wtorek, 12 lutego 2013

O trudnych książkach

                          Żródło:  http://www.wikipaintings.org/en/norman-rockwell/reading-book 

 Siadamy w fotelu, w ręce od razu wpada nam lektura, czytadło. No bo w końcu po całym dniu, chcemy sobie odpocząć od świata. Najlepszym lekarstwem są lekkie i przyjemne lektury. Robimy sobie kawkę/herbatkę i wyłączamy się.
    Brzmi jak stereotypowy obraz człowieka czytającego? Moi mili, czytanie wymaga myślenia, refleksji, własnego odczytania i powolnego przenikania do odbiorcy. Jest to proces dojrzewania, wzrastania, kształtowania naszych gustów, preferencji czytelniczych. Czytanie to nie tylko przyjemność sama w sobie, ale chęć stawiania sobie nowych wyzwań, poznawania innych perspektyw i gatunków. Pod pojęciem "trudna" książka kryje się coś więcej... Aby po nią sięgnąć nie potrzebujemy wyższego poziomu wtajemniczenia, lecz czasu. Takie książki łatwo zniechęcają, ciągle wymagając od nas pełnej motywacji i postawy całkowitego oddania się czytaniu i refleksji. W subiektywnym rozumieniu tego słowa kryją się książki oparte o idee filozoficzne, humanistyczne, psychologiczne. Chciałabym tu też umieścić polską prozę, która funkcjonuje poza obiegiem popkultury czy literatury "modnej". Po co nam takie książki? Owszem nie zmienią one z dnia na dzień naszego postrzegania, ale staną się częścią nas, zaczną kiedyś żyć w naszych myślach, by znowu do nich powrócić. Nie chodzi tu o snobizm czy wyłamywanie się z szerszego kręgu czytelników, ale o przypomnienie sobie czym jest czytanie w sensie rozumowania, odkrywania także tych ciężkich, bolesnych stron literatury. Przełamywanie kolejnych barier, niezrozumienia czyni nas wrażliwymi na głębie słowa, człowieka i świata, który nigdy nie będzie prosty, przyjemny i spokojny. Wiem jak trudne bywa sięgnięcie po literaturę skomplikowaną, nieujarzmioną przez rzeczywistość - ale jak bogatsze może się stać nasze odkrycie, pójście o krok do przodu w swoich czytelniczych fascynacjach.
   Tak naprawdę sięgając po książkę nie oczekujemy dosłownego "wypoczynku", ale wysiłku wtapiania się w historię, którą kreuje pisarz. Przy kolejnym wyborze książki pomyślmy o tych pozycjach, które nas nurtują ale boimy się je oswoić, przeraża nas niewiedza, brak narzędzi do właściwego odczytania... To wszystko czyni nas właśnie czytelnikami poszukującymi, pragnącymi odkrywać i poznawać - nie zatrzymywać się na jednym gatunku, autorze... Pamiętajmy też, że są one furtką do budowania własnego czytelnictwa - świadomego i refleksyjnego - nastawionego nie na ilość, a jakość.

3 komentarze:

  1. Lubię to uczucie kiedy, trafiam na jakąś książkę i wiem, że to początek dłuższej przygody z autorem lub daną tematyką. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko się zgadza, ale nie samymi "trudnymi" książkami człowiek żyje, zresztą tak jak napisałaś, na lektury wymagające potrzeba czasu, wysiłku i otwartości umysłu, jednak bywa, że czas jest nam ubogo dawkowany, dlatego tak zwane czytadło, staje się łatwym relaksem, po który chętnie sięgamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lepiej bym tego nie ujęła ;) Pamiętam jak sama niechętnie czytałam trudne książki, ale ze względu na kierunek studiów musiałam je poznać. Teraz sama, z własnej, nie przymuszonej woli, sięgam najczęściej po polską prozę przełomu XIX/XX wieku. Niedawno skończyłam "Zazdrość i medycynę" Michała Choromańskiego. Dużo czasu mi to zajęło, jednak książka jest naprawdę bardzo dobra.

    OdpowiedzUsuń