Poeta, który uważa słowo za coś
więcej niż tylko narzędzie, formę przekazu, staje się przewodnikiem literackim.
Obraca każde słowo, głoskę, poddaje refleksji każdy wers. Zdaje sobie sprawę,
że poezja uszyta jest z trudnego materiału, wymagającego wielokrotnego
naszywania, przeszywania, ugładzania a czasami prucia. O procesie tworzenia,
bycia poetą w czasach kiedy poezja wydaje się czymś elitarnym, zamkniętym,
pisze Maksymilian Tchoń. Tarnowski poeta, eseista, twórca licznych tomików
poezji (warto wymienić choćby: „W osierdzie” (2017); „Potępiony” (2016); „Ars
poetica” (2015); „Niecierpliwy” (2013) przygląda się tworzeniu, pisaniu,
próbując zobrazować wątpliwości poety, jego zagubienie ale i dialog z
inspirującą literaturą. Jego najnowszy tomik poetycki „Femme. Parafraza z
pamięci” (wydawnictwo Mamiko) to migawki codzienności przepuszczone przez
pryzmat faktury wiersza, którego język zdaje się najlepiej opisywać emocje,
poranki, pracę, wspomnienia, rutynę, obrazy przewijające się każdego dnia. I
tak poeta staje się urzędnikiem w biurze „poezji zagubionej”, w którym słowa
mieszają się ze sobą, rozbrzmiewają nagłówki gazet, urzędniczy język staje się
poetycką ekspresją.
W jednym z wierszy „Parias –
Kontrasty (Wariacje)” podmiot liryczny zestawia ze sobą dyktatora i prawdziwego
poetę, opowiadając się za „bandą marginesu”, panującą nad słowami, wierną
prawdzie. W tym utworze wybrzmiewa credo pisarskie poety, wierność słowu, wiara
w jego wartościowanie i zmienianie człowieka. Dużo w wierszach Tchonia buntu
przeciwko byle jakiej codzienności ale i kuszenia odbiorcy wizją powrotu do
źródeł słowa, do dziecięcej wrażliwości. W utworach pojawiają się poetyccy guru
autora „Potępionego”: Czesław Miłosz, Tadeusz Różewicz, Zbigniew Herbert, Rafał
Wojaczek, Ryszard Krynicki. Chciałoby się rzec – parnas polskiej poezji, więc
nie dziwi fakt, że i u Tchonia pełno erudycji, literackiej przekory,
plastycznych i metaforycznych komentarzy rzeczywistości.
Autor przygląda się pieczołowicie
materii wiersza. W „Procesie tworzenia” jawi się ona jako kosmiczny byt.
Stwarzanie słowa to demiurgiczne działanie, metafizyczne, echo początku świata,
ludzkości, istnienia. W poetyckie obrazy wkradają się słowa-klucze, elementy
świata poetyki, które mają opisać emocje człowieka – przenośnie, oksymorony,
strofy, rymy. Ci bohaterowie lirycznych wyznań podmiotu, przeniesieni ze
struktury wiersza, są niczym „dobrzy znajomi”, to przy ich pomocy poeta odciska
kroki w literackim tworzywie. Maksymilian Tchoń równie uważnie przygląda się
osobie poety, próbując odnaleźć w nim architekta słów, inicjatora dialogu o
współczesności, jątrzyciela zadającego trudne pytania. Poeta w utworach tomiku
Tchonia nieustannie za czymś podąża, upada i cierpi niczym Chrystus:
„umrę na
krzyżu
za wszystkich
tańczących pod moimi wierszami
a świat
dziwny i bestialski uniesie
mnie ponad
skrzypce”
(Do szybkiego
powrotu namawiają mnie: rodzina i przyjaciele; s. 54).
„przybity z
imienia i nazwiska
Do tytułu
szykuję się do życia po śmierci”
(Po kolejnej
próbie, s. 33)
Ten ruch, dynamiczność poety to poszukiwanie idealnej formy do
opisania świata. Podmiot liryczny, bohater wierszy przyznaje, że jest szarym
człowiekiem, identyfikującym się z „podwórkowymi menelami”, pijącymi wódkę i
wyznającymi idee carpe diem. Poeta Tchonia ucieka od technologii, jest
podejrzliwy, nieufny wobec otaczającej go rzeczywistości. W myślach podmiotu
rozbrzmiewają echa piosenek, biblijnych cytatów, polifonicznych wierszy,
frazesów powtarzanych przez rodziców. Tytułowa femme to być może poezja,
niespokojna, wybredna, kusząca pisarza metaforami, przenośniami, ale i przecież momentami zaborcza, prowadząca
twórcę na „krawędź kartki”. W tomiku wielokrotnie pojawia się motyw drzewa,
gałęzi, korzeni, sam podmiot „objęty dwoma konarami” literatury i codzienności
zdaje się splatać z poezją, jak roślina, w sposób naturalny, pierwotny,
prawdziwy, bez jakiegokolwiek fałszu i masek.
Tarnowski poeta w tomiku „Femme. Parafraza z pamięci”, próbuje przede
wszystkim naszkicować obraz współczesnego poety, być może po części siebie
samego. W tym portrecie jest wiele tajemnicy, wątpliwości, upadków i wzlotów
twórcy, zmagań z liryczną materią. Poetyckie światy Maksymiliana Tchonia to
wędrówka po fakturze wiersza, przez którą można tłumaczyć rzeczywistość. W tych
odbiciach odnajduje jednak więcej pytań niż odpowiedzi, zaułków, labiryntów,
zwodniczych ścieżek, w których odbiorca po pierwszej lekturze może zostać
uwięziony. W moim odczuciu w niektórych utworach zbyt dużo słów, sekwencji,
które zbyt szybko przysłaniają sens utworu (choćby wiersze „Generale,
Andromeda…” czy „Zaraz po urodzeniu nadano mi isbn”). Podobają mi się bardzo
nawiązania i motywy dendrologiczne, które bardzo metaforycznie i szeroko
obrazują poetyckie zmagania pisarza ze słowem i jego zanurzenie w literaturze,
szczególnie obecne w wierszu „Objęty dwoma konarami”. Tomik Maksymiliana
Tchonia uwrażliwia odbiorcę na słowo, na wielokrotność lektury, dialog z
poezją. Nie brakuje poecie erudycji i kunsztownych reinterpretacji Mistrzów
poezji. To wyjątkowa poezja, celebrująca moc słowa, jego pierwotną funkcję i
rolę w kulturze człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz