środa, 31 stycznia 2018

O chłopcu, którego nikt nie kochał

Ewa Winnicka nie boi się pisać o trudnych tematach, bolesnych, szokujących. Nie podąża łatwymi ścieżkami, nie zadawala się plotkami, szczątkami informacji. Jest dziennikarką, która chce poznać prawdę i nie robi tego wyłącznie dla siebie lecz dla bohaterów jej reportaży. Taka jest też książka o małym Szymonie, ofierze własnych rodziców. „Był sobie chłopczyk” to reportaż mocny, pozbawiony tkliwych emocji, subiektywnej narracji – są tylko słowa i obrazy, rozmowy i sylwetki osób, które zetknęły się ze sprawą śmierci anonimowego chłopca, którego ciało wyłowiono z cieszyńskiego stawu. W audycji radiowej, emitowanej w Dwójce, reporterka przyznaje, że ta historia „chłopczyka”, żyła w niej wiele lat, ale autorka ciągle nie była gotowa aby wybrzmiała w formie książki.
Ta szokująca i medialna historia została przedstawiona przez dziennikarzy z różnych stron, wydawano werdykty, osądzano, każdy oburzał się śmiercią niewinnego dziecka. Ewa Winnicka nie podąża tym tropem, nie szuka sensacji ale próbuje zmierzyć się z historią, która zbyt często dotyka polskie rodziny. Szymon – Jaś umarł przez brak miłości, przez ludzką znieczulicę, przez rodzinę i środowisko, które zamykało oczy, nie chcąc znać prawdy. Milczeli wszyscy, którzy mogli uratować 23 miesięcznego chłopca, był bezbronny, niechciany, uprzedmiotowiony. Ewa Winnicka swoim reportażem przestrzega, wskazuje, że w Polsce dzieci nie są dostatecznie chronione, zbyt często stają się ofiarami rodziców lub opiekunów.
Ewa Winnicka opowiada historię, która wydarzyła się w 2010 roku. Dwóch chłopców znalazło zwłoki dziecka w stawie. Cieszyńscy śledczy i policjanci podjęli mozolną pracę aby ustalić tożsamość chłopca i odnaleźć sprawców. „Kryptonim Jasiu” to część książki poświęcona perspektywie ludzi zaangażowanych w sprawę. Reporterka „Polityki” i „Dużego Formatu” przygląda się policjantom i funkcjonariuszom, ich poszukiwaniom, drobiazgowemu sprawdzaniu informacji. Momentami ich praca wygląda jak walka z wiatrakami, pracują w kraju, w którym brakuje odpowiednich narzędzi, metod i procedur, aby skutecznie odnaleźć dziecko. Główni bohaterowie bardzo emocjonalnie podchodzą do śmierci „Jasia”, podobnie jak mieszkańcy Cieszyna, którzy licznie zgromadzili się na pogrzebie anonimowego chłopca. Wszyscy chcą znać zabójców, ale odnalezienie ich okazuje się trudne. Autorka oddaje atmosferę tych wydarzeń, cytuje komentarze internetowe, przytacza rozmowy, wypowiedzi, kreśli prostymi ale i celnymi zdaniami obraz polskiego społeczeństwa. Ludzi, którzy z łatwością osądzają, ale gdy są świadkami przemocy wobec dzieci nie reagują, milczą, nie chcą się angażować. 

Druga część wstrząsającego reportażu to historia rodziny Szymona i jego samego.  Jest to opowieść o ludziach niekochanych, poturbowanych przez los, podejmujących złe decyzje, pozbawionych rodzinnego bezpieczeństwa, porzuconych. Najbardziej jednak wwierca się w umysł obraz Szymona, dziecka wręcz niewidzialnego dla rodziny, cierpiącego, skrzywdzonego i umierającego w ogromnych bólach. Ta część historii budzi najwięcej czytelniczych emocji, bólu, łez i niemocy. Trudno przebrnąć przez ten ocean dziecięcego dramatu. Postać Szymona pozostaje na długo w głowie. Kolejna część reportażu to relacja wydarzeń związanych z odkryciem i uwięzieniem sprawców, czyli rodziców małego Szymona. Ich zeznania są różne, nie przyznają się do winy, twierdząc, że śmierć syna to był tylko nieszczęśliwy wypadek. W 2017 roku zapada wyrok – Jarosław (ojciec) zostaje skazany na 12 lat a Beata (matka) na 10. Każde z nich wciąż żyje w przeświadczeniu o swojej niewinności. Matka Jarosława nie wierzy w zbrodnię syna, podobnie rodzina Beaty, a szczególnie ojciec. 

Reportaż Ewy Winnickiej „Był sobie chłopczyk” to podróż w głąb ludzkiego zła, milczenia, obojętności, kruchych więzi rodzinnych. To książka mocna, brutalna, ale nieprzejaskrawiona. Reporterka podjęła ogromny ciężar tematyczny i emocjonalny i moim zdaniem uniosła tę historię. Wywiązała się ze swojej pracy, odkryła wszystko to, co było zamiecione pod dywan. Pokazała wielowymiarowość historii Szymona, kreśląc portrety jego rodziców, rodziny, środowiska. „Był sobie chłopczyk” niej jest opowieścią fikcyjną i to najbardziej uderza, dekonstruuje nasze logiczne i aksjologiczne pojmowanie świata. Lektura pozostawia wiele pytań, poczucie niemocy, frustrację, jednocześnie wskazując, że obraz polskiej rodziny jest najczęściej przekłamany, prawdziwe dramaty rozgrywają się w czterech ścianach i nikt z bliskich czy sąsiadów nie chce o nich słyszeć. Okazuje się również, że ośrodki pomocy społecznej nie są wyczulone na krzywdę, nie potrafią pomagać i walczyć z rodzinną przemocą. Śmierć Szymona to suma różnorodnych, ludzkich czynników, to wina Polski, która zbyt często odwraca oczy.


 Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki.

1 komentarz:

  1. Bardzo lubię książki wydawnictwa Czarne, więc po powyższą propozycję chętnie sięgnę!

    OdpowiedzUsuń