O problemach świata dorosłych nie
jest łatwo mówić dzieciom, tak aby wejść w ich sposób pojmowania i definiowania
rzeczywistości. Wojny, migracje, uchodźcy, totalitaryzm to tematy-tabu w
codziennych rozmowach rodziców z maluchami. W jaki sposób pokazać dziecku
problem migracji, aby nie uderzyć w tony zbyt poważne, ciężkie, ale aby oddać
chociaż emocje jakie towarzyszą ludziom, którzy decydują się opuścić swój kraj
w poszukiwaniu lepszego życia? Językiem dzieci opowiedzą to trzy psy: Ulisa,
Ludek i Katka oraz pudle. Co łączy pudle z frytkami? I dlaczego psy wraz ze
szczeniaczkiem muszą opuścić swój, „prawie” doskonały kraj?
„Pudle i frytki” szwedzkiej
autorki Piji Lindenbaum pozwolą dzieciom poruszyć trudne tematy w sposób
prosty, przejrzysty, bardzo obrazowy i metaforyczny. W tej opowieści dominuje
wielka siła empatii i zrozumienia dla „Innego”, obcego, potrzebującego. I nawet
jeżeli nie zdecydujemy się na użycie fabuły tej książki aby tłumaczyć problem
migracji – to książka jest wspaniałym przykładem naszych, codziennych relacji,
emocji z którymi stykamy się każdego dnia. Zawsze znajdzie się wrogi pudel,
który będzie próbował wyśmiewać i krytykować obcych, innych, różniących się od
niego. Chyba nikt z nas nie chciałby, aby tym pudlem zostało nasze dziecko….
Ulisa, Ludek, Katka i ich mały
szczeniaczek mają swoją ukochaną wyspę. Rosną tu pyszne ziemniaki, jest basen,
nie ma powodów aby nie kochać tego miejsca. Kiedy jednak zaczyna brakować
jedzenia, desek, cukierków, piłek i plastrów na skaleczenia – psy nie mają
wyboru, muszą opuścić swój kraj. Wsiadają do łódki, zabierają najpotrzebniejsze
rzeczy (czyli piżamy i portfel) oraz ukochanego szczeniaczka i płyną. Podróż
okazuje się być bardzo niebezpieczna, gdyż morze jest nieprzewidywalne. Psy
powoli tracą nadzieję, że odnajdą suchy, bezpieczny ląd. Jednak ich łódkę
dostrzegają pudle i pomagają obcym przybyszom wydostać się na ląd. Ulisa, Ludek
i Katka obawiają się, że ich szczeniaczek nie przeżył tej morskiej wyprawy.
Pudle otaczają troską nowych przyjaciół, a psy są przekonane, że znalazły idealny
dom, pełen przepysznych ziemniaków. Niestety jednemu z pudli bardzo nie podoba
się obecność psiej trójki. Robi więc wszystko, aby zniechęcić pozostałych do
pomocy. A jego argumenty są bardzo przekonujące : przecież może zabraknąć
ziemniaków dla nich samych! No i ci „nowi” odróżniają się, mają dziwne paski,
więc nie warto zgadzać się na ich przygarnięcie. Jak Ulisa, Ludek i Katka
poradzą sobie w nowym kraju pudli, w którym czują się niechciani i obcy?
Dlaczego jeden z pudli jest tak bardzo uprzedzony i nieuprzejmy?
Pija Lindenbaum nie boi się pisać
dla dzieci o tematach, o których dorośli najczęściej wolą milczeć. Zarówno
tekst i ilustracje szwedzkiej autorki tworzą spójną i porywającą formę
opowiadania historii w prosty, dynamiczny sposób. Spoglądając choćby na
postacie psów, głównych bohaterów – widzimy ich emocje, troski, strach i
niepokój rosnący podczas morskiej podróży. Dwójka pudli okazuje się być
niezwykle przyjazna, odzwierciedlająca empatyczne podejście i chęć niesienia
pomocy. Niestety z tego idealnego obrazu wyłamuje się trzeci pudel, z dystansem
i wrogością obserwujący bieg wydarzeń. Nie chce dzielić się ziemniakami, a tym
bardziej frytkami czy ciepłym schronieniem, szydzi z Ulisy, Ludka i Katki. Mały
czytelnik odniesie tę sytuację choćby do szkolnych doświadczeń, kontaktów z
rówieśnikami, kiedy to znajdzie się zawsze ktoś, kto będzie próbował umniejszać
wartość drugiej osoby. Książka Lindenbaum pokazuje, że nie warto słuchać
wrogiego pudla, który nie potrafi się dzielić, boi się obcych. Opowieść o
poszukiwaczach ziemniaczanej krainy kończy się dobrze, chociaż ostatnie zdanie:
„Ale w tym kraju nie ma cukierków” odzwierciedla uczucia i wewnętrzne napięcia
towarzyszące migrantom. Pomimo, że jest tu dobrze i znajdują pomoc, dom - ojczyzna jest gdzie indziej.
„Pudle i frytki” są bardzo
wymowną historią – kiełkują w niej zaczątki wielu tematów, problemów
współczesnego świata w wersji mikro i makro. Wydawnictwo „Zakamarki” i tym razem
wydało ważną książkę (w tłumaczeniu Katarzyny Skalskiej) o szacunku do drugiej
osoby, o wartościach, które gdzieś giną, o inności i tabuizacji. Takie książki
są potrzebne, to cegiełki budujące wrażliwość i sferę aksjologiczną dziecka. Z
perspektywy rodzica „Pudle i frytki” to niemałe wyzwanie jeżeli chcemy wyłowić
i naprowadzić dziecko na konkretny odbiór lektury skierowany na problem
migracji. Pozwólmy również małemu odbiorcy na własny odbiór, bez soczewki
dorosłości, którą zbyt często narzucamy. Dziecko samo dojdzie do bardzo ważnych
wniosków i refleksji – my możemy je tylko pogłębić i rozjaśnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz