środa, 24 stycznia 2018

Dom, który pamięta. Sensualna przechowywalnia ludzkich historii

Odkrywanie i powroty do małych ojczyzn to definiowanie własnych korzeni. Przestrzeń Żuław, ich historia to mozaika kultur, mrocznych legend, tradycji i ludzi, którzy po drugiej wojnie światowej osiedlili się na ziemi zupełnie dla nich obcej. Puste, opuszczone domy znowu zatętniły życiem i mogły na nowo opowiadać kolejne rodzinne historie. Dusza domu przechowuje kolejne istnienia, obserwuje codzienność, przemijanie, towarzyszy człowiekowi i chłonie jego emocje. 

O takim domu, pełnym głosów, tajemnych dźwięków i muzyki opowiada powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak – „Ona i dom, który tańczy”, którą wydało wydawnictwo Novae Res. Ta książka to hołd złożony dziadkom pisarki ale i próba opisania przestrzeni, z którymi wiążą się nostalgiczne, dziecięce wspomnienia. W opowieści widać wyraźnie inspiracje i nawiązania do twórczości Julio Cortazara. Podobnie jak w „Grze w klasy” czytelnik może wybrać sposób lektury. Może to być lektura przeplatana głosami trzech bohaterek (ona, ta i tamta) lub chronologicznie uporządkowana historia jednej rodziny. Każda metoda czytania pokaże nam z różnych perspektyw barwne i emocjonujące dzieje Antoniny, Józefiny i Iwy. Warto wspomnieć, ze Żuławy nie są przypadkowym miejscem akcji powieści, gdyż Małgorzata Oliwia Sobczak jest pasjonatką regionu oraz członkinią Stowarzyszenia Kochamy Żuławy. Jej pierwsza książka „Mali, Boli i Królowa Mrozu” ukazała się w 2015 roku i nawiązuje do baśni. Myślę, że „Ona i dom, który tańczy” również zawiera delikatne akcenty baśniowości lub literacki realizm magiczny, który u nas dopiero kiełkuje – dzięki między innymi Oldze Tokarczuk. Widzę tu również konteksty i paralelę do jej powieści „Dom dzienny, dom nocny”. 

Iwa próbuje uporządkować swoje życie. Kiedy matka umiera, wyjawia córce swoją największą tajemnicę. Iwa z sercem pełnym wątpliwości i pytań wyrusza w podróż do rodzinnych Żuław. Odnajduje stary dom dziadków i postanawia rozwikłać rodzinne sekrety. Powoli przepracowuje swoje trudne relacje z matką, barwną i mroczną historię dziadków, pełną niespełnionych uczuć, marzeń i tajemnic schowanych głęboko w murach żuławskiego domu. Wydaje jej się, że własne emocje dzieli równocześnie z przestrzenią domu, który okazuje się być żywym uczestnikiem, kroniką, w którą zostają wpisane ludzkie losy. Również Iwa ma w niej swój rozdział…:

W jej żyłach płynęła krew, której nie znała. Życie Iwy miało historię zasadzoną w tajemnicy. A to, co wcześniej uznawała za pewnik, okazało się kłamstwem. Kłamstwem, które sprawiało, że znikała” (s. 265)

Powieść „Ona i dom, który tańczy” tratuje o niezwykłej przestrzeni małej ojczyzny i mikrokosmosu, czyli domostwa. Dom ma własną duszę, emocje, jest niezwykle empatyczny i wrażliwy niczym natura. Chłonie uczucia i opowieści, myśli, obecność swoich domowników. W jego wnętrzu rozbrzmiewa melodia ludzkich rozmów ale i magii. Trzy bohaterki, które zamieszkują niezwykły dom oprócz więzów krwi łączy dar widzenia tego, co niedostrzegalne dla ludzi. Są one uśpionymi wiedźmami, w których drzemie moc matki ziemi. Być może dlatego przeżywają tak intensywnie swoje życie, marzą o wolności i szczęściu, które zbyt szybko przemija lub zostaje im odebrane. Antonina to postać skrzywdzona przez wojenną zawieruchę. Zagubiona, odnajduje schronienie u tajemniczego mężczyzny Józefa, niemieckiego muzyka, którego wojna uczyniła żołnierzem. Nie jest on mile widziany w polskiej osadzie i Józef zdaje sobie sprawę, że znajdą się tacy, którzy będą chcieli odpłacić mu za własne, wojenne krzywdy. Antonina będzie musiała zmierzyć się z odejściem miłości, nauczy się żyć w pozornym szczęściu, domowym zaciszu, lecz od czasu do czasu w jej głowie będzie rozbrzmiewały dźwięki skrzypiec – zagłuszane przez jej rozsądek echa przeszłości. Szaleństwo utraty miłości spotka jej córkę – Józefinę, która zakocha się bez pamięci, miłością zmysłową, szaleńczą, młodzieńczą w Jakubie, młodym, przystojnym mężczyźnie. 

Każda z głównych bohaterek przechowuje w sobie zarówno traumatyczne wspomnienia jak i chwile radości, beztroski. Dla Iwy będą to chwile spędzone z babcią Antoniną natomiast dla Józefiny okres dzieciństwa, barwne i żywe opowieści matki staną się metaforą szczęścia, do którego już nigdy nie powróci. Istotnym tematem jaki porusza autorka w tej powieści są relacje kobiet: matki i córki. Józefina zdaje się być umarłą za życia, pozbawioną duszy skorupą, ciałem mechanicznie wykonującym codzienne czynności. Nie potrafi być matką dla Iwy, ucieka od przyszłości, ale i nie chce pamiętać tego, co było najważniejsze w jej życiu. Miłości. Obserwujemy ją jako surową i zimną kobietę, nieustannie stawiającą wymagania Iwie. Najbliższa, tak kazała siebie nazywać Józefina córce, jest wiecznie nieobecna, jej nieoczekiwany wyjazd do Szwecji i przeniesienie Iwy do internatu to ucieczka przed wspomnieniami z przeszłości. Szwecja, obcy kraj szybko okazuje się być dla niej schronieniem dla myśli i powracających obrazów. Jednak nawet na emigracji pozostaje zamknięta, wycofana, pusta i pozbawiona uczuć i marzeń. Nieszczęśliwa wydaje się być również Iwa, odczuwająca dystans matki i jej wycofanie. Młoda kobieta szuka odpowiedzi, dlaczego matka izolowała się od niej, nie okazywała ciepła i miłości. Pozorność, ukryte marzenia, rozbrzmiewają z dwojoną siłą również w Antoninie, która dopiero podczas pogrzebu męża, Kaźmierza, odkrywa jak wiele straciła, jak wiele porzuciła dla innych, oddalając się od własnych pragnień i inności. Była inna, ale wybrała codzienność, strach przed samotnością i oceną innych ludzi przeważył i zaważył o jej przyszłości, życiu, które mogło być zupełnie inne. W gorzkiej refleksji odnotuje:

„Po co się bałam tyle lat? (…) Jakiż głupi jest człowiek. Nie chce zawieść innych, więc zawodzi sam siebie. Po co uciekałam, zamiast korzystać z tego, co daje nam świat? Kim się stałam? Gdybym mogła zacząć raz jeszcze, nie bałabym się ani sekundy. Z pewnością znalazłabym sposób. Ale teraz już za późno. Za późno.” (s. 304)

Żuławy. Książkę wypełniają plastyczne, malarskie obrazy baśniowych przestrzeni Żuław. Przeplatane są one legendami o Strażniku Wałowym, tryfcie, wiatraku zwanym Koźlakiem czy diabelskim wzgórzu. Drewnica i Żuławki to magiczne miejsca, bliskie autorce, opisywane w sposób nostalgiczny, ciepły ale i zajmujący dla czytelnika, który nigdy nie był na Żuławach. Jesteśmy świadkami powojennych osiedleń na terenach Żuław, okresu umacniania się władzy ludowej, surowego szkolnictwa kojarzonego z surową dyscypliną, uciekającą się do kar cielesnych, a także pojawienia się prądu. Upływający czas zdaje się jednak omijać duszę żuławskiego Domu, który odwiedza po wielu latach Iwa:

„Drewniany dom gburski stał niezmiennie wśród pustych pól, których krajobraz przecinały jedynie suche wierzby posadzone przez wielu laty wzdłuż drogi. Był dokładnie taki sam, jakim go zapamiętała. Niewzruszenie samotny, majestatycznie starzejący się, nic nie robiący sobie z odchodzącej farby, parciejących desek, wybrakowanych dachówek. Nadal biło z niego to samo piękno, które dostrzegała w nim jako mała dziewczynka. Piękno polegające na jakiejś niezidentyfikowanej niezłomności i niepoddawaniu się żadnemu z właścicieli” (s. 13-14).

Pięknie i bardzo poetycko, metaforycznie zostają opisane sprzęty domowego użytku – choćby niezwykła maszyna do szycia Antoniny, która w wyobraźni kobiety stawała się wehikułem czasu, który zabierał ją do sadu w Lipnie, pół czerwonych maków, światów jej dzieciństwa. Podobne wrażenie na babci Antoninie wywrze radio, które podaruje jej Kaźmierz. Małe, czarne pudełko przyniesie magię muzyki, na którą tak bardzo wrażliwa była Antonina. Nieodłącznym elementem domu stały się również skrzypce, a raczej ich tęskny dźwięk, który słyszały babka, matka i córka. Melodia tajemnic to metafora niespełnionych marzeń, ukrytych wspomnień i nieprzepracowanego smutku, żałoby, utraty części własnej duszy.

Realizm magiczny sprawia, że opowieść nabiera baśniowości, oniryczności, sensualności. Taka jest historia opowiedziana przez Małgorzatę Oliwię Sobczak. „Ona i dom, który tańczy” jest książką wielopoziomową, rozgałęziającą się jak konar genealogicznego drzewa. Żuławski dom ma więcej niż duszę, ma zdolność pamiętania, przechowywania słów, rozmów, szeptów, myśli. Jest jak anioł, który czuwa nad domownikami, przeżywając wraz z nimi smutki, radości, kolejne narodziny i śmierć. Pojawia się również w powieści motyw miłości, jej barw i odcieni. Miłość definiuje człowieka, ma moc ożywiania jego duszy, ale i niszczenia:

Mówią, że gdy odchodzi miłość, czas leczy rany. Lecz tak naprawdę gdy odchodzi miłość, czas zatrzymuje się miejscu. Wszystkie zegary stają się zardzewiałe i chrome. Wybijają wciąż tę samą godzinę. Godzinę rozpaczy” (s. 402-402).

Przestrzeń Żuław w tej powieści czaruje, nęci, jest w niej coś niepokojącego i mrocznego. Jest to idealna sceneria dla ludzkich losów, poplątanych, niespełnionych, naznaczonych krzywdą, zazdrością, ale i iskierkami szczęścia. Pewnej baśniowości nie można odmówić tej krainie, ukształtowanej przez człowieka i Wielką Historię. Warto wsłuchać się w opowieść domu, domu pełnego magii i głosów, których melodia urzeka od pierwszych stron.

„Zawsze miała uczucie, że dom żył swoim własnym życiem, zachowując niezależność i oddając się jakimś sekretnym sprawom, odbywającym się na płaszczyźnie, której istnienia nikt się nie domyślał. (…) Wsłuchiwała się w skupieniu w oddech domu – ciche, głuche syczenie rozchodzące się po wszystkich pomieszczeniach, ścianach, podłogach i skosach. Wyraźnie wyczuwała go w kominie, którego zardzewiałe, metalowe i na wpół uchylone drzwiczki zawsze przyprawiały ją o gęsią skórkę.” (s. 14)


 Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki.

1 komentarz: