Jak mógłby wyglądać
ostatni dzień naszego życia? Czy gdybyśmy wiedzieli, że to właśnie dzisiaj
umrzemy – przeżylibyśmy go całkowicie inaczej? Czy dostrzeglibyśmy promyki
słońca wpadające rano do pokoju, uśmiech bliskiej osoby, która widzi nas
ostatni raz?
Sam, bohaterka powieści
Lauren Oliver „7 razy dziś” ma wszystko o czym zawsze marzyła – wierne przyjaciółki,
popularność i chłopaka, w którym cicho podkochiwała się od kilku lat. Niestety
jej młode życie przerywa wypadek, kiedy to wraca samochodem wraz z przyjaciółkami
z imprezy. Wszystko spowija ciemność. Dziewczyna doświadcza uczucia spadania i…
nagle otwiera oczy i jest znowu w swoim łóżku. Całe zdarzenie bierze za
koszmarny sen, dopóki nie dostrzega daty i powtarzających się wydarzeń z
wczoraj. Nastolatka postanawia zapobiec wypadkowi, mając nadzieję, że obudzi
się żywa już kolejnego dnia. Niestety
Sam musi przeżywać po raz kolejny ostatni dzień swojego życia. Czy jest to
rodzaj pokuty za to kim była? Przecież miała idealne życie, kochająca rodzinę, przyjaciół i tyle jeszcze przed sobą… Najpierw
bohaterka nie może pogodzić się z okrutną prawdą, że nie żyje, lecz każdego
dnia dostrzega coraz więcej pęknięć i rys w swoim idealnym świecie i
osobowości. Zauważa także szczegóły, ludzi, których zawsze ignorowała, a także prawdziwą
miłość, która była zawsze obok. Dziewczyna przeżywa siedem takich samych dni,
ale różnych, bo każda jej decyzja ma zupełnie inne konsekwencje, otwiera inne
drogi, inną przyszłość, która mogłaby nadejść jutro.
Powieść „7 razy dziś”
poruszyła moje czytelnicze serducho, poleciałbym ją każdemu, bo można z niej
wiele wynieść dla samego siebie, w odniesieniu do naszej codzienności. Dzięki
tej książce spojrzymy na dzisiaj, na
każdy dzień zupełnie inaczej. Może zatrzymamy się, powiemy coś miłego,
pomyślimy jak cenne jest ludzkie życie, każda minuta.
Autorka prowadzi nas
przez ten sam dzień różnymi drogami, pozwala nastolatce zobaczyć jaką osobą się
stała, jak bardzo raniła innych, słabszych od siebie, nie zauważając co czuje
osoba poniżana. Sam brakowało empatii, dlatego tak bardzo pomyliła się w ocenie
swojego chłopaka. Duży wpływ na jej decyzje miały koleżanki, aby nie czuć się
od nich gorsza postanowiła „zaliczyć swój pierwszy raz” i stracić dziewictwo z
chłopakiem swoich marzeń. Złapana w
pętle czasu, uświadamia sobie jak bardzo pogubiła się w swoim życiu, oddalając od
rodziców, młodszej siostry i prawdziwego przyjaciela.
Sam odkrywa też wiele
sekretów – zarówno własnych jak i osób jej bliskich czy tych, których
ignorowała, prześladowała. Odkryła, że wszystko odbierała powierzchownie,
odbierając ludzi poprzez ich wygląd, plotki, cudze opinie. Tak naprawdę nie
znała swoich przyjaciółek, nawet samej siebie, próbując ukryć swój strach barku
akceptacji. To jeden z głównych problemów „7 razy dziś” – akceptacja, przemoc
psychiczna i wstyd. Bohaterka przechodzi wewnętrzną przemianę, staje się szczera
z samą sobą, dojrzewa i zdaje się być pogodzona z własną śmiercią.
Inną bohaterką „7 razy
dziś” , której losy są równie tragiczne, jest Juliet. Atakowana nieustannie przez
przyjaciółki Samanthy, poniżana i wyzywana, staje się ofiarą przemocy. W szkole
uczniowie traktują ją jak dziwaczkę, unikając jej towarzystwa. W Juliet narasta
wiele negatywnych emocji, które eksplodują w dzień śmierci Sam. Autorka w ten
sposób podkreśla, że nawet zdarzenie z dzieciństwa może wywrzeć na nas ogromny
wpływ i wpłynąć na to kim jesteśmy obecnie. Zawsze jednak istnieje nadzieja, że
można wszystko naprawić. Wyprostować swoje życie, które niczym droga przecina się
z innymi istnieniami. Mamy wpływ nie tylko na swoje życie, ale i na innych…
Na zakończenie mój
ulubiony cytat:
„A może stać nas na to, żeby poczekać. Może dla
ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo
trzy tysiące, albo dziesięć – tyle czasu, że możesz się w nim zanurzyć, taplać do
woli, że możesz pozwolić, by przesypywał ci się przez palce jak monety. Tyle
czasu, że możesz go marnować. Ale dla niektórych istnieje tylko dziś.” (s. 218.) *
Uwaga!
Wszyscy wrażliwcy - zaopatrzcie się w chusteczki i kakao, bo przy tej książce czeka Was dużo łez, trochę smutku, ale i dziwnego ciepła, które zagości w waszych serduchach na dłużej. Warto polecić tę książkę przyjaciołom.
*L. Oliver, 7 razy dziś, wyd. Otwarte, 2015. (tłumaczenie: Mateusz Borowski).
Pamiętam, że już w zapowiedziach przykuła moją uwagę, także na pewno ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPiękna książka, chociaż początek tego nie zapowiada :)
UsuńOd dawna ta książka za mną chodzi i wiem, że wreszcie uda mi się ją przeczytać. Lubię takie opowieści o przemianach bohaterów, którzy stopniowo dostrzegają, co robili źle i jak powinni to naprawić.
OdpowiedzUsuńMi również podoba się przemiana bohaterki, która początkowo uważa swoje życie za szczęśliwe. Każdy dzień odsłania jednak pęknięcia w jej idealnym świecie :)
UsuńNarobiłaś mi chęci :)
OdpowiedzUsuń