wtorek, 2 lipca 2019

O osobliwościach Czarcisławia


Czarcisław. Małe miasteczko, a raczej wioska, ulokowana gdzieś na Podkarpaciu. Już etymologia nazwy miejscowości nasuwa skojarzenia diaboliczne. Dziwacznej i mrocznej nazwie dziwi się również główna bohaterka, Alicja, która musi zamienić warszawskie życie na małomiasteczkową wegetację. Do swojskiego, ale i mrocznego Czarcisławia zaprasza czytelników Karina Bonowicz w najnowszym cyklu– „Gdzie diabeł mówi dobranoc” (wyd. Initium). Autorka jest zarówno dziennikarką, jak i scenarzystką. Jej specyficzny humor i lekkość opowiadania odnajdziemy również w książkach „Pierwsze koty robaczywki”, „I tu jest bies pogrzebany”. Warto wspomnieć również o publikacji „Józefa Czechowicza teatr widziadeł i snów” (wyd. Universitas), w której autorka przygląda się poezji Czechowicza przy użyciu narzędzi psychoanalizy.  


Tom pierwszy „Księżyc jest pierwszym umarłym” to literacka mikstura, w której głównymi składnikami są humor, sarkazm, ironia, komizm sytuacyjny, groteska, ale i napięcie oraz groza. Fantastyka dla młodzieży jest przeładowana od bohaterów wampirycznych, wszelkich wilkołaków, wróżek, elfów i innych charakterów wyposażonych w siły nadprzyrodzone. Czas więc na mitologię słowiańską, na ożywienie i przypomnienie postaci  z ludowych legend, przypowieści, dawnych podań. Pierwszy tom serii „Gdzie diabeł mówi dobranoc” to niewątpliwie udany prolog do historii losów mieszkańców Czarcisławia. To odsłonięcie zaledwie fragmentu tajemnicy i więzi łączących ludzi, którzy zawarli pakt z diabłem. Opowieść nas wabi, trzyma w napięciu, jest enigmatyczna, skrywa wiele sekretów i mnoży pytania. Okazuje się, że nie tak łatwo opuścić Czarcisław…

Życie jest przewrotne, czego doświadcza Alicja, siedemnastoletnia warszawianka, która po śmierci rodziców jest zmuszona przeprowadzić się do nieznanej ciotki -Tatiany. Dziewczyna będzie musiała odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości, w małym miasteczku, w którym nie dość, że wszyscy wszystko wiedzą, ale i zachowują się dziwacznie. Na pierwszy rzut oka miasteczko wygląda groteskowo jak baśniowo-folklorystyczna makieta: 

Wszystkie budynki były takie… niskie. Miała wrażenie, że znajduje się w samym środku jakiejś inżynierskiej makiety. Albo miasteczka z klocków Lego. Domy wyglądały – i to dosłownie! – jak chatki z piernika. Niektóre miały drewniane okiennice. Nawet te najstarsze, które pamiętały chyba ubiegłe stulecie, pomalowane były na cukierkowe kolory, przez co Alicji wydawało się, że za chwilę usłyszy krzyk Jasia i Małgosi wsuwanych właśnie do pieca. Do tego wszystko było w wersji mini. Maleńkie uliczki, chodniczki, skwerki z maleńkimi, a jakże! ławeczkami! (…). Co jakiś czas pojawiali się też ludzie, których Alicja spodziewała się prędzej zobaczyć w skansenie niż na ulicy. Jak ta kobieta w kwiecistych chustkach na głowie, z naręczem jakichś badyli albo najprawdziwszym chrustem. Wyglądała tak, jakby miała sobie za moment zrobić z niego miotłę do latania. Albo ten facet niosący jak gdyby nigdy nic siekierę na ramieniu. Mógł przed chwilą rąbać drewno, ale równie dobrze obcinać palce przyłapanym na gorącym uczynku złodziejom.” (s. 13-14).   

Nie dziwi mnie sarkazm głównej bohaterki, no bo jak dziewczyna z miasta, wychowana wśród blokowisk i wieżowców ma zachwycać się ludową architekturą. Dla niej, przeprowadzka, to prawdziwa katastrofa. Miasteczko nie jest jednak skansenem ani bajkową idyllą. Klimatem przypomina świat z Grimmowskich baśni, co subtelnie przeczuwa dziewczyna. Czarcisław nie ma w sobie nic z urokliwych, spokojnych wiosek, gdzie ludzie żyją spokojnie, a czas płynie leniwie i błogo. To miasteczko rodem z horrorów Stephana Kinga, to miejsce zapomniane, przeklęte, siedlisko demonów i zmiennokształtnych. Alicja przejdzie tu inicjację, dowie się kim naprawdę jest i na czym polega pokoleniowa klątwa, łącząca kilka rodzin. 

Powieść Kariny Bonowicz to przemyślana intryga, oddająca klimat zarówno dawnych, ludowych legend, jak i współczesnego świata nastolatków. Autorka umiejętnie wplotła styl języka młodzieżowego, dylematy i emocje, które odzwierciedla Alicja. Główną bronią dziewczyny jest właśnie sarkazm, dzięki niemu próbuje odnaleźć się w nowym świecie, w nowej roli. Odniesienia do popkultury to swoisty kod, jakim posługuje się młodzież. Liczne sarkastyczne i groteskowe nawiązania do znanych powieści (typu „Zmierzch”) czy gwiazd popkultury, celebrytów, tworzy specyficzny rodzaj komizmu, mocno ironicznego. Mam wrażenie, że jest to również literacki prztyczek w nos, rodzaj buntu wobec schematów i konstrukcji stosowanych w powieściach młodzieżowych. Autorka jednocześnie wchodzi świadomie w pewne klisze, by po chwili zupełnie z nich zrezygnować, wybierając inne rozwiązanie, zaskakujące czytelnika.  


Szkoła w Czarcisławiu to jedno z ważniejszych miejsc akcji w powieści. Jak w każdej szkole są podziały, stereotypowe szufladkowanie i kategoryzowanie uczniów i nauczycieli. Jest biblioteka-pustelnia, odstraszająca młodych ludzi  i niemiła, starsza pani bibliotekarka, która wzbudza tylko uczucie strachu i niechęci (i to chyba najbardziej mnie zabolało, bo bibliotekarze w małych wioskach są naprawdę pełni pasji-ale to moje subiektywne odczucie) Alicja jest postacią introwertyczną, nie chce nawiązywać nowych znajomości, bardzo dosadnie ocenia brak empatii i egotyzm swoich rówieśników, dla których liczy się tylko dobra zabawa i tania sensacja. Tak naprawdę młodzi ludzie nie znają siebie nawzajem, przyjaźnie są upozowane, a śmierć koleżanki nie rodzi większych refleksji. Szkolny świat jest pełen goryczy i samotności, fałszu, ale i szukania, poznawania samego siebie. 

„Księżyc jest pierwszym umarłym” Kariny Bonowicz intryguje humorem, a jednocześnie sposobem budowania napięcia i grozy. Czarcisław to mini-wersja miasteczka Twin Peaks, im głębiej wsiąkamy w jego świat tym bardziej nawiedzone i skomplikowane nam się wydaje. Warto byłoby, aby w kolejnych odsłonach cyklu „Gdzie diabeł mówi dobranoc” autorka jeszcze głębiej sięgnęła do galerii słowiańskiego bestiariusza. Pierwszy tom podkręca tajemnicę, mnoży pytania i tworzy opowieściową miksturę, która nie zaspakaja ciekawości czytelnika. I jest to diaboliczny przepis na uzależnieni odbiorcy, tak aby przeczytał i czekał wiernie na kolejną część… 

„To wszystko było dziwne. Bardzo dziwne… A jak wiadomo, zasada jest jedna: dziwnie, dziwniej, a potem to już tylko Stephen King” (s. 49)

Cyt. Karina Bonowicz. Gdzie diabeł mówi dobranoc. Księżyc jest pierwszym umarłym, t.1, wyd. Initium, Kraków 2019. 
 Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu INITIUM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz