wtorek, 23 sierpnia 2022

Wyłuskani z piasku


„Dłonie to jeden z dwóch największych wynalazków człowieka we własnym ciele. Szczebel, cała drabina rozwoju  (…) Bo dłonie to taki bezgłośny język człowieka” (s. 213)

Z baśniowej przeszłości „Nawiści”, osnutej na legendach Autor Nieznany. zabiera czytelnika w mroczną przyszłość, zderzając dwie rzeczywistości- cybernetyczną i pierwotną. „Dotyka… poderwać gęsią skórkę do lotu” to interesująca polemika dotycząca oplatającej nas technologii, która staje się drugim światem, lepszym, uzależniającym, dającym poczucie nieśmiertelności. Ewolucja człowieka, zmierzająca do zniesienia wszelkich ograniczeń, okazuje się jednak destrukcją. Misterna konstrukcja nowoczesnej, hologramowej, wieży Babel zostaje zrównana z ziemią przez Naturę. Piaskowe burze niszczą wszystko, grzebią całe miasta, odbierają życie. Ziemia staje się pustynią, w powietrzu nieustanie unosi się pył. Nieliczni ocaleńcy zdani będą na pamięć i wiedzę starych ludzi. Starość, pogardzana, znieważana, przezroczysta, wyśmiewana - staje się nagle wartością bezcenną. Starzy ludzie wiedzą jak przeżyć, jak nauczyć się własnego ciała, nauczyć się prawdziwego świata, odbierając go, uśpionymi przez technologię, zmysłami. Uczą na nowo bycia człowiekiem…

„Pyłowa dżungla” rządzi się własnymi prawami, w nielicznych osadach odbywają się licytacje, w których „towarem” są starzy ludzie – przewrotnie jednak nie wygrywa ten kto może zaoferować namiastkę wirtualności, władzy, dobrobytu -  ale ten, który zapewni dobrą opiekę staruszkowi.

Prawo starych ludzi. Do decydowania. Ostatniego słowa w transakcji. Prawo wyboru życia, któremu chce się poddać. Albo wyboru śmierci. Bo to może być ostatnia grupa starego człowieka. Ostatni etap jego życia. I to stary człowiek wybiera, z kim chce spędzić ten miodowy, albo dziegciowy, etap swojego życia” (s. 28)

O wiedzę Starego rywalizują dwa obozy- bracia Anti i Adm oraz ojciec z córką. Jednak planowanie i budowanie przyszłości na piachu jest złudne, bo piasek pochłania wszystko, jest śmiercionośnym żywiołem, nieobliczalnym, zawłaszczającym wszystko. Człowiek okazuje się być silną istotą, konstruującą fundamenty codzienności nawet na ruchomych piaskach, na grobach, bo chęć życia jest siłą ogromną, siłą nadziei i wiary w jutro.

Autor Nieznany. bardzo powoli i fragmentarycznie odkrywa rysy i życie bohaterów „Dotyka…”. Najbardziej silną postacią, pełną ciepła, ale i humoru, ironii jest Stary, to on staje się opiekunem swojej grupy, on zarówno jest obserwatorem, nauczycielem jak i pocieszycielem. On jedyny zna doskonale swoje ciało i jest pełen nadziei, którą obdarowuje innych. Jego wiedza, a raczej doświadczenie, wysoka wrażliwość i empatia pozwalają młodym ludziom przeżyć. Stary to naprawdę wyjątkowa postać, chciałoby się go nazwać czarodziejem codzienności, zwyczajności. Adm i An to przeciwieństwa, Adm nie potrafi żyć w realu, wciąż marząc o wirtualnym świecie jest „technologicznym zombi”.

Virnita! To jest jego świat! Virtual infiniti. Wirtualna nieskończoność. Adm nie potrafi bez niej żyć. Ale też nie potrafi do niej wejść. A potrzebuje. Pragnie. Podłączenia do zasilania. Już teraz natychmiast. Na zawsze. Do śmierci. Jego albo baterii. Lepiej jego.” (s. 24)

Natomiast An przejmuje rolę opiekunki, jest bardzo związana z naturą, rodziną, jest gotowa do poświęceń. Ich losy złączą się, mimo niechęci i wrogości, potrzeba bliskości okaże się nadrzędną wartością. I taki jest również przekaz tej historii – człowiek nie może żyć w samotności, być bytem jednostkowym, egocentrycznym. Dopiero totalna apokalipsa przewartościowuje życie, usuwa to, co człowiek zgromadził wokół siebie i nazwał szczęściem. Potop piasku przesiewa przez sito destrukcji złudzenia, namiastki, maski, ludzkie prawa i osiągnięcia, pozostawiając tylko to, co prawdziwe, szczere, ważne.  

„Dotyka..” to niezwykła opowieść, tak bardzo przemawiająca do wyobraźni, szczególnie teraz, gdy w pogoni za nowoczesnością, ułatwiającą ludziom życie, niszczymy i dewastujemy przyrodę, całe systemy ekologiczne. Porusza mnie to mocne przesłanie, które wybrzmiewa w poszczególnych opisach wszechogarniającej pustyni pyłu, otaczającego ocalonych szczelnie jak całun.

To przesłanie o wściekłości Matki Natury, o destrukcyjnej manii wielkości, która pcha człowieka ku zagładzie. Autor Nieznany. zadaje wiele ważnych pytań o naszą przyszłość, rozwój technologii, relacje młodość-starość, człowiek - natura. Szczególnie warto zatrzymać się nad kwestią ciała, które okazuje się być powłoką, bezwładną skorupą. Ciało to ograniczenie, balast, więc ludzkość przestaje go używać, poznawać za pomocą zmysłów drugiego człowieka. Zamiast emocji, uczuć, życie zamknięte zostaje w impulsach, sztucznych bańkach generujących w umysłach konkretne intensywne przeżycia.

Piach odwraca bieg świata, to co wielkie staje się bezużyteczne, powraca rola mędrca, starego człowieka, który wie jak przetrwać w świecie pozbawionym technologii. Tylko starzy ludzie wiedzą jak wiele siły niesie dotyk, gest, mimika, język. Młodzi zdają się wychodzić z jaskini niewiedzy, życie w Viralu pozbawiło ich cielesności, szczerości uczuć, prawdziwej bliskości i rozmowy z drugim człowiekiem. Już to wydaje się być jednym z etapów samozagłady.

 W tej apokaliptycznej wizji przyszłości człowiek nagle zostaje odcięty od holoświata, matriksa, rodzi się na nowo w rzeczywistości, w której jedyną władzę sprawuje nieokiełznana natura. Potop piachu pochłania i grzebie iluzje, jest śmiercią, ale i ocaleniem przed całkowitą dehumanizacją, przed wirtualnością, która pozbawia ludzkie ciało siły, sensualności, odczuwania. Autor Nieznany. w poszczególnych rozdziałach przybliża nam świat przed katastrofą. Virnita to dążenie człowieka do szybkości, skrótowości, stworzenie nowego sposobu komunikowania się – nie przez język, ale przez palce. Brzmi to bardzo znajomo, boleśnie znajomo…

W virnicie nie używa się języka w gębie. Ten czerwony goły mięsień jest niepotrzebny. Zanika. Bo jest za wolny. Za dużo ruchów musi wykonać; za bardzo się napocić, naślinić. Dotknąć podniebienia, zębów, wydłużyć się, cofnąć, zmusić do ruchu wargi, w przy wyraźnym artykułowaniu – też policzki…”  (s. 39)

To świat hologramów, lepszych i identycznych wersji nas samych, to przejmująca samotność jednostki powielonej i bytującej w wielu wersjach, kopiach siebie. To jest prawdziwa apokalipsa, „techapokalipsa, istnienie tylko dla siebie, dla własnej przyjemności:

„Dla ludzi holo były ludźmi. Takimi prawdziwymi. Realniejszymi niż ci z krwi i kości. Lepszymi. Najdoskonalszymi. (…) Przecież inny człowiek nie będzie robił tego samego. Nie będzie bawił się w te same gry, rozmowy, marzenia, przyszłości. A hologram nie narzeka, nie opiera się. Jest chętny, zapalony, oddany. Robi wszystko co jego człowiek. Bo jest nim. Jego człowiek robi wszystko co hologram. Bo jest nim. (…) Kompan idealny, Idealny drugi ja. Pierwszy ja.” (s. 109)

Autor Nieznany. dozuje napięcie, stawia na krótkie zdania, słowa-klucze, otwierające nasze emocje, wyobraźnię i bramy skojarzeń. Bardzo lubię struktury językowe, które wybiera pisarz, są one rozbudowane, łańcuchowe, świetnie opisują bohaterów jak i przestrzenie (dodajmy, że to puste krajobrazy, szare, pozbawione roślinności, życia). Pisarz wyczuwa tkankę języka, tworzy oryginalne metafory, postapokaliptycznej prozie, ciężkiej i mrocznej -  nadaje poetyckich korzeni. Ten charakterystyczny styl językowego obrazowania świata, znany z debiutanckiej powieści „Nawiść”, pozwala słowom, rozsypanym jak ziarenka piasku, stworzyć wrażenie labiryntowej konstrukcji, w której zatracamy i się gubimy wraz z bohaterami.

 „Dotyka… poderwać gęsią skórkę do lotu” (wydawnictwo nieznane.) opowiada właśnie o tym, co najprostsze, najbliższe, najważniejsze, jednak niedoceniane, pomijane, spychane na margines w naszej pędzącej rzeczywistości. Wydaje się, że to powieść o nie tak oddalonej przeszłości. I chociaż drży serce na myśl o technologii hologramów i burzach piaskowych, to intuicja podpowiada, że to bardzo prawdopodobny plan przyszłości człowieka, jeżeli bez refleksji będziemy nieustannie gonić za nieśmiertelnością i władzą totalną nad życiem i przyrodą.

Wyjątkową osobliwość stanowi okładka książki – trójwymiarowa, ożywa wraz z dotykiem czytelnika! To tylko podkreśla jak spójne i dopracowane projekty książkowe tworzy Autor Nieznany.

Książka Autora Nieznanego. ukazała się w 2021 roku pod skrzydłami: Przeczytane. Napisane, SieCzyta oraz Książkojadów.

Cyt. Autor Nieznany., „Dotyka… poderwać gęsią skórkę do lotu”, wydawnictwo nieznane.

niedziela, 21 sierpnia 2022

O ciemności, która "rozsiewa się przez język" - debiut poetycki Dariusza Patkowskiego

Czerń nokturnu wypełni treść naszych domostw 

(***)

„Nokturny” Dariusza Patkowskiego (wyd. Kwadratura) przywędrowały od samego autora, który ukrywa się pod pseudonimem. Dość obszernie o tym debiucie pisała już Kinga Młynarska, zachęcam do przeczytania jej tekstu. Swojej lektury nie zaczęłam od pierwszych wierszy, ale wybrałam jak z talii kart, kilka przypadkowych utworów, trafiając akurat na poetyckie przestrzenie tętniące sierpniowym upałem, bez-czasem, oślepiającym błękitem „poprzecinanym sierpniem”. Pierwszy impuls przeczucia, że jest to rewelacyjny tom, przyszedł wraz z wierszem „Wychodząc rano z domu, widziałem”, który zamienia obraz sierpniowego miasta, rozgrzanych blokowisk  w bukiet kwiatów. Obserwujący rejestruje i tym samym puentuje : „Lato skondensowało osiedle w bukiet”.

 Jednak uważna lektura całego tomu oraz mott dotyczących materii snu, pokazuje nieustanne przenikanie się ciemności, która „rozsiewa się przez język” oraz światła  - tego porannego, łagodnego, sączącego się światła ulicznych lamp lub z „kwadratowych okien” miasta. Nie są to jednak obrazy zestawiane na zasadach opozycji, raczej jako spleciony warkocz, warkocz jawy i snu.

 Tu ciemność jest kokonem utkanym ze snu, materią metamorfozy, przekształceń, natomiast światło zdaje się być skrzydłami, już ukształtowaną formą rzeczywistości. Przebudzenie, porzucenie kokonu nocy przez bohatera wierszy jest nagłe, ostre, surowe. Oślepiające światło nadaje rytm codzienności, jest w nim jednak coś paraliżującego, poranek to „świetlisty skalpel” rozpruwający „skórę nocnej syreny”. Świt jest dla podmiotu również momentem twórczym, gdy wiersze noszone w „przegródkach portfela” „na małych, kwadratowych karteluszkach” zostają przepisane i utrwalone w pliku tekstowym.

Światło obrysowuje kontury, dookreśla obraz, wyostrza lub przeciwnie - oświetlony detal, fragment zostaje skąpany w łagodności, jakbyśmy widzieli go spod delikatnie przymrużonych oczu. Ten moment wystarcza aby wyobraźnia poruszyła turbiny i wywołała emocjo-wstrząsy. Obserwator świata w „Nokturnach” opowiada historie przedmiotów, ale podąża własną drogą, unika schematów i skrótów myślowych, zaskakuje czytelnika – choćby obrazem dziecięcej zabawy w rzucanie kamyków do wody (wiersz „Lustra”). Z perspektywy dziecięcej kamień uzyskuje osobowość, jest czymś więcej niż przedmiotem.

Jakkolwiek światło nie rozjaśniałoby mroków, to ciemność i noc stają się sprzyjającą scenerią wyobraźni, wykluwania się słów.

(…) W mieszkaniu zapada noc

Wychodząca z ramion zasypiającej żony.

Na świt jeszcze trzeba poczekać” (New Era, s. 23)

 

Czym jest ta ciemność, która przenika, skrada się, oplata każdy z wierszy? W wierszu „Chesed” chyba znajdujemy odpowiedź w bardzo poruszającej, intymnej scenie - bohater przebudzony ze snu próbuje dotknąć ciemności, dookreślić czym jest i wtedy bliska mu osoba w jakby sennym letargu odpowiada: „To jest świat”. I kiedy w jednej z wizji podmiotu „Czerń nokturnu wypełni treść (…) domostw”  czujemy własną niepewność i lęk, to emocje bohatera wydają się być sprzężone, zakorzenione w nocy. Jest w tych metaforach i tajemnica, i łagodność, czułość:


„(…) Ciemność

nachyla się, kładąc ciężką dłoń

na mojej twarzy” (Niechciane, s. 41)

 

W przestrzeni miasta, które jest „ogromną pajęczyną wysamplowanych wspomnień”  powracają obrazy przeszłości, dzieciństwo, dawne relacje, znajomości. Okno staje się miejscem rejestrującym codzienność, przez nie podmiot obserwuje nocne miasto. Noc jest kobieca, otacza, zatapia, jest nieuchwytnym oddechem, który można tylko poczuć i zapamiętać.

Poeta operuje nie tylko scenerią ciemności, ale i sięga po ciszę, obrazy przyrody (drzewo jako „ rozkwitający krzew codzienności”), zmieniających się pór roku.

„Nokturny” przetykają nostalgiczne wersy i historie, obok zachwytu jest też gorzki smak rozczarowania. Wyobraźnia „opustoszała i otwarta” jak „zrabowany skarbiec” – jest jednak „niezastąpiona”, słowa ścierają się z chęcią przemilczenia, nieodpowiedzenia świata. Ostatnie wersy przejmujących wierszy, pełnych goryczy i mroku oplata zaskakująca i troskliwa nitka nadziei. Niektóre jednak utwory kończą wersy pełne pytań, otwartych przestrzeni, nieodkrytych tajemnic i nieodczytanych snów.

Dariusz Patkowski debiutuje wspaniale, z wyobraźnią, otwartością, wyjątkowym zmysłem splatania metafor i symboli. „Nokturny” to zachwyt nad tajemnicą snów, nocnych przestrzeni, bliskością drugiego człowieka, ale warto zauważyć, że są one również naznaczone poczuciem upływającego czasu, przemijania odbijającego się w przedmiotach, codzienności. Sny odwracają role, dopowiadają to, co przemilczane w ciągu dnia. Na pewno jest to książka, do której się wraca – latem, odkrywając blokowiska zastygłe w błękicie i zimą gdy noc rozświetlają okna budynków „jak częściowo otwarty kalendarz adwentowy, w którym czekają długie i ciemne godziny”. Ciemność można próbować oswoić, można ją odkrywać, odczytywać jej kształty, pozwolić na jej dotyk i niepewność. Bardzo dobry, nietuzinkowy debiut!

Cyt. Dariusz Patkowski, Nokturny, wyd. Kwadratura, Łódź 2021.