wtorek, 9 lipca 2019

„bylibyśmy, pilibyśmy, śnilibyśmy” – kilka uwag o tomiku „Sztuka obsługi życia” Jarosława Holdena Gojtowskiego


(…)
Za rogiem,
obok przewróconego krzyża,
zaczęło się picie:
bimber i ciepłe wino.
Zleciały się
pszczoły, muchy, korniki.
Stypa.


J. Holden Gojtowski, Szukam rymów, [w:] tegoż, Sztuka obsługi życia, Poznań 2019, s. 13.
Jak mógłby wyglądać przepis na życie? Czy zanim sami stworzymy recepturę nie musimy poeksperymentować, zgromadzić listę doświadczeń, nauczyć się ugniatać zmartwienia, łzy i uśmiech, wyrabiając z nich gładką, jednorodną, pulchną przyszłość? A jaką mamy pewność, że kolejny dzień naszych zmagań nie okaże się po raz kolejny zakalcem lub przypalonymi złudzeniami, kruszącymi nasze poczucie wartości? Tytuł nowego, trzeciego tomiku w dorobku poetyckim dziennikarza, redaktora i fotografa Jarosława Holdena Gojtowskiego, „Sztuka obsługi życia”, pokazuje, że nie ma jednej, idealnej recepty na egzystencję, jest poszukiwanie, a samo przeżywanie może stać się sztuką, jeżeli odnajdziemy w nim małe refleksy szczęścia. W poezji Holdena dominuje ostrość i surowość świata. Podmiotem lirycznym jest zazwyczaj mężczyzna „rozdarty z raną kłutą”, poszarpany emocjonalnie przez relacje, po przejściach. Swoje wysypisko zmarnowanych nadziei i wyblakłych uczuć, próbuje zdefiniować i oswoić, dlatego wyrzuca z siebie słowa, modli się nimi, tak jak w wierszu o różańcu, który jest metaforą codziennego cierpienia, te „paciorki cierpliwości” to mozaika rzeczywistości, na którą skazany jest podmiot liryczny.

„matka żona córka syn
wódka piwo wino krew
wszystko różaniec
zdrada
rzygasz: to żółć
wstyd
poczucie winy
a pierdolić to!
zaraz ranek”

(J. Holden Gojtowski, ***, s. 9).

Pomimo poczucia rezygnacji, samotności i dość mocno wyeksponowanego poczucia braku (dotyku, bliskości, wsparcia) brutalnego i zimnego świata, bohater wierszy Holdena jest buntownikiem, czytającym wiersze Wojaczka i Bursy. Nic więc dziwnego, że klimat tych dosadnych i wyzywających, obcesowych narracji jest bliski poetyce wyklętych. Wyklęty też jest podmiot liryczny, próbujący oswajać siebie i samotność alkoholem, marginesując poczucie własnej wartości. Trzeba przyznać, że wyłania się z tych wierszy postać szczerego, poturbowanego człowieka z ogromną wrażliwością:

(…)
liczę kręgi
na wodzie lądują
kamienie kaczek
deszcz jest taki
gęsty że zabieram
tęczę
chowam do szuflady
twoich ust

(J. Holden Gojtowski, Relacja, s. 18.) 

Czarna melancholia przebija również przez utwory autotematyczne, choćby rewelacyjny w swojej metaforyce wiersz „Drożdże”. Formowanie słów przypomina kształtowanie ciasta ze składników mowy: sylab, akcentów, złożeń wyrazów. Podmiot liryczny ponosi klęskę, „splątany język” nie potraf wyrazić w pełni emocji. Jak mówi: „Bez drożdży pieprzy się sens./ Ot, cała chemia/bytu” (Drożdże, s. 6). W krótkim ale dosadnym liryku „Rozmowa” pojawia się również pytanie o sens bycia poetą. W dialogu z anonimowym rozmówcą wyłania się gorzka refleksja:
„(…)
To kim pan jest?
Nikim.
To jest pan poetą.”

(J. Holden Gojtowski, Rozmowa, s. 34.)

Poczucie wyobcowania i niemocy poezji, ale i słów, dość często towarzyszy bohaterowi wierszy. Bałagan myśli, „niedokończone słowa na tysiącach kartek”, dookreślają wewnętrzny niepokój tworzenia literatury. Słów nie da się uporządkować, wymykają się, układają w obrazy i zapachy, niedostrzegalne fragmenty marginesowej codzienności, tak jak w wierszu „Trzecie piętro”: „Zapach słońca, much na szybie, moczu wydeptanego w chropowatość schodów,/ no i jeszcze spadających na chodnik niedopałów”.(s. 55)

„Sztuka obsługi życia” to surowy rejestr myśli, obrazów rozkładających się związków i wpełzającej samotności, która wyczula podmiot na dźwięki codzienności:

za oknem
koncert gdy siedzę cichutko
skulony w łazience wynajętego mieszkania
do drzwi
dzwonek telefonu
ktoś stanął na moment
podsłuchuje
albo zawiązuje sznurowadło

(J. Holden Gojtowski, Samotność, s. 31)

Bohater wierszy próbuje utkać szczery i prosty rachunek sumienia, spowiada się ze swoich mroków i nie oczekuje od czytelnika rozgrzeszenia. Pod surową, nieociosaną skorupą wiersza, kryje się tęsknota za cielesnością, bliskością. Portrety kobiet w wierszach Holdena są nasycone subtelnym erotyzmem, to prawdziwe femme fatale, kusicielki, marzenia senne, oniryczne fantazje podmiotu lirycznego, roztaczającego wizję idealistycznej bliskości : „bylibyśmy, pilibyśmy, śnilibyśmy”. Związki okazują się być przelotne, chwilowe, kobiety przemijają tak jak życie. Gdzie w takim razie jest szczęście? Wydaje mi się, że jest ono ukryte we wrażliwości  spojrzenia na rzeczywistość, nie ma na niego przepisu, ani idealnej recepty. To samotne, eksperymentalne poszukiwanie intymnej sztuki obsługiwania życia i każdego dnia.

Tom poetycki „Sztuka obsługi życia” Jarosława Holdena Gojtowskiego odsłania mroki jakie kreuje samotność i poczucie braku. Alkohol, sen, wspomnienia, ucieczki w przeszłość, to sposób na przeżycie kolejnego dnia. Człowiek w poezji Holdena jest pokiereszowany, zamknięty w pustym mieszkaniu, skazany na bycie marionetką trudnych doświadczeń. Wiersze są jak kadry, nieretuszowane, uwypuklające emocje, duszne i mroczne od monologu wewnętrznego. Parafrazując dzieło Freuda - życie jest nieustannym źródłem cierpień, wobec czego próbuje się buntować bohater wierszy Holdena. Czasami jest to gorzka refleksja, czasami rezygnacja i skupienie się na detalu, a czasami wiwisekcja marzeń i iluzji. Wiersze Holdena każą mocno stąpać po ziemi czytelnikowi i odwołują się do bliskich, intymnych doświadczeń, których jesteśmy częścią.

Cyt.: J. Holden Gojtowski, Sztuka obsługi życia, wyd. FONT, Poznań 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz