wtorek, 12 sierpnia 2014

Adolf H. powraca do współczesności

 Timur Vermes zręcznie żongluje emocjami czytelnika. "On wrócił" to książka obok, której nie można przejść obojętnie. Ale czy można się nią zachwycać, śmiać się czy lepiej porzucić ją po pierwszych stronach? Po lekturze kłębi się w mojej głowie wiele sprzecznych uczuć, bo jak można sympatyzować i zagłębiać się w psychikę Adolfa Hitlera, głównego bohatera powieści. Nie dość, że narratorem jest Fuhrer to staje się on idolem współczesnego pokolenia Niemców, którzy traktują go jako satyryka.

Akcja "On wrócił" rozpoczyna się w 2011 roku w Berlinie. Hitler budzi się na ławce, w środku miasta. Odkrywa, że wiele czasu upłynęło od wojny i wszystko wygląda zupełnie inaczej. Próbując odnaelźć się w nowej rzeczywistości poznaje kioskarza, który rozpoznaje w nim wierną kopię Fuhrera. Nie przyjmuje jednak do wiadomości, że spotkał prawdziwego Hitlera. Przecież wszyscy wiedzą, że poopełnił on samobójstwo w 1945 roku. Hitler postanawia powrócić w wielkim stylu, a jego wygląd i charyzma tylko mu w tym pomagają. W jego oczach Niemcy podupadły, są pełne imigrantów, nieudolnych polityków, którzy nic nie robią aby pomóc ludziom. No właśnie .. ludzie... jak się okazuje niemiecka mentalność niewiele się zmieniła i dalej jet podatna na manipulację. Hitler staje się gwiazdą satyrycznego show, jego przemowy są hitem internetu i you tube. Przeciwnicy mają zwiazane ręcę, bo wszystcy uważają go za aktora, który dla gry, sztuki wykorzystuje wolnośc słowa. Nikt tak naprawdę nie wie, że mają do czynienia z prawdziwym złem, człowiekiem który jest wienien śmierci wielu istnień ludzkich. Ludzie zachwyceni osobą Adolfa nie zdają sobie sprawy, że jego fanatyzm przekracza satyrę, komizm - to nie są żarty, ale chęć przejęcia kontroli nad innymi. 

Książka jest bardzo dziwna, z jednej strony mówi o współczesnych Niemcach, a z drugiej pokazuje, że historia lubi zataczać koło. I gdy wśród ludzi pojawia się prawdziwy Hitler każdy próbuje zamienić go w komika, żartownisia by po chwili  stwierdzić, że pod warstwą śmiechu kryje się gorzka prawda o teraźniejszości. I to jest chyba najbardziej przerażające, że Ci ludzie dają się znowu porwać, nie dostrzegając zła jakie na nich czyha. Hitler wykorzystując nowe środki przekazu - telewizję i internet, staje się współczesnym idolem, który przemyca swoje szalone poglądy i idee. I wygląda na to, że nikt go nie powstrzyma...

Autor oddając styl i retorykę Hitlera, chce zaskoczyć czytelnika i wciągnąć go w tę grę. Może na początku bawi nas komizm sytuacyjny, przemówienia i refleksje narratora. Niestety Hitler bardzo szybko odnajduje się w nowoczesnym świecie. Za szybko. Jego strategia niepokoi, ale i pokazuje, że wielu fanatyków ma do wykorzystania morze możliwości, o wiele więcej niż w latach 30 czy 40 XX. wieku. 

Zaciekawiło mnie to jak Hitler znalazł się w XXI wieku? Co działo się z nim przez tyle lat? Autor ucina ten wątek, wpuszcząjąc tylko minimum fantastyki, tyle ile mu potrzeba. Czy była to podróż w czasie, na co wskazuje wiek Hitlera, który nie postarzał się od 1945? Czy może hibernacja? Szkoda, że wątek ten nie został wykorzystany, być moze podkoloryzowało to fabułę.
 Pojawiająca się kwestia Żydów i holocaustu jest trudna, bolesna, ciężko czyta się te partie tekstu ale wskazują one na to jak fanatycznym i demonicznym człowiekiem był Hitler. Nie można zapomnieć drogi czytelniku, że bohaterem powieści "On wrócił" jest szaleniec, zbrodniarz mający na swoich dłoniach krew wielu ludzkich istnień. Więc czy nawet satyryczne przedstawienie tej postaci nie jest przekroczeniem pewnych granic dobrego smaku? 
"On wrócił" Timura Vermesa czyta się tak naprawdę na własną odpowiedzialność. 

PS. Okładka książki doskonale oddaje jej zawartość, brawa dla grafika. 

7 komentarzy:

  1. Nie wiem czy na dzisiejszą chwilę odważyłabym się siegnąć po książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle osób chwali tę książkę. Dla mnie to była masakra.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tylko o okładce wspomnę: odkąd ją zobaczyłam, jestem zachwycona. Pomysłowa, minimalistyczna, sugestywna. Oby więcej takich! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka to jednak mocna strona książki. Są jednak i takie, które są tak kiczowate albo powtarzają się lub wcale nie pasują do powieści. Ale ulubione okładki to świetny pomysł na posta :)

      Usuń
    2. Pewnie, że świetny! Już kiedyś o tym pisałam u siebie, twoje ulubione okładki też chętnie obejrzę. ;)

      Usuń
  4. to racja, że okładka jest świetna. minimum sprawdziło się lepiej niz gdyby zastąpiono je np. zdjęciem Hitlera (co według mnie byłoby straszne).
    sięgnęłam kiedyś po tę książkę, jednak po kilkudziesięciu stronach odłożyłam, stwierdzając, ze moze kiedyś do niej dorosnę. stety lub niestety... obraz Hitlera w mojej głowie to właśnie szalony człowiek z zakrwawionymi rękami i dziwnie czułam się, śmiejąc się i czytając o nim w ten sposob...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony pokazuje to jakiś dystans autora do postaci Hitlera, ale nie wiem czy to jest dobry kierunek. Stylistycznie powieść zadziwia.
      Okładka bardzo minimalistyczna ale oddaje wszystko.

      Usuń