środa, 16 lipca 2014

Indianka, która posiadała dar języków

Realizm magiczny aż kipi w pisarstwie Laury Esquivel. Jej styl można porównać do Isabel Allende, która wyposaża swoje bohaterki w silny charakter i barwną osobowość. Powieść "Malinche. Malarka słów" zasługuje na wiele pochwalnych słów, jest prawdziwą perłą wśród książek o podbojach konkwistadorów i zagładzie azteckiego świata. Autorka przenosi mitologię, wierzenia i tradycję Azteków, opisując ich świat z perspektywy rodowitej Indianki. Uderzyła mnie niezwykła jedność przyrody i ludzi, uwielbienie dla wody, księżyca, gwiazd, świata, którego jesteśmy częścią. Nie można jednak zapominać o ofiarach z ludzi, które były częścią religii Indian z tych terenów. Jednak opowieścią tą rządzą kobiety - to one najbardziej szanują życie, są najbliżej natury, matki ziemi, odwiecznej rodzicielki.

Historia Malinche opowiada o prawdziwych losach meksykańskiej Malinali, Don Mariny, kobiety-legendy. Już od najmłodszych lat poznała czym jest samotność i tęsknota. Opieką Malinalli zajęła się babka, która wychowywała ją w ogromnej miłości, ucząc przywiązania do ziemi i złota Indian, czyli kukurydzy, symbolizującej życie i pokarm. Po śmierci babci jako małe dziecko zostaje sprzedana przez swoją matkę, która miłość do córki zamieniła w namiętność do przyszłego męża. Życie niewolnicy zmienia się kiedy poznaje Cortesa, poszukiwacza przygód i skarbów na nieznanej ziemi. Urzeka ją jego siła, intelekt i władza. Cortes uwodzi Indian, wykorzystując znajomość języków Malinalli. Staje się ona jego tłumaczką i kochanką. Niestety pragnienie złota przesłania mężczyźnie cały świat. Kobieta nie jest z nim szczęśliwa, widząc jak wiele krwi przelewają hiszpańscy konkwistadorzy. 
Malinalli pomimo, że przyjmuje chrześcijaństwo nie wyrzeka się swoich dawnych wierzeń, będąc wierna słowom babki. Jej dar języków, zdolność porozumiewania się ratuje wiele razy Cortesa z opresji. W oczach Azteków urasta on do miana boga, wielkiego władcy. Za swoją naiwność muszą zapłacić własnym życiem oraz zagładą kultury. Malinalli obserwuje śmierć swoich braci, sióstr, swojego świata. Czuje się winna, język, który był dla niej narzędziem sztuki, tworzenia stał się sztyletem, zabijającym ludzi. Cortes pragnie uwolnić się od swojej kochanki, oddając ja za żonę Jaramillowi, który od wielu lat kochał Malinalli w ukryciu. Małżeństwo to przynosi ogromną radość kobiecie, Malinalli odnajduje swoje miejsce na ziemi, poznaje czym jest wolność i prawdziwa miłość. 

Życie Malinalli to barwa opowieść o zdradzie, samotności, miłości, niewolnictwie, trudnych wyborach. Indianka przeżywa wszystko intensywnie, pełno w jej opisach metafor, baśni, malarskości. Malinalli opowiada tak jakby śniła na jawie, słowo staje się w jej rękach pędzlem, którym może wyczarować świat, żyjący w jej wspomnieniach, w myślach. "Malinche. Malarka słów" to piękna historia kobiety uwikłanej w machinę zagłady indiańskiego świata, to opowieść której głównym atutem jest styl i język. Całości dopełniają ilustracje, rodem z azteckich rycin. Czytając takie książki zawsze przypomina mi się porównanie do szkatułki, zdobionej, delikatnej, która kryje wiele tajemnic, magicznych skrytek i skarbów. Dawno nie spotkałam tak plastycznego języka, który potrafi przenieść człowieka w przeszłość... Świat Malinche tętni od emocji i namiętności, któremu pozwól się porwać, drogi czytelniku....

2 komentarze:

  1. No proszę, akurat mam ochotę na odrobinę realizmu magicznego. ;) Coś czuję, że polubię główną bohaterkę, już po samej recenzji wzbudziła moją sympatię. I jednocześnie szkoda mi jej, niełatwe życie miała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Ci się spodoba ;) To prawda, że musiała stawiać czoło trudnym decyzją, dlatego jest tak niejednoznaczną postacią. Z jednej strony jest traktowana jako zdrajczyni a z drugiej jako negocjatorka.
      Polecam, będę czekać na recenzję :)

      Usuń