piątek, 28 grudnia 2012

Krwawy młotek



   Dzięki kryminałom myślę, uruchamiam intuicję i próbuję zdemaskować zbrodniarza szybciej niż główny bohater… Niestety jeżeli jest to naprawdę przemyślany, ciekawy kryminał ciężko połapać się kto naprawdę zabił.
Taka jest właśnie powieść Janusza Grabowskiego „Wiadomość ze Sztokholmu”.  Policjantka Ewa wraz ze swoim zespołem próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa kobiet. Znalezione ofiary to młode dziewczyny, które zostały zabite przez uderzenie młotkiem w głowę.      Śledztwo zatacza swój krąg wokół domów publicznych, gdańskich prostytutek oraz środowiska księży. Nie każdy jednak chętnie współpracuje z policją, co potęguje błędne poszlaki.
  Czytelnik poznaje tożsamość psychologiczną zabójcy, będąc świadkiem jego kolejnych zbrodni i sadystycznych działań. Psychol nienawidzi kobiet, mordując bez skrupułów i emocji. Jego motywacja ma swoje korzenie w przeszłości, a dokładniej w kontaktach z kobietami. Natomiast komisarz Ewa to typowy bohater kryminałów – samotna, silna psychicznie, samodzielna i błyskotliwa, ale łaknąca kontaktów damsko-męskich. Pomimo tych przewidywalnych cech jest postacią zaskakującą, szczególnie jej sfera prywatna. Ewa ma wiele wcieleń – oprócz  wymierzania sprawiedliwości, wychowuje syna, przyjaźni się z byłym mężem (!) i lubi dobrą kuchnię.

    Gdynia i Gdańsk. Klimat książki Janusza Grabowskiego przypomina trochę skandynawskie miejscowości, ale nie przytłacza tak silnie całej fabuły. W sumie nie dałam się porwać opisom miejsc i przestrzeni Trójmiasta. Ignorant ze mnie, ale nie poczułam  „kryminalnej” atmosfery tych miast (dla mnie akcja mogła rozgrywać się wszędzie).

       Nie udało mi się przechytrzyć pani komisarz i wraz z nią odkryłam kim jest morderca (zdesperowana podejrzewałam nawet dziennikarza Zbyszka, z którym flirtowała Ewa). „Wiadomość ze Sztokholmu” nie jest oryginalnym kryminałem, ale czyta się go bardzo dobrze, urozmaiceniem są poboczne wątki, które wzmagają apetyt i spowalniają główną akcję.  Po prostu dobre czytadło!

4 komentarze:

  1. Ciekawa recenzja, no i kryminału, a te uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mniam! Jak zwykle soczysta recenzja, na pewno sięgnę po tę powieść, ale dopiero przy odrobinie wolnego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem wzrokowcem i od razu rzuciła mi się w oczy niezwykle klimatyczna okładka, która aż prosi do odkrycia fabuły. Ja w każdym razie jestem zainteresowana powyższym kryminałem i bardzo chętnie go poznam w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tę książkę w planach, nie przeszkadza mi brak oryginalności, bo czasami mam ochotę właśnie na takie kryminalne czytadło. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń