poniedziałek, 31 grudnia 2012

Piegowata mała czarodziejka



    Są takie książki z dzieciństwa, które pamięta się całe życie. Taką jest właśnie "Ania z Zielonego Wzgórza" L. M. Montgomery - powieść niosąca ogromną dawkę ciepła, optymizmu, szczerości i nadziei. Która z nas nie chciała być taka jak Ania? Znienawidzone piegi i rude włosy ulubionej bohaterki stały się dla wielu moich koleżanek wzorem oryginalności i prawdziwego stylu. Ania Shirley w dziecięcych marzeniach ( i nawet tych dorosłych) mogłaby zostać naszą "bratnią duszą". Skąd ten fenomen, że każdy z nas pokochał Anię od pierwszego spotkania na stacji? Postać Ani jest bliska tym młodszym i tym starszym, a sympatia do niej każe nam ciągle powracać do jej historii. Kochamy ją za to, że jest sobą, nikogo nie udaje i kocha świat, ludzi, naturę. Płacze kiedy jest jej smutno, śmieje się z prostych przyjemności i uwielbia dłuuugie monologi.
   
     Historia Ani z Zielonego Wzgórza nie jest niezwykła czy bajkowa, chociaż przysięgłabym, że czuje się magię z każdą, przeczytaną stronicą. Ale to główna bohaterka zmienia życie mieszkańców Avonlea, Maryli i Mateusza, a także perspektywę czytelników. Niepozorna sierotka przełamuje stereotypy, łamie wszelkie zasady, popełnia błędy, zjednując sobie mimo wszystko sympatię otoczenia. Niby w tle pozostają jej opiekunowie, rodzeństwo Cuthbertów, których poznajemy wraz z perypetiami Ani. Mateusz i Maryla to wyjątkowi bohaterowie i czasami poważnie się zastanawiamy kto kogo wychowuje i uczy miłości. To właśnie cichy, milczący Mateusz najczęściej broni swojej podopiecznej, słuchając z ogromną uwagą jej "romantycznych" przemów.
     
    Powieść L. M. Montgomery potrafi rozbawić do łez, szczególnie patetyczne monologi Ani, która lubi potoczyste, barwne słowa. Jej nieograniczona wyobraźnia to ogromna kopalnia pomysłów, które są przyczyną wielu zabawnych sytuacji. Ania nie jest ideałem, ale gwałtowna, czasami próżna i pamiętliwa, tak naprawdę jest ciągle zagubionym dzieckiem, szukającym miłości i akceptacji. Ta historia nie jest cukierkowa, łatwa, prosta i tylko przyjemna lecz prawdziwa jak życie każdego z nas. Czytelnik przeżywa wzloty i upadki Ani, które są uniwersalną metaforą ludzkiego losu.
    
   Czytając jeszcze raz tę powieść jako dorosły odbiorca odbieram ją zupełnie inaczej, wzruszam się w innych momentach, chłonę więcej emocji i opisów :). Wciąż jednak Ania pozostaje taką jak ją zapamiętałam oczami wyobraźni dziecka - ruda, piegowata, zadziorna i sympatyczna dziewczynka, "mała czarodziejka" dzięki, której pokochałam ten niezwykły świat literatury. 

  Moje odkrywanie na nowo "Ani z Zielonego Wzgórza" podjęłam dzięki wyjątkowemu projektowi : CZYTAMY ANIĘ!, do którego zachęcam wszystkich czytelników- tych mniejszych i większych.

     


   

3 komentarze:

  1. Uwielbiam perypetie ,,Ani z Zielonego Wzgórza''. Mimo upływu czasu wciąż mam wielki sentyment do tej bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, ja też uwielbiam Anię. Mimo upływających lat, ciągle bawi mnie ta rudowłosa dziewczynka. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój egzemplarz jest już mocno sfatygowany. Czytałam wielokrotnie w szkole średniej. Dawno nie zaglądałam na półkę z Montgomery. Może się już ciut postarzałam;)

    OdpowiedzUsuń