niedziela, 11 stycznia 2015

Historia pewnego zeszytu (Moja czytelnicza historia cz.1)

Nasze czytanie od czegoś się zaczyna, zawsze ma swój początek - czy to w dzieciństwie, czy w młodości, czy nawet odkrywamy radość czytania będąc dorosłymi ludźmi. Każdy z nas ma swoją czytelniczą historię i właśnie ten cykl temu służy, aby opowiedzieć o tym, co wiąże się z czytaniem, w jaki sposób pokochać książki. Moja czytelnicza historia to opowieść o mojej pasji, o części mojego życia. Bez książki nie mogłabym żyć, nie byłabym sobą. Czytanie to powolne doskonalenie, szukanie, pokonywanie szczebli, z których nieraz można spaść. Nikt od razu nie staje się molem - książka potrzebuje czasu - literatura uczy nas cierpliwości i słuchania.

Rację ma ten kto twierdzi, że literatura kształtuje charakter, zmienia naszą osobowość. Miłość do literatury powiodła mnie na studia polonistyczne, a później do biblioteki. I czuję się w swoim żywiole, wierząc, że marzenia mola czytelniczego  mogą się spełnić....
To na tyle piegowatych wyznań, a teraz do rzeczy...

Dzisiejszym bohaterem będzie zeszyt moich lektur, pamiętnik czytelnika. Od 2005 roku zaczęłam zapisywać przeczytane książki, niestety tylko w formie tytułów i autorów. 



Wcześniej nie przywiązywałam specjalnej uwagi do tego co czytam. Dzięki temu notatnikowi uporządkowałam swoje czytanie, sięgałam po ulubionych autorów, a pod koniec grudnia z radością sprawdzałam ile książek udało mi się przeczytać.
Zeszyt prowadzę do dzisiaj i już myślę o nowym, bo ten szybko się kończy. Rozszerzona wersja tego notatnika, to ten blog :) Żałuję, że tak późno go założyłam, ale wytrzymałam (pomimo kryzysów i chwilowego wstrętu do pisania). Blog też potrzebuje czasu i motywacji (z czym jak dobrze wiecie bywa skąpo).
 
Taki zeszyt doskonale pokazuje jak nasze czytelnictwo się rozwijało. Na przykład, w 2005 roku było to 66 książek (fascynacja Sapkowskim, Kingiem i Pilipiukiem) a 5 lat później w 2010 - to już 168 pozycji i głównie literatura polska (ze względu na studia). 
W tym roku myślę nad prowadzeniem pamiętnika, aby pracować nad stylem pisania i snucia opowieści. Zawsze miło powraca się do przeszłości, widzianej z perspektywy siebie samego, młodszego.


Postaram się aby ten cykl nie przepadł w natłoku obowiązków. 

Być może Wy też znajdziecie miejsce na swoim blogu na taką własną CZYTELNICZĄ HISTORIĘ, w której opowiecie jak to się wszystko zaczęło i co według Was składa się na czytanie!

15 komentarzy:

  1. Wspaniały pomysł! :3 Aż żałuję, że ja takiego zeszytu nie prowadziłem. Prowadziłem podobny zeszyt, ale muzyczny, z wypisanymi przesłuchanymi albumami.

    Ale twój zeszyt ma już dziesięć lat! Gratuluję więc okrągłej rocznicy i mam nadzieję, że notatnik znajdzie swojego godnego następcę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedyny zeszyt, który tak długo jest w użytku :) Zeszyt muzyczny to też świetny pomysł. Teraz najczęściej prowadzi się bloga, który czasami zastępuje pamiętnik. Tylko czy blogmoże być aż tak intymny?

      Usuń
    2. Nie, nigdy taki nie będzie ;)

      Usuń
  2. Też mam taki zeszyt ale dopiero od 3 lat, tam zapisuję nie tylko jakie książki przeczytałam, ale także filmy, koncerty, autografy, wycieczki pod koniec każdego roku plusy i minusy jakie spotkały mnie przez 12 miesięcy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajna rzecz, szczególnie to podsumowanie roku :)

      Usuń
  3. Super sprawa. Ale jestem pod wrażeniem Twoich osiągnięć! Odkąd ja mierzę ilość przeczytanych książek, to rekordem był dla mnie rok 2013 (43 pozycje). Nie mam czasu :(. A może mam, ale nie poświęcam go tylko czytaniu i to mnie gubi :P. Może w tym rok uda mi się pokonać ten mój mały (przy Twoich osiągnięciach) rekord... Na razie muszę przebrnąć przez polecony przez Ciebie "Traktat o łuskaniu fasoli"... a to mi idzie bardzo powoli :P. Pozdrawiam Cię mocno i ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwięcej czytałam na studiach, ale jak sama wiesz, tego wymagały :) Teraz jest trochę mniej, ale staram się nadrabiać zaległości. Traktat to wyjątkowa powieść - nie da się jej pochłonąć, najlepiej małymi łyczkami ją czytać. Pozdrawiam i też ściskam :)

      Usuń
  4. Świetny pomysł, taki zeszyt. Ja na blogu nie recenzuję wszystkich książek, które przeczytam, bo nie mam na to czasu i (też tak bywa) ochoty. Ostatnio założyłam za to drugi blog, na który będę wstawiała zdjęcia z większości moich spacerów z mężem (a jest ego sporo) i wyjazdów. Myślę, że jeśli uda mi się przetrwać, to może być fajna pamiątka, kiedy za kilka lat będzie można zobaczyć, co robiliśmy np. 6 stycznia 2015 roku i jaka była pogoda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się pomysł fotografowania świata, który nas otacza. Przez obiektyw aparatu patrzy się zupełnie inaczej na rzeczywistość, dostrzega się więcej. Poproszę link do tego bloga :)

      Usuń
  5. Bardzo fajny post :) Też miałam taki zeszyt, ale prowadziłam go tylko do momentu założenia bloga. Zapisywałam krótkie wrażenia z lektur, aż w końcu wpadłam na pomysł, że blog będzie dla mnie lepszy niż takie krótkie notatki. Ale Twój zeszyt ma już sporo lat, już jest cenną pamiątką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to pamiątka, która uruchamia wiele wspomnień, niekoniecznie książkowych :)

      Usuń
  6. Jako nastolatka też prowadziłam taki zeszyt przez kilka lat. Na studiach dałam sobie spokój. A potem zaczęłam pisać bloga, który jest czymś więcej niż tylko rejestrem tytułów. Opisuję wszyskie książki, które czytam i z chęcią wracam do notek sprzed 2 labo 3 lat.
    Moja babcia przez całe życie prowadzi taki notes - mam to więc w genach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczny pomysł :) Chyba skradnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny pomysł, gratuluję !

    OdpowiedzUsuń