„Czasami trzeba
by potrząsnąć dorosłymi,
żeby obudzić
dziecko, które w nich śpi” (s.167)
Janusz Korczak, którego
pisma powinni przeczytać nie tylko rodzice, twierdził: „Nie ma dzieci – są
ludzie; ale o innej skali pojęć, innym zasobie doświadczenia, innych popędach,
innej grze uczuć”. Dzieci zbyt szybko próbujemy wprowadzić w dorosłość, mierzymy ich skalą
zysków i strat, poddajemy nieustannej ocenie i porównaniom. A z drugiej strony
chcemy dać swoim dzieciom wszystko, zapominając o prostych rzeczach,
codziennych chwilach, rytuałach, rozmowie. Dla tego małego człowieka jesteśmy
lustrem, w którym widzi siebie, kim będzie za kilkanaście lat. Czasami jednak tego lustra
brakuje, lub jest uszkodzone, rozbite. O
dzieciach opuszczonych, pozbawionych rodzicielskiej opieki i prawdziwego domu
opowiada książka francuskiego pisarza Gillesa Parisa – „Nazywam się Cukinia”. Powieść
ukazała się już w Polsce w 2007 roku po innym tytułem – „To ja, Matołek”. Autor debiutował w 1991 roku powieścią „Papa
et maman sont morts”.
Cukinia nie
chciał tego zrobić. Przypadkiem nacisnął spust pistoletu, który znalazł w
szufladzie mamy. Przecież wszystkiemu
było winne niebo, więc postanowił je ukarać. Tak zaczyna się historia Ikara,
który wychowuje się w trudnych warunkach. Codziennością jest dla niego widok
nietrzeźwej mamy wpatrzonej nieustannie w telewizor, ignorującej potrzeby syna. Po jej śmierci trafia on do
domu dziecka i poznaje inne dzieci, które podobnie jak on, muszą zmierzyć się z
problemami, których źródłem stali się dorośli. Cukinia jest ciekawy świata,
zadaje wiele pytań i odbiera świat bardzo dosłownie, z ogromną wrażliwością,
pełną nadziei. W domu dziecka poznaje swoich przyjaciół – małego Ahmeda i
Simona, który zdaje się wszystko wiedzieć. Niezwykłą sympatią obdarza też
dziewczynkę, Camille. Podopiecznych domu dziecka łączy trudne dzieciństwo i
wielkie marzenie o byciu kochanym. Ich
osobowość, wnętrze zostało zaniedbane przez dorosłych, niektóre zostały
skrzywdzone, porzucone, wplątane w skomplikowane i brutalne życie rodziców i opiekunów.
Ikar próbuje odnaleźć się w nowym środowisku, chociaż nie potrafi zrozumieć
dorosłych, stara się przede wszystkim każdego dnia dostrzegać pozytywne strony. Radosnymi promykami w jego monotonnej codzienności
są spotkania z policjantem Raymondem, który samotnie wychowuje syna.
Cukinia
dostrzega to, czego nie widzą dorośli. Pomimo,
że wielu rzeczy nie rozumie, zadaje bardzo mądre pytania, podszyte perspektywą
filozoficzną, ale otoczone dziecięcą ufnością i bezpośredniością. „Nazywam się
Cukinia” to obraz dziecięcej samotności, małych ludzi na siłę wciągniętych do
bajki dla dorosłych, której daleko do szczęśliwych zakończeń. Narracja małego
chłopca to głęboka i wzruszająca diagnoza naszej rzeczywistości, świata, w
którym tak trudno zrozumieć dziecko, oddać mu głos, wysłuchać. Pod warstwą
dziecięcych, wydawać by się mogło naiwnych i lapidarnych obserwacji kryje się
poszukiwanie wartości, wzorca, uczuć. Ikar to świetny obserwator, odbiera świat
wszystkimi zmysłami, cieszy się drobnostkami, jest pełen bezpośredniego uroku,
tworząc swój własny, dziecięcy obraz rzeczywistości. Główny bohater przyznaje,
że nie chce dorosnąć, nie chce udawać, że wie wszystko. Nie potrafi zrozumieć
dlaczego dorośli nie zadają pytań gdy czegoś nie rozumieją, ma nawet swoją
teorię na ten nurtujący go temat:
„To nie moja
wina, że nie rozumiem wszystkiego, co inni mówią. Przynajmniej pytam, a jeśli
mają mnie za osła albo myślą, jak Simon, że brak mi piątej klepki, to trudno.
Jak człowiek nie pyta, to nie może wiedzieć wszystkiego. (…) Z dorosłymi jest
tak samo. Same znaki zapytania i pytania bez odpowiedzi, bo wszystko zamykają w
głowie i o niczym nie mówią. I potem te wszystkie nigdy niepostawione pytania
widać na ich twarzach, bo są smutni i nieszczęśliwi. Zmarszczki to są właśnie
takie pojemniczki na nigdy niepostawione pytania, i z czasem jest ich coraz
więcej i robią się coraz głębsze.” (s. 225-226)
Książka Gillesa
Parisa pomimo trudnej tematyki jest pełna szczerego ciepła, wzruszeń,
dziecięcej energii i nadziei. Autor niesamowicie wyraźnie ukazuje perspektywę
dziecka, dzięki czemu Cukinia jest postacią pełną sympatii, wyobraźni,
naturalności. Swoje bolesne doświadczenia zdaje się ukrywać w jakiejś
niewidzialnej szufladzie, tak aby nie przysłaniały mu świata, beztroskiego dzieciństwa.
Cukinia obdarzony jest wyjątkowym mechanizmem obronnym przed złem, smutkiem –
jest promykiem wśród podopiecznych domu dziecka. Jego obserwacje i spostrzeżenia
dotyczące świata dorosłych łapią za serce, a jednocześnie mocno weryfikują
naszą perspektywę, naszą sztuczną i smutną dorosłość. Książka „Nazywam się Cukinia”
jest dla każdego kto szuka w sobie dziecięcej prostolinijności, otwartości i
szczerości. Cukinia pomoże Wam ją odnaleźć.
*Cytaty Gilles Paris, Nazywam się Cukinia, tłum. E. Wilanowska, wyd. Świat Książki, Warszawa 2017.
Książka zainspirowała
reżysera Clauda Barrasa, który stworzył film animowany na jej podstawie. Obraz „Nazywam
się Cukinia” zdobył wiele nagród, w tym nagrodę publiczności Warszawskiego
Festiwalu Filmowego w 2016 roku. Swoją premierę kinową w Polsce będzie miał 2
czerwca.
Za
egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Świat Książki
Smutna książka, ale dzieci wychowują się w różnych warunkach, mają bolesne przeżycia :( Chętnie przeczytam i obejrzę film jak wejdzie do kin.
OdpowiedzUsuńDzieciństwo nie zawsze jest piękne i kolorowe, dobrze, że ma to także odzwierciedlenie w książkach.
OdpowiedzUsuńHm... może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńObserwuję bloga, zapraszam do mnie :)
http://nie-oceniam-po-okladkach.blogspot.com/
Chyba brakuje nam często takiego dziecięcego zachwytu nad światem, ciekawości, cierpliwości do tego, by wyjaśniać, pokazywać, otwierać nowe horyzonty. Słyszałam, że w tej książce jest także wiele zdarzeń dramatycznych, nawet drastycznych i bolesnych, że to lektura dla dorosłych, choć okładka przypomina książkę dla dzieci.
OdpowiedzUsuń