przyznaje jednak, że akceptowała zdrady męża, będąc przekonana o zachowaniu części życia dla siebie, aby nie uzależniać się od jednej osoby całkowicie. Pod tym względem, nie była święta i również miała przelotne romanse, ale to nie była prawdziwa miłość. Bohaterka wywiadu zawsze preferowała swobodę, wolność, indywidualność, nie chciała aby krępowały ją obyczaje czy ludzie. Dla niej wiek nie jest przeszkodą, nadal jest aktywna zawodowo i przyznaje się do zakochania :), wierząc w miłość.
Książka o intrygującym tytule „Czesałam ciepłe króliki” to opowieść 93-latki, pogodnej, radosnej, serdecznej. I taka też jest okładka – na czytelnika patrzy ze spokojem starsza kobieta, która pragnie podzielić się  swoją historią życia, ale w sposób lekki, nieprzesiąknięty wojennym dramatyzmem, turpizmem czy demonizmem. To wyjątkowy wywiad, wyjątkowej postaci. Takich ludzi niestety jest zbyt mało na świecie, ale warto od pani Alicji uczyć się optymizmu – bezkresnego jak błękitne niebo, doceniając to, co się ma. Bo jutro może już tego nie być…

Jak zawsze wydawnictwo Czarne trzyma wysoki poziom swoim książek, będąc jednym z moich ulubionych.

*Cytaty pochodzą z książki Dariusza Zaborka, Czesałam ciepłe króliki. Rozmowa z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską, wyd. Czarne, Wołowiec 2014.

niedziela, 1 lutego 2015

Recepta na szczęśliwe dzieciństwo Hanny Ożogowskiej

  Inspiracją dzisiejszego, niedzielnego posta jest przede wszystkim niesamowity tekst na blogu Venila Kostis  Dzieciństwo w latach 90., który przywołuje nostalgiczne wspomnienia naszych zabaw, gry w gumę, kolekcjonowania na potęgę karteczek oraz ujawniania naszych tajemnic w "złotych myślach". Wakacje czy ferie, wolne dni upływały na świeżym powietrzu, na podwórku aż do zapadnięcia zmroku kiedy to wołali nas rodzice do domów. Chcieliśmy te chwile wykorzystać do granic możliwości, aż do ostatniego tchu.
Grałam w nieśmiertelną gumę, a każda z nas marzyła w szkole o przerwach lub tzw. "okienkach" aby pobić kolejny dziecięcy rekord. Aż łezka się w oku kręci, a ten tekst mieści w sobie tyle obrazów tak bliskich, tak mocnych...

Te same uczucia przywołała książka Hanny Ożogowskiej "Dziewczyna i chłopak czyli heca na 14 fajerek". To był prawdziwy powrót do mojego dzieciństwa, a z drugiej strony poczułam upływ czasu, jak wszystko uległo zmianie. Bo jak się teraz bawią dzieci? Na pewno inaczej, być może mniej beztrosko niż pokolenie 80. czy 90. "Dziewczyna i chłopak" to zabawna historia rodzeństwa - Tomka i Tosi, którzy zamieniają się swoimi rolami. Tomek przebiera się niechętnie w sukienkę Tosi i jako siostra wyrusza na wakacje do wujostwa. Tosia musi zrobić to samo, pakuje rzeczy Tomka i musi od tej chwili udawać chłopaka, co okazuje się niezwykle trudne. Zamiana ról przynosi wiele śmiesznych perypetii. Tomek, zawadiacki, urwis z szalonymi pomysłami w głowie, staje się przywódcą młodszych kuzynek. Poznaje jak wygląda życie dziewczynek. Tosia, która wyjeżdża do wujostwa, na leśniczówkę musi także udawać przed kuzynami. Chłopcy poddają ją różnym próbom, ale ona postanawia nie okazywać strachu. Staje się silniejsza i odważniejsza. Dla rodzeństwa ta szalona przygoda okazuje się niezwykle pouczająca, a każde z nich uczy się czegoś nowego. 

Dzieciństwo Tosi i Tomka to czasy indiańskich zabaw, podchodów, włóczenia się i licznych wędrówek po lesie czy do miasta. To także pomaganie rodzicom przy domowych porządkach i drobnych pracach. Tak, to także moje dzieciństwo. Na sankach, przy piłce, w trakcie biegania, na drzewach, w lesie - zawsze aktywnie, z głową pełną pomysłów na każdy dzień. To pieczone ziemniaki po wykopkach i tworzenie strachów na wróble. To także majowe łapanie chrabąszczy i zbieranie pierwszych wiosennych kwiatów, które trzymałam jak zdobycz w słoiku z wodą.... To leśne wyprawy, w poszukiwaniu zwierząt i ptaków, to słuchanie wieczornych baśni i opowieści, które snuli rodzice lub dziadkowie. To świat, który mnie stworzył, który noszę w sobie jak największy skarb. I chociaż to wszystko minęło, ciągle jest we mnie, w Tobie, w każdym z Nas. 
Takiego dzieciństwa życzę każdemu dziecku :)