„Zbuduję dom z
cegiełek marzeń”
(Cegiełki marzeń, s. 30)
Wydawać się może, że poezja to
najlepsza forma wyrażania, opisywania miłości, uczucia tak nieokiełzanego,
enigmatycznego i często nieuchwytnego. Miłość można spróbować opowiedzieć na
wiele sposobów, połączyć odległe tropy, zaskakując czytelnika. Jeżeli jednak
twórca pójdzie na skróty, ograniczając paletę motywów miłości, to otrzymamy
powtarzalną opowieść-kalkę o zakochaniu, tęsknocie i pozostałych fazach miłości
ujętych w zamknięte mini-obrazki, okrojone i pozbawione szerszego wydźwięku
(zapewne przez nieznośne układanie wersów zakończonych prostym i banalnym
rymem) i dialogu z wymagającym czytelnikiem. W najnowszym tomiku Elizy Anny
Falkiewicz „Lekcje miłości” odbiorca podąża znanymi ścieżkami, uproszczonymi i
schematycznymi. To poezja dla niewymagających, większość wierszy to powtarzanie
ujęć i obrazów miłości z mowy codziennej, często są to banały, uniwersały,
ubrane w emocjonalność i doświadczenie poetki.
Autorka definiuje miłość w
prosty, emocjonalny sposób, w większości utworów brakuje metaforyki czy
różnorodności obrazowania. Poetka nie wychodzi poza typowe obrazowanie miłości,
co sprawia, że w większości wierszy dominuje natłok emocji, ujętych frazesowo i
monotematycznie. Krytyczne uwagi nie przekreślają jednak całkowicie tego zbioru
88 wierszy, swoistego dekalogu człowieka zakochanego. Tomik „Lekcje miłości”
zawiera również kilka pięknych utworów, kilka nowatorskich wersów, które są
zalążkiem obiecującego liryzmu. Kilka poetyckich lekcji mnie ujęło, szczerością
i metaforyką wychodzącą poza oklepane, banalne i nieco infantylne portrety
Erosa (szczególnie „Warszawskie wieczory”, - nie czuć w tym wierszu tego
sztucznego rymowania, na którym opiera się większość form poetyckich w
recenzowanym tomie).
W 9 lekcjach opisujących miłość
znalazły się wiersze odnoszące się do różnych sfer uczuciowości – podmiot
liryczny oddaje hołd rodzicom, wielokrotnie pojawia się jako młoda, naiwna
dziewczyna, zaklęta w marazmie oczekiwania, pół-śnie zauroczenia. Nie brakuje
też epickich obrazów miłości, zakochania, ale i doświadczeń złamanego serca.
Eros zamieszkuje ciało ale i ducha, jest więzią między człowiekiem a Bogiem.
Poetka nie unika też tematu miłości do ojczyzny, odzwierciadlającej się w
nostalgii emigranta. Podmiot liryczny deklaruje również uczucia do zwierząt
(najbardziej uproszczone utwory, skierowane raczej do młodszego odbiorcy).
Ostatnia lekcja miłości to zaakcentowanie jak wiele miłości tkwi w samej
kobiecie. W poetyckich opisach Erosa dominuje tęsknota, wieczne oczekiwanie
kobiety, która analizuje przeszłość i powraca do wizerunku ukochanego. Podmiot
liryczny woli śnić, wspominać, pławić się w goryczy rozstania. To lęk przed
zranieniem, podszyty zwątpieniem i doświadczeniem rozstania:
„Patrzę na swoje dłonie
Każdy palec jest tęsknotą do twoich rąk
Krzykiem za twoim ciepłem
Wspomnieniem twojego uścisku…”
(Kocham cię, s. 41)
„I usnę w łóżku z własnych myśli
W łóżku, co mi się w nocy wyśni
Lekka jak liści wonne ziele
I tylko tyle… tak niewiele
(Cegiełki marzeń,
s. 30)
Najczęściej przestrzenią podmiotu
lirycznego jest zamknięty, pusty dom, pełen fotografii i zapachu bliskiej
osoby. Okazuje się, że miłość generuje głównie tęsknotę, poczucie osamotnienia,
którego nawet nie zapełnia fizyczne, gwałtowne uczucie. Lekcje miłości nie są
teorią słów, ale praktyczną szkołą emocji. Oprócz wspomnianych banałów
obrazowania (tego typu jak: „Lubię wąchać twoje ciało/Gdy leżę przy tobie nad
ranem”; „Co to jest miłość?/Twoja dłoń na mojej/Kiedy jestem słaba i smutna w
chorobie”; „Nigdy już, nigdy/Ciepło mego ciała, drżenie moich dłoni/Mój
zapach/Nie złączy się z twoim”) zachwyciłam się pojedynczymi wersami,
migotczącymi do czytelnika i obiecującymi coś o wiele więcej wartościowego. Warto
wspomnieć tu choćby utwór „Cień przeszłości”, w którym powracanie do
przeszłości przez zakochanego jest porównane do dziecięcego podekscytowania
smakiem kruchego ciasta. To także obraz okruchowości, fragmentaryczności
uczucia, zapamiętywania jego smaku i zapachu – czyli sfery sensualnej:
„To ciągle naturalnie, rzewnie i ze słodką szkodą
Czepiam się przeszłości
Jak dziecko kruchego placka”
(Cień przeszłości, s. 46)
Bliższe są mi obrazy poruszające
wyobraźnię, zmuszające do refleksji jak choćby wers w utworze „Więc po co ta
miłość?”: „Myśli sypią się martwe jak pszczoły w spalonym ulu” czy metafora
„domeczku ze splecionych dłoni” (wiersz „W domeczkach ze splecionych dłoni”, który
również jest godny uwagi). Miłość zostaje opisana głównie przy pomocy stanów
emocjonalnych, dużo tu sprzeczności, miotania się pomiędzy złością a tęsknotą,
snem a marzeniem, codziennością a niezwykłością chwil z ukochanym. Ukojeniem są
wiersze skierowane do Boga, liryczne modlitwy pełne pokory i poczucia Bożej
bliskości („Jesteś w każdym oddechu”; Dałeś mi tyle”; „Długa droga do Ciebie”).
Niewątpliwie nostalgia wybrzmiewa w wierszach odnoszących się do ojczyzny,
bycia emigrantem. Tu również znajdziemy kilka dobrych wierszy, opowiadających o
bliskich miejscach, rodzinnych przedmiotach – jak choćby babcine krzesła.
Miłość człowieka do zwierząt to
również piękny temat, pokazujący wrażliwość autorki i otwartość na każdą formę
życia. Jednak struktura tych wierszy, ich tematyka jest dość infantylna,
potraktowana z przymrużeniem oka bez problematyzowania i refleksyjności.
Chciałoby się zagłębić bardziej w świat przyrody, w labirynt zwierzęcych uczuć
– a czytelnik dostaje tylko zabawne opowiastki, anegdotki, wręcz frazesy.
Jeden z wierszy, na który warto zwrócić uwagę w całym tomiku |
Tomik Elizy Anny „Falk”
Falkiewicz „Lekcje miłości” (wyd. WFW) zaliczyłabym do poezji kiełkującej,
rozwijającej się, nierównej warsztatowo, ale aspirującej do wartościowego
pokazywania świata i uczuć za pomocą poezji. Najbardziej irytującym elementem
wspomnianego tomiku jest podporządkowanie słów sztucznemu, narzuconemu
rymowaniu (szczególnie w krótkich wersach), które ogranicza w pewnych momentach
możliwość słowa i obrazowania. Poezja Falkiewicz tworzą głównie emocje, niewyszukane
i oparte na schematach stany miłości, jej różnych wariantów. Mam problem z
takim typem poetyzowania, z jednej strony jest one nieskomplikowane, intymne,
jednostkowe (co wyraźnie podkreśla sama okładka, na której znalazł się portret
autorki) a z drugiej bazujące na frazach i słownych zestawieniach pozbawionych
retorycznej i kreacyjnej świeżości. Wyraźnie w „Lekcjach miłości” zabrakło mi
zaskoczenia, nietypowych zestawień pokazujących miłość z innej strony, tych
słownych poszukiwań sprzecznych emocji i różnych stanów i faz zakochania.