Ewa Winnicka nie boi się pisać o
trudnych tematach, bolesnych, szokujących. Nie podąża łatwymi ścieżkami, nie
zadawala się plotkami, szczątkami informacji. Jest dziennikarką, która chce
poznać prawdę i nie robi tego wyłącznie dla siebie lecz dla bohaterów jej
reportaży. Taka jest też książka o małym Szymonie, ofierze własnych rodziców.
„Był sobie chłopczyk” to reportaż mocny, pozbawiony tkliwych emocji,
subiektywnej narracji – są tylko słowa i obrazy, rozmowy i sylwetki osób, które
zetknęły się ze sprawą śmierci anonimowego chłopca, którego ciało wyłowiono z
cieszyńskiego stawu. W audycji radiowej, emitowanej w Dwójce, reporterka
przyznaje, że ta historia „chłopczyka”, żyła w niej wiele lat, ale autorka
ciągle nie była gotowa aby wybrzmiała w formie książki.
Ta szokująca i medialna historia
została przedstawiona przez dziennikarzy z różnych stron, wydawano werdykty,
osądzano, każdy oburzał się śmiercią niewinnego dziecka. Ewa Winnicka nie
podąża tym tropem, nie szuka sensacji ale próbuje zmierzyć się z historią,
która zbyt często dotyka polskie rodziny. Szymon – Jaś umarł przez brak
miłości, przez ludzką znieczulicę, przez rodzinę i środowisko, które zamykało
oczy, nie chcąc znać prawdy. Milczeli wszyscy, którzy mogli uratować 23
miesięcznego chłopca, był bezbronny, niechciany, uprzedmiotowiony. Ewa Winnicka
swoim reportażem przestrzega, wskazuje, że w Polsce dzieci nie są dostatecznie
chronione, zbyt często stają się ofiarami rodziców lub opiekunów.
Ewa Winnicka opowiada historię,
która wydarzyła się w 2010 roku. Dwóch chłopców znalazło zwłoki dziecka w
stawie. Cieszyńscy śledczy i policjanci podjęli mozolną pracę aby ustalić
tożsamość chłopca i odnaleźć sprawców. „Kryptonim Jasiu” to część książki poświęcona perspektywie ludzi
zaangażowanych w sprawę. Reporterka „Polityki” i „Dużego Formatu” przygląda się
policjantom i funkcjonariuszom, ich poszukiwaniom, drobiazgowemu sprawdzaniu
informacji. Momentami ich praca wygląda jak walka z wiatrakami, pracują w
kraju, w którym brakuje odpowiednich narzędzi, metod i procedur, aby skutecznie
odnaleźć dziecko. Główni bohaterowie bardzo emocjonalnie podchodzą do śmierci
„Jasia”, podobnie jak mieszkańcy Cieszyna, którzy licznie zgromadzili się na
pogrzebie anonimowego chłopca. Wszyscy chcą znać zabójców, ale odnalezienie ich
okazuje się trudne. Autorka oddaje atmosferę tych wydarzeń, cytuje komentarze
internetowe, przytacza rozmowy, wypowiedzi, kreśli prostymi ale i celnymi
zdaniami obraz polskiego społeczeństwa. Ludzi, którzy z łatwością osądzają, ale
gdy są świadkami przemocy wobec dzieci nie reagują, milczą, nie chcą się
angażować.
Druga część wstrząsającego
reportażu to historia rodziny Szymona i jego samego. Jest to opowieść o ludziach niekochanych,
poturbowanych przez los, podejmujących złe decyzje, pozbawionych rodzinnego
bezpieczeństwa, porzuconych. Najbardziej jednak wwierca się w umysł obraz
Szymona, dziecka wręcz niewidzialnego dla rodziny, cierpiącego, skrzywdzonego i
umierającego w ogromnych bólach. Ta część historii budzi najwięcej
czytelniczych emocji, bólu, łez i niemocy. Trudno przebrnąć przez ten ocean
dziecięcego dramatu. Postać Szymona pozostaje na długo w głowie. Kolejna część
reportażu to relacja wydarzeń związanych z odkryciem i uwięzieniem sprawców,
czyli rodziców małego Szymona. Ich zeznania są różne, nie przyznają się do
winy, twierdząc, że śmierć syna to był tylko nieszczęśliwy wypadek. W 2017 roku
zapada wyrok – Jarosław (ojciec) zostaje skazany na 12 lat a Beata (matka) na
10. Każde z nich wciąż żyje w przeświadczeniu o swojej niewinności. Matka Jarosława
nie wierzy w zbrodnię syna, podobnie rodzina Beaty, a szczególnie ojciec.
Reportaż Ewy Winnickiej „Był
sobie chłopczyk” to podróż w głąb ludzkiego zła, milczenia, obojętności,
kruchych więzi rodzinnych. To książka mocna, brutalna, ale nieprzejaskrawiona.
Reporterka podjęła ogromny ciężar tematyczny i emocjonalny i moim zdaniem
uniosła tę historię. Wywiązała się ze swojej pracy, odkryła wszystko to, co
było zamiecione pod dywan. Pokazała wielowymiarowość historii Szymona, kreśląc
portrety jego rodziców, rodziny, środowiska. „Był sobie chłopczyk” niej jest
opowieścią fikcyjną i to najbardziej uderza, dekonstruuje nasze logiczne i
aksjologiczne pojmowanie świata. Lektura pozostawia wiele pytań, poczucie
niemocy, frustrację, jednocześnie wskazując, że obraz polskiej rodziny jest
najczęściej przekłamany, prawdziwe dramaty rozgrywają się w czterech ścianach i
nikt z bliskich czy sąsiadów nie chce o nich słyszeć. Okazuje się również, że
ośrodki pomocy społecznej nie są wyczulone na krzywdę, nie potrafią pomagać i
walczyć z rodzinną przemocą. Śmierć Szymona to suma różnorodnych, ludzkich
czynników, to wina Polski, która zbyt często odwraca oczy.
Bardzo lubię książki wydawnictwa Czarne, więc po powyższą propozycję chętnie sięgnę!
OdpowiedzUsuń