piątek, 28 lipca 2017

KĄCIK MAŁEGO MOLIKA (5/2017) - "Wielka afera w teatrze lalek" Beata Sarnowska

Teatr lalek to magiczne miejsce, na scenie ożywają kukiełki, marionetki, pacynki i lalki i to one stają się głównymi aktorami. To właśnie w tym dość nietypowym miejscu  rozgrywa się akcja najnowszej powieści Beaty Sarnowskiej „Wielka afera w teatrze lalek” (wyd. Skrzat). Młodzi detektywi z Olsztyna, bohaterowie książki „Tajemnica zaginionej kotki” znowu będą musieli stawić czoła zagadkom, tropom, mylnym poszlakom. Beata Sarnowska debiutowała opowiadaniem kryminalnym Niemy świadek, jednak swoje kolejne utwory postanowiła kierować do młodszych odbiorców, a najważniejszym czytelnikiem okazał się być jej syn. Zarówno „Tajemnica zaginionej kotki” jak i „Wielka afera w teatrze lalek” są opowieściami o olsztyńskich zakątkach, które warto odwiedzić. Po lekturze najnowszej książki na pewno, będąc w Olsztynie, skieruję swoje kroki w stronę  Olsztyńskiego Teatru Lalek. 

Kama, Zuza, Krzysiek i Święty czyli Wojtek biorą udział w spektaklu „Królowa Śniegu” w teatrze lalek. Przedstawienie jest wyjątkowe, gdyż tytułowa bohaterka to jedna z cenniejszych lalek, wypożyczona aż z Danii. Dzieci są oczarowane sztuką, tym bardziej, że czeka ich nietypowa lekcja, podczas której poznają teatr lalek od kuchni. Kamie jednak nie daje spokoju zakończenie spektaklu, w którym brakowało kukły Królowej Śniegu. Jej przeczucie potwierdza podsłuchana rozmowa, w której mowa jest o złodzieju lalek i kradzieży cennej kukły z Danii. Dziewczyna wraz z przyjaciółmi postanawia wziąć sprawy we własne ręce. Najwięcej jednak wątpliwości ma Święty, który próbuje odwieść towarzyszy od niebezpiecznego śledztwa. Ciekawość, chęć poznania tajemnicy i odnalezienia skradzionej kukły jednak zwycięża i cała czwórka rozpoczyna poszukiwania, co wymaga nie lada odwagi i pełnej konspiracji…

Fani detektywistycznych zagadek na pewno nie poczują się zawiedzeni fabułą książki. Olsztyński Teatr Lalek okazuje się być miejscem pełnym tajemnic, wraz z głównymi bohaterami poznajemy teatralne zakamarki, dowiadujemy się jakie są rodzaje lalek, jak wygląda pracownia krawiecka i jak powstaje kukła do spektaklu. Opowieść detektywistyczna jest wręcz naszpikowana teatralnymi „smaczkami”. Paczka przyjaciół o różnych osobowościach, zdaje się wspaniale uzupełniać. Kamila, Zuzia, Krzysiek i zachowawczy Święty, to dzieci o wyjątkowym zmyśle i intuicji. Sprytne, wygadane, ciekawskie i odważne, idealnie pasują do roli młodych detektywów. Narratorką jest Kama, uczennica IV klasy, zakochana po uszy w piłce nożnej. Zapoznaje ona czytelnika z każdym z bohaterów, przypominając ich wcześniejsze perypetie. Ich przygody czyta się z przyjemnością, dialogi są swobodne, pełne poczucia humoru i dziecięcej lekkości. Olsztyn zdaje się być miastem bardzo przyjaznym, klimatycznym, kuszącym wieloma ciekawymi miejscami.

Powieść dla dzieci o detektywistycznej czwórce Beaty Sarnowskiej to zarówno sympatyczna, pełna "dreszczyku" emocji  lektura, jak i świetna promocja miasta. Chciałabym aby i Rzeszów doczekał się takich książek dla młodszych odbiorców z detektywistycznym zacięciem. Przestrzeń miasta kryje w sobie wiele zagadek, historycznych ciekawostek. Nie zawsze wiemy jaką przeszłość i pamięć skrywa w sobie miejsce, które jest częścią naszej codzienności. Pisarka znalazła inspirujący przepis na poznawanie miasta przez dzieci. Autorka wkomponowała w dynamiczną i zaskakującą akcję walor edukacyjny, pokazując zarówno magię nietypowego teatru lalek, jak i  jedno z ważnych miejsc na mapie Olsztyna. Zwariowane ilustracje Artura Nowickiego, szkicowane tak jak w uczniowskich zeszytach, ujmują klimat powieści. Pozostaje mieć nadzieję, że to nie są ostatnie przygody początkujących, młodych śledczych z Olsztyna.

Więcej o autorce można przeczytać w jednym z wywiadów: Jestem lokalną patriotką 


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu SKRZAT 

środa, 19 lipca 2017

Życiowa szachownica

Gdyby rodzice czytali częściej książki młodzieżowe, sięgali po lektury synów i córek, być może udałoby się im zmienić perspektywę patrzenia na młodego człowieka, buntownika, często zamkniętego w sobie. Takie historie porywające serca starszych i młodszych wrażliwców pisze Barbara Kosmowska. Każda z jej powieści to taki literacki amulet przeciwko znieczulicy i obojętności. Najnowsza powieść o rudowłosej Grecie „Obronić królową” również przynosi czytelnikowi otuchę, odpowiadając na wiele pytań i problemów, z którymi codziennie styka się młody człowiek. Autorka ustawia swoich bohaterów na biało-czarnej szachownicy, która tylko pozornie, na pierwszy rzut oka przybiera kontrastowe barwy. Lecz tak jak w szachach każdy wybór pociąga za sobą konkretne konsekwencje. Nie zawsze da się przewidzieć kolejny ruch.

 Książka Barbary Kosmowskiej została doceniona i wyróżniona w IV Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren ma współczesną książkę dla dzieci i młodzieży, którego organizatorem jest Fundacja „ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom”. 

Kolejny rok nastoletnia Greta ma spędzić z ojcem, macochą i ich małą córeczką. Wychowywana samotnie przez matkę postanawia nie sprawiać problemów nowej rodzinie, tym bardziej, że z tatą łączą ją dość kruche więzi. Wyprowadzka ze stolicy do prowincjonalnego miasteczka, nowa szkoła, próba znalezienia sobie miejsca w domu ojca będą dla Grety powodem wielu trudnych emocji. Dziewczyna pozna jednak sympatycznego koszykarza Igora, genialną Nitkę grającą w szachy oraz Milenę, która nie tylko okaże się rywalką o względy Igora ale i lokalną działaczką, angażującą się w wolontariat i wszelkie inicjatywy pomocy potrzebującym. Greta niespodziewanie znajdzie prawdziwą przyjaciółkę od serca w osobie Lilki, przyrodniej siostry, małej poetki, która sypie rymami i wierszami jak z rękawa. 

Greta i Igor oprócz tego, że są sąsiadami, lubią spędzać razem czas, łączą ich wspólne pasje i szkoła, do której chodzą. Dziewczyna jest jednak skryta, nieufna, zdystansowana, nie szuka na siłę przyjaźni, wiedząc jak łatwo je stracić. Nie skarży się na swój los, wręcz przeciwnie próbuje zapomnieć o przeszłości, którą chciałby zachować tylko dla siebie. Nie wszystko jednak można ukryć przed rówieśnikami…

Powieść „Obronić królową” pokazuje, że często próbujemy przemilczeć, niczym kameleon dostosowując się do otoczenia, ukryć prawdziwe emocje i problemy, które nas dosłownie zjadają każdego dnia. Cztery ściany kruszą zakładane maski, dystans, złudzenia, które nakładamy niczym ubrania. Greta jest wyjątkowo dorosłą nastolatką, uczuciową i empatyczną. Jej życiowy bagaż doświadczeń sprawił, że postanowiła być nieufna, wycofana, chociaż obdarzona indywidualizmem, broniąca swojego zdania, odrębności, które oznaczała wybór etykietki czarnej owcy w klasie. Podobną bohaterką, ale o zupełnie innych charakterze, jest Milena, która próbuje być ideałem za wszelką cenę, ukrywając przed koleżankami swoje problemy. Pomaganie innym zaczęło być dla niej wizytówką, formą rywalizacji, chciała być podziwiana przez innych. Nie dostrzegała jednak tych, którzy rzeczywiście znajdowali się w trudnej sytuacji, choćby swojej koleżanki w klasie Elizy. Autorka uwrażliwia czytelnika, że zbyt szybkie, pochopne ocenianie innych ludzi pokazuje równocześnie jacy jesteśmy powierzchowni, sami boimy się oceny. O tym rozmyśla również Greta:

Codziennie robimy wiele rzeczy, nawet głupich, aby uciec od strachu, który w nas mieszka. Ale kiedy przestajemy się bać, kiedy potrafimy zatrzymać nasz strach, nagle odkrywamy, że nie jesteśmy sami ze swoim przerażeniem” (s.60)

Dla Grety najbliższą osobą była jej babcia, mama - typ zapracowanej dziennikarki, na swój sposób również nauczyła dziewczynę życia. Kiedy jednak zamieszkała z ojcem, jego nową żoną i Lilką, poznała ciepło prawdziwego, rodzinnego domu. Rudowłosa Greta to bohaterka o pięknym wnętrzu, wrażliwa na ludzie tragedie, pomagająca w zupełnie inny sposób niż głośne i pokazowe miłosierdzie Mileny. Rówieśnicy, bliskie osoby a nawet skostniała sąsiadka ukrywają pod grubą warstwą pozorów i dystansu poranione, poszarpane przez życie serce, które próbują schować jak najgłębiej, chroniąc siebie przed kolejnymi rozczarowaniami i bólem straty.

Autorka zaskakuje, odchodząc od typowych historii o miłości młodych ludzi, które cechuje szybkość, impulsywność i krótkotrwałość. Pisarka pokazuje przyjaźń, sympatię, rozmowy, wspólne spędzanie czasu i powolne budowanie zaufania. Greta pomimo, że jest nastolatką, zachowuje się bardzo dojrzale, jej refleksje są wyjątkowo trafne i nieraz ściskają za gardło czytelnika.

„Obronić królową” Barbary Kosmowskiej to ciepła opowieść z przesłaniem, że życie nie polega na ciągłym ukrywaniu swoich uczuć, przeszłości, uraz, cierpienia. Nie można pielęgnować w sobie strachu, że znowu ktoś nas zrani, upadniemy i stracimy poczucie bezpieczeństwa. Otwarcie się na drugiego człowieka, moc empatii okazują się najlepszym remedium, budującym fundamenty zaufania. Kwestia pomagania, którą również akcentuje powieść, jest często pozbawiona bezinteresowności i ma mało wspólnego z anonimowością. Postawy Grety i Mileny obrazują odmienne formy niesienia pomocy: pełną skromności i pokory oraz rozgłosu, rywalizacji, pokazania się z najlepszej strony. Można pomagać przez drobne gesty, rozmowę, zainteresowanie drugą osobą. Autorka pokazuje również inną stronę pomagania - są wśród ludzi potrzebujących oszuści, wykorzystujący współczucie i dobroć. To również cenna lekcja płynąca z powieści „Obronić królową”.  

*Cytaty: Barbara Kosmowska, Obronić królową, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2017. 
 
                                     Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki.

sobota, 15 lipca 2017

Oniryczna podróż do Zaświatu

„Śniąc Zaświat, krążysz po labiryntach własnego wnętrza. Dojrzewasz i dorastasz. Błądząc w ciemności, prędzej czy później odnajdujemy rzeczy, o których nawet nie wiedzieliśmy, że powinniśmy ich szukać” (s. 263).

Kiedy przecieramy oczy wyrwani z błogiego snu przez odgłos budzika, pod naszymi powiekami kryją się okruchy, znikające odpryski obrazów, gubiące się ścieżki krainy snów. To, o czym śniliśmy przed chwilą, tak realne, zmysłowe nagle blaknie, szarzeje, by powoli zamienić się w popiół. Sny to zwielokrotnione odbicia nas samych, zmetaforyzowane, wielowymiarowe, labiryntowe przestrzenie naszych myśli, dzieciństwa, obaw, lęków, traum. 

Piękne są książki tworzone w konwencji onirycznej, można je czytać na wiele sposobów, odczytywać w nich metafory a i tak do końca nie odkryjemy co jeszcze skrywa szuflada snów. Powieść Agnieszki Hałas „Olga i osty” (wydana przez wyd. W.A.B.) osadzona jest w niejednoznacznej przestrzeni snu, co daje autorce możliwość swobodnego operowania symbolami, motywami, intertekstualnością, psychoanalizą. Lubelska pisarka jest pod tym względem czarodziejką słowa. Czytelnik wielokrotnie gubi się aby odnaleźć i poznać główną bohaterkę. Ramy baśniowości, wielowymiarowość świata snu sprawiają, że śnimy wraz z Olgą, ale tak jak każdy sen i opowieść musi się kiedyś skończyć. Jest to najbardziej bolesne przebudzenie jakie może doświadczyć czytelnik, porwany, kuszony mglistą wizją krainy snów, która okazuje się być kluczem do poznania siebie.

Zanim poznamy historię Olgi, z wykształcenia polonistki, samotnej i wiodącej szare życie mieszkanki Lublina, swoją opowieść zaczyna snuć Piotr. Po śmierci wiedźmy mieszka on w jej starym domu i plecie nieustannie bransoletki, które mają być amuletami przed tajemniczymi szarymi. Materiałem, z którego wykonuje barwne ozdoby jest stary koc wiedźmy. Swoje bransoletki próbuje później sprzedawać ludziom aby móc kupić sobie jedzenie. Jego codzienność wypełnia ten sam rytuał – prucie koca i plecenie amuletów chroniących przyszłych właścicieli przed mocą szarych. Gdzieś obok, w Lublinie mieszka Olga Pańkowska. Życie nigdy nie oszczędzało kobiety, która została sama po śmierci schorowanej matki. Utrata pracy, kolejne wydatki i topniejące oszczędności tylko pogłębiają jej frustrację i poczucie beznadziei. Kiedy Olga wraca po kolejnym nieudanym spotkaniu w sprawie pracy, znajduje skrzywdzonego, czarnego kota. Chcąc mu pomóc, spotyka starszą kobietę o imieniu Zofia, która prowadzi ją do baśniowego Zaświatu, który znajduje się „wysoko i nisko, (…) tam gdzie słońce wschodzi na zachodzie i gdzie z trzech ziaren rzuconych w trzy skiby wykiełkują trzy sny”. Olga trafia do domu czarodzieja Arolda i jego ucznia Petera. Jako piaskomyślna (bo myśli zwykłych ludzi są bez życia zupełnie jak piasek) wraz z przekroczeniem granicy Zaświatu nie może powrócić do swojej rzeczywistości, chyba, że sprosta próbie błękitnej latarni. Niezwykli mieszkańcy proponują jej również pracę gospodyni czarodzieja. Olga przechodzi pomyślnie próbę i zostaje etatową panią domu, piecze chleb, karmi malutkie domowiki, sprząta i poznaje powoli Zaświat. Peter i Aroldo Gazza są jednak dość powściągliwi w zdradzaniu tajemnic świata snu. Kiedy jednak Olga słyszy o Królowej Ostów coś znajomego budzi się w jej myślach. We współczesnym Lublinie mieszka również Dominik Budrewicz, który jest w trakcie rozwodu z żoną Różą. Jego życie jest równie skomplikowane, pogmatwane, pokaleczone przez sięgające głęboko w przeszłość macki depresji. Tych dwoje ludzi  - Dominika i Olgę - zetknie ze sobą los by brutalnie rozłączyć. Kluczem do poznania prawdy stanie się przeszłość głównej bohaterki i Zaświat…

Zaświat to miejsce, do którego trafia się nagle, najczęściej bez biletu powrotnego. To miejsce, w którym nie istnieje czas, granice, prawa fizyki. Zaświat to iluzja snów spleciona jak bransoletka z różnych opowieści, którymi była karmiona mała Olga przez ojca. Postać ojca wydaje się w tej powieści równie kluczowa jak matki. Jego mgliste wspomnienie, pełne bólu ale i dziecięcej naiwności wpłynęło na osobowość Olgi. Podobnie postać matki, krytykującej, narzekającej, stała się dla głównej bohaterki wewnętrznym głosem psychicznej przemocy. Olga nie akceptowała samej siebie, swojego wyglądu, otyłości, braku stabilizacji życiowej. Matka nieustanne wypominała jej brak męża, status zawodowy i dziwne pasje. Dziewczyna tylko w bólu i okaleczaniu siebie odnajdywała spokój i zapomnienie. Słowa krytyki żłobiły latami rysy kobiety niespełnionej, zagubionej, niosącej bagaż lęków i urazów z przeszłości. 

Niebanalna książka „Olga i osty” oprócz onirycznych podróży do własnego wnętrza bogata jest również w bardzo mroczne i turpistyczne wizje. Osty wyznaczają kolejne kręgi trudnych emocji, przez które trzeba przejść, aby móc je ostatecznie wyjąć z siebie. Wszystkie postacie zamieszkujące oniryczny Zaświat: Felicita, Zofia, Młynarka, Peter, Hannes, Królowa Ostów -  to przewodnicy po przeszłości i teraźniejszości, symbole i głosy przemilczanych wspomnień. Obok baśniowych wymiarów Zaświatu, którego kontury blakną wraz z nadejściem poranka,  spacerujemy uliczkami Lublina, wkradamy się do mieszkań, piwnic. Tu również przenikają się iluzje, tu również z kuszącą ofertą czeka na bohaterów diabeł. Szatan odczytuje ludzkie pragnienia, zawsze żądając zapłaty. Każde zdarzenie wpływa na kolejne, uruchamia kolejne mechanizmy losu, torów życia, które mogą nieoczekiwanie zmienić bieg. 

Autorka tworzy mroczną opowieść o tożsamości, o poznaniu siebie samego. Z efemerycznych, kruchych struktur snu wyławia cząstki, fragmenty składające się w jeden portret. Nakładają się w opowieści różne motywy: baśniowe, mitologiczne, popkulturowe - wszystkie splatające się w niezwykle barwny i spójny obraz lustra, w którym odbija się nasze wnętrze. Tak jak bohaterka, ukrywamy poszczególne nici, segmenty, wzory, które stanowią o tym jaką tożsamość zaakceptujemy. Autorka szepcze nam jak Królowa Ostów, że sny to głos dochodzący z naszej podświadomości, ukryty, często zagłuszony przez nas samych. Tak jak eteryczny, niejasny, pozorny jest Zaświat, tak też autorka postanawia zakończyć historię Olgi, rozszczepiając jej odbicia i losy.


„Olga i osty” to bardzo mocna powieść, wstrząsająca psychologiczną przenikliwością, momentami sarkastyczna, lecz dobitnie realistyczna, pomimo konwencji onirycznej. Autorka buduje przed czytelnikiem baśniowe fundamenty, by po chwili zburzyć je i odbudować na nowo przez główną bohaterkę. Lublin staje się w powieści miastem portalem, labiryntem dróg prowadzących do Zaświatu, z którego nie można uciec. Agnieszka Hałas swoją powieścią intryguje, rozgrzewa wyobraźnię czytelnika, pozwala podążać wieloma ścieżkami, które i tak zdają się kończyć w nas samych. Dla mnie podróż do Zaświatu trwa nadal, gdy tylko zamykam oczy staję w oko z oko z Królową Ostów. Czyją ma twarz? Co ma mi do powiedzenia? Czy usłyszę to, co szeptał Hannes wieczny włóczykij – „Tyle możliwości, tyle ścieżek, światy jak bańki mydlane, pączkujące jedne od drugich. I Zaświat, który tak naprawdę jest wieloma Zaświatami.” (s. 152)? 

*Cytaty: Agnieszka Hałas, Olga i osty, wyd. W.A.B., Warszawa 2016.

                                         Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki.

piątek, 14 lipca 2017

Dziewięć żywotów

Książki z motywem kota zajmują szczególne miejsce w moim czytelniczym serduchu. Traktuje je irracjonalnie, daję się pochłonąć kocim bohaterom, podchodzę do nich emocjonalnie, bo jestem typowym „kociarzem” – nieuleczalnie i bezsprzecznie zakochanym w mruczących czworonogach. Kolekcjonuję wszystko co ma związek z kotami, a szczególnie kubki. Książki, w których pojawia się koci wątek trafiają w mój czuły punkt i postrzegam je w zupełnie innych kategoriach niż pozostałe. 

Taką książką jest powieść młodej autorki Ewy Kołdy„Ukryci przed słońcem”, którą wydało Wydawnictwo internetowe e-bookowo. Historia szczególnie zachwyci nastoletnich czytelników, fanów fantastyki i  gatunku pararomance. Samantha  to zwyczajna nastolatka, która styka się z typowymi problemami młodych ludzi –nową szkołą, brakiem przyjaciół, nieobecnością zapracowanych rodziców oraz brakiem samoakceptacji. Dziewczyna często musi liczyć na siebie, dbać o dom i młodszą siostrę, gdyż rodzice więcej czasu spędzają w pracy niż z córkami. Życie Samanthy zmienia się wraz z poznaniem tajemniczych przyjaciół w szkole, którzy bardzo szybko zdobywają zaufanie dziewczyny. Samnatha nie zdaje sobie sprawy kim są jej nowi znajomi obdarzeni  wyjątkową urodą i inteligencją. Pewnego dnia dziewczyna spotyka na swojej drodze czarnego kota, który pozostawia niemiłą niespodziankę w postaci zadrapania. Nastolatka szybko zapomina o błahym zdarzeniu, tym bardziej, że rana goi się błyskawicznie. Jednak Samantha zaczyna miewać dziwne sny, a jej ciało, zmysły również zdają się reagować zupełnie inaczej niż dotychczas. Przed nią otwiera się brama do niezwykłego świata, o którym zwykli śmiertelnicy nie mają pojęcia…

Przyznam szczerze, że miałam problem z tą książką. Pomysł, niektóre wątki naprawdę były przemyślane, spójne. Zastanawiało mnie jednak dlaczego autorka na siłę umieściła akcję w rzeczywistości USA, równie dobrze mogłoby się to wszystko przydarzyć polskim nastolatkom. Na pewno punktuje poruszona przez autorkę problematyka relacji rodziców z dziećmi, wyjątkowa zaradność, odpowiedzialność młodej bohaterki. Jest ona typową nastolatką, z którą młody czytelnik może się zidentyfikować. Jej samotność, nieśmiałość, brak wiary we własne siły, nieufność mają swoje źródło w  zachowaniu rodziców, niezainteresowanych dzieckiem, zastępujących rodzinę pracą. Jak wyznaje bohaterka w gorzkiej refleksji :

Ja kochałam mamę i tatę, ale oni kochali swoją pracę. W ich życiu nie było miejsca dla mnie, bo rządziła nim pogoń za awansem, byciem najlepszym pracownikiem, liczącym się w firmie. Dzieci były zbędnym balastem. Nawet ich miłość była jakby pustym zapewnieniem na papierze, leżącym teraz gdzieś w urzędzie stanu cywilnego. Patrząc na nich odnosiło się wrażenie, że prawdziwa miłość nie istnieje.” (s.102)

Wątek miłosny również jest bardzo delikatnie zarysowany, nie dominuje, rozwija się bardzo powoli i jest dość skomplikowany. Takie są właśnie emocje młodych ludzi, nieraz trudne do nazwania,niekonkretne, impulsywne, niestabilne, zmieniające się dosłownie z minuty na minutę. Magiczny świat stworzony przez Ewę Kołdę ma potencjał, wymagałby jednak rozwinięcia, poszerzenia niektórych wątków, zależności, omówienia zasad jakimi rządzi się rzeczywistość istot baśniowych. Myślę, że również język powieści jest momentami zbyt swobodny, kolokwialny, chropowaty, ale muszę przyznać, że właśnie takim stylem mówi młodzież. Mam nadzieję, że będzie on jednak ewaluował w następnych utworach w stronę literackości. 

Powieść ma swoje walory, mocne strony, choćby postać Samanthy, jej przemiana. Szkoda, że autorka nie pokusiła się o zaprezentowanie kociej perspektywy, głębszej, bez popadania w banały i stereotypy (kocia natura jest o wiele bardziej skomplikowana, zupełnie inna niż ludzka). Namnożenie zbiegów okoliczności, zbyt oczywiste tworzenie konkretnych sytuacji do kolejnych sekwencji zdarzeń (choćby przedłużający się wyjazd rodziców, którzy pozostawili bez żadnej opieki nieletnie córki czy samo zakończenie gdzie akcja tak bardzo przyśpiesza pozbawiając kilka wątków dopełnienia czy pełnego nakreślenia)  odbiera przyjemność śledzenia losów bohaterów. Pomimo tych potknięć poczułam się znowu jak nastolatka. Zakończenie powieści okazało się być zaskakujące, otwarte, sugerujące dalszy ciąg historii o nastolatce mającej dziewięć żyć. Ta nastolatka, tkwiąca głęboko w mojej duszy, przejęła stery podczas czytania i kazała mi pochłaniać kolejne kartki. Poczułam lekkie ukłucie rozczarowania, że historia Samanthy, Stelli, Jamesa i Gregora tak szybko się skończyła, otwierając tak wiele wątków, mnożąc niedopowiedzenia. 

Powieść Ewy Kołdy "Ukryci przed słońcem" opiera się na intrygującym pomyśle, dynamicznej, wartkiej akcji, tajemnicach goniących tajemnice. Chciałabym jednak poznać bliżej nowy świat Samanthy, losy jej babci oraz Lunę. Mam nadzieję, że autorka pokusi się o kontynuowanie historii głównej bohaterki, która dopiera zaczyna odkrywać w sobie moc Luny, budzącą się świadomość bycia kimś zupełnie innym. Warto dać szansę tej powieści.

Za egzemplarz książki dziękuję autorce.

piątek, 7 lipca 2017

Codzienność usłana zgliszczami

Wojna ma kolor żałoby, zapach strachu, gryzącego i duszącego dymu, palących się domów. Wojna zabiera wszystko, po kawałku odziera z wartości, jest jak kanibal pożerający uczucia, łzy, radość, nawet przyszłość. Człowiek nie myśli o jutrze, bo świat może trwać tylko teraz, tylko przez minutę póki nie spadnie kolejna bomba, nie pogrzebie kolejnego życia. Literatura próbuje zmierzyć się z tematem wojny, nie ukrywam, że często pisarze uciekają się do koloryzowania wojennej rzeczywistości. Wojna nie ma jaskrawych barw, są tylko cienie, czerń, popiół, zgliszcza, mrok. I szara codzienność naciągnięta do granic możliwości. Chris Cleave próbował odtworzyć z listów dziadków wojenny świat Brytyjczyków. „Dzielnym będzie przebaczone” wydana przez Świat Książki i przełożona przez Bohdana Maliborskiego to książka niezwykła, wstrząsająca w swej emocjonalności  i szczerości. Wojna staje się w tej powieści powolną trucizną wsączająca się w żyły bohaterów. Wojenny Londyn czy przestrzenie żołnierskiej codzienności są tylko powierzchownie różne. Czy to mieszkaniec, zwykły obywatel, dziecko czy żołnierz – każdy z nich zostaje okaleczony. Jednak nawet strach i samotność, przejmujące uczucie straty nie pogrzebią kiełkujących uczuć, nowego początku, który musi nadejść. 

Wojna zmienia ludzkie losy, kategoryzuje człowieka, który chce czuć się potrzebny. Trójka młodych ludzi – Mary, Tom i Alistair podejmują różne decyzje związane z wybuchem drugiej wojny światowej. Mary, córka polityka, niepokorna buntowniczka zostaje nauczycielką. Nowe doświadczenia, opieka nad dziećmi, zdają się być jej powołaniem. Tom również działa w szkolnictwie. Jako dyrektor jednego z okręgów pomaga znaleźć pracę Mary. Jego przyjaciel Alistair, zajmujący się restaurowaniem dzieł sztuki zgłasza się do wojska, aby walczyć w obronie ojczyzny. Między Mary i Tomem kiełkuje głębsze uczucie. Mary North staje się opiekunką dzieci, które nie zostały ewakuowane z Londynu na wieś. Podczas swojej pracy styka się z uprzedzeniami rasowymi, niezrozumieniem, niechęcią do czarnoskórych, otoczonych pogardą przez mieszkańców Londynu. Natomiast Alistair poznaje prawdziwe życie żołnierza, patrzy na śmierć przyjaciół, poznaje głód, doświadcza bezradności, bólu. 

Każdy z bohaterów styka się z wojną, przybierającą różne oblicza – bombardowania, palących się budynków, alarmów, umierających codziennie ludzi. Czy na wojennych zgliszczach będą potrafili zbudować nowe życie? 

„Dzielnym będzie przebaczone” pokazuje nie tylko labirynty życiowe bohaterów, ale i obraz wojennego Londynu, miasta opisywanego z perspektywy sensualnej, zmysłowej, gdzie kontury wyznaczają zapachy, opary mgły, ostra woń pożogi, przeplatana z aromatami jesieni, drzew czy herbaty. Bohaterowie upadają by podnieść się, ale mając na sobie traumatyczny bagaż poczucia utraty, winy, przytłaczającej samotności. Dla Mary wojenna codzienność to walka o godność dziecka, walka o miłość, przyjaźń. Jednak wystarczy jeden dramatyczny zbieg okoliczności aby wszystko straciło sens. Z podobnymi wątpliwościami i zwątpieniami styka się Alistair. Kiedy wraz z żołnierzami znajduje się na Malcie doświadcza jak bardzo wojna zmienia warunki, przekształca myślenie i uczy wyrafinowanego egoizmu.  Nie ma tu jednak mowy o moralizowaniu, wszystko zostaje ujmowane w zupełnie innych kategoriach. Brutalne obrazy nieustannie towarzyszą bohaterowi, najpierw szokują by po czasie stać się rutyną życia żołnierza:

„Po okrutnych samolotach i okrutnych czołgach nadciągnęli okrutni żołnierze uformowani w okrutne szyki, niewzruszenie tupiąc buciorami. Alistair tak to postrzegał – jako straszliwe, nieludzkie okrucieństwo, przed którym pierzchali zwykli żołnierze i o które rozbijali się ci niezwykli, mieleni przez gąsienice i wprasowywani w rozmokłą francuską ziemię; doskonale równe koleiny czołgów zatarły różnicę między trupami a gliną.” (s.161)

Kiedy dotychczasowe życie ulega powolnej destrukcji, bohaterowie poddają się uczuciom, skomplikowanym relacjom, które kipią żarliwością by stopniowo wypalić się, wyblaknąć. Wyjątkową rolę pełnią tu listy, jedyny łącznik i dowód rodzących się uczuć. Pełno w nich humoru, prób uciekania od wojennej szarości. „Dzielnym będzie przebaczone” to powieść opowiadająca o mrokach wojny, w której przebłyskują promienie nadziei, normalności, namiętności. Życie jest jak rzeka, nieustannie płynie, unosząc każdego z bohaterów ku niepewnej przyszłości. Jak stwierdzi trafnie stwierdzi Mary:

„być może życie będzie tym – nie mozolną wspinaczką ku chwale, jak to sobie wyobrażała. Lecz zmaganiem z się z narastającymi problemami i trudnościami – i że nie będzie to jednorazowy ciężar, który niczym Atlas można przyjąć na swoje barki, ale seria przyziemnych, codziennych kłopotów, które mają to do siebie, że strącają człowieka w przeciętność. Może życie przemienia tego, kto się stara, w osobę, której zasługi przypisuje się innym” (s. 146)

Chris Cleave oddaje hołd swoją powieścią ludziom, którzy doświadczyli wojny, dotknęli jej nieobliczalności . W historii „Dzielnym będzie przebaczone” drzemią fundamentalne uczucia, które wyzwala wojna. Rozmiary emocji są trudne do okiełznania, bohaterowie z euforii popadają w depresję, co jeszcze bardziej podkreśla psychologiczne wymiary wojny. Autor tworzy plastyczny i sensualny świat, Londyn zdaje się stopniowo pogrążać w wojennej mgle, która zmienia mieszkańców i przestrzeń, nie biorąc jeńców. Wojna, która początkowo jest mglistym, raczej nierealnym zagrożeniem, traktowana z przymrużeniem oka, rodząca ekscytację, przybiera kształt  namacalnego koszmaru, rozrastającego się wraz z liczbą umierających. 

Powieść Chrisa Cleave`a ujęła mnie wszechstronną melancholią, drobiazgowością, wyrazistymi i barwnymi rysami głównych postaci, szczególnie Mary North. Bohaterowie w obliczu wielkiej Historii pieczołowicie pielęgnują detale, artefakty codzienności: słoik z dżemem, który zrobił nieżyjący przyjaciel, obraz podarowany ukochanemu, starą marynarkę. Wszystko to pozwala im chociaż na chwilę poczuć spokój, przywołać obraz bliskiej osoby, znaleźć się poza okrutną rzeczywistością. „Dzielnym będzie przebaczone” wzrusza, wywołuje burzę emocji i tak bardzo wydaje się bliska nawet naszym czasom. 

Cytaty: Chris Cleave, Dzielnym będzie przebaczone, przeł. z ang. Bohdan Maliborski, wyd. Świat Książki, Warszawa 2017. 


   Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Świat Książki

poniedziałek, 3 lipca 2017

Świat w chmurach

Gdy podniesiesz głowę, spojrzysz w niebo, być może dane ci będzie dostrzec coś niezwykłego, fragmenty żagli wyłaniających się z pierzastych chmur, płynących po nieboskłonie jak po morzu. Gdzieś ponad chmurami jest ukryta mitologiczna i baśniowa kraina zwana Magonią. Pierwsza powieść amerykańskiej pisarki Marii Dahvany Headley o bardzo tajemniczym tytule „Magonia” to fantastyka wysokich lotów, skierowana przede wszystkim do nastoletnich odbiorców, ale z racji wyjątkowości imaginacyjnego świata nie ograniczałabym przedziału wiekowego odbiorców. Autorka kreując fantastyczne przestrzenie, osadzając historię młodych ludzi w bardzo onirycznym świecie nie ucieka od niezwykle poważnych tematów. Wręcz przeciwnie, opowieść zaczyna tętnić życiem, emocjami niczym pulsująca krew w żyłach. 
Aza Ray i Jason są przyjaciółmi od wielu lat, łączą ich dość nietypowe pasje, fascynuje ich nauka i dziwne zjawiska. Aza nie może wjeść zwykłego życia przeciętnej, beztroskiej nastolatki, jest całkowicie uzależniona od nieznanej choroby, która odbiera oddech, uniemożliwiając swobodne oddychanie. Jest ona jedynym człowiekiem cierpiącym na to nieuleczalne schorzenie. Dziewczyna i jej rodzina zdają sobie sprawę, że każdy kolejny atak może być ostatnim. Nic więc dziwnego, że Aza próbując zaakceptować swoją chorobę i ograniczenia odgradza się od rówieśników. Pod warstwą cynizmu i ironicznego spojrzenia ukrywa swoje lęki i strach. Tylko przed Jasonem nie musi udawać i chować się w twardej skorupie obojętności. Gdy spostrzega na niebie przedziwne obrazy płynących statków, tylko on jej wierzy i opowiada o mitologicznej krainie Magonii. Aza nie wie, że jej czas dobiega końca. Lecz to nie koniec podróży nastoletniej bohaterki, po drugiej stronie czekają na nią części skomplikowanej układanki, które będzie musiała poskładać aby poznać swoją tożsamość i przyszłość.

Autorka nie powiela kalek tak bardzo widocznych w literaturze młodzieżowej, stara się wciągnąć czytelnika w niezwykły świat, kreując również bardzo wyraziste i nietypowe postacie. Narracja biegnie  dwutorowo, w roli opowiadających pojawiają się Aza i Jason. Taki zabieg ma na celu uwypuklenie emocji bohaterów i ich niesamowitej więzi. Aza i Jason są indywidualistami, bystrymi i inteligentnymi, ze specyficznym poczuciem humoru. Pomimo nastoletniego wieku mają w sobie dojrzałość, być może ugruntowaną przez nad wyraz trudne doświadczenia. Kiedy muszą liczyć się z każdym dniem, perspektywa spoglądania na świat weryfikuje znajomości, kontakty rówieśnicze, marzenia, beztroskość. Pisarka wplata wiele różnych nici tematycznych – choroby, odejścia bliskiej osoby, przyjaźni, rodziny, poszukiwania własnej tożsamości, dokonywania wyborów, rozdarcia wewnętrznego. Dość szczególne miejsce w tym kontekście zajmują refleksje o śmierci, którą próbuje oswoić główna bohaterka:

Dorośli dużo mniej mówią o śmierci niż ludzie w moim wieku. Śmierć to taki Święty Mikołaj w świecie dorosłych, tyle że na odwrót. Gość, który zabiera wszystkie prezenty. Z dużym workiem na plecach włazi do komina i ze wszystkim, co wydrze człowiekowi z jego życia, odlatuje ciągnięty przez renifery. Jego sanie wyładowane są wspomnieniami i kieliszkami wina, garnkami, swetrami, kanapkami, chusteczkami higienicznymi i SMS-ami, brzydkimi kwiatami doniczkowymi i łaciatymi kotami, na wpół zużytymi szminkami i brudnymi ubraniami, których nie zdążono uprać, listami, które zostały ręcznie napisane, ale nigdy nie wysłane, aktami urodzenia, zerwanymi koralami” (s. 11).

 W powieści pojawiają się dramatyczne zwroty akcji, wzruszające i głęboko poruszające. Równie barwnie i emocjonalnie prezentuje się mitologiczna kraina tytułowej Magonii. Zarysowana przestrzeń świata w chmurach intryguje wielopłaszczyznowością i metaforyką – tak naprawdę to odbicie ludzkiej egzystencji, skryte pod fasadą magii i fantastyki. Magonia to również magiczny artefakt, portal, przez który przechodzisz aby zmienić się, przejść metamorfozę, zbudować siebie na nowo. I tak się właśnie dzieje w przypadku głównych bohaterów. 

 „Magonia” posiada wszelkie atuty aby spodobać się nastoletnim czytelnikom, zarówno tym którzy szukają całej gamy uczuć, trudnych tematów dotykających cierpienia i ludzkich dramatów, wartkiej akcji jak i tym, którzy rozmiłowani są w fantastyce i chcą być zaskoczeni oryginalnością, niebanalnością. Najbardziej niezwykłe jest wykorzystanie przez pisarkę podań dotyczących Magonii i stworzenia na ich fundamentach miejsca o wielkim potencjale, z całym rozmachem i przejrzystością. Skłonna jestem przyznać, że nawet miłośnicy nieobliczalnej prozy Neila Gaimana będą uradowani podróżą do Magonii. Warto dodać, że „Magonia” M. D. Headley ma swoją kontynuację pt. „Gniazdo”. 
  Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki.