środa, 27 czerwca 2012

Babciny pamiętnik


    Książka Hanny KowalewskiejTego lata, w Zawrociu” to powieść  całkowicie kobieca, opowiadająca o relacjach rodzinnych, a przede wszystkim o pokoleniowym poszukiwaniu sensu życia. Autorka ucieka od cukierkowych opowieści czy  baśni o sadze – przewrotnie ukazuje nam całe wnętrze rodzinnych jadów, tajemnic i nienawiści. Otóż rodzina to ludzie, których łączy tylko przeszłość, są sobie obcy, pogrążeni we wzajemnych urazach i waśniach.
Narratorką jest Matylda – z pozoru lekkoduch, ale jak się okazuje z bagażem wielu przykrych doświadczeń. Staje się ona właścicielką posiadłości w Zawrociu za sprawą testamentu swojej babki – Aleksandry. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że babka nie utrzymywała kontaktów z wnuczką, a wręcz przejawiała do niej żywą niechęć. Matylda zdziwiona decyzją babki, postanawia jednak przyjechać do Zawrocia. Stary dom jest pełen rodzinnych tajemnic, sekretów, ale i żalów. Bohaterka poznaje zmarłą babkę czytając jej pamiętnik. Początkowo z jej zapisków wynika obraz kobiety zimnej, pozbawionej uczuć, stanowczej i przekornej. Matylda toczy wewnętrzny dialog z babką, wielokrotnie podszyty ironią, ale i ciekawością. Dziewczyna pragnie zrozumieć postępowanie starszej kobiety, motywy jej postępowania. W pewnym momencie odkrywa, że jest podobna do babki. Aleksandra to postać poznawana pośrednio przez czytelnika, jednak jest ona jedną z głównych bohaterek powieści. Jej ambicja, miłość do muzyki, ukierunkowanie na ukochanego wnuka – Pawła, konserwatywny honor i oziębłość uczuciowa – stanowią o trudnym charakterze kobiety, a przede wszystkim o jej samotności.
Autorka w malowniczy sposób przedstawia więź człowieka z naturą, która oczyszcza myśli i nastrój. Portrety kobiet połączonych nicią pokrewieństwa, pomimo różnicy pokoleń i doświadczeń – są podobne. Zarówno Matylda, jej matka, ciotka Irena, Emilia – wszystkie żyją w cieniu zmarłej babki Aleksandry. Podczas gdy jedna część rodziny czyha na spadek , to druga „odrzucona” zostaje nim obarczona. Powieść nie przynosi rozwiązań i odpowiedzi na wiele pytań. Kowalewska ukrywa wiele faktów, często przemilczając pewne wydarzenia z życia starszej kobiety. Babka wydaje się być z pozoru wiedźmą, indywidualistką i  egoistką – a tak naprawdę zostaje ukazana jako osoba słaba, zamykająca się w sobie, w swojej enklawie.
   Powieść porusza bardzo trudne kwestie, ale uniwersalne. Rodzina to przypadkowa ludzi, charakterów i osobowości – nie łatwo tu o zgodę i bezinteresowną miłość. „Tego lata, w Zawrociu” jest dość klimatyczna, ale burzy ją dość schematyczne zakończenie. Rozumiem, że autorka pozostawiła sobie furtkę do następnych części, ale czy musiało być aż tak sentymentalnie i nudno? Z chęcią zajrzę do kolejnych części o Zawrociu. Sam język, sposób kreowania postaci jest dość ciekawy. Oby jednak autorka pozostała w tym lekko ironicznym stylu.

piątek, 15 czerwca 2012

Harlan Coben idealny na przeziębienie :)

  Niektórych pisarzy omijam szerokim łukiem. Czasami jedna książka wystarczy aby zniechęcić skutecznie do całej twórczości. Tak miałam z Masłowską. Są też tacy pisarze o których słyszałam, że kiepscy i nudni. I tu tkwi moja największa głupota - zasłyszane to zakodowane. 
Kiedyś, dawno, nawet nie wiem kto i gdzie mówił mi o Cobenie, że nie warto tracić na niego czasu. I uroiłam sobie, że rzeczywiście tak jest, zapominając o tym autorze na długi czas. Pewnego dnia, jedna z sympatycznych i bardzo rozmownych czytelniczek poleciła mi jedną z jego książek. Opowiadała i opowiadała.. więc wypożyczyłam :). Książka przeleżała kilka tygodni aż nadszedł jej czas. I proszę Państwa - Harlan Coben dobrym pisarzem jest :)

Czytałam "Zaginioną" podczas okropnego przeziębienia, które zapakowało mnie do łóżka na kilka dni. Lektura wciągnęła mnie maksymalnie, takiego thrillera potrzebowałam. Otóż głównym bohaterem i narratorem jest Myron Bolitar, znany z innych powieści H. Cobena (których ja niestety nie czytałam). Nasz wysportowany agent postanawia spotkać się z dawną kochanką, która prosi go o pomoc. Jej były mąż zostaje zamordowany. I tu pojawia się wiele tropów, które mają związek z córką zamordowanego. Szkopuł w tym, że dziewczyna zginęła w wypadku wiele lat temu. Myron wplątuje się w śledztwo, którego korzenie sięgają ugrupowania terrorystycznego działającego na wielką skalę. 
Coben wplątuje w tok fabuły wiele tropów, które okazują się być mylne. Samo rozwiązanie akcji zaskakuje, wprowadza w powieść podwójne dno. Może i poboczne postacie nie są zbyt rozbudowane psychologicznie, ale tutaj chodzi o zagadkę, śledztwo i ciągłą akcję. Fabuła jest zbudowana na obszernych dialogach bohaterów. Myron sprytnie łączy fakty, potrafi zaskoczyć czytelnika dedukcją i inteligencją. Takich bohaterów: sentymentalnych indywidualistów lubię najbardziej.

Co do wrażeń: rozpoczynając "Zaginioną"nigdy nie pomyślałabym o tak przedziwnym i zaskakującym zakończeniu. Uważałam Cobena za autora czytadeł stricte kobiecych, w których dominuje wątek romansowy. Owszem autor nie ucieka od tego, ale idealnie wypośrodkowuje swoje powieści. Zarówno kobieta jaki i mężczyzna znajdą coś dla siebie. Czytając "Zaginioną" czas upłynął mi niezwykle przyjemnie, niwelując nieprzyjemne skutki przeziębienia. 
Myślę, że warto samemu przekonać się czy autor rzeczywiście jest beztalenciem, bo Coben w swoim rzemiośle dobrze sobie radzi, dostarczając wiele przyjemności swoim czytelnikom. 
Na przeziębienie polecam powieść Cobena i  koniecznie gorącą herbatę z cytryną ( a przynajmniej duży jej zapas, bo lektura grozi wciągnięciem)!

środa, 13 czerwca 2012

Być jak RAMBO



  Autorzy młodzieżowych powieści lubują się w pisaniu często książek katastroficznych, pokazujących przyśpieszony proces inicjacji, dorastania w warunkach ekstremalnych. Jednego dnia można mieć piękne, amerykańskie życie rodem z „american dream”, a po chwili stać się niewolnikiem, sierotą, człowiekiem, który musi szybko zmienić cały system wartości- ba całą perspektywę, aby nie zginąć.

Tak w skrócie wygląda idea cyklu „Jutro” autorstwa Johna Marsdena. Skuszona ogromnym fenomenem tej książki poszłam za „owczym pędem” i przeczytałam pierwszą część:  „Jutro – kiedy zaczęła się wojna”.  Fabuła dotyczy kilku przyjaciół, którzy wybierają się na samotny wypad w góry, a dokładnie w rejony pustkowia zwanego Piekłem. Narracje prowadzi jedna z nastolatek  - Ellie. Radosne baraszkowanie młodzieży dobiega końca, ale ich powrót do domu okazuje się początkiem dramatycznych zdarzeń. Otóż trafiają w samo sedno konfliktu zbrojnego, ich rodziny zostają uwięzione, a miasteczko całkowicie splądrowane. Zaczyna się wojna. I co robią nastolatki? Otóż nie panikują, nie poddają się, ale postanawiają walczyć…. I tutaj pojawia się dla mnie wiele splotów wydarzeń wskazujących na powieść osadzoną w świecie superbohaterów.

Pomijając problemy miłosne tej grupki nastolatków, dziwi mnie bardzo kreowanie postaci na wzorzec choćby Rambo. Młodzi ludzie szybko obierają sobie przywódcę, planują działania partyzanckie i są tak „naładowani” adrenaliną, że z łatwością wysadzają most, ratują przyjaciół z opresji. Przypomnijmy, że ich miasteczko zaatakowali żołnierze – wyszkolone maszyny do zabijania, uzbrojone itd. Autora cyklu podziwiam za wyobraźnię, bo znając współczesne realia, słowa: patriotyzm, walka, partyzantka dla większości młodzieży kojarzą się z lekcjami historii.

Książka jest głównie skierowana do młodzieży. Wątek miłosny, przemyślenia bohaterki wskazują, że wojna czasami zostaje w tle, w podświadomości. Bohaterowie dorastająca szybko, stając się surogatami Rambo. Jak na nastolatków myślą zaskakująco trzeźwo i logicznie. Działają jak prawdziwi żołnierze, dlatego ta powieść jest tak bardzo nierealistyczna. Nie potrafiłam zidentyfikować się z jakimkolwiek bohaterem „Jutra”, a szkoda bo pomysł książki interesujący. Czy przeczytam kolejną część? Pewnie tak – może bohaterowie nabiorą ludzkich cech, bo na razie jest dość plastikowo.

Może i książka ma fanów na całym świecie – ale to chyba w gronie młodszych wiekiem, którzy potrzebują heroicznych bohaterów, niecodziennych scenerii i adrenaliny. Dla mnie mit Rambo niech lepiej pozostanie  na ekranie, w 4 odsłonach.

Do refleksji: Jak my w tak młodym wieku zachowalibyśmy się w obliczu wojny? 

czwartek, 7 czerwca 2012

Tydzień z Mironem


Dygresja Nr 1. Moje niedbalstwo blogowe wiązało się głównie z brakiem czasu, ale i czytaniem książek monotematycznych (studia). Lektury czekały na mnie cierpliwie w powiększającym się stosie, który w pewnym momencie runął na podłogę. Dzisiaj zabieram się za porządkowanie, pisanie i czytanie.
Dygresja Nr 2. Dziękuję wszystkim, którzy od czasu do czasu zaglądali tutaj, cenię sobie Waszą obecność i komentarze. (No dobra wystarczy tego podlizywania się ;);)

    Powracając do głównego tematu dzisiejszego posta , Miron Białoszewski to pisarz z kręgu legend mrocznych. Taka też jest okładka książki Człowiek Miron Tadeusza Sobolewskiego. Autor wnikliwie opisuje z własnej perspektywy postać poety. Poznajemy Białoszewskiego jako człowieka niezwykle samotnego, indywidualnego, utalentowanego, ale i  bogatego w dziwactwa (nocne pisanie, w pozycji leżącej). Mam jednak wrażenie, że Sobolewski nie wyjawia czytelnikom wszystkiego, pozostawiając cząstkę Mirona dla siebie.  Może to i dobrze, że nie opisuje rozlegle homoseksualizmu przyjaciela czy jego nałogów…
Muszę przyznać, że wspomnienia te bardzo intrygują, dostarczają nowych informacji o pisarzu, weryfikują stereotypowe wiadomości. Białoszewski wiecznie bawiący się słowem, nie dbający o swój wizerunek, kontakty, ludzi – jest ciągle tajemnicą. Czy to kreacja? Tematyka jego wierszy przeczy temu stwierdzeniu, bo Miron był poetą codzienności, rupieciarni życia i przedmiotowości. Utwory mówią o nim najwięcej, ich klimat, fragmentaryczność, niedopowiedzenie. Nawet Sobolewski przyznaje, że dziwactwa Mirona były zaskakujące, a jego długotrwałe milczenie, samotność przysparzały mu raczej przyjaciół. Białoszewski przyciągał ludzi młodych, intrygował ich mrokiem swojej osobowości.

Krótka refleksja po przeczytaniu tej książki – brakuje takich poetów współcześnie. Takich, którzy obrastają legendą poezji i ludzi. Dla miłośników poezji pozycja niezbędna, dla innych weryfikująca podręcznikową, nudną wiedzę;)