wtorek, 18 października 2011

Kryminalne zagadki wełnianych istot

W ostatnim czasie obejrzałam kilka filmów, w których zwierzęta imponują wysoką inteligencją, sprytem i siłą (od Planety Małp zaczynając, a na King Kongu kończąc). Oprócz efektów specjalnych ( o tak, było coś jeszcze!!!) przesłanie było jednoznaczne: są niebezpieczni, mądrzejsi i zrobią wszystko, aby przejąć kontrolę nad ludzkim gatunkiem. Czy tak może wyglądać przyszłość? Do czego są zdolne zwierzęta? I tu pojawia się książka i znowu ratuje mnie z pesymistycznych rozmyślań.

Złapałam kryminał z owcami w tle - tak mi się przynajmniej wydawało. Otóż Sprawiedliwość owiec Leonie Swann to krzywe zwierciadło ukazujące ludzi, świat oraz nasze codzienne rytuały. Owce w miasteczku Glennkill są mądrzejsze od ludzi, ponieważ ich świat jest uproszczony, pozbawiony kłamstw, nienawiści i zła. Gdy na ich pastwisko wkracza zbrodnia i śmierć, owce podejmuję się nie lada wyzwania. Biorą sprawy w swoje... (hmm) kopytka i próbują rozwiązać zagadkę śmierci ich pasterza Georga.
Owieczki o wdzięcznych imionach: Panna Maple, Wrzosowata, Chmurka, Otello, Biały Wieloryb, szukając sprawiedliwości, bacznie obserwują ludzi. Fabuła przepuszczona przez "owczy pryzmat" jest zabawna i pełna ironii. Owce identyfikują ludzi i ich uczucia po zapachu, bo nawet słowa nie znaczą tyle, co zmysł węchu.
Wełniane stadko odkrywa przed czytelnikiem coś więcej niż motywy zbrodni i kryminalny wątek. Autorka celnie wytyka ludziom ich błędy i wady, a komentarz pozostawia swoim owczym bohaterom.
Warto sięgnąć po Sprawiedliwość owiec dla samego humoru i sarkazmu.:

"Mówię ci, to nie są zwyczajne owce. Widzisz, jak stoją, jak dotykają się łbami? One coś knują"
 (fragment książki Sprawiedliwość owiec)
Myślę, że zwierzęta są jednak dla człowieka zagadką i nawet beztroskie owce mogą wiele namieszać. A jak się zakończyło owcze śledztwo? Tę zagadkę do rozsupłania pozostawiam czytelnikom :)

środa, 12 października 2011

Zasłuchani, zaczytani. O muzyce do czytania.

Dzisiaj trochę o muzyce, która towarzyszy mi przy czytaniu. Ciężko skupić się na lekturze, gdy w radiu paplają lub w eterze rozbrzmiewa natrętna muzyka. Musicie zgodzić się, że czytanie w ciszy to luksus. Jednak muzyka dobrze dobrana, budująca sprzyjający nastrój, będąca tłem - to doskonały dodatek relaksujący przy pochłanianiu książek. Dwie przyjemności za jednym zamachem. Oto kilka utworów, twórców, których nie może zabraknąć w październikowe wieczory :)
 1. Nowa płyta Nosowskiej "8".  Muszę przyznać, że wszystkie piosenki na tej płycie są genialne (bezdyskusyjnie).
Teledysk do piosenki Nomada jest tak dziwny, ciekawy, a po kilku oglądnięciach prawdziwie uzależnia... I oglądam go jeszcze raz, i jeszcze raz.....



           2. Kolejną kobietą na mojej liście jest Julia Marcell. I jest  mi     wstyd, że dopiero niedawno ją odkryłam. Wierzcie, jest czego żałować...  Ludowe akcenty, mozaika brzmień, energetyczność, a przede wszystkim to powiew czegoś nowego w muzyce. Żałuję, że nie doceniły jej media, bo usłyszeć ją to prawdziwa przyjemność dla uszu.
 3.  Rozbawia, poprawia humor i nastraja optymistycznie Marcelina. Jej debiutancka płyta pod tym samym tytułem to dawka miłego, słonecznego głosu. Mam cichą nadzieję, że na tym jednym albumie się nie skończy. Idealny dodatek do beztroskiej lektury :).
 


  4. Sama nie wiem dlaczego, ale do gustu przypadła mi Selah Sue. Większość kojarzy jej piosenkę This World z reklamy batoników. Bardziej jednak upodobałam sobie kawałek Raggamuffin. Zadziorny, ale i ciepły głos to świetne tło do czytania.
5. Wśród kobiecego grona nie może też zabraknąć Adele. Nikomu nie trzeba jej przedstawiać, a jej popularność mówi sama za siebie. Ma magiczny głos, co nadaje piosenkom niespotykanego liryzmu. Dla mnie do słuchania w wyjątkowe dni, na pewno niecodziennie.
  
6. No i wreszcie jakiś mężczyzna - Stanisław Soyka i jego interpretacja wierszy Miłosza. Za Soyką nie przepadam, pomimo poetyckości jego utworów. Jednak tę płytę mogę z czystym sumieniem polecić każdemu. Może  będzie zachętą do sięgnięcia po tomiki wierszy Miłosza... Kto wie...
7. Ewa Demarczyk, bo kocham i już :)

8. Teraz trochę "komerchy"... Kiedyś gorąco przytaknęłam MariiMargarynie , że nie rozumiem popularności Bruno Marsa. Zarzekałam się, że nie lubię takiej muzyki. Słuchałam jego piosenek w radiu i nic mnie w nich nie porywało... Pewnego dnia Bruno Mars zaatakował mnie podstępnie i przebiegle. Podkreślam, że zostałam fanką jego piosenek, a nie jego osoby... Cóż...
 Układając listę brałam pod uwagę głównie nowości ( Ewa Demarczyk musiała się tu znaleźć, bo jest jedną z moich ulubionych wokalistek i nie wybaczyłabym sobie gdyby jej w tym zestawieniu zabrakło). 
Miłego słuchania i do lektury! :)

niedziela, 2 października 2011

Między nami czarownicami , czyli... babskiej literatury ciąg dalszy

 Tym razem do sięgnięcia po książkę Zofii Staniszewskiej Czarownica z Radosnej skusił mnie tytuł i ... oryginalna okładka. Wiele razy przyczyniło się to do moich porażek czytelniczych, ale tym razem się nie zwiodłam. Czasami warto pokierować się babskim instynktem wzrokowca. Motyw wiedźmy i czarownicy jest jednym z moich ulubionych, a Czarownica z Radosnej świetnie się w to wpisuje.
Jagoda jest samotną matką dwójki dzieci, która po śmierci męża próbuje ułożyć sobie życie na wsi.  Pracuje jako bibliotekarka w szkole, której dyrektorką jest nieco konserwatywna i denerwująca osóbka.  Jak na prawdziwą czarownicę przystało, świat Jagody to drzewa, zwierzęta, magiczne rytuały i dzieci. Córka Joasia, wierzy w niezwykłą moc matki - czarownicy. Ona jedyna widzi w niej kogoś więcej niż zwykłą kobietę.  Perypetie Jagody wiążą się z losami innych ludzi, którymi są nieco zabobonni, prości, mieszkańcy wioski. Poznajemy Babuchę i jej starą chatkę, plotkarę Ryśkową i  pomylonego młynarza Mirka. Wbrew pozorom wioska aż tętni od magii, uczuć, przygód, tajemnic i przestępców oraz adoratorów leśnej wiedźmy...
Autorka bardzo ciepło odmalowała wioskę nieskażoną miejskim plastikiem, wyrachowaniem i pędzącym czasem. Serce czytelnika podbijają wykreowane postacie, ich zabawne dialogi okraszone gwarą ludową (tak rzadko teraz spotykaną), pradawne zabobony i przesądy. Staniszewska napełniła swoją debiutancką powieść baśniowością. Są tu baśnie o bogini koni, o marzeniu, o zaczarowanym strumyku, o Terrance. Legendy przeplatają się z odniesieniami do współczesności i są barwnym i miłym urozmaiceniem samej powieści. Czarownica z Radosnej to idealna lektura na jesienne wieczory i noce:) Bo każda z kobiet ma coś w sobie z wiedźmy.
Babska literatura jest łatwa, niezobowiązująca i przyjemna...  Dla panów kompendium wiedzy o  matkach, żonach i córkach, a dla kobiet  - relaks przy kubku mięty :)