Tym razem do sięgnięcia po książkę Zofii Staniszewskiej Czarownica z Radosnej skusił mnie tytuł i ... oryginalna okładka. Wiele razy przyczyniło się to do moich porażek czytelniczych, ale tym razem się nie zwiodłam. Czasami warto pokierować się babskim instynktem wzrokowca. Motyw wiedźmy i czarownicy jest jednym z moich ulubionych, a Czarownica z Radosnej świetnie się w to wpisuje.
Jagoda jest samotną matką dwójki dzieci, która po śmierci męża próbuje ułożyć sobie życie na wsi. Pracuje jako bibliotekarka w szkole, której dyrektorką jest nieco konserwatywna i denerwująca osóbka. Jak na prawdziwą czarownicę przystało, świat Jagody to drzewa, zwierzęta, magiczne rytuały i dzieci. Córka Joasia, wierzy w niezwykłą moc matki - czarownicy. Ona jedyna widzi w niej kogoś więcej niż zwykłą kobietę. Perypetie Jagody wiążą się z losami innych ludzi, którymi są nieco zabobonni, prości, mieszkańcy wioski. Poznajemy Babuchę i jej starą chatkę, plotkarę Ryśkową i pomylonego młynarza Mirka. Wbrew pozorom wioska aż tętni od magii, uczuć, przygód, tajemnic i przestępców oraz adoratorów leśnej wiedźmy...
Autorka bardzo ciepło odmalowała wioskę nieskażoną miejskim plastikiem, wyrachowaniem i pędzącym czasem. Serce czytelnika podbijają wykreowane postacie, ich zabawne dialogi okraszone gwarą ludową (tak rzadko teraz spotykaną), pradawne zabobony i przesądy. Staniszewska napełniła swoją debiutancką powieść baśniowością. Są tu baśnie o bogini koni, o marzeniu, o zaczarowanym strumyku, o Terrance. Legendy przeplatają się z odniesieniami do współczesności i są barwnym i miłym urozmaiceniem samej powieści. Czarownica z Radosnej to idealna lektura na jesienne wieczory i noce:) Bo każda z kobiet ma coś w sobie z wiedźmy.
Babska literatura jest łatwa, niezobowiązująca i przyjemna... Dla panów kompendium wiedzy o matkach, żonach i córkach, a dla kobiet - relaks przy kubku mięty :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz