poniedziałek, 28 lipca 2014

O prostych detalach, czyli opowiadania Marka Nowakowskiego

     Marek Nowakowski to mistrz krótkich form prozatorskich. Pisałam już o moim zauroczeniu tym pisarzem w recenzji opowiadań "Nul". Jego odejście jeszcze bardziej zobowiązuje mnie do napisania kilku słów, zachęcających do zapoznania się z jego prozą. 
"Opowiadania uliczne" to zbiór 26 krótkich utworów opowiadających o prawdziwym życiu ulicy. Pełno tu typów spod ciemnej gwiazdy, gangsterów ukrywających swoje brudne interesy, młodych kiboli, osiłków ogolonych na łyso ze złotym łańcuchem na szyi. Na ulicy Nowakowskiego dzieje się wiele, najczęściej są to liczne szantaże, pobicia, wymuszenia, kradzieże. Ludzie ulicy to prości ludzie, ubarwiający swój dzień alkoholem i innymi używkami.
Obok przemocy i mrocznych tajemnic ulicy Nowakowski odsłania szczegóły, świat detali, to co nie przyciąga naszej uwagi. Choćby opowiadanie "Porzucony opel", w którym zardzewiały samochód staje się zwykłym elementem ulicznego krajobrazu:

"Opel zapadał się w ziemię, jego koła obrastała wysoka trawa, pod spodem rozpleniło się rozmaite zielsko, żółciły się mlecze, fioletowe rzepy. Była to bezpieczna wysepka zieleni, swoista szklarnia, pod którą bez żadnych przeszkód rozwijały się chwasty" (s. 73)

      Z kolei w innym opowiadaniu "Osiłek i staruszka" autor dotyka współczesnego problemu jakim jest obojętność, strach, brak stanowczości. W tłumie każdy jest anonimowy, a w obliczu niebezpieczeństwa lepiej się nie wychylać, najlepiej stać obok. Obojętność to choroba naszego społeczeństwa. 
     Ulica rządzi się swoimi prawami - tu wszystko zależy od siły, sprytu, zasobności portfela i elastyczności. Ulica kocha swoje dzieci - wyrzutków społeczeństwa, pijaków, zbrodniarzy, sieroty, kurtyzany. Aby przeżyć trzeba walczyć, kombinować. Czy ten mikroświat nie obrazuje po części całego świata, czy nie jest odzwierciedleniem naszego życia?

       Marek Nowakowski miał niezwykły dar - pisał o tym o czym najczęściej się nie myśli, o tym o czym człowiek zapomina, pomija, unika wzrokiem. Pisał o brzydocie, ludziach, którzy dotknęli samego dna, o świecie który jest obok nas, ale od którego uciekamy. Życie człowieka ma różne barwy, czasami są one ciemne, mroczne, okrutne... Aby o tym pisać trzeba mieć nadzieję, że człowiek pomimo wszelkich upadków, złych wyborów, nie zatraci człowieczeństwa.

źródło:  http://culture.pl/pl/tworca/marek-nowakowski

niedziela, 27 lipca 2014

Czerń morfiny

  Powieść, która uzależnia czytelnika, karmiąc go słowem, bezczelnym, ociekającym sarkazmem, strachem, cynizmem. Powieść, która pyta Ciebie człowieku kim naprawdę jesteś. Powieść, która rozdrapuje polskie rany, stara się odbrązowić polski heroizm. Szczepan Twardoch otwiera drzwi do świata, którym włada mrok, przyszłość, grzech i MORFINA.

   Książka "Morfina" jest jedną z takich powieści, którą trzeba przeczytać, aby poczuć jej klimat i kunszt słowa oraz stylu. Autor zabiera nas w wędrówkę po zniszczonej, wojennej Warszawie 1939 roku. Naszym przewodnikiem jest Konstanty Willemann, uzależniony od morfiny i kobiet, przystojny, elegancki - typowy drań, który kieruje się swoimi żądzami. Jest też ojcem oraz mężem, przybiera różne maski w zależności od sytuacji. Nienawidzi zniszczonego, "zgwałconego" miasta i swojego życia. Kim tak naprawdę jest? Czy Polakiem, który walczył w pierwszych dniach wojny tak jak większość? Czy może Niemcem tak jak jego młody ojciec, niemiecki oficer?  Konstanty zostaje zwerbowany do tajnego wywiadu gdzie będzie musiał zmierzyć się z nową tożsamością. Porzuci swoje polskie obywatelstwo stając się rodowitym Niemcem. Znienawidzony przez Polaków, teścia, żonę będzie musiał pokazać drugą twarz, grając rolę niemieckiego żołnierza. 

Konstanty Willemann to skomplikowany bohater, a raczej antybohater - zagubiony, wyzuty z patriotycznych ideałów, egoista przez  duże "e". Opętany przez matkę - kobietę uzależnioną od uciech cielesnych, władczą i wpływową. Uciekający przed rodziną, odpowiedzialnością, samym sobą, miastem. Drań, morfista, uwodziciel, stał się wierną kopią matki. Konstanty nie ma ideałów, nie kieruje się wartościami, doznając ciągłych zawodów i samotności. Wraz z nim jak cień wędruje kobiecy głos, który całkowicie osacza bohatera. Opowiada czytelnikowi o losach ludzi, których spotyka Willemann, zna ich przyszłość i przeszłość, kreśląc makabryczne obrazy śmierci. Kim jest ta wszechwiedząca postać? Czy nie jest aniołem śmierci, a może jest samą śmiercią... Życie każdej z napotkanych postaci wydaje się nijakie, pełne rozczarowań, a koniec jest brutalny, nagły, śmierć przychodzi obojętnie, zacierając wszelkie ślady człowieka. Wiele w tym pesymizmu, ale i pokory, że życie zawsze ma swój koniec...

O "Morfinie" Szczepana Twardocha można napisać naprawdę wiele, bo jest to powieść poruszająca wiele problemów dręczących człowieka, Polaka, mężczyznę. Fabuła jest tak naprawdę wstępem do głębszych poziomów powieści, do konstrukcji samego bohatera, który jest tak bardzo ludzki, a z drugiej strony ma tak wiele w sobie kontrastów, goryczy. Myślę, że warto przeczytać "Morfinę"  i samemu odnaleźć to, co wydaje się dla nas najbardziej przyciągające.
Nie będę zdradzać zakończenia, które jest bulwersujące, ale czytelnik jednak przeczuwa, że innego wyjścia z takiej sytuacji w jakiej znalazł się bohater, nie ma. 

Jeżeli literatura to narkotyk to na pewno w takim wydaniu jak "Morfina" Szczepana Twardocha.  Ta książka jest tak wielopoziomowa, stylistycznie i narracyjnie perfekcyjna, że żyje jeszcze długo w głowie odbiorcy. Ja ciągle czuję niedosyt, ale tylko dlatego, że to już koniec historii. Mogę śmiało zaliczyć się do grona uzależnionych od twórczości Szczepana Twardocha. Na pewno jeszcze o nim usłyszymy, bo to pisarz z prawdziwym potencjałem i świetnym piórem.
 

wtorek, 22 lipca 2014

Różne barwy kłamstwa

   Potępiamy kłamstwa, nie lubimy nieszczerych ludzi, ale czy sami jesteśmy zawsze prawdomówni? Kłamstwo ma wiele obliczy, nie zawsze jest czymś absolutnie złym - wszystko zależy od perspektywy i kontekstu - zależy kiedy posługujemy się kłamstwem i w jakim celu.
Książki Erica-Emmanuela Schmitta są bardzo prawdziwe, dotykają prawd uniwersalnych, z którymi styka się każdy z nas. Najnowsza nowela "Tajemnica Pani Ming" dotyka wielu problemów - od specyficznej kultury chińskiej po tworzenie własnej iluzji świata, w jakim chciałoby się żyć. Granica między prawdą, a kłamstwem jest cienka i bardzo łatwo ją przekroczyć. 

Pani Ming jest niezwykle mądrą osobą, która zajmuje się obsługą ludzi w ubikacjach publicznych. Jej historię poznajemy z perspektywy przejezdnego Europejczyka, który przyjeżdża do Chin w delegację. Pani Ming opowiada mężczyźnie o swoich dzieciach, których ma aż dziesięcioro. W Europie nie wydałoby się to dziwne, ale nie w Chinach, gdzie polityka państwa surowo zabrania większej ilości potomstwa, ograniczając prawo do dwójki dzieci. Narrator nie wierzy Pani Ming, która jednak opowiada tak szczegółowo i emocjonalnie o swoich dzieciach, że trudno stwierdzić czy rzeczywiście mija się z prawdą. Mężczyzna ulega opowieściom starszej pani, dostrzegając, że w jego życiu brakuje czegoś naprawdę ważnego. Pani Ming pełni też po części rolę terapeuty, to dzięki jej rozmowom Europejczyk dojrzewa, zaczyna patrzeć na swoje życie z innej perspektywy.
  Tak jak na Schmitta przystało zakończenie historii jest dwuznaczne, metaforyczne, kończące się przesłaniem  czy też refleksją o granicach kłamstwa, iluzji. Jak mówi główny bohater: "od prawdy zawsze wolałem niepewność" (s. 77) i chyba te słowa są sednem tej historii. Kłamstwa są iluzją, narkotykiem, są też pewną formą antidotum na bolesną, trudną prawdę, na szorstką rzeczywistość. Póki nie krzywdzą one innych ludzi są one nieszkodliwe... Ale czy kłamstwa mogą być zupełnie nieszkodliwe, neutralne w życiu człowieka?

"Szczerość jest przeciwieństwem rozsądku! Chcąc osiągnąć harmonię pomiędzy sobą a innymi, trzeba analizować myśli, filtrować je i niektóre odrzuca. Prawda nie stanowi celu, przynosi korzyść tylko wtedy, gdy czemuś służy. (...) najczęściej prawda przeszkadza, gorzej, niszczy" (s. 60) 

   Czy w tych słowach autor nie próbuje nas bałamucić, otworzyć przed czytelnikiem swoją filozofię życiową, która stawia kłamstwo na równi z prawdą? Schmitt stawia wiele pytań i jątrzy w umyśle czytelnika różnymi refleksjami. Nasze życie nie jest białe lub czarne ale ma mnóstwo odcieni, barw - nic nie jest jednoznaczne. Przeciwnie człowiek jest tak skonstruowany, że zawiera w sobie wiele przeciwności,  zarówno mrok jak i  światło. 

"Drzewo są przeciwieństwem ludzi: w miarę jak rosną, szukają nieba"  (s. 41)

*Cytaty pochodzą z książki E. E. Schmitta, Tajemnica Pani Ming,Wyd.  Znak, Kraków 2014.

 

piątek, 18 lipca 2014

Zestaw muzyczny idelany o poranku

  Każdy poranek wygląda tak samo. W biegu: malowanie się, wyczesanie  nocnych kołtunów, grzebanie w szafie w poszukiwaniu ubrań, których nie musiałabym prasować i na rower... 
Mam ogromny problem z porannym wstawaniem. Nie pomaga budzik, wcześniejsze położenie się spać.... Nic. I zawsze wieczorem obiecuję sobie, że spokojnie zjem śniadanie i wyjdę z domu jak normalny człowiek. Akurat...

Ale są takie piosenki, które pomagają w porannym zgiełku. Kopalnia energii dla zaspanych. Mój zestaw idelany to:

Brodka, Podsiadło - Elektryczny 

System Of A Down - Chop Suey  

Coldplay - A Sky Full Of Stars

 Lorein - Pozytywny
Mrozu feat. Tomson - Jak nie my to kto 
   
Zmieniłam trochę wygląd bloga, mam nadzieję, że na plus :)
Miłego  i słonecznego weekendu!!!!!!!

środa, 16 lipca 2014

Indianka, która posiadała dar języków

Realizm magiczny aż kipi w pisarstwie Laury Esquivel. Jej styl można porównać do Isabel Allende, która wyposaża swoje bohaterki w silny charakter i barwną osobowość. Powieść "Malinche. Malarka słów" zasługuje na wiele pochwalnych słów, jest prawdziwą perłą wśród książek o podbojach konkwistadorów i zagładzie azteckiego świata. Autorka przenosi mitologię, wierzenia i tradycję Azteków, opisując ich świat z perspektywy rodowitej Indianki. Uderzyła mnie niezwykła jedność przyrody i ludzi, uwielbienie dla wody, księżyca, gwiazd, świata, którego jesteśmy częścią. Nie można jednak zapominać o ofiarach z ludzi, które były częścią religii Indian z tych terenów. Jednak opowieścią tą rządzą kobiety - to one najbardziej szanują życie, są najbliżej natury, matki ziemi, odwiecznej rodzicielki.

Historia Malinche opowiada o prawdziwych losach meksykańskiej Malinali, Don Mariny, kobiety-legendy. Już od najmłodszych lat poznała czym jest samotność i tęsknota. Opieką Malinalli zajęła się babka, która wychowywała ją w ogromnej miłości, ucząc przywiązania do ziemi i złota Indian, czyli kukurydzy, symbolizującej życie i pokarm. Po śmierci babci jako małe dziecko zostaje sprzedana przez swoją matkę, która miłość do córki zamieniła w namiętność do przyszłego męża. Życie niewolnicy zmienia się kiedy poznaje Cortesa, poszukiwacza przygód i skarbów na nieznanej ziemi. Urzeka ją jego siła, intelekt i władza. Cortes uwodzi Indian, wykorzystując znajomość języków Malinalli. Staje się ona jego tłumaczką i kochanką. Niestety pragnienie złota przesłania mężczyźnie cały świat. Kobieta nie jest z nim szczęśliwa, widząc jak wiele krwi przelewają hiszpańscy konkwistadorzy. 
Malinalli pomimo, że przyjmuje chrześcijaństwo nie wyrzeka się swoich dawnych wierzeń, będąc wierna słowom babki. Jej dar języków, zdolność porozumiewania się ratuje wiele razy Cortesa z opresji. W oczach Azteków urasta on do miana boga, wielkiego władcy. Za swoją naiwność muszą zapłacić własnym życiem oraz zagładą kultury. Malinalli obserwuje śmierć swoich braci, sióstr, swojego świata. Czuje się winna, język, który był dla niej narzędziem sztuki, tworzenia stał się sztyletem, zabijającym ludzi. Cortes pragnie uwolnić się od swojej kochanki, oddając ja za żonę Jaramillowi, który od wielu lat kochał Malinalli w ukryciu. Małżeństwo to przynosi ogromną radość kobiecie, Malinalli odnajduje swoje miejsce na ziemi, poznaje czym jest wolność i prawdziwa miłość. 

Życie Malinalli to barwa opowieść o zdradzie, samotności, miłości, niewolnictwie, trudnych wyborach. Indianka przeżywa wszystko intensywnie, pełno w jej opisach metafor, baśni, malarskości. Malinalli opowiada tak jakby śniła na jawie, słowo staje się w jej rękach pędzlem, którym może wyczarować świat, żyjący w jej wspomnieniach, w myślach. "Malinche. Malarka słów" to piękna historia kobiety uwikłanej w machinę zagłady indiańskiego świata, to opowieść której głównym atutem jest styl i język. Całości dopełniają ilustracje, rodem z azteckich rycin. Czytając takie książki zawsze przypomina mi się porównanie do szkatułki, zdobionej, delikatnej, która kryje wiele tajemnic, magicznych skrytek i skarbów. Dawno nie spotkałam tak plastycznego języka, który potrafi przenieść człowieka w przeszłość... Świat Malinche tętni od emocji i namiętności, któremu pozwól się porwać, drogi czytelniku....

niedziela, 13 lipca 2014

Huelle snuje opowieść o muzyce, wojnie i Gdańsku

"Śpiewaj ogrody, których nie znasz, serce moje, jak w szklance
naczynia wlane ogrody, jasne, nieosiągalne. Wody i róże Szirazu i Ispahanu, 
śpiewaj je błogo, sław je nieporównywalne." (s. 226)


Tytuł najnowszej powieści Pawła Huelle "Śpiewaj ogrody" nawiązuje do utworu Rilkego "Sonety do Orfeusza". Ślady poezji tego poety przewijają się często przez karty tej powieści. Obok literackich śladów odnajdziemy fascynację muzyką Wagnerem. Otóż powieść dotyczy niedokończonej opery Wagnera "Szczurołap". Ernest Teodor postanawia dokończyć ją, niestety plany te krzyżuje mu wojna. Jego żona Greta opowiada młodemu chłopakowi, któremu udziela korepetycji z niemieckiego, historię jej męża - muzyka oraz swoje koleje losu. Czas przechodzi płynnie, a narrator z młodego chłopca staje się dorosłym człowiekiem, wspominającym niezwykłą sąsiadkę, ojca i świat przedwojennego Gdańska. Poznajemy także mroczne dzienniki poprzedniego właściciela domu - Francuza, którego zapiski odkrywają państwo Hoffmannowie. 

Paweł Huelle oczarowuje czytelnika, nawet nie samą historią ale atmosferą opowiadania o przeszłości. Dramatyczne zdarzenia w życiu Grety są jakby naznaczone widmem muzyki Wagnera. Tak samo narrator, młody chłopak, słuchający niezwykłych opowieści Niemki. On także zdaje się być zafascynowany muzyką i tajemniczym "Szczurołapem".
Kiedy nadchodzi wojna Ernest podejmuje dramatyczne decyzje, jego niezwykła moralność, wrażliwość i poświęcenie dla sztuki wydaje się być kodeksem człowieka-sztuki. Nawet w najtrudniejszych chwilach przywołuje on obraz komponowanych dzieł, dźwięków fortepianu. Gretę doświadcza los, znajduje jednak swoje miejsce na ziemi, swój ukochany ogród i dom, ukochanego człowieka. Idylla nie trwa długo, a wszystko przez tajemniczą operę Wagnera, której pragnie Hitler.

Powieść "Śpiewaj ogrody" jest wielotorowa, odsłania powoli bohaterów, historię i ich skomplikowane losy. Wszystko zostaje połączone niezwykłym aktem snucia historii, opowiadania jej drugiemu człowiekowi. Każde zdanie prowadzi czytelnika w świat nostalgicznej przeszłości, lustra odbijającego ludzkie losy, w którego tle gra muzyka...

Książka przeczytana w ramach wyzwania:

sobota, 12 lipca 2014

Bo warto walczyć

Rak. Taką diagnozę usłyszał Kamil Durczok, znany dziennikarz. W książce "Wygrać życie" opowiedział o swojej walce z nowotworem. Obok wywiadu, pojawiły się również wypowiedzi lekarzy i żony dziennikarza. Profesor Bogusław Maciejewski opisuje raka jako "rebelię w naszym organizmie", jest on "państwem w państwie, które rządzi się własnymi prawami". (s. 19-20).
Choroba zmienia całkowicie człowieka - priorytety zmieniają się o 360 stopni. To, co było mało ważne lub czego się nie zauważało podczas leczenia nabiera ogromnego znaczenia. Kamil Durczok wspomina moment kiedy dowiedział się o chorobie i nie mógł uwierzyć, że to akurat jego spotkało. Mówi także o ważnej decyzji jaką podjął - postanowił opowiedzieć o swoich zdrowotnych problemach widzom i złożył oświadczenie na antenie "Wiadomości". Ogromny akt odwagi czy szukanie zrozumienia wśród obcych ludzi? Czymkolwiek kierował się dziennikarz jego przemówienie było przełamaniem pewnego tabu, bo przecież o raku nie mówi się otwarcie, bezpośrednio i to jeszcze w telewizji. 
Jego wola walki, wsparcie znajomych ale i obcych ludzi było również nadzieją dla chorych. Można powiedzieć, że Kamil Durczok dostał drugie życie, przeszedł przez koszmar chemioterapii, której okropność mogą zrozumieć tylko chorzy. 

"Wygrać życie" to trudna, bolesna książka, o której myśli się wiele dni po lekturze. Jest jednak promykiem nadziei. Rak to nie wyrok, można z nim wygrać.
Autorzy książki podkreślają, że najważniejsza jest profilaktyka i współpraca z lekarzami, zaufanie.  Trafienie na dobrego lekarza, empatycznego, rozumiejącego obawy pacjentów, jest jednym z ważnych aspektów walki z nowotworem. Rak atakuje nie tylko ciało człowieka, ale i umysł. Dlatego też upór lekarza, jego osobowość i kontakt z pacjentem są niezwykle ważne. Mroczne myśli, depresja czekają aby tylko zaatakować chorego, osłabiając jego wolę walki.

środa, 9 lipca 2014

Kusicielki z morskich głębin


    Szukacie książki młodzieżowej, ale nie schematycznego, oklepanego, mdlącego pararomance? Nie możecie patrzeć na powieści o heroicznych bohaterach, którzy muszą ocalić świat przed zagładą? A może omijacie szerokim łukiem wszystkie książki, w których tytule pojawia się słowo wampir, zombi, wilkołak czy yeti? Potrzebujecie dreszczyku emocji, adrenaliny, czegoś co przywróci Wam wiarę w powieści fantasy dla młodzieży?

To jesteście w dobrym miejscu i możecie czytać dalej!:)
 
Jedną z takich książek jest "Syrena" Tricii Rayburn, która zawiera w sobie akcenty kryminału, psychologii i wątki romansowe, które nie są jednak osią przewodnią fabuły. Gdyby nie tytuł powieści, sugerujący czytelnikowi zbyt dużo, powieść ta byłaby jeszcze bardziej tajemnicza. Vanessa i Justine są siostrami, które spędzają wakacje w towarzystwie braci - Caleba i Simona. Zgrana paczka przyjaciół wybiera się nad urwisko aby tam skakać do wody. Energiczni i odważni Justine i Caleb są całkowitym przeciwieństwem zachowawczego Simona oraz nieśmiałej i cichej Vanessy. Nie wiedzą, że są to ostatnie tak beztroskie chwile, które mogą spędzić razem. Po powrocie do domu dochodzi do sprzeczki miedzy Justine a matką, która wypomina jej nierozważne zachowanie i znajomość z Calebem. Vanessa czuje się winna, ponieważ to ona zdradziła ich wspólny, sekret. Dziewczyna bardzo liczy się ze zdaniem siostry, robiąc wszystko aby była szczęśliwa. Ich siostrzana więź zostaje wystawiona na próbę. Justin nie wraca na noc do domu, nowy dzień przynosi tragiczny cios dla całej rodziny. Dziewczyna zostaje znaleziona nad brzegiem morza, wszystko wskazuje na samobójstwo. Justine nie wierzy w taka wersję wydarzeń, postanawia na własną rękę wyjaśnić, co tak naprawdę stało się z jej siostrą. Niepokoi ją także tajemniczy głos, należący do jej siostry, który wskazuje Vanessie właściwą drogę. Ostatnią osobą, z którą była Justine był Caleb. Bohaterka decyduje się odszukać chłopca, który wyprowadził się od rodziców po śmierci Justine. Niestety Justine zdaje się być nie jedyną ofiarą morskich toni, ponieważ policja odnajduje więcej ciał. Są to mężczyźni, mieszkańcy miasteczka. Niepokojący wydaje się fakt, że ofiary te łączy zagadkowy uśmiech, zastygły na ich twarzach....       

    "Syrena" świetnie łączy ze sobą narastające napięcie jak i ciekawe, barwne postacie. Śmierć Justine uruchamia całą lawinę zdarzeń, odkrywa wiele tajemnic i zmienia całe życie Vanessy. Dziewczyna dojrzewa, przełamuje swoje lęki, stara się walczyć z własnym strachem przed wodą i pływaniem. Powieść jest mroczna, tajemnicza, przywracająca mitologiczną postać syreny: kusicielki, rządnej krwi oraz uwielbienia. 
 
    Autorka stawia nas przed pytaniem czy nasze przeznaczenie determinuje to kim jesteśmy, czy naprawdę znamy bliskie osoby, czy warto uciekać przed prawdą. Dużym plusem jest ukazanie rozwijającego się związku Vanessy i Simona, którzy zachowują się jak prawdziwi młodzi ludzie, podatni na burze hormonów i niedojrzałość. Autorka odsuwając rodziców na dalszy plan, pozwala na dużą swobodę bohaterów. 
   Innym wątkiem, na który warto zwrócić uwagę jest po prostu piękno, uroda, która może zostać wykorzystana do manipulacji, własnych korzyści. Lecz i tu pisarka pokazuje nam dwie drogi: Vanessy, która jest nieświadoma swojej siły, jej niewinność i urok nie są czymś sztucznym. Natomiast wyniosła i niedostępna Zoey wykorzystuje swoją moc do krzywdzenia, zadawania bólu. Jej piękno jest przesycone mrokiem, strachem, stając się zabójczą pułapką dla mężczyzn.

Warto zanurzyć się w tę powieść: "uczucie jest podobne do unoszenia się na wodzie, która powoli, łagodnie wciąga cię pod powierzchnię. Czujesz, że zanurzasz się głębiej, ale nie możesz tego zatrzymać, a zresztą to wcale nie jest nieprzyjemne, więc nawet nie próbujesz. w pewnym sensie poddajesz się temu i pozwalasz , by woda wciągnęła cię głębiej i głębiej, aż przestajesz słyszeć cokolwiek" (T. Rayburn "Syrena"  s. 253)
 
PS.Kolejne części  cyklu "Syrena" to : "Głębia" i "Mroczna toń"

czwartek, 3 lipca 2014

Kiedy autor pyta czytelnika, czyli Krystyna Siesicka opowiada

      Odkrywanie książek Krystyny Siesickiej wymaga wrażliwości od czytelnika. Młody odbiorca odnajdzie w nich uniwersalne tematy i problemy okresu dojrzewania, wkraczania w dorosłość. "Waleria i Aleksander", na którą składają się dwie części, połączone wspólnymi bohaterami, ale opisywane jakby z innej perspektywy. Pierwsza z nich "Chwileczkę Walerio..." opowiada o nastolatce, która początkowo jest tylko postacią wymyśloną przez pisarkę - narratorkę. Waleria zaczyna jednak żyć własnym życiem i nie wiadomo czy jest realną postacią czy fantazją autorki. Dziewczyna początkowo jest nieufna, skryta. Dowiadujemy się, że ma brata bliźniaka Aleksandra, który nagle wyprowadził się z domu. Dopiero w drugim opowiadaniu "Wróć, Aleksandrze!"  poznajemy bliżej postać chłopaka, uzależnionego od narkotyków. Pisarka opowiada o Walerii, spotyka się z nią podczas swojego wyjazdu do Zakopanego. Pojawiają się w tych opowiadaniach rysy prostych ludzi, tak bardzo podobnych do nas, którzy przeżywają swoje wzloty i upadki. Autorka zachęca czytelnika do głębszej refleksji. Udziela głosu samej Walerii, zamieszczając jej przemyślenia i notatki i pozostawiając miejsce dla odbiorcy na jego własne przemyślenia. W ten sposób nie tylko pozwala na bliższe poznanie bohaterów książki, ich utożsamienie, ale i zaprasza do dyskusji, refleksji, podejmowania trudnych decyzji wraz z postaciami fikcyjnymi. 
    
    "Waleria i Aleksander" to nostalgiczna książka, smutna, pełna domysłów, sekretów i zamyślenia. Fabuła snuje się bardzo leniwie, jest pozbawiona wartkiej akcji. Główną rolę odgrywa tu psychologia postaci, problem samotności, poszukiwania własnej tożsamości. Być może w rysach Walerii i Aleksandra odnajdziemy po części samych siebie, swoje nastoletnie rozterki, problemy rodzinne. Dzięki interakcji między autorką, a czytelnikiem stajemy się częścią  tej historii, tworząc osobiste notatki. Książka ta, to także opowieść o byciu pisarzem, procesie twórczym, o identyfikowaniu się z fikcyjnymi postaciami. Autorka próbuje zatrzeć granicę między rzeczywistością a świtem literackim. Ale czy pisarz zna zakończenie swoich powieści, czy wie dokładnie jak potoczą się losy jego bohaterów?  Czy postacie to tylko marionetki w rękach autora?

    Zachęcam przede wszystkim młodzież do zapoznania się z powieściami Krystyny Siesickiej, może nie przeczytamy nic odkrywczego i niezwykłego, ale być może odnajdziemy odpowiedzi na dręczące nas pytania, popatrzymy z innej perspektywy, z dystansem na własne życie.

Książka przeczytana w ramach wyzwania