Są takie dni, kiedy wszystko nas
przytłacza, emocje kłębią się w nas niczym burzowe chmury. Gorszy humor
sprawia, że świat blaknie, barwy rozmywają się, obiad nie pachnie tak jak
zawsze, a nawet czekolada, sprawdzone antidotum na smutki, wydaje się być mdła
i pozbawiona słodyczy. Chciałoby się wtedy schować pod poduszkami, przykryć
wszystkie zmartwienia miękkim kocem. Kiedy takie dni zbliżają się wielkimi
krokami i już czuję ich melancholijny oddech, to moim sprawdzonym sposobem jest
porządna dawka baśni. Lekturowym pocieszeniem okazała się być klasyczna
opowieść Renaty Opali „Tajemnica magicznej dyni” (wyd. Skrzat), pełna ciepła i
wartościowych drogowskazów dla młodego człowieka. Książkę, która ukazała się w serii
„Fantasy dla dzieci”, zdobią bajeczne
ilustracje autorstwa Magdaleny Sikory. Idealnie współgrają z fabułą historii i
jej baśniowym klimatem.
Bazalia to królestwo gdzie żyje
się szczęśliwie, mieszkańcy nie wiedzą czym jest głód czy wojna. Jednak w tej
baśniowej krainie, idylli Król i Królowa nieustannie zamartwiają się swoją
córką Marcelinką, która całymi dniami przesiaduje w pałacu, nie uśmiecha się,
przepełnia ją niewytłumaczalny smutek. Jej starszy brat Marcel, wesoły i pełen
radości chłopiec również martwi się o siostrę. Skąd to dziwne zachowanie
królewny? Rodzice postanawiają prosić o pomoc Astrologa, który mieszka w
wysokiej wieży. Okazuje się, że jedynym antidotum na łzy Marcelinki jest zupa z
dyni. Nic niezwykłego, chciałoby się rzec, ale nie dla mieszkańców Bazalii,
którzy nawet nie mają pojęcia jak wygląda ta magiczna dynia i gdzie ją można
znaleźć. Marcel postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i samotnie wyrusza po
tajemniczą dynię. Będzie musiał przemierzyć wiele królestw, spotka przyjaciół i
wrogów, nieraz będzie musiał wykazać się odwagą i sprytem, gdyż dynia okaże się
pilnie strzeżoną tajemnicą. Czy Marcel pomoże siostrze i znajdzie nietypowy
składnik magicznej zupy?
Podróż księcia Marcela to
opowieść o dojrzewaniu, nowych doświadczeniach, stykaniu się z problemami i
innością. Główny bohater kieruje się braterską miłością, jest uczciwy,
przyjazny, pomocny i empatyczny. Bazalia okazuje się Królestwem idealnym w
porównaniu z pozostałymi krainami, w których życie nie jest beztroskie, lecz
pełne cierni, ubóstwa i głodu. „Tajemnica
magicznej dyni” przenosi nas w odległe krainy, chociaż mamy wrażenie, że pod
warstwą baśniowości kryje się nasza współczesność. Dzisiaj tym mocniej potrzebujemy historii o
przyjaźni, empatycznych ale zwykłych bohaterów, aby nie stać się jak
Marcelinka, ofiarą „smugi smutku” przesyłanej za pomocą komputera.
Opowieść o Marcelku i Marcelince
urzekła mnie prostotą i nawiązaniem autorki do tradycyjnych baśni. Królewicz z
Bazalii pomimo swojego pochodzenia nie wywyższa się, zjednuje sobie przyjaciół,
szybko nawiązując nowe znajomości. Nie narzeka na trudne warunki, skromne
jedzenie czy trudy podróży, potrafi docenić dobroć innych ludzi, szanuje
zwierzęta. W jego cieniu znajduje się smutna siostra, o której wiemy tylko tyle,
że nie ma przyjaciół, nie wychodzi z pałacu, nie potrafi czerpać radości z
zabawy. Królewna poddaje się złym czarom, sama nie potrafi uwolnić się z
przygnębienia. Zupa z dyni zyskuje w tym wypadku magiczną moc, bo symbolizuje
wysiłek, braterską miłość, gest bezinteresownej dobroci.
Renata Opala w swojej
opowieści o królestwie Bazalii pokazuje jak wiele drzemie w nas odwagi gdy nasi
bliscy potrzebują pomocy. Uwrażliwia młodego czytelnika na zgubne działanie
wirtualnego świata, który przejmuje kontrolę nad emocjami niczym czarodziej
Agrar.
A gdybyście chcieli spróbować magicznej zupy z dyni, której tak wytrwale poszukiwał Marcel, to autorka zamieściła jej przepis w książce. Na jesienne smutki jak znalazł :) Smacznej lektury!
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu SKRZAT