Gdyby nakreślić współczesny
portret nauczyciela, to składałby się on z miliona odłamków wyobrażeń i
doświadczeń związanych z edukacją i szkołą. Nauczyciel coraz rzadziej jest
traktowany jako autorytet, chociaż ma ogromny wpływ na wychowanie dziecka. Uczenie
w szkole to droga ciągłych wyzwań, papierologii, walki o ucznia w nieprzystosowanym
do współczesności systemie i nieustanne
spieranie się politykami, którzy narzucają swoją amatorską wizję
edukacji.
Książkowi nauczyciele,
bohaterowie znani z lektur to często postacie heroiczne, pasjonaci walczący z
wiatrakami. Problemy nauczycielskie, pomimo upływu lat, ciągle są aktualne,
pozostają niezmienne. „Tygiel” Krystyny Jarockiej (wyd. WFW) to próba
sportretowania nauczycieli w PRL-u. To gorzka, surowa diagnoza roli nauczyciela, szczególnie młodego,
zaczynającego pracę. Tak jak i dzisiaj, w wolnej, demokratycznej Polsce,
piętrzą się problemy braku solidarności, wzajemnego zaufania pomiędzy rodzicem
a nauczycielem, braku perspektyw
finansowych i rozwojowych, dylematów związanych z metodyką nauczania.
Symboliczna okładka powieści Krystyny Jarockiej nawiązuje zarówno do życia jak
i zawodu nauczyciela – w słoiku znajduje się zarówno miód, jak i czarna
substancja. Ta mieszanina, tygiel goryczy i słodkości, obrazuje blaski i cienie
życiowych wyborów głównej bohaterki. Magda rozpoczyna swoją pracę w wiejskiej
szkole w Wisnej, szkolna codzienność zupełnie weryfikuje wyobrażenia dziewczyny
o byciu nauczycielką:
„Najdziwniejsze było to, że
czuła się jednocześnie i nauczycielką, i uczennicą – widziała siebie jakby z
obu stron równocześnie. To było okropne, bo czuła wrogość, objawioną w tym
geście i w ich utkwionych w siebie oczach, których wyzywające spojrzenia
pytały: „No i co teraz zrobisz, ty napuszona belferko?”, jednocześnie widziała
siebie jak stoi nadęta i ważną „pani nauczycielka” – śmieszna i żałosna. I sama
do siebie nie czuła sympatii.” (s. 23)
Kobieta nie potrafi nawiązać
porozumienia z dziećmi, których teraźniejszość i przyszłość, zaplanowana przez
rodziców, to ciężka praca fizyczna w PGE-ze. Ubóstwo, brud, analfabetyzm i
brak motywacji do nauki przerażają Magdę, która czuje się obco w nowym
środowisku. Bohaterka musi sama zmierzyć się z problemami. Nie lepsza atmosfera
panuje w pokoju nauczycielskim. Pozostali nauczyciele są nastawieni do niej
negatywnie wręcz wrogo, kierownik szkoły nieustannie kontroluje wszystkich,
spychając trudniejsze zadania na Magdę. Każdy liczy tylko na siebie, nie można
nikomu zaufać. Trafną diagnozę grona pedagogicznego stawia jeden z nauczycieli,
Nowak, uczący muzyki:
„Czas Judymów i siłaczek się skończył.
Zresztą oni się też wiele nie nawojowali. A poza tym, czy warto? (…) Czy warto
robić coś dla ludzi takich jak tu? Przecież to twardzi, bezwzględni ludzie, czy
pani jeszcze tego nie dostrzega? (…) Każdy przechodzi koło ciebie, jakbyś był
kamieniem. Z nikim wspólnego języka. Kilka zdawkowych słów na przerwach i to
wszystko. (…) Byłem w różnych miejscach, ale takich obojętnych ludzi jeszcze
nie spotkałem…”( s. 112).
Nauczyciel muzyki cierpi na
samotność, nie odnajduje on porozumienia ani ze współpracownikami, ani z
mieszkańcami, popada w depresję i alkoholizm. Refleksje Magdy są dość podobne,
szybko przekonuje się, że dni zlewają się w jeden ciąg, praca pochłania każdą
wolną chwilę, a ludzie uważnie ją obserwują i szybko oceniają. W małej wiosce
nic nie może się ukryć. Bohaterka styka się również z silnie zarysowanymi
kontrastami społecznymi – do szkoły uczęszczają biedne, zaniedbane dzieci
„centralniaków”, pracujących w PGR-ze, dzieci rybaków i Cyganie. Są również
jednostki, „kwiatki”, których rodzice zajmują wyższe stanowiska.
„Tygiel” to tak naprawdę wiele odcieni
szarości, goryczy, ciągłych błędów i niespełnionych marzeń. Magda spotyka się z
Elką, Marylą i Miśką, które również pracują w szkole. Ich drogi podążają w
różnych kierunkach, każda zupełnie inaczej postrzega świat. Monotonność dni
przełamuje znajomość z Fredem, mechanikiem samochodowym, który zakochuje się w młodej
nauczycielce. Bohaterka broni się przed uczuciem, miota się. Ich wzajemny
związek pełny jest szamotaniny, niedomówień, błysków ciepła, wzajemnych rozmów,
na które Magda czeka z utęsknieniem, namiętności, ale i błędów, zazdrości,
pretensji i zdrad. Główna bohaterka zmienia się, z naiwnej marzycielki nie
pozostaje zbyt wiele – Magda staje się cyniczna, zgorzkniała, łamie wszelkie
zasady jakie wpojono w nią w dzieciństwie. Uwolnione instynkty, trzymane przez
wiele lat na wodzy, plączą życie Magdy. Kobieta jest zrezygnowana, praca
nauczycielki nie spełnia jej oczekiwań, nie przynosi efektów ani rezultatów.
Nic się nie zmienia.:
„Nie! Dla tego mirażu, który mógłby urzeczywistnić się tylko wówczas,
gdyby wszyscy zachcieli o coś zadbać, coś dać z siebie; dla tego ryzyka nie
pozbawi się szansy na przyszłość. To beznadziejne. Ale ktoś musi zacząć. Ktoś
taki musi wreszcie się znaleźć. Tylko dlaczego tym kimś ma być ona?! Magda
przeżywała rozterki i buntowała się przeciwko pytaniom, które rodziły się w
niej i pozbawiały spokoju. – Nie jestem Judymem! Nie jestem siłaczką!” (s.
243).
Powieść Krystyny Jarockiej
„Tygiel” wpisuje się w aktualny dyskurs dotyczący misji nauczyciela, jego
rozczarowań i zadań. Autora nie kreuje heroicznej siłaczki, ale stawia
bohaterkę przed życiowym zakrętem, portretując jej „podwójną” szkołę życia na
wsi. „Tygiel” jest pełen psychologicznych rysów, stanów emocjonalnych, ludzi
zrezygnowanych, wypalonych, pozbawionych pasji i zaangażowania. Główna
bohaterka szybko przekonuje się, że zawód nauczyciela niewiele ma wspólnego z
teorią wykładaną w Liceum Pedagogiczny. W „koszmarnym mieście – niemieście”
szybko dorasta, uczy się samodzielności, własnymi siłami musi wyremontować
mieszkanie, ogrzać wiecznie wyziębiony pokój. W tej szarości i codziennych
zmaganiach w roli nauczyciela kiełkuje uczucie, przed którym ostatecznie Magda
ucieka, z którego rezygnuje.
Mam problem z „Tyglem” Krystyny Jarockiej, z
jednej strony świetnie i realistycznie, z surową wnikliwością opisuje
rzeczywistość peerelowskiej prowincji oraz szkoły. W tym świecie nie ma szans
na szczęśliwe zakończenie i czytelnik przeczuwa, że główna bohaterka wybierze
zupełnie inną drogę, formę tymczasowości. Urok tkwi również w opisach
przestrzeni, bardzo sugestywnej, ukazanej sensorycznie. A z drugiej strony,
opisywane stany emocjonalne Magdy przytłaczają. Jej cielesne, kobiece
przebudzenie przesłania zupełnie pozostałe postacie i wątki. Praca w szkole
również schodzi na drugi plan, a zakończenie rewiduje całkowicie obraz Magdy,
młodej i niedoświadczonej nauczycielki. Bohaterka w pewnym sensie zdradza samą
siebie, potwierdzając iż „każdy czysty nurt ma swój kanał ścieków”. Ciągle
myślę o tej książce i jej bohaterach oraz zakończeniu, pozostawiającym wiele
pytań, ale to dobrze, skoro tyle emocji po sobie pozostawia lektura „Tygla”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz