W końcu nadszedł taki czas, że musiałam pożegnać Gutowo.
Ostatni tom „Hryciowie” okazał się być pysznym kąskiem, który jednak nie
zaspokoił czytelniczej ciekawości. Kilka tajemnic i wątków nie znalazło rozwiązania,
bohaterowie pozostali w pewnym stanie „zawieszenia” jakby autorka pozostawiła „furtkę”
do być może kolejnej części.
Historia rodzin Zajezierskich i Cieślaków zostaje ukazana w perspektywie
wojennych czasów. Dla Adama Toroszyna to czas młodzieńczych walk i szybkiego
dorastania w niebezpiecznych okolicznościach. Dla Giny Weylen to okres trudnych
wyborów, naznaczonych cierpieniem, kompromitacją i ciągłym ukrywaniem się przed
faszystami. Rodzina Cieślaków również zostaje doświadczona, a szczególnie
Cecylia, która musi poświęcić swoje marzenia i życie dla rodziny. Wielka miłość
Adama i Cecylii zostaje przekreślona przez wojnę. Powrót Toroszyna po wielu
latach okazuje się podróżą w przeszłość, smutną i bolesną. Tych dwoje ludzi na
zawsze rozłączył los i czas.
Małgorzata Gutowska-Adamczyk opisuje także historię tytułowej
cukierni, której właściciele nie mieli łatwego życia. Gorycz dnia codziennego
mogły tylko osłodzić drobne sukcesy czy tradycyjne wypieki. Wiele jednak
tajemnic, w tym pokoleniowego pierścienia, nie zostaje całkowicie ujawionych.
Autorka wie jak wciągnąć czytelnika w fabułę. Postacie w jej powieści są barwne,
nieschematyczne (pisarka unika podziału na białe i czarne charaktery), a ich
historie są ze sobą połączone niczym korzenie drzew. Każdy czytelnik znajdzie
coś dla siebie – intrygi, skomplikowane związki, wojenną historię Polski i
szarą rzeczywistość PRL-u.
Najbardziej boli rozstanie z bohaterami, rodzinnym klimatem,
tajemniczą przeszłością Zajezierzyc. Z ciężkim sercem zamyka się ostatni tom „Cukierni
pod Amorem”. Z otwartymi ustami śledziłam losy Celiny i bardzo przeżywałam jej
dalsze wybory. Jest ona jedną z silniejszych postaci, która wytrwałością i ciężką pracą stworzyła rodzinny interes,
oparty na tradycji i przyjaznej atmosferze. Mojej sympatii nie wzbudziła Iga,
wnuczka Celiny. W jej postaci zabrakło mi stanowczości, jakiegoś porywu oraz
znikomego zainteresowania uczuciami innych. Iga to mało empatyczna osoba,
której nie interesuje życie uczuciowe ojca oraz babki. Sama jakoś nie radzi
sobie z własnymi emocjami.
Oczywiście polecam wszystkim tę sagę – jest ona niczym tort,
którego smak pozostaje na długie dni, a receptura pozostaje ciągle nieznana,
pozostająca sekretem babcinych wypieków.
Mam za sobą wszystkie trzy części sagi i z chęcią bym poznała czwartą, gdyby taka powstała :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że autorka tak do końca nie odkryła wszystkich kart, być może tak miało być :)
Droga Evito!
UsuńMyślę, że to nadało "pewnego smaczku" całej trylogii. Pozostaje mieć nadzieję, że być może w przyszłości powstanie kontynuacja.
Pierwsza część sagi stoi na półce i zachęca, żebym zabrała się wreszcie za czytanie. W końcu się doczeka, bo lubię takie historie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń