sobota, 8 grudnia 2012

Piórko z "Pióropusza"

   
Marian Pilot  nie przebiera w środkach aby ukazać powojenną wieś, brzydką, groteskową, przesyconą cielesnością, fizycznością jej mieszkańców. Fabuła jawi się jako zbiór wspomnień o dzieciństwie, ludziach żyjących na wsi i oczywiście ojcu, który staje się głównym bohaterem powieści i „inicjatorem” retrospekcji.  Nie jest to utwór łatwy, nie da się go połknąć w jeden wieczór. Styl, język i oniryczne obrazowanie sprawiają, że czytelnik potrzebuje skupienia i czasu na logiczne przetrawienie powieści. Pomimo nagrody Nike „Pióropusz” mnie nie zachwycił, wręcz odepchnął sposobem kreowania świata, karykaturalnością bohaterów. Bogactwo języka oraz specyficzna stylistyka nie wystarczają mi, aby odebrać w pełni cel nadawcy. Wszystko niby jest ale brakuje mi możliwości zrozumienia sensu, przesłania powieści. Gubię się w urywkach akcji, w dialogach bohaterów…
     Umieranie ojca rodzi w narratorze chęć opowiedzenia historii, którą cechuje właśnie nieobecność ojca, przebywającego w więzieniu. Kolejnym obrazem, który pojawia się w powieści jest proces pisania. Tkwi w nim coś ludowego– rozumianego jako ciężki wysiłek.
  
  Może moja świadomość nie jest jeszcze gotowa aby pojąć symbolikę „Pióropusza”, może nie dorosłam do takiego tworzenia świata za pomocą literatury. A może nie wolno zatrzymywać się na jednokrotnym przeczytaniu powieści, ale chodzi o powracanie. Za kilka lat, spróbuję ponownie. Mam nadzieję, że uda mi się uchwycić więcej niż jedno piórko z Pióropusza.

1 komentarz:

  1. Mnie też nie zachwycił, ale nie wiem, czy będę miała ochotę spróbować ponownie za parę lat :)

    OdpowiedzUsuń