Długo szukałam słowa, które określiłoby książkę "Przekleństwa niewinności" Jeffreya Eugenidesa. Z jednej strony profanacją jest zamykanie książki w jednym słowie, a z drugiej są wyrazy, które mieszczą w sobie wiele emocji. Melancholia - to najlepsze określenie tej niepokojącej i trudnej powieści.
"Przekleństwa niewinności" to niepozorna historia pięciu sióstr Lisbon. Każda z nich: Cecilia, Lux, Bonnie, Mary i Therese postanawiają rozstać się z życiem. Ich losy poznajemy z perspektywy sąsiadów, młodych chłopców, podkochujących się w dziewczynach. Podglądane przez okna, ukradkiem, nieśmiało, nagle stają się głównym tematem rozmów i myśli. Pierwsza umiera Cecilia, której śmierć rozpoczyna dziwny rytuał osamotnienia całej rodziny. Rodzice i ich córki zamykają się, separując się od ludzi i miasta. Chłopcy przez wiele lat próbowali wyjaśnić przyczyny samobójstwa młodych,pięknych i tajemniczych sióstr. Przytaczają naukowe wywody psychologów i lekarzy, słowa sąsiadów i znajomych rodziny. Czy zawiniła atmosfera rodzinna, pełna surowości i obojętności? Czy może to była jedyna ucieczka od rutyny i szarej rzeczywistości?
Ich śmierć była wołaniem o wolność, o inne życie. Trudno jednak określić dokładnie przyczyny tragedii. Pomimo, że czytelnik wie od samego początku jak skończy się ta historia, nic tak naprawdę nie zapowiada takiego dramatycznego zwrotu akcji. Młode, atrakcyjne, dorastające dziewczyny i na przeciwko nich ich adoratorzy. To także historia dwóch światów: młodych chłopców i dziewcząt w czasie dorastania, tak podobnych do siebie :
"Wiedzieliśmy, że dziewczyny były naszymi bliźniakami, że wszyscy istnieliśmy w przestrzeni jak zwierzęta o identycznej skórze oraz, że one wiedziały o nas wszystko, chociaż dla nas były nieprzeniknione. Wiedzieliśmy wreszcie, że dziewczęta w istocie były kobietami w przebraniu, że rozumiały miłość, a nawet śmierć, a naszym zadaniem było jedynie robić wokół siebie hałas, który najwyraźniej je fascynował" (s. 44-45)
Gubiłam się w tej lekturze, wielokrotnie analizując psychikę dziewczyn i opowiadających chłopców - mężczyzn. Ich uzależnienie, wręcz fanatyczne, dotyczące sióstr Lisbon zaowocowało licznym eksponatami z życia dziewczyn. W muzeum ich pamięci i starych przedmiotów samobójczynie zajmują wyjątkowe miejsce. Chłopcy stali się "kustoszami życia dziewcząt", pełnego różnych hipotez i fragmentów. Nie jest to lektura do poduszki czy na poprawę humoru, ale pozostawia człowieka z gorzkim posmakiem, dręczącym niepokojem i smutkiem. Po prostu melancholia...
Książka została zekranizowana w reżyserii Sofii Copolla.
*Cytaty pochodzą z książki "Przekleństwa niewinności" Jeffreya Eugenidesa, Kraków 2013.
Bardzo lubię takie melancholijne historie, w których ukryte są tajemnice ludzkiej psychiki, dlatego postaram się namierzyć tę powieść. A'propos, ostatnio oglądałam przepiękny, ale trudny film "Melancholia", cóż to był za obraz...
OdpowiedzUsuńMelancholia to świetny film, potwierdzam. Co do książki to bardziej odtworzenie tego co było, przeszłości i młodzieńczych fascynacji. Polecam
UsuńO, wspomniane muzeum pamięci skojarzyło mi się z powieścią Pamuka pt. "Muzeum niewinności" (tutaj główny bohater gromadzi przedmioty w różny sposób powiązane z ukochaną Füsun) i to jednocześnie sprawiło, że mam na nią ochotę. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam prozę Pamuka, to dobrze, że mi o niej przypomniałaś bo już dawno czytałam. Największe wrażenie zrobiła na mnie powieść "Nazywam się czerwień" - pochłaniająca, dynamiczna i wieloaspektowa. Na historię patrzymy przez pryzmat wielu narratorów. Świetna lektura!
UsuńPotwierdzam: świetna. ;) Ale jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie "Biały zamek".
Usuńsmutna książka... najgorsze jest to, gdy nie jesteśmy zrozumieni- czy za życia, czy po śmierci. biorąc pod uwagę, ze samobójstwa czy choćby smutek często pochodzą z niezrozumienia, los mógłby dać je choć po śmierci...
OdpowiedzUsuńTo prawda, książka jest trudna, klimatyczna, wręcz hermetyczna. Czytelnik snuje wiele teorii przyczyn samobójstwa bohaterek i wiele z tych domysłów może okazać się trafionymi. Chociaż ja najbardziej postawiłabym na bunt przeciwko regułom wychowawczym matki, separowanie ich od chłopców i środowiska młodych, dojrzewających rówieśników.
Usuńświetny blog!
OdpowiedzUsuńdobrze opisane, dzieki!
OdpowiedzUsuń