niedziela, 5 sierpnia 2012

Obraz wsi z lat dziecinnych

     Myśląc o wsi, widzę zieleń lasu, babciny ogródek pełen kwiatów, warzyw i ogromny sad. W moich wspomnieniach wieś zajmuje szczególne miejsce, ponieważ to był mój mały świat, mikrokosmos dziecięcych lat. Pięknym powrotem do tego klimatu była książka Kazimierza Orłosia - "Dom pod Lutnią".

 Dawno nie spotkałam się z książką, która odda uczucia i emocje dobrze mi znane, kojarzące się z domem wśród łąk i lasów. Pomimo, że autor umiejscawia swoją powieść w czasach powojennych, na Mazurach, w pewien sposób odnajduję w niej swój mały świat.
Głównymi bohaterami historii są wnuczek - Tomek i jego dziadek Bronowicz. Chłopiec zostaje pozostawiony pod opieką mężczyzny z powodów grożącego mu niebezpieczeństwa. Jego ojciec zostaje aresztowany, a matka śledzona przez służby bezpieczeństwa. Czasy powojenne, komunizm, walka z obywatelami stają się tłem opowieści. Narrator nakreśla świat przedstawiony z perspektywy dziecka, który doświadcza uroków wsi, niezależności i swobody. Poznajemy też historię Bronowicza, który pozostawił rodzinę w Warszawie i osiedlił się na wsi - w Lipowie. Odnajduje tu prawdziwą miłość, spokój i spełnienie. Pomimo wielu problemów z ówczesną władzą stara się żyć według własnych moralnych zasad. Natomiast Tomek oswaja się z nową rzeczywistością, poznaje wiejskie zwyczaje i zwierzęta: konia Benedykta, wiernego psa Kajtka i wilczura Atamana. Losy mieszkańców domu pod Lutnią zostają ukazane w poszczególnych porach roku: tak jakby one dyktowały o życiu na wsi, jej klimacie i tajemniczej nostalgii. Kazimierz Orłoś opisuje szczerze, słowami oddaje uczucia, niewiarygodnie prawdziwie krajobrazy, które wywołują dreszcze i wzruszenie. Wystarczy zamknąć oczy aby wraz z Tomkiem wyruszyć nad rzekę, pozbierać do kobiałki aromatyczne poziomki, a w zimie przebrnąć przez ogromne zaspy. Wieś jednak nie jest odseparowana od problemów politycznych, komunistycznych utarczek, ducha wojennej historii. Zaskakujące zakończenie mówi czytelnikowi o ulotności świata, chwil i wyborach ludzkich, które najczęściej podyktowane są niezrozumieniem, żalem czy zawiścią. 
Warto zanurzyć się w historii Orłosia, który zabiera czytelników w przeszłość, w świat beztroskiego, wiejskiego dzieciństwa.

6 komentarzy:

  1. Mam tę książkę w planach i wiem, że wcześniej czy później uda mi się ją przeczytać. Pozdrowienia :))
    PS. Piękną okładkę ma ten "Dom pod Lutnią"!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie dałam rady...nie podobało mi się

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie klimatyczne, lekko sentymentalne opowieści, 'Domek pod Lutnią' taki mi się właśnie wydaje :) Spotkałam się już z podobnym przypadkiem, w którym losy mieszkańców toczą się w zgodzie z porami roku, czytałam o tym w 'Siedlisku' Majewskiego.
    'Domek pod Lutnią' również mam zamiar przeczytać, ładnie go opisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam do tej książki stosunek niejednoznaczny - raz mnie przyciąga, kolejnym razem odpycha. Ciągle jednak o niej pamiętam i z listy książkowych zakupów nie skreślam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja ostatnio przeczytałam bardzo mało znaną powieść "Tratwa", sanockiego autora, Artura Olechniewicza i jest to jakby druga strona medalu - w bardzo nostalgiczny i melancholijny sposób autor opisuje dzieciństwo dalekie od ideału... Język jest jednak tak interesujący, że zamiast gorzkiej, demityzującej lektury, otrzymujemy coś pomiędzy Schulzem a "Lalą" Dehnela. Naprawdę, bardzo polecam, w celu uzupełnienia wrażeń. Widzę też, że czytasz "Dziewczyny wojenne" - już nie mogę się doczekać zapisu wrażeń na blogu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do książki mam do niej osobisty stosunek, bardzo emocjonalny, może dlatego jest ona mi tak bliska i zdobyła moje serce. "Tratwę" oraz "Siedlisko" chętnie przeczytam i bardzo dziękuję za polecenie:)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń