środa, 26 września 2012

Anielskie światy- wizja ironiczna i patetyczna

O aniołach zwykło się mówić z patosem, z religijnym uniesieniem. Literatura jednoznacznie przypisała im cechy oraz nadbudowała rolę opiekunów, przewodników. Anioły zostały ściśle przywiązane do wiary, nierealne, utożsamiane z irracjonalnością, a wręcz magią. Jednak postać anioła to niezwykle pojemny materiał kreacyjny dla pisarza. Pole do popisu jest duże - można stworzyć coś nowego lub pójść tropem tradycji i topiki. Anioł zdaje się być jednak odbiciem człowieka, pomimo całej "niebiańskiej" otoczki pozostaje blisko dylematów ludzkich oraz egzystencjalnych. 


      
   Anna Rice w cyklu "Czas Aniołów" powraca do korzeni motywu anioła - ukazując go jako stróża, przewodnika, a nawet mentora. Głównym bohaterem jest płatny zabójca Toby O’Dare, który pod wpływem anioła Malachiasza nawraca się i zaczyna pracować dla Boga. Mężczyzna wybierając dobro i wiarę musi zmierzyć się z przeszłością, własnym cierpieniem i pokutą. Anna Rice pisze patetycznie o poszukiwaniach wiary, nadziei, wartości większych niż dobra materialne czy życie doczesne. Zmiana bohatera jest dość niewiarygodna, z demona przekształca się w "Dziecko Aniołów". Anielski świat jawi się jako raj, którego nie można opisać słowami. Postacie aniołów są idealne ale i przepełnione metafizyką, tajemnicą. Dzięki nim Toby przeżywa prawdziwe doświadczenie wiary. "Pokuta" i "Kuszenie" ukazują dwoistość ludzkiej natury i świata - anioły są tu tylko pretekstem do refleksji nad własnym życiem, światem, moralnością. Anna Rice lubi wpadać w patos opowiadając o dobru i złu - przy czytaniu obydwu książek nawiedzała mnie natrętna myśl - gdzieś to już było...  I wtedy przypomniał mi się Paulo Coelho... Porównanie nie stawia autorki w dobrym świetle - miało być pięknie i górnolotnie, a wyszła opowieść o człowieku, oderwana całkowicie od rzeczywistości.



  "Kłamca" to twór polskiego pisarza - Kuby Ćwieka. I otóż mili Państwo cykl bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jest humor, ironia, groteska, mitologia, wierzenia, magia - wszystko to wymieszane i ulokowane (głównie) we współczesnych czasach. No jak się nie uśmiechnąć kiedy aniołowie wynajmują nordyckiego boga do zadań specjalnych, a Eros i Dionizos stają się jego pokornymi sługami. Kilkanaście opowiadań jest okraszonych cynizmem, humorem i  zawiera porządną dawkę fantastycznej gry z czytelnikiem. Ćwiek łamie konwencje, tworząc niebanalnych bohaterów (rodem z komiksów). Aniołowie są bezwzględni, despotyczni i przypominają bardziej ludzi niż istoty boskie. Anielski świat to gangsterskie porachunki, walka z demonami i ludźmi. W tym przypadku motyw anioła to fundament do zbudowania czegoś innego, nowatorskiego - próba zabawy konwencją, kulturami, tradycjami i stereotypami. Anioł w zwierciadle groteski kusi, śmieszy, porusza wyobraźnię, stając się tworem współczesnej fantastyki, która stawia swoich bohaterów w nietypowych rolach.

sobota, 22 września 2012

KĄCIK MAŁEGO MOLIKA czyli o literaturze dla dzieci (cz.1)



 Lubię zaglądać do książek dla dzieci, stąd też pomysł na cykl postów o literaturze dziecięcej. Bo czy łatwo jest napisać książkę przez dorosłego, ale dla dziecka i z jego perspektywy…

  Czy umiesz gwizdać, Joanno? Ulf Stark
   Książeczka z pięknymi ilustracjami, porusza temat przyjaźni między dzieckiem a człowiekiem w podeszłym wieku. Mali bohaterowie zaprzyjaźniają się z mieszkańcem domu starości. Straszy Pan zostaje adaptowany przez chłopca o imieniu Bertil i staje się jego dziadkiem, którego nigdy nie miał. Jego kolega Ulf opowiada jak wspólnie spędzają czas i poucza przyjaciela jak powinien zachowywać się dobry wnuk. Dziadek okazuje się wspaniałym kompanem do zabaw, wspólnych spacerów i … psikusów. Starszy pan uczy swojego przybranego wnuczka sztuki gwizdania, które okazuje się być nie lada wyzwaniem dla chłopca. Postanawia więc, że odwiedzi dziadka kiedy nauczy się gwizdać.. Mijają tygodnie aż w końcu Bertil może pochwalić się wygwizdywaną melodią. Biegnie do domu starości, ale w pokoju dziadka nikogo nie zastaje…

   Ulf Stark pisze lekko, prostym językiem  z lekkim zabarwieniem humorystycznym (co dopełniają barwne ilustracje pobudzające dziecięcą a nawet dorosłą wyobraźnię :)).  Stark opowiada o ważnych wartościach w przystępny dla dziecka sposób. I chociaż pojawia się tematyka śmierci, utraty bliskiej osoby to autor robi to bardzo delikatnie, kończąc swoją historię dość optymistycznie. Z mojej perspektywy „Czy umiesz gwizdać, Joanno?” to wzruszająca opowieść o nietypowej przyjaźni, samotności i radości jaką niesie kolejny dzień. Bertil przeżywa odejście przybranego dziadka, ale dzięki niemu staruszek poczuł się szczęśliwy, stał się na chwilę dzieckiem. Natomiast Bertil wstępując w rolę wnuczka, doświadcza nowych wrażeń i uczuć.
  Polecam dla dzieci, które uczą się empatii, poznają czym jest przyjaźń, a także doznają pierwszych doświadczeń utraty, smutku. Dla dorosłych – jako refleksja o życiu, samotności, o naszych bliskich. Nie unikajmy tematyki starości, śmierci – bo w końcu dotknie ona każdego z nas…

poniedziałek, 17 września 2012

Zasłuchani, zaczytani - pożegnanie lata (cz.3)

   Dłuższe wieczory, mgliste poranki, pochmurniejsze dni - wszystko zapowiada, że lato ma się ku końcowi. Łapiąc ostatnie cieplejsze promienie słońca nastrajam się muzycznie do jesiennego przesilenia. I tylko mi szkoda, że nie widziałam jak dotąd babiego lata, ani odlatujących kluczy ptaków... Chyba za mało patrzę w niebo, a za bardzo pod nogi ;)

                                             NATALIE WALKER- Waking dream
Delikatnie, prosto i subtelnie - czyli tak jak lubię. Piosenka nie jest przekombinowana i jakoś kojarzy mi się z uciekającym latem :
"Tasting life
Numb again
Close my eyes
It begins…"

 
BEBE- Siempre Me Quedara
W tym przypadku urzekł mnie głos, rytm - no po prostu mam dreszcze słuchając tego. Z ciekawości sprawdziłam tłumaczenie - nie zawiodłam się - tak śpiewać można tylko z niezwykłym tekstem. 

 MELA KOTELUK - Melodia ulotna
Odkrycie tegorocznych wakacji, słucham wciąż, notorycznie - a teksty jej piosenek są tak poetyckie i liryczne, że zaspokajają całkowicie mój głód poezji.
"Ulatuje myśl
melodia
liście z drzew na ziemi śpią
Uratuję dziś
melodię
wezmę jedną z nich ze sobą spać"
(fragment z piosenki "Melodia ulotna")


HAPPYSAD- Wpuść mnie
Stary, dobry Happysad, jestem przywiązana nostalgicznie do tego zespołu :)

 ELYSIAN FIELDS - Black Acres
 Piosenka aż kipi erotyką, zmysłowością i emocjami. Pierwszy raz spotykam się z utworem tej grupy, która ma kilka płyt na swoim kącie... Ale takie niespodzianki lubię najbardziej :)

LUCIA- Silence
Bezpretensjonalna kompozycja fortepianowa :) Kojarzy mi się ze starociami muzycznymi, chyba dlatego ją tutaj zamieszczam.
LANA DEL REY - Born to die
Wszyscy znają ten utwór, ale w tej wersji, akustycznej, delikatnej podoba mi się najbardziej. Od wokalistki nie można oderwać oczu, bo porusza się jak prawdziwa dama... jej muzyka świetnie komponuje się z jesiennym półmrokiem, nostalgią, melancholią- więc na koniec posta, Lana Del Rey jeszcze raz:)
 


niedziela, 16 września 2012

Dziennik pisany przez ludzkie losy



  Jacek Hugo-Bader to reporter uczestniczący, potrafiący opisywać ludzkie losy, a przede wszystkim obdarzony niezwykłą zdolnością słuchania. Jego podróż na tereny Kołymy niesie ze sobą trafne i barwne portrety ludzi. Mieszkańcy Kołymy to głownie osoby doświadczone przez piekło obozów, do którego ciężko wracać, a co dopiero o nim otwarcie i bezpośrednio rozmawiać. Ludzie nie chcą pamiętać, są nieufni, żyją w  ciągłym lęku, sięgającym przeszłości. Autor "Dzienników kołymskich" przedstawia nie tylko relację z podróży po ludzkim pustkowiu, ale stawia w centrum ludzi. Ich niezwykle, bolesne historie tworzą obraz społeczeństwa niespójnego, topiącego swoje smutki w dużych ilościach alkoholu. I pomimo, że motyw ten przewija się w każdej rozmowie, na każdym trakcie podróży - ukazuje się, że wódka to dobre antidotum na kołymskie życie i przełamanie pierwszym lodów nieufności. Narrator w „Złotym sercu Rosji” spotyka także bogaczy, oligarchów próbujących czerpać korzyści z bogatych złóż złota. Owe kopalnie złotego kruszcu stanowią miejsce zatrudnienia dla wielu ludzi zarabiających grosze w porównaniu z pośrednikami. Przyzwyczajeni do ciężkiego życia, trudnych, wręcz ekstremalnych warunków nie marzą o bogactwie. Pomimo tak skromnej  egzystencji, mieszkańcy małych wiosek są szczerzy, prości, tradycyjni, żyjący z dnia na dzień wśród kości umarłych pochowanych głęboko pod kołymską ziemią.

   Poznajemy ludzi biednych, zamożnych, byłych więźniów obozów pracy przymusowej, niezwykłych szamanów – każdego z nich łączy rosyjska dusza, nieokiełznana i dzika. Hugo-Bader porusza kwestię obozów, śmierci milionów ludzi – robi to jednak delikatnie, ponieważ dla Rosjan jest to temat tabu.
    Ta niezwykła książka to podróż w dziki świat, pustkowie, ale mający swój tajemniczy urok. Wszystkie opisywane dni tworzą spójny reportaż z miejsca nacechowanego ogromnymi kontrastami wśród społeczności. A co tak ciągnie człowieka, Polaka to takich rejonów? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, Bader ukrywa siebie w dziennikach, ale można zauważyć jak blisko jest swoich rozmówców – to oni są głównymi bohaterami. Jego zadaniem jest pokazać człowieka, jego losy, uczucia i emocje. Taki sposób pisania, tworzenia reportaży to powrót to starych wartości dziennikarstwa, dla którego ważna jest jednostka oraz szacunek dla jej historii i świata.  Pan Hugo-Bader to godny następca szkoły reportażu samego mistrza Kapuścińskiego. A co będzie dalej? Myślę, że nie jest to ostatnia podróż do Rosji, bo przecież jest tyle jeszcze ludzi do spotkania, poznania i wysłuchania ich fascynujących, osobistych historii...

sobota, 1 września 2012

Nowy typ współczesnej bohaterki - Lisbeth Salander



                          /źródło: http://img.interia.pl/rozrywka/nimg/r/9/Rooney_Mara_jako_Lisbeth_5524878.jpg/
Mój urlop upłynął pod znakiem ostatniej części trylogii Millenium Stiega Larssona„Zamek z piasku, który runął”. Tym razem jest to fabularyzowana biografia najciekawszej postaci kryminału – Lisbeth. Akcja, intryga, polityczne rozgrywki, a nawet sprytny Mikael Blomkvist to tylko tło dla Salander. Dlaczego jest ona tak niezwykłym bohaterem i co sprawia, że śledzimy jej losy z zapartym tchem? 
   Pośrednio jest to na pewno odejście od schematów kobiecej bohaterki literackiej. Od początku do końca Salander panuje nad sytuacją, jej aspołeczność jest wynikiem doświadczeń z przeszłości. Możemy powiedzieć, że jest niezwykle silna fizycznie i psychicznie. Posiada więcej cech męskich, a może nawet androgenicznych. Lisbeth jest tak mroczna jak klimat kryminałów skandynawskich, a jej rozwiązłe życie przypomina o kryzysie moralnym nie tylko samych Szwedów. Podświadomie podziwiamy Lisbeth, ponieważ jest niezwykle inteligentna, a nawet genialna i to stanowi jej największy atrybut. Jej przeszłość została naznaczona poczuciem wyobcowania i całkowitej nieufności wobec ludzi. Bohaterka Larssona nie posiada bliższego kręgu znajomych (oprócz hakerów i Mikaela), dlatego jest jakby niewidzialna w społeczeństwie. Jej kreacja zbudowana jest z wielu problemów współczesności – zagubienia, samotności, alienacji, ciągłego poszukiwania.
    Postaci Lisbeth i Mikaela łączy słowo wolność – w związkach, poglądach, działaniu, myśleniu i życiu. „Zamek z piasku, który runął” skupia się głównie na psychologii Salander. Myślę, że jest ona tak pojemną postacią, że materiału pozostałoby na kilka jeszcze książek. Relacje głównych bohaterów – dziennikarza i hakerki również stanowią wątek nierozbudowany i otwarty.
     Autor wykreował postać, która potrafi zaskakiwać, która łamie schematyczność i powtarzalność. Im mniej o niej wiemy, tym bardziej wnikamy w świat Millenium. Jednego możemy być pewni – „happy endu” nie będzie. Ogólnie wszystkie wątki dotyczące związków międzyludzkich są przesycone goryczą i pesymizmem – tak jakby nikomu nie można było już ufać. Stieg Larsson wniknął w psychikę swoich bohaterów, stwierdzając że to właśnie tajemnica fascynuje i komplikuje życie.
      Książki Larssona to nie tylko pożywka intelektualna dla fanów kryminałów, ale także fascynujące studium psychologiczne. Lisbeth Salander uzależnia, ale takich postaci sobie życzę nie tylko w kryminałach – ale przede wszystkim w powieściach obyczajowych.