Rodzinne historie jak
stare fotografie wypełniają książkę Gabrieli Anny Kańtor „Koronki z płatków
śniegu”. Pierwsze strony to zaproszenie w podróż wehikułem czasu, który zabierze nas na dawne Polesie i Śląsk, gdzie spotkamy
kolejnych przedstawicieli rodziny Ruczajewskich – Ruczaj. Pokoleniowe drzewo
rozrasta się wraz z narodzinami dzieci, dorastaniem, zakładaniem własnych
rodzin – życie zatacza koło – ktoś umiera i rodzi się, przedłużając gałąź rodu.
Czym wyróżnia się ta saga od innych? Powieść ta, jest potwierdzeniem fascynacji
autorki tematyką i przestrzenią Śląska, jego historycznymi losami oraz
kolorytem lokalnym. Nie bez znaczenia jest sam tytuł, gdyż koronki zdają się
towarzyszyć głównym bohaterom w najważniejszych chwilach, są zarówno tłem i
symbolem domu jak i stanowią rodzinną pamiątkę. Przeszłość przenika
teraźniejszość, z każdym rozdziałem poznajemy zagmatwane losy członków rodziny,
na których historia odbiła swoje mroczne piętno.
Rok 1864. Młody hrabia
Juliusz Ruczajewski traci ojca walczącego podczas powstania na Polesiu, sam
ucieka aż na Śląsk, aby tam rozpocząć nowe życie, zmienia też nazwisko na
Ruczaj. Podejmuje się ciężkiej pracy fizycznej i poznaje prawdziwą, śląską
dziewczynę – Jadwigę. Równocześnie poznajemy Jagodę praprawnuczkę Juliusza
Ruczaja. Akcja przenosi się do roku 2005, kiedy to kobieta wraz z mężem
Marcelem i dziećmi postanawia wybudować dworek w Przysieku, na wsi położonej w
Małopolsce. Budowa domu jest dużym wyzwaniem, okazuje się bowiem, że kobieta
marzy o prawdziwym dworku, o którym słyszała z rodzinnych opowieści. Przeplatanie
współczesności z przeszłością powoduje, że czytelnik składa historię jak
puzzle, wpasowując w pełen obraz poszczególne elementy. W rodzinie Ruczajów
panuje dziwne porzekadło – kiedy ktoś z rodziny umiera to robi miejsce nowemu
członkowi rodu. Tak więc śmierć przeplata się z narodzinami, ale opowieść
pokazuje jednocześnie jak wiele dziedziczymy od swoich przodków – czy jest to
charakter, czy kolor oczu, to pozostaje w nas ślad naszych dziadków. Historię
uzupełniają i komentują szepty zmarłych. Są to bardzo trafne spostrzeżenia
dotyczące bieżących, rodzinnych wydarzeń jak i tego, co minęło. One również
wiążą, niczym niewidzialną nicią, poszczególne losy, zdarzenia, opowieści.
Autorka dużo miejsca
poświęca Śląskowi kojarzonemu przede wszystkim z osobą babci. Na kartach
powieści rozbrzmiewa śląska gwara, zwyczaje i tradycje. W krwi rodu Ruczajów
płynie ogromna miłość do ojczyzny, definiująca pewien etos, krąg wartości,
przynależności do ludzi honoru. Bohaterowie powieści „Koronki z płatków śniegu”
często muszą podejmować trudne wybory, są uwikłani w historię i sami ją tworzą.
Gabriela Anna Kańtor zręcznie szkicuje trudne historyczno – społeczne tło
Śląska. Porusza ona bolesne tematy, spory, dotyczące autonomii i różnic tego
rejonu Polski. Klimatu opowieści dodają stare czarno – białe fotografie, teksty
ludowych, harcerskich piosenek wplecionych w fabułę. Autorka pozwala mówić
również zmarłym. Ich słowa są jak zasuszone kwiaty w pamiątkowym albumie. Ich
życie kończy się, ale pozostają obserwatorami przyszłych pokoleń, czuwają i
wspierają.
Męskim, silnym postaciom towarzyszą również zaradne, kobiece
bohaterki, trwające wiernie jak Penelopa przy swoich mężach. Pomimo, że zajmują
się głównie domem i wychowywaniem dzieci nie są ilustrowane stereotypowo.
Drzemie w nich ogromne poczucie obowiązku, pielęgnowanie pamięci o przodkach,
budowanie solidnych fundamentów życia rodzinnego i domowego. Kańtor nie
pokazuje lukrowych obrazków z przeszłości, nie opowiada rodzinnej bajki, ale
czerpie z wielu odcieni życia W jej sadze jest miejsce na cały wachlarz emocji,
ludzkich charakterów, problemów, dramatów ale i radości. Najprzyjemniej czyta
się o losach przodków Jagody, jej rodzinnych korzeniach. „Koronki z płatków
śniegu” smakują nad wyraz przyjemnie, żal tylko gdy historia zbyt szybko się
kończy i trzeba pożegnać rodzinę Ruczajów.
Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki.
Brzmi całkiem ciekawie, jestem chętna sięgnąć po tę książkę :)
OdpowiedzUsuń