Książki z motywem kota zajmują
szczególne miejsce w moim czytelniczym serduchu. Traktuje je irracjonalnie,
daję się pochłonąć kocim bohaterom, podchodzę do nich emocjonalnie, bo jestem
typowym „kociarzem” – nieuleczalnie i bezsprzecznie zakochanym w mruczących
czworonogach. Kolekcjonuję wszystko co ma związek z kotami, a szczególnie kubki.
Książki, w których pojawia się koci wątek trafiają w mój czuły punkt i
postrzegam je w zupełnie innych kategoriach niż pozostałe.
Taką książką jest powieść młodej
autorki Ewy Kołdy – „Ukryci przed słońcem”, którą wydało Wydawnictwo
internetowe e-bookowo. Historia szczególnie zachwyci nastoletnich czytelników,
fanów fantastyki i gatunku pararomance.
Samantha to zwyczajna nastolatka, która
styka się z typowymi problemami młodych ludzi –nową szkołą, brakiem przyjaciół,
nieobecnością zapracowanych rodziców oraz brakiem samoakceptacji. Dziewczyna
często musi liczyć na siebie, dbać o dom i młodszą siostrę, gdyż rodzice więcej
czasu spędzają w pracy niż z córkami. Życie Samanthy zmienia się wraz z
poznaniem tajemniczych przyjaciół w szkole, którzy bardzo szybko zdobywają zaufanie
dziewczyny. Samnatha nie zdaje sobie sprawy kim są jej nowi znajomi
obdarzeni wyjątkową urodą i inteligencją.
Pewnego dnia dziewczyna spotyka na swojej drodze czarnego kota, który
pozostawia niemiłą niespodziankę w postaci zadrapania. Nastolatka szybko
zapomina o błahym zdarzeniu, tym bardziej, że rana goi się błyskawicznie. Jednak
Samantha zaczyna miewać dziwne sny, a jej ciało, zmysły również zdają się
reagować zupełnie inaczej niż dotychczas. Przed nią otwiera się brama do
niezwykłego świata, o którym zwykli śmiertelnicy nie mają pojęcia…
Przyznam szczerze, że miałam
problem z tą książką. Pomysł, niektóre wątki naprawdę były przemyślane, spójne.
Zastanawiało mnie jednak dlaczego autorka na siłę umieściła akcję w
rzeczywistości USA, równie dobrze mogłoby się to wszystko przydarzyć polskim
nastolatkom. Na pewno punktuje poruszona przez autorkę problematyka relacji
rodziców z dziećmi, wyjątkowa zaradność, odpowiedzialność młodej bohaterki. Jest ona typową nastolatką, z którą młody czytelnik może się zidentyfikować. Jej
samotność, nieśmiałość, brak wiary we własne siły, nieufność mają swoje źródło
w zachowaniu rodziców, niezainteresowanych dzieckiem, zastępujących
rodzinę pracą. Jak wyznaje bohaterka w gorzkiej refleksji :
„Ja kochałam mamę i tatę, ale oni
kochali swoją pracę. W ich życiu nie było miejsca dla mnie, bo rządziła nim
pogoń za awansem, byciem najlepszym pracownikiem, liczącym się w firmie. Dzieci
były zbędnym balastem. Nawet ich miłość była jakby pustym zapewnieniem na
papierze, leżącym teraz gdzieś w urzędzie stanu cywilnego. Patrząc na nich
odnosiło się wrażenie, że prawdziwa miłość nie istnieje.” (s.102)
Wątek miłosny również jest bardzo
delikatnie zarysowany, nie dominuje, rozwija się bardzo powoli i jest dość
skomplikowany. Takie są właśnie emocje młodych ludzi, nieraz trudne do
nazwania,niekonkretne, impulsywne, niestabilne, zmieniające się dosłownie z
minuty na minutę. Magiczny świat stworzony przez Ewę Kołdę ma potencjał,
wymagałby jednak rozwinięcia, poszerzenia niektórych wątków, zależności,
omówienia zasad jakimi rządzi się rzeczywistość istot baśniowych. Myślę, że
również język powieści jest momentami zbyt swobodny, kolokwialny, chropowaty,
ale muszę przyznać, że właśnie takim stylem mówi młodzież. Mam nadzieję, że będzie on jednak ewaluował w następnych utworach w stronę literackości.
Powieść ma swoje
walory, mocne strony, choćby postać Samanthy, jej przemiana. Szkoda, że autorka
nie pokusiła się o zaprezentowanie kociej perspektywy, głębszej, bez popadania
w banały i stereotypy (kocia natura jest o wiele bardziej skomplikowana,
zupełnie inna niż ludzka). Namnożenie zbiegów okoliczności, zbyt oczywiste
tworzenie konkretnych sytuacji do kolejnych sekwencji zdarzeń (choćby
przedłużający się wyjazd rodziców, którzy pozostawili bez żadnej opieki
nieletnie córki czy samo zakończenie gdzie akcja tak bardzo przyśpiesza
pozbawiając kilka wątków dopełnienia czy pełnego nakreślenia) odbiera przyjemność śledzenia losów bohaterów.
Pomimo tych potknięć poczułam się znowu jak nastolatka. Zakończenie powieści
okazało się być zaskakujące, otwarte, sugerujące dalszy ciąg historii o
nastolatce mającej dziewięć żyć. Ta nastolatka, tkwiąca głęboko w mojej duszy,
przejęła stery podczas czytania i kazała mi pochłaniać kolejne kartki. Poczułam
lekkie ukłucie rozczarowania, że historia Samanthy, Stelli, Jamesa i Gregora
tak szybko się skończyła, otwierając tak wiele wątków, mnożąc niedopowiedzenia.
Powieść Ewy Kołdy "Ukryci przed słońcem" opiera się na intrygującym pomyśle, dynamicznej, wartkiej
akcji, tajemnicach goniących tajemnice. Chciałabym jednak poznać bliżej nowy
świat Samanthy, losy jej babci oraz Lunę. Mam nadzieję, że autorka pokusi się o
kontynuowanie historii głównej bohaterki, która dopiera zaczyna odkrywać w
sobie moc Luny, budzącą się świadomość bycia kimś zupełnie innym. Warto dać szansę tej powieści.
Za egzemplarz książki dziękuję autorce.
Szkoda, że akcja jest w USA, pewnie w Polsce bardziej by do mnie trafiła, ale może dam sznasę :)
OdpowiedzUsuń