piątek, 24 lutego 2012

O pewnej właścicielce śmiercionośnej parasolki

  Wampiry już się Wam znudziły i słysząc o kolejnej powieści z ich udziałem popadacie w złość? A wilkołaki kojarzą się tylko z nieco większymi pieskami? No to czas na przewrotną książkę Gail Carriger- Bezduszna. Jest to pierwsza część cyklu, którego główną bohaterką jest panna Alexia Tarabotti.  Jest ona osią fabuły i tak naprawdę cała akcja toczy się wokół jej skromnej, ale jak zajadłej osóbki.
Alexia jest uważana za zdziwaczałą, nieco ekscentryczną starą pannę, ale nikt nie zna jej prawdziwego sekretu. Nie jest zwykłą kobietą, oprócz sarkazmu, uporu i zaciętości, nie ma duszy. Staje się więc ważnym pionkiem w świecie wampirów i wilkołaków. Panna Alexia to staromodna wojowniczka, więc nic dziwnego, że sprowokowana przez nieobytego wampira, zabija go... parasolką. Dodajmy, że jest to główny atrybut tej postaci, z którym się nie rozstaje. Akcja całej powieści toczy się w Anglii, w czasach wiktoriańskich. I tutaj tkwi perła całej książki. Detale kostiumów, ówczesna moda, etykieta, połączone z niebanalnością fantastyki dają wspaniały efekt. Można zakochać się od pierwszej strony. No i oczywiście te wytworne, koronkowe parasolki...
Wampiry prezentowane przez kilka postaci (pomijając mięso armatnie, którego często pełnią rolę) są schematyczne, ale z jednym wyjątkiem. Lord Akeldama to dandys w najczystszej postaci. Wytworny jak paw, intrygujący, otoczony męskim towarzystwem (tak, jest innej orientacji) to barwna kreacja, która zasługuje na wyróżnienie. W dialogach między Alexią, a lordem nie brakuje sarkazmu, ale i dworskości. Akeldama przez stosowanie przesadnej słodyczy i zdrobnień staje się groteską wampira. A co z wilkołakami? Całe ich tabuny przewijają się (a raczej przebiegają) przez ulice miasta. Mamy tu przywódcę, samca dominującego, którym jest lord Maccon. Jest on jedną z głównych postaci powieści, ponieważ staje się przyczyną sercowych zawirowań panny Bezdusznej. Oczywiście wszystko zaczyna się od przekomarzania, rywalizacji damsko - męskiej, czyli nic wyrafinowanego. Alexia wcale nie jest taka ułożona i niewinna, jak nam może się wydawać. Mylnie określiłam ją na początku lektury, jako przemądrzałą feministkę. Otóż panna Tarabotti ulega całkowicie instynktom, nie hamując się przed popędami. I właśnie ten wątek romansowy trochę mi zgrzytał podczas czytania. Najpierw udaje niedostępną, by po chwili rzucić się na lorda Maccona jak wygłodniała bestia. Jej rozmyślania o uczuciach, trochę irytują i przyprawiają o ból głowy. Chwilami myślałam, czy to ona nie jest jakimś babskim wcieleniem wilkołaka. 
Wszystko jednak zostało przyprawione ostrym humorem, który niweluje pewne niedociągnięcia. Dobra powieść przygodowa, ukazująca bohaterów w krzywym zwierciadle. Pokuszę się o kolejne części, mając nadzieje, że wątek romansowy trochę ostygnie i nie zdominuje całego życia Alexi. 

PS. Chyba pomyślę o kupnie parasolki :) Ale w obronie przeciwko paskudnej pogodzie.

czwartek, 16 lutego 2012

O plebanie, spiskach i wiejskich klimatach

 Postać księdza nie jest zbyt popularna w literaturze najnowszej, a już na pewno nie jako rola pierwszoplanowa (nie mam tu  na myśli "Ptaków ciernistych krzewów" ). Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele - pewne tabu związane z kulturą naszego kraju, mała znajomość realiów środowiska księży, itd. Nie będę skupiać się na szukaniu czynników, bo każdy znajdzie mnóstwo innych. Do rzeczy - dzisiaj krótka refleksja o książce Macieja Grabskiego - Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy.    
To już druga część losów proboszcza z Gródka. Tym razem ksiądz Rafał Nowina musi walczyć ze spiskami w kurii, o własne probostwo oraz ludzi, którzy przyzwyczaili się już do swojego duszpasterza. Realia powieści osadzone są w czasach powstawania Solidarności oraz stanu wojennego. Autor zadbał o wachlarz osobowości, zarówno wśród mieszkańców Gródka jak i  księży. Mamy osoby współpracujące z SB, intrygantów, którzy zrobią wszystko dla własnych korzyści materialnych, a także zwykłych wiejskich filozofów. Nie zabrakło też kreacji kobiecych: wiedźmy - zielarki, zaradnych gospodyń oraz bojowej lekarki. Ksiądz Rafał nie będzie miał spokoju, poczynając od pogrzebu biskupa Jakuba po rodzinne stosunki z własnym ojcem. 
No właśnie, postać księdza Rafała jest krystaliczna. Proboszcz nie ma wad - jest troskliwy, bezinteresowny, wierny swojemu powołaniu, uzdolniony muzycznie, a nawet potrafi oswoić najdziksze zwierzęta i ludzi. Nie buntuje się, gdy zostaje pozbawiony probostwa, pieniądze go nie interesują, a jego zadaniem jest opieka nad ludźmi. Często pełni rolę wiejskiego terapeuty, psychologa i przyjaciela w jednym. Te wszystkie zalety mnożą się przez kolejne strony powieści. Ksiądz wspaniale wywiązuje się ze swoich obowiązków względem mieszkańców Gródka, gorzej jest w jego sferze osobistej i rodzinnej. 
Grabski stworzył baśń i superbohatera ku pokrzepieniu katolickich serc. Dobro zawsze wygrywa, a zło zostaje ukarane. Lektura pocieszna, mimowolnie uśmiechałam się przy niej kilka razy. Fabuła nie jest skomplikowana, postacie stereotypowe - no ale najważniejsze głównym bohaterem jest ksiądz. I to nie byle jaki - muzyk, poliglota, filozof i niepoprawny optymista. Możemy się czepiać wszystkiego w tym czytadle, ale sympatii do głównego bohatera jakoś nie możemy sobie odmówić. Pozostaje tylko życzyć wszystkim miłej lektury, niezobowiązującej, zabawnej .. czasami groteskowej, no ale niezwykle pozytywnej.

wtorek, 14 lutego 2012

"Naprawiacze" świata są wśród nas

 Ostatnio często sięgam po ojczyste kryminały. Ciągnie mnie do książek, które zwiększają czytelniczą adrenalinę i pobudzają myślenie. Kradną mi całe godziny, a nawet śnią mi się po nocach. Dzisiaj wieczorne spotkanie z kryminałem Krzysztofa Kotowskiego - Krew na Placu Lalek
Powieść Kotowskiego nie jest typowym kryminałem, ponieważ zawiera elementy fantastyczne, metafizyczne oraz filozoficzne. Nie chodzi tu głównie o wątek poszukiwania sprawców, rozwikłanie śledztwa, ale o dziwny bieg wydarzeń. Otóż w ręce dwójki policjantów wpada przedziwny dziennik, pamiętnik pisany przez kobietę, Marię Chorodecką. Z jej zapisków wyłania się obraz zbrodni, której ofiarami są dzieci. Mężczyźni powoli składają wszystkie fakty w całość i po nitce do kłębka, odkrywają ogromną aferę. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie postać Marii. Jej fenomen polegał na tym, że każdy po kilku sekundach zapominał o jej istnieniu, o wszystkim co jej dotyczyło. Maria odkrywa, że nie jest zwyczajną kobietą, ale "czymś" więcej. Wraz z odczytywaniem przez policjantów pamiętnika, czytelnik wchodzi w świat kobiety, poznając jej paradoksalną historię.  Kim była? Czy naprawdę istniała, skoro życie które wydawało się rzeczywistością, było złudzeniem, iluzją?
W tym momencie warto przytoczyć cytat (jeden z ciekawszych) z powieści: "Ale każdy żyje po coś. Życie bez celu jest udręką. Każdy ma cel. Mniejsze lub większe dzieło do wykonania, nawet jeżeli wydaje mu się inaczej. To, co płynęło we krwi milionów istnień zapomnianych w najstarszych nawet grobach, jest teraz w nas. Bo pamięć krwi jest najtrwalsza, a więc najważniejsza"  (Krew na Placu Lalek)
Nie chcąc zdradzać zbyt wiele, mogę napisać, że autor porusza kwestię równoległych światów. Maria nie jest jedyną osobą, która funkcjonuje jak widmo. Jej zadanie to naprawienie pewnych błędów natury, jest niewidzialna ręką sprawiedliwości. Kotowski pokazuje, że każde zło musi być ukarane, nawet przy pomocy sił nadprzyrodzonych. Autor zręcznie balansuje między światem rzeczywistym, a nadnaturalnym. Cała metafizyka, irracjonalność jest zawoalowana, dyskretna - pomimo ingerencji w wątek kryminalny, usuwa się i pozostaje w ukryciu, w nieświadomości ludzi. Tacy "naprawiacze" świata istnieją w świadomości ludzkiej chwilowo, zacierając swoje istnienie i byt, powołany tylko w jednym, określonym celu.
Powieść Krzysztofa Kotowskiego intryguje swoją niekonwencjonalnością gatunkową. Pisarz podsuwa czytelnikowi różne interpretacje, zostawia "otwartą furtkę" dla wątku współświatów. Pomimo wyjaśnienia zbrodni zaginionych dzieci, pozostaje zdziwienie i pewna dezorientacja. Dla mnie jest to miłe uczucie, ponieważ zmusza do przemyśleń oraz do spojrzenia z innej perspektywy. Zamykając książkę będziemy dalej o niej myśleć. Oby jak najdłużej.
Kryminały na razie odkładam, ponieważ trzeba je smakować stopniowo.Szybko wciągają i uzależniają. Zabieram się za lżejsze rzeczy :) 

sobota, 4 lutego 2012

Kryminalny czar przedwojennego Lwowa

 Moi Drodzy, Książkojady wracają po przerwie (sesyjnej) z nowymi recenzjami, wrażeniami i z nowymi lekturami. Ferie czas zacząć :) a najlepiej od jakiejś wciągającej opowieści.

Dzisiaj chciałabym zaprezentować kolejny kryminał z serii "Asy Kryminału". To moja pierwsza przeczytana  książka Pawła Jaszczuka, a na pewno jest to początek jakieś większej fascynacji tym autorem. Plan Sary to kryminał bardzo klimatyczny, ujmujący swoją realnością. Głównym bohaterem jest Jakub Stern, przystojny, inteligentny mężczyzna w średnim wieku. Jego zainteresowania oscylują między kryminologią, zbrodniami i dziennikarstwem. Cała historia zaczyna się od wykładów, które prowadzi  na lwowskim uniwersytecie. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie tematyka zajęć, które przeradzają się w szukanie psychologicznych aspektów morderstw. Studenci z wielką inwencją  tworzą plany zbrodni, a fikcja powoli przeradza się w rzeczywistość. Śmierć jednego ze studentów staje się ogniwem prowadzącym do mrocznego planu, który ktoś skrupulatnie realizuje. Stern wplątuje się w śledztwo, w którym wychodzą na jaw fakty z samego życia dziennikarza. 
Autor wkomponował swoją powieść w przedwojenne realia Lwowa. Nie zabrakło słownictwa charakterystycznego dla tego miasta, opisów architektury i bogatej galerii osobowości. Mnie jednak urzekł Lwów - tajemniczy, mroczny, pochmurny. Już sama atmosfera miasta buduje swoją własną historię. To nie tylko zbrodnia wisi w powietrzu, ale i pierwsze wojenne echa. Sama postać Jakuba Sterna jest pełna tajemnicy, pomimo krótkich wspomnieniowych retrospekcji bohater pozostaje poza zasięgiem poznawczym czytelnika. Kobiece postacie, np. Wilga czy żona Jakuba mają w sobie pewną iskrę niepokorności. Szczególnie Wilga, kierowana impulsem i ambicją popada w tarapaty. Wraz z rozwojem fabuły narrator wszechwiedzący skrzętnie wplata charakterystykę bohaterów, a raczej jej zarysy. Historia się kończy, a tak naprawdę bardzo mało wiemy o głównych postaciach. Związki między nimi też są bardzo enigmatyczne. Stern mając szczęśliwą rodzinę ciągle szuka niebezpieczeństwa, adrenaliny i tajemnicy. To bohater, który działa, poszukuje - niekoniecznie normalności i spokoju.

Zakończenie raczej nie zaskakuje uważnego czytelnika, ale wpisuje się w konwencję "to ktoś najmniej podejrzewany". Plan Sary to kryminał dobry, szczególnie scenografia dawnych miejsc urzeka. To dobry wstęp do dalszego poznawania twórczości Pawła Jaszczuka

środa, 1 lutego 2012

Polska poezja płacze...

Są takie chwile, gdy odchodzą najwięksi, mistrzowie słowa, czarodzieje literatury. Wisława Szymborska - dzięki niej poezja nabrała nowych skrzydeł...  Dziękuję za wiersze, za niepokoje, za wzruszenie, za uśmiech, za  poetycki świat. 
Najlepiej o naszych uczuciach mówią wiersze...

Kot w pustym mieszkaniu

Umrzeć - tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek