niedziela, 28 stycznia 2018

Rozgałęziony w poezję – o tomiku Maksymiliana Tchonia

Poeta, który uważa słowo za coś więcej niż tylko narzędzie, formę przekazu, staje się przewodnikiem literackim. Obraca każde słowo, głoskę, poddaje refleksji każdy wers. Zdaje sobie sprawę, że poezja uszyta jest z trudnego materiału, wymagającego wielokrotnego naszywania, przeszywania, ugładzania a czasami prucia. O procesie tworzenia, bycia poetą w czasach kiedy poezja wydaje się czymś elitarnym, zamkniętym, pisze Maksymilian Tchoń. Tarnowski poeta, eseista, twórca licznych tomików poezji (warto wymienić choćby: „W osierdzie” (2017); „Potępiony” (2016); „Ars poetica” (2015); „Niecierpliwy” (2013) przygląda się tworzeniu, pisaniu, próbując zobrazować wątpliwości poety, jego zagubienie ale i dialog z inspirującą literaturą. Jego najnowszy tomik poetycki „Femme. Parafraza z pamięci” (wydawnictwo Mamiko) to migawki codzienności przepuszczone przez pryzmat faktury wiersza, którego język zdaje się najlepiej opisywać emocje, poranki, pracę, wspomnienia, rutynę, obrazy przewijające się każdego dnia. I tak poeta staje się urzędnikiem w biurze „poezji zagubionej”, w którym słowa mieszają się ze sobą, rozbrzmiewają nagłówki gazet, urzędniczy język staje się poetycką ekspresją. 

W jednym z wierszy „Parias – Kontrasty (Wariacje)” podmiot liryczny zestawia ze sobą dyktatora i prawdziwego poetę, opowiadając się za „bandą marginesu”, panującą nad słowami, wierną prawdzie. W tym utworze wybrzmiewa credo pisarskie poety, wierność słowu, wiara w jego wartościowanie i zmienianie człowieka. Dużo w wierszach Tchonia buntu przeciwko byle jakiej codzienności ale i kuszenia odbiorcy wizją powrotu do źródeł słowa, do dziecięcej wrażliwości. W utworach pojawiają się poetyccy guru autora „Potępionego”: Czesław Miłosz, Tadeusz Różewicz, Zbigniew Herbert, Rafał Wojaczek, Ryszard Krynicki. Chciałoby się rzec – parnas polskiej poezji, więc nie dziwi fakt, że i u Tchonia pełno erudycji, literackiej przekory, plastycznych i metaforycznych komentarzy rzeczywistości. 

Autor przygląda się pieczołowicie materii wiersza. W „Procesie tworzenia” jawi się ona jako kosmiczny byt. Stwarzanie słowa to demiurgiczne działanie, metafizyczne, echo początku świata, ludzkości, istnienia. W poetyckie obrazy wkradają się słowa-klucze, elementy świata poetyki, które mają opisać emocje człowieka – przenośnie, oksymorony, strofy, rymy. Ci bohaterowie lirycznych wyznań podmiotu, przeniesieni ze struktury wiersza, są niczym „dobrzy znajomi”, to przy ich pomocy poeta odciska kroki w literackim tworzywie. Maksymilian Tchoń równie uważnie przygląda się osobie poety, próbując odnaleźć w nim architekta słów, inicjatora dialogu o współczesności, jątrzyciela zadającego trudne pytania. Poeta w utworach tomiku Tchonia nieustannie za czymś podąża, upada i cierpi niczym Chrystus:

umrę na krzyżu
za wszystkich tańczących pod moimi wierszami
a świat dziwny i bestialski uniesie
mnie ponad skrzypce
(Do szybkiego powrotu namawiają mnie: rodzina i przyjaciele; s. 54).

„przybity z imienia i nazwiska
Do tytułu szykuję się do życia po śmierci”
(Po kolejnej próbie, s. 33)

Ten ruch, dynamiczność poety to poszukiwanie idealnej formy do opisania świata. Podmiot liryczny, bohater wierszy przyznaje, że jest szarym człowiekiem, identyfikującym się z „podwórkowymi menelami”, pijącymi wódkę i wyznającymi idee carpe diem. Poeta Tchonia ucieka od technologii, jest podejrzliwy, nieufny wobec otaczającej go rzeczywistości. W myślach podmiotu rozbrzmiewają echa piosenek, biblijnych cytatów, polifonicznych wierszy, frazesów powtarzanych przez rodziców. Tytułowa femme to być może poezja, niespokojna, wybredna, kusząca pisarza metaforami, przenośniami,  ale i przecież momentami zaborcza, prowadząca twórcę na „krawędź kartki”. W tomiku wielokrotnie pojawia się motyw drzewa, gałęzi, korzeni, sam podmiot „objęty dwoma konarami” literatury i codzienności zdaje się splatać z poezją, jak roślina, w sposób naturalny, pierwotny, prawdziwy, bez jakiegokolwiek fałszu i masek.

Tarnowski poeta w tomiku „Femme. Parafraza z pamięci”, próbuje przede wszystkim naszkicować obraz współczesnego poety, być może po części siebie samego. W tym portrecie jest wiele tajemnicy, wątpliwości, upadków i wzlotów twórcy, zmagań z liryczną materią. Poetyckie światy Maksymiliana Tchonia to wędrówka po fakturze wiersza, przez którą można tłumaczyć rzeczywistość. W tych odbiciach odnajduje jednak więcej pytań niż odpowiedzi, zaułków, labiryntów, zwodniczych ścieżek, w których odbiorca po pierwszej lekturze może zostać uwięziony. W moim odczuciu w niektórych utworach zbyt dużo słów, sekwencji, które zbyt szybko przysłaniają sens utworu (choćby wiersze „Generale, Andromeda…” czy „Zaraz po urodzeniu nadano mi isbn”). Podobają mi się bardzo nawiązania i motywy dendrologiczne, które bardzo metaforycznie i szeroko obrazują poetyckie zmagania pisarza ze słowem i jego zanurzenie w literaturze, szczególnie obecne w wierszu „Objęty dwoma konarami”. Tomik Maksymiliana Tchonia uwrażliwia odbiorcę na słowo, na wielokrotność lektury, dialog z poezją. Nie brakuje poecie erudycji i kunsztownych reinterpretacji Mistrzów poezji. To wyjątkowa poezja, celebrująca moc słowa, jego pierwotną funkcję i rolę w kulturze człowieka. 


 Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz