Gdybym
chciała napisać dekalog młodości na pierwszym miejscu znalazłyby się: burza
uczuć oraz poszukiwanie własnej tożsamości, kształtowanie osobowości. Mądrzy
dorośli piszą książki dla młodzieży, często wtłaczając siebie, dorosłego
człowieka w świat nastolatków. I to jest cyniczne, sztuczne, a jeżeli autor
uderza w ton moralizatorski, mentorski, to już lepiej niech zajmie się literaturą
dla dorosłych.
Literaturę młodzieżową tworzą przede wszystkim dorośli, jednym
udaje się oddać szczere emocje i wejść w duszę młodego człowieka, co wiąże się
z obserwacją, empatią i słuchaniem nastolatków. Są też tacy autorzy, którzy udają,
próbując z różnych wyimków, frazesów, stworzyć współczesny obraz młodzieży. A
gdyby oddać głos młodym ludziom? Chyba oni najlepiej wiedzą co im „w duszy gra”.
Ciekawym, literackim eksperymentem, pokazującym świat nastolatków od wewnątrz
jest powieść „Kalesony Sokratesa” Jakuba
Łaszkiewicza. Autor, fan rocka i literatury, sam będący gimnazjalistą, wydał
książkę. Wydawałoby się, że jest ona skierowana do konkretnej grupy wiekowej –
13-18-latków, o czym wspomina na wstępie sam autor. Cóż kiedyś też byłam
gimnazjalistką i ta powieść obudziła we mnie dawne wspomnienia, pozwoliła abym
znów mogła poczuć się jak szalona nastolatka. „Kalesony Sokratesa” przyrównałabym do różowych
okularów ale w wersji męskiej, bo w tej powieści to faceci rządzą, a raczej ich
hormony. Okazuje się bowiem, że płeć piękna to zarówno źródło uczuciowych niespodzianek
jak i niekończących się tarapatów.
Bohaterem,
który relacjonuje swoją, nastoletnią codzienność jest Maciek. Z racji, że
chłopak zmienił szkołę, pozostawiając swoich dawnych znajomych, zakłada bloga,
który pełni funkcję osobistego pamiętnika. Maciek mieszka wraz z mamą, łączą
ich bardzo dobre stosunki, czego nie można powiedzieć o ojcu chłopca, który ignoruje
fakt istnienia syna. Nastolatek próbuje zaklimatyzować się w nowej szkole, co
nie jest łatwe. Jego uwagę przykuwa dziewczyna o imieniu Weronika, która
chętnie zaprzyjaźnia się z naszym bohaterem. Wspólne pasje, słuchanie muzyki, spacery
stają się dobrym początkiem znajomości. Maciek daje się ponieść uczuciom i
szybko wspólne koleżeństwo przeradza się w coś o wiele poważniejszego. To co
jednak szybko płonie, szybko też się spala. Podobne dylematy natury damsko –
męskiej przeżywa kolega z klasy – Patryk, członek zespołu punkowego o dość
zagadkowej nazwie – Kalesony Sokratesa. Zakochany bez pamięci, platonicznie w
dziewczynie z klasy, próbuje nieskutecznie urzeczywistnić swoje emocjonalne
marzenia.
Książka
pomimo, że porusza tematy różnego kalibru – pierwsze miłości, związki,
współżycie, rodzinne relacje, empatia wobec drugiego człowieka – nie jest
fabularnie przeładowana. Okazuje się, że młodym ludziom trudno mówić o emocjach,
trudno nawiązywać nowe znajomości – częściej odbywa się to wirtualnie. Autor
czerpie całymi garściami z młodzieżowej popkultury, uposaża swojego bohatera w
dystans do świata, humor rodem z Monty Pythona i zabawne porównania, pozwalające
na pokazanie swojej rzeczywistości z delikatnym przymrużeniem oka. Cenię sobie
pisarzy, którzy potrafią wywołać uśmiech u czytelnika, a „Kalesony Sokratesa”
to solidna dawka dobrego humoru. Maciek jest postacią niezwykle sympatyczną, ma
swoje wady i zalety, przejawia cechy empatyczne i potrafi pomóc, chociażby nieznajomej,
głodnej i biednej staruszce. Bohater zaznacza też ostrą granicę między
dziewczynami a chłopakami. „Płeć piękna” okazuje się być pełna sprzeczności,
dziwnych zachowań, których nie potrafią zrozumieć młodzi mężczyźni. Autor
wkracza również w strefę intymną. Uderza szybkość uczuciowego i fizycznego angażowania
się. Wszystko dzieje się szybko, jest to istna uczuciowa burza, pełna
niepewności, zagubienia, ale i euforii oraz endorfin. Taka jest właśnie młodość –
przeżywa intensywnie, burzliwie, emocjonalnie, ucząc się na własnych błędach,
robiąc wiele rzeczy po swojemu.
„Kalesony
Sokratesa” Jakuba Łaszkiewicza to świetna lektura dla nastolatków, którzy na
pewno odnajdą wiele odniesień do własnego życia. Autor z łatwością nawiązuje
kontakt z czytelnikiem, puszcza do niego oko. Powieść jest przepełniona
entuzjazmem, szkolna codzienność przeplata się z młodzieńczymi inicjacjami, muzyką, która
wielokrotnie wpisuje się w stany emocjonalne młodych ludzi. Na pewno jest kilka
wątków, które autor mógłby pociągnąć, poszerzyć, uszczegółowić (choćby historię
staruszki Józefiny). Interesujące byłoby również poprowadzenie narracji
dwutorowej, z różnych perspektyw – czyli Maćka i Patryka, który niestety
pojawia się prawie na końcu powieści, a jego postać i losy opisuje narrator.
Jeżeli
szukacie prawdziwej, ale pełnej humoru powieści o perypetiach nastolatków to
sięgnijcie po „Kalesony Sokratesa”. Jesteście fanami muzyki rockowej a
popkultura nie jest wam obca, to lektura wpasuje się w wasze zainteresowania. Nie
znajdziecie tutaj przepisu na młodość, pierwszą miłość czy przyjaźń, ale
gwarantuję, że poczujecie, iż nie jesteście z tym wszystkim sami. Ktoś obok, wasza
koleżanka, nowy kolega – przeżywają podobne rozterki, rozczarowania, kryzysy,
emocjonalne burze. Uczucia nie są łatwe, życie nie jest systemem zero-jedynkowym,
ale przypomina sinusoidę. I niech ten matematyczny akcent będzie
podsumowaniem debiutanckiej powieści Jakuba Łaszkiewicza.
*Jakub
Łaszkiewicz, Kalesony Sokratesa, wyd. Novae Res, Gdynia 2017.
Za egzemplarz książki dziękuję autorowi.
O autorze: Ma 15 lat i napisał książkę
No nie wiem.. Pamiętam swoje czasy w gimazjum, ale czy książka by mnie zainteresowała, to nie jestem przekonana :)
OdpowiedzUsuń