Podjęcie się
skatalogowania, słownego ujarzmienia i scharakteryzowania poezji Żanety
Gorzkiej, jest wyzwaniem. Przypomina wędrówkę po labiryncie, im bardziej
przyglądamy się poetyce tajemniczej autorki, tym bardziej rozgałęzia się
strategia i droga interpretacyjna, czasami skazana na błądzenie po wersach,
zderzanie się z formą. I gdy już wydaje się nam, że znajdziemy wyjście –
szufladkę/etykietę dla wiersza, poetka zręcznie obraca światami (jak kostką
Rubika) zamykając czytelnika w totalnym zaskoczeniu. Po debiucie, jakim był
„Łokieć jelenia”, autorka kontynuuje drogę poetyckiej wyobraźni bez granic. Gorzka
niejako porzuca debiutancki kostium i szyje ze słów, obrazów, poetyckich kalek,
kolejne wcielenie. Wydobywa się z gorsetu początkującej poetki, nabiera
pewności siebie i kontratakuje nieokiełznaną przestrzenią fantazji. Dodatkowo
utrzymuje wokół siebie atmosferę tajemnicy, anonimowości, zagadkowości, ciągłej
gry z czytelnikiem, który próbuje rozszyfrować tożsamość osoby piszącej
wiersze. Efekt magnetyzmu zostaje podkręcony. Poetyka Gorzkiej wciąga nas jak
czarna dziura, w której pozornie jest chaos nagromadzonych przedmiotów, postaci
i istot. Ta struktura jest rozpięta dość szeroko – od materii codzienności
przez archetypy, pop-ikony, sztuczną inteligencję aż po metaforykę kosmosu.
W tym eksperymencie
wciąż jest styl i surrealistyczne korzenie „Łokcia jelenia”, ale o wiele
mocniej poetka akcentuje indywidualność, przewrotność słowa i jego niebywałą
plastyczność poddaną całkowicie i wyłącznie sferze wyobraźni.
Druga książka poetycka „Lekko zdenerwowany
awatar wybiega z łazienki około północy” (Wydawnictwo J) to dobrze znana (z
poprzedniego tomu) zabawa formą i zaklinanie schematów, groteskowy humor,
zniekształcanie rzeczywistości i fragmentów codziennego życia. „Łokieć jelenia”
miał zaczepić, zaintrygować odbiorcę, drugi tom potwierdza, że Gorzka potrafi
bawić się językiem, emocjami odbiorcy i płaszczyznami wiersza.
Śliczniutka
podmiotka liryczna w świecie emotikonów
Bohaterka wierszy z
lekkością przemienia banalność rzeczy i rutynowość (choćby nakładanie kremu,
drażniący ubiór) w poetycką materię. Ponownie odzywa się dusza rebeliantki,
łobuziary, która będzie próbowała wciągnąć czytelnika w osobliwą grę. I chociaż
wydaje się, że podmiotka drwi sobie i nie traktuje poważnie rzeczywistości,
zwodzi czytelnika, kryjąc się ciągle pod jakąś charakteryzacją, makijażem,
awatarem odciągającym uwagę („Już miałam
wam opowiedzieć/ o sobie ale z łazienki wybiegł mój awatar”), to skutecznie
polemizuje z formą poezji, wywołuje interakcję.
Choćby zwykła metka
odzieżowa, równie dobrze może być metaforą pewnego zaszufladkowania,
przypisania i wpisania w konkretną poetykę. Ta świadomość „założonej” poetyki
bywa drażniąca, irytująca, gdy chce się być twórcą nieszablonowym. Ten monolog
skierowany do uwierającej metki otwiera tom „Lekko zdenerwowany awatar…” i jest
to nietypowa przynęta do dalszej lektury (humorystyczna, minimalistyczna, pełna
dystansu – prawie każdy z nas dyskutuje w myślach z najdziwniejszymi
przedmiotami).
W kolejnych utworach
autotematyzm jest tłem codzienności. I ponownie bohaterka droczy się z
czytelnikiem, skupia naszą uwagę na szczególe, by później porzucić go i zmienić
tło, pozostawić odbiorcę z pytaniami, nieraz w zakłopotaniu i w niemałym
zaskoczeniu. Poetyckim motywem zaczynają się dwa wiersze: „Pory szeroko
zamknięte” oraz „Tak to wygląda”, jednak już w następnych wersach zostaje on perfidnie
przykryty warstwą trywialnej codzienności. Dobrze czyta się poezję w łazience
przy jednoczesnym zachwalaniu kremu, a pisze wiersze, pieszcząc „koci zad”. Można
odczytać to jako swoisty manifest Gorzkiej, który był też mocno wypunktowany w
„Łokciu jelenia”, że wiersz - to przede wszystkim żywioł i życie, splatający
się z codziennością, nieraz podszytą delikatną i zaczepną groteską. W tych
bardzo lapidarnych i prozaicznych wierszach przebija istotna myśl, a nawet
pytanie o plastykę poezji, jej język i dynamizm, poruszanie się poza schematami
i przerośniętymi poetykami, zapychającą wyobraźnię „nadmetaforyką”.
Wydaje mi się, że
Gorzka wyposaża swoją bohaterkę w zmysł obserwacji, rejestrowania form
językowych i przekształcania ich, łączenia nietypowych słów i często
kontrastowych stylistyk, co wywołuje komizm lub przemyślane zdeformowanie,
humorystyczne zniekształcenie czy nagięcie rzeczywistości. Językowa zabawa w
tomie „Lekko zdenerwowany awatar…” również zasługuje na uwagę, bo jest to jeden
z mocniejszych filarów poetyki Gorzkiej.
W wierszach czuć
wrzenie języka, jego swobodę, dynamizm ale i opieranie się na specyficznych
kontrastach. Nagromadzenie zdrobnień, wplatanie dziecięcych odgłosów
naśladowania świata („Wiersz dla mojego malutkiego synka który ilekroć widzi
lub słyszy wóz strażacki tylekroć robi takie słodziutkie piiip piiip piiip”),
kolokwializmów, to ironiczne, a momentami groteskowe portretowanie mowy.
Czasami przypomina to język użytkowników mediów społecznościowych, gdzie używa
się najmocniejszej retorycznej gradacji, uzyskując efekt przejaskrawiania
pewnego fragmentu rzeczywistości. Bohaterka wierszy czuje się w takiej
przestrzeni idealnie, mrugając do czytelnika ironicznym „oczkiem”:
Spójrzcie tylko
jak prześlicznie przechylam mą kształtną główkę i
wychylam się na
gwarną uliczkę z mego balkoniku w stylu francuskim i
podjadam na
żywca dojrzałe awokado skropione cierpką limetką i
myślę najczulej
o rogowych pachach wszystkich krokodyli różańcowych
bez wyjątku.
(Wspólnota piękna, s. 28.)
W wierszach znajdziemy
więcej kulinarnych uniesień bohaterki, które również odwracają uwagę odbiorcy,
wprowadzają akcenty humorystyczne, ale i są znakiem rozpoznawczym dla poetyki
Gorzkiej, kierują uwagę na pewien styl życia i filozofię (w poemacie podmiotka
pyta „co jest nie tak z warzywami wy
śmieszni śmiertelni mięsożercy?”). W jednym z wierszy „Notatka z frontu
poetyckiego” pada wręcz formuła szczęścia:
Mam obłęd w oczach
i placki na
gazie.
Czego chcieć
więcej?
(Notatka z frontu
poetyckiego, s. 27.)
Reguły gry są dość
specyficzne – albo próbujemy podążać za poetką i rozszyfrowujemy jej
metaforyczne kalambury, albo instynktownie przemierzamy wersy, poruszając się
po subiektywnych skojarzeniach. Jakąkolwiek strategię obierzemy, nie zabraknie
nam podczas lektury dobrej zabawy.
Ułożenie wierszy jest
bardzo przemyślane, nie wiem czy był to zabieg celowy, czy może przypadek, ale
od wiersza o awatarze, czytelnik podąża jego śladem, aby w momencie rozdwojenia, zacząć prawdziwy poetycki
rollercoaster po obrzeżach wyobraźni.
Gdy
awatar wybiega z łazienki, czyli scenografia wiersza
Żaneta Gorzka to
zręczna sztukmistrzyni, żongluje rekwizytami, światami, scenografią i narracją.
W tonie absurdalnej poezji kryje się coś niezwykle teatralnego, filmowego. Poetka
pod licznymi awatarami, przebrana w liczne kostiumy, w otoczeniu zwierząt,
postaci, przedmiotów, wyłuskuje relacje międzyludzkie.
Osobliwy zwierzyniec,
onieśmielający różnorodnością (przykładowy zestaw: pancernik, delfin butlonosy,
fenek pustynny) to bohaterowie zamieszkujący wiersze Żanety Gorzkiej. Ich
pojawienie się wnosi humor, sarkazm, trochę surrealizmu i abstrakcji.
Szczególny pod tym względem jest wiersz, a raczej jego obszerny tytuł (długie
tytuły będące same w sobie poezją, to charakterystyczne elementy twórczości
Gorzkiej), w którym zwierzęta tworzą dziką matrioszkę: „Superman klasy S+++ (No Mercy) (zwłaszcza od końca października do
połowy stycznia na półkuli północnej) walczy na śmierć i życie z mandrylem
barwnolicym przebranym za kazuara hełmiastego udającego pytona siatkowanego
zachowującego się jak obrażony na cały świat zachodni goryl wschodni i
zwycięża”. Gorzka jest mistrzynią abstrakcyjnych tytułów, które całkowicie
zawłaszczają przestrzeń wiersza, stają się jego centrum, wielopoziomowym miąższem.
Przytoczony tytuł przypomina teatralne didaskalia, które również pojawiają się
w innych utworach. Poetycką jednoaktówką nazwałabym wiersz z pogranicza teatru
absurdu i awangardy – „Dawno dawno temu (jeszcze przed dinozaurami)” o
relacjach damsko-męskich.
Całą paletę znaczeń
zarysowuje również tytułowy awatar jako poetyckie wcielenie, kostium, teatralna
maska czy rekwizyt, pozwalający na rozwijanie i poszerzanie płaszczyzny
wiersza. To również sposób na przemycenie awangardowej lekkości i groteskowej
narracji bohaterki, tajemniczej i nieobliczalnej młodej poetki.
Scenografie, po których
porusza się awatar autorki, to wariacje komiksowych i filmowych kadrów, dekoracje
z popkulturowym i feministycznym pazurem. Nie brakuje też domowych wnętrz i
kątów, przyozdobionych surrealizmem. I nawet widok z okna może być zaskakujący,
gdy obserwujemy waleczny poranek: „Świt
przysoliwszy nocce z bańki zasiadł okrakiem/ na horyzoncie jak jakiś faraon
(Ptah XXII)” lub „spryciulę” noc, która „swym
niebosiężnym jęzorem zlizała przed chwilą resztki/ z dnia”.
Płaszczyzny przeszłości
i przyszłości, a także współczesności nachodzą na siebie. Bardzo swobodnie i
pewnie, wręcz zaczepnie, porusza się po nich bohaterka wierszy, przemierzająca
zakamarki irracjonalnych snów, jak i diagnozująca świat z domowych pieleszy. W
tomie Gorzkiej tło wiersza ma wiele realizacji i form: może być
eksperymentalne, perswazyjne, mozaikowate, ale i codzienne, banalne i
zwyczajne. Budowanie absurdalnych i surrealistycznych obrazów - to kolejny
element gry, zabawy formą i przekraczania kolejnych granic.
Interesującą scenerię
posiada wiersz „Robot i ja: pieśń przyszłości: a trochę legenda”, nawiązujący
do postapokaliptycznych wizji świata, w którym „poetka jest od tego żeby służyć robotowi”. Bohaterka przemierza
„rozległą równinę” niosąc na „grzbiecie ciężkiego w cha robota”. Postać robota
wydaje się bardzo ludzka, emocjonalnie skomplikowana, doświadczająca samotności
i tęsknoty. W podobnej tonacji zostaje utrzymany tanatologiczny wiersz „Elo istoty zdolne do myślenia
abstrakcyjnego”. Opis śmierci przypomina rozpad ciała cyborga, maszyny z
„rozklekotanym kadłubkiem”. Kiedy odpada „tabliczka znamionowa” (może to dusza,
tożsamość, poczucie bycia i istnienia) kontrolę na ciałem przejmuje „Ciemny
Duch”, rozkładający elementy ciała na części zamienne. Ciemny Duch (być może to
metafora Śmierci) staje się jednocześnie pocieszycielem, dzięki niemu opowieść
wciąż trwa: „opowie wam bajkę/ piękną jak
cholera i długą jak nie wiem co”.
Pod warstwą cynizmu i
sarkazmu tętni w wierszach Gorzkiej coś przeraźliwie ludzkiego, fascynującego i
pociągającego. Pozornie chaotycznie zszywana scenografia i kostiumy, sprawiają,
że wiersze układają się w tematyczny patchwork. Łączenie
nieprzystających do siebie obrazów, skrawków i imaginacyjnych fragmentów,
tworzy wielowymiarową scenę, na której wyobraźnia gra główną rolę. Ten poetycki
patchwork jest dokładnie zaprojektowany i przemyślany, a to, co wydaje się być
poza marginesem naszej uwagi, zostaje sprytnie wkomponowane w całość (choćby
roboty czy pojawiające się znikąd okapi albo puentujący wiersz sarkastycznie
delfin: „Miła po kiego ci puder/ w wodzie?”).
Marzenia
i trociny, czyli 1001 kosmicznych powodów bycia sobą
bo
twój poemat otwiera nas na możliwości wspólnego monologu wewnętrznego z
kosmitami (s.38)
Żaneta
Gorzka preferującą i lubująca się w krótkich, minimalistycznych formach
zaskakuje czytelnika obszernym poematem „Kosmos
cię chce: poemat”. Paleta argumentacji jest tu równie abstrakcyjna, co
próba zdefiniowania przestrzeni kosmicznej.
Podmiotka,
zbuntowana poetka, ukrywająca się przez cały tom za kolejnymi awatarami i
metaforami, nagle otwiera się przed czytelnikiem w monologu, przypominającym
osobisty, wewnętrzny pojedynek na argumenty, potwierdzające przynależność do
kosmicznej materii. Fragmentaryczność, rozczłonkowane urywki, – nie ułatwiają odbioru,
ale czytelnik na ma tu za zadania rekonstruować spójnej opowieści, lecz dać się
ponieść lawinie ekscentrycznych obrazów.
Poemat
to kreacyjna opowieść o „lirycznym ja”, to 1001 odbić podmiotki i jej irracjonalnego
świata. Kolejne powody utwierdzają poetkę, że łączy ją z kosmosem bliska więź,
że jest mu potrzebna. To narracja pełna humoru i ciągłego mrugania do
czytelnika, który zastanawia się ile kreacji, masek, mieści ten poemat.
Przypomina to trochę potok myśli, strumień świadomości, rejestrujący wszystkie
obrazy, które przechowuje umysł. Wyobraźnia to impulsywna struktura,
nieuporządkowana, jest wręcz wysypiskiem sformatowanych motywów zapisywanej
rzeczywistości.
„Wypchana
marzeniami” podmiotka nie daje się zdefiniować w kilku słowach, to projekt
rozpisany na wiele wymiarów. To osobowość, której nie da się ująć w standardowy,
jednolity sposób. Poemat umożliwia rozbicie osobowości bohaterki na 1001 drobiazgów,
szczegółów które mogą stworzyć osobną opowieść czy kolejne wymiary. Gorzka, w
groteskowy sobie sposób, pyta o kondycję poezji, o jej odbiór we współczesnym
świecie, ironizuje, bywa uszczypliwa, trywialna, ale i polemiczna.
W
tym gąszczu słów i obrazów znajdujemy ujęcia cielesności - ponownie ujętej
biegunowo: w fazie młodości (traktowanej ironicznie: „jako młoda dziewczyna czujesz się najczęściej jak kompostowiec różowy
szukający na ślepo miłości”) ale i rozpadu (dosadny turpizm) :
bo większa
powierzchnia twojego ciała pokryta jest gęstą siatką pęk-
nieć
przypominająca zmarszczki zwisające z oczodołów żyły zadomowiły
się tu na dobre
brakuje dolnych kończyn i miednicy straszy sparszywiały
mózg z którego
odpadło sporo płatów (ech) (s.41).
W
tej filuternej i groteskowej argumentacji próbujemy złożyć własny obraz bohaterki,
kobiety kosmicznej, która okazuje się miłośniczką zwierząt, „patrzącą do
wewnątrz”, wielbicielką zdrowej żywności i ekologii, czerpiącą radość równie
intensywną z jedzenia, jak i z tworzenia poetyckich światów. Pozostaje wciąż
jednak nieodkrytą i tajemniczą postacią, pełną sprzeczności i dystansu do
siebie i rzeczywistości. Zastanawiające jest, że wśród tych odłamków wybrzmiewa
też jej nieoczywista wrażliwość:
bo lubisz ciszę
tuż po deszczu (szacuj drzew) więc zaraz po tęczy
wyruszasz w podróż
i wracasz zakochana (nie zawsze) (s. 42).
Po
tych wersach poemat się urywa, przerzucana argumentacja trwa dalej w umyśle
bohaterki, by zakończyć się na liczbie 1001. Spośród 1001 drobiazgów poetka
dokonuje selekcji, ponownie raczy czytelnika fragmentami, ukrywając głęboko
całość (pytanie brzmi: czy napisaną czy pozostająca w domysłach).
„Lekko zdenerwowany
awatar wybiega z łazienki około północy” i zabiera nas w podróż po najbardziej
krętych zakamarkach wyobraźni. Połacie abstrakcji przemierzamy mając za
przewodników: tytułowy awatar, liczny zwierzyniec (który często ma wiele do
powiedzenia) i umysł młodej dziewczyny, „wypchany marzeniami i trocinami”. Poetyka
Żanety Gorzkiej zarysowana w debiutanckim „Łokciu jelenia” ponownie nawarstwia
się i prowokuje w drugiej książce poetyckiej. To rozgałęzienie form i obrazów
ma na celu uwieść czytelnika zaskoczeniem i imaginacyjną anarchią wobec
schematów. Poetycki kolaż Żanety Gorzkiej wciąż wywołuje efekt bycia kilka
kroków przed czytelnikiem. To wiersze pełne szczelin, grząskich rejonów i
eksperymentów, zachęcające do otwartych i polemicznych odczytań. Efekt Żanety
Gorzkiej wciąż trwa, oby jak najdłużej zaskakiwał i karmił wyobraźnię
odbiorców.
Cyt. Żaneta Gorzka, Lekko zdenerwowany awatar wybiega z łazienki
około północy, Wydawnictwo J, Wrocław 2020.
Dziękuję Autorce za egzemplarz książki