niedziela, 17 lutego 2019

Małomiasteczkowa nostalgia


„Pamięć  o dzieciństwie jest jak dobry sen, który towarzyszy nam przez cały dzień albo jak koszmar do nas przylegający." (s.8)

Bardzo podoba mi się metafora porównująca drzewo do życia człowieka. Mamy wiele wspólnego z drzewami, podobnie jak one jesteśmy zakorzenieni – czy to w miejscu, społeczeństwie, kulturze, języku. Korzenie są w nas samych, budujemy je przez całe życie, niejednokrotnie próbujemy je przerwać, oderwać, tworząc nowe połączenia. Miejsce kojarzone z dzieciństwem jest mikrokosmosem, tkanką na której budujemy naszą tożsamość. Z czasem zmienia się wyobrażenie tej przestrzeni, jest demonizowana lub mitologizowana, w zależności od doświadczeń jednostki. To miejsce to „prakorzeń”, od niego rozrastają się kolejne, tworząc mapę pamięci, wspomnień, przestrzeni, w której odciskamy swoje ślady. Debiut Alicji Mielcarek jest ponownym zaglądaniem do starych szuflad, które zamknęło się wraz z porzuceniem warstwy kokonu dziecięcej naiwności. 

„Pępowina” (wyd. Mamiko) to opowieść z pogranicza realizmu magicznego, urzekająca polifonia kobiecych historii, wypełnianie barwami słów portretów postaci z przeszłości. Pępowiną jest nić wiążąca człowieka z miejscem rodzinnym, przechowującym wspomnienia, nasiąkniętym obrazami zapamiętanymi przez oczy dziecka. Pępowiną jest też pamięć, siłą kierującą główną bohaterkę do gniazda, do Nowej Rudy aby wypełnić białe plamy z przeszłości i odkryć, ukształtować siebie na nowo, „rozwikłać wewnętrzne supły”. Luśka, z wykształcenia psycholożka, wraca do Nowej Rudy, do domu, aby odetchnąć, nabrać dystansu od codzienności. Kobieta daje się porwać małomiasteczkowości, z nową wrażliwością patrzy na miejsca, pozornie znane i oswojone. Ta siła zaszczepi w bohaterce „Pępowiny” coś czego nie da nie nauczyć czy zdiagnozować za pomocą analizy psychologicznej, coś co jest nieuchwytne, ledwo dostrzegalne. Małe miasteczko, oplatające spokojem i wspomnieniami, miasteczko kobiecych opowieści, tętniące dramatami i radościami, niezwykłością i pozornością. 

Necia i Luśka w dzieciństwie były nierozłączne, po tragicznej śmierci rodziców ich drogi podążyły w przeciwnych kierunkach. Necia wyjechała do Stanów Zjednoczonych, a Luśka realizowała się w zawodzie psychologa. Wraz z powrotem do Nowej Rudy, do starego domu babci, przypominającego  „graciarnię” z ogromem przedmiotów i rzeczy, wracają wspomnienia dzieciństwa, siostrzane seanse spirytualistyczne, pierwsze podmuchy dorosłości i niewyjaśnione zabójstwo młodej kobiety, której spotkania z ukochanym na rzeczką Szumką, podglądała mała Luśka. Kim była B.B. i dlaczego ktoś ją zabił? Obraz martwej kobiety wciąż wydaje się żywy i prześladuje Luśkę, która postanawia rozwiązać tajemnicę kochanków sprzed lat… Szukając śladów przeszłości, podświadomie sama będzie próbowała uporządkować swoje życie i nadać mu ponownie sens. 

„Im bardziej błądzimy, tym nasze lustrzane odbicie wydaje się obce. Udać się na poszukiwanie siebie to najtrudniejsza i najbardziej fascynująca z podróży, w jaką można wyruszyć. Po nitce do pępka.” (s.23)

Powieść Alicji Mielcarek rysuje nową mapę Nowej Rudy, lekko baśniową, tajemniczą, szkatułkową – otóż jedno miasteczko ma wiele wersji, każdy interpretuje przestrzeń wewnętrznie, na fragmenty dzieciństwa nakładają się współczesne miejsca. Jesteśmy pewni rozczarowania głównej bohaterki, zbyt dorosłej aby zrozumieć magię swoich korzeni. Autorka jednak wyposaża Luśkę w niebywałą wyobraźnię, pamięć sensualną, jest ona dojrzałą kobietą, lecz przestrzeń rodzinnej Nowej Rudy zdziera z niej maski, pozwala wydobyć dziecięcy zachwyt, naiwność, zaufanie. 

Przewodniczką Luśki staje się kobieta wykluczona ze społeczności, pogardzana ze względu na swój wygląd,  szalona, współczesna czarownica – Garbata, przyjaciółka babci Kostki. Młoda dziewczyna i staruszka zaprzyjaźniają się, Garbata okazuje się prawdziwą znawczynią ludzkich dusz, buntowniczką, która ocaliła swoją dziecięcą wrażliwość pomimo wielu rozczarowań i krzywdzących ludzkich słów. Jest to najbardziej niezwykła i ciepła postać w powieści, jej słowa trafiają prosto w serce, są poetyckie, uniwersalne i mądre. Jest jedną z postaci tak bliskich bohaterkom Olgi Tokarczuk, istniejących w rzeczywistości, ale czujących i widzących o wiele więcej:


„Kiedy porzuciła świat i stworzyła swój własny, utkany z wolności, przestrzeni, natury i książek, z czasem odzyskała spokój i pogodziła się z losem. (…) Książki stały się jej sprzymierzeńcami” (s. 100).

Kiedy sensem dla ludzi staje się ciągłe gromadzenie rzeczy, to Garbata, mieszkanka noworudzkiej Doliny Muminków, na przekór cały swój dobytek nosi w kilku starych torbach. Znajdują się w nich ulubione cytaty z literatury, z przeczytanych książek, które były jej „sprzymierzeńcami”, a także „trochę szmat, kubek i kilka bieżących ziół”. To Garbata budzi w Luśce zapomnianą tęsknotę i nostalgię za domem, staje się jej opiekunką i duchową mentorką, przybraną babcią, która opowiada o życiu jak baśniarka:

Niektórzy pielęgnują obumarłych siebie i noszą niewidzialny ciężar obumarłych komórek, nie mają siły się z nich otrzepać. To jedyne, co mają, i z tej martwej przeszłości tworzą kożuch, czy, (…) pancerz. To są żyjące trupy. Trzeba wielkiej rzeczy, żeby im ta skorupa pękła. Czasami, razem ze skorupą, pękają oni sami, bo przeszłość to jedyna rzecz, którą posiadają. Bez niej więc i oni przestają istnieć” (s. 126).

Nową Rudę odkrywamy wraz z bohaterką, podążamy ulicami, zaglądamy do baru mlecznego, patrzymy na Szumkę, odwiedzamy redakcję tygodnika „Noworudzkie życie”, wędrujemy po leśnych ścieżkach za Garbatą,  próbujemy złapać senny rytm miasteczka, kreśląc jednocześnie linie, nitki wiążące główną bohaterkę z labiryntem, w którym nakładają się na siebie różne mapy – myśli, uczuć, zapachów, postaci. Miasteczko okazuje się mieć wiele wymiarów, ale by je odkryć, trzeba posłuchać głosu pamięci, głosu duchów, dźwięku „prakorzeni”. Czy bohaterka „Pępowiny” wsłucha się w małomiasteczkową melodię, czy zapełni nią ciszę i brak sensu?


„Pępowina” Alicji Mielcarek to wyjątkowa, proza akcentująca więź z miejscem, nadająca sens pozornie zwykłym rzeczom. To opowieść o zapominaniu i powrotach do przeszłości, wypływaniu na powierzchnię wspomnień, uruchamianych lawinowo przez bliskie przedmioty, detale, kartografie miejsc. To w końcu historie kobiet, poszukujących, niepokornych, napiętnowanych przez poczucie braku i samotności. Jednak w „Pępowinie” wiele jest ciepłą i nadziei, wyczuwalnej empatii w kreśleniu przez pisarkę zarysów przestrzeni. Łącząca bohaterkę z Nową Rudą pępowina przekształca się, nabiera nowego wymiaru, jest spoiwem, żywą tkanką pamięci. Przecięcie jej odznacza przecięcie własnych korzeni, eutanazję wspomnień. Tytułowa pępowina zmienia się, nadaje nowy tembr życiu bohaterki, staje się jej częścią. Jest to ukłon pisarki w stronę małomiasteczkowości. Każdy z nas, pochodzący z małej miejscowości, miasteczka czy ze wsi, wielokrotnie próbuje uciekać, wierząc w nomadyczność, oswojenie nowych miejsc. Rodzinne strony to nasza pierwsza przestrzeń, najbliższa, mamy wiec jej mapę rozrysowaną w sercu, czyli na zawsze. Powraca do nas w snach, przypływa na żaglach nostalgii, ale i wyłania się z rodzinnych rozmów, spotkań, pokoleniowych pamiątek. „Pępowina” to wrażliwy i niebywale czuły głos literackich przestrzeni, małych ojczyzn, do których tęsknimy jak małe dzieci. Polecam!

Cyt. Alicja Mielcarek, Pępowina, wyd. Mamiko, Nowa Ruda 2018. 


Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki. 

2 komentarze:

  1. Prawda, "Pępowina" to bardzo przyjemna ballada o prowincjonalnym mikrokosmosie.

    Korekta obywatelska:

    "mieszkanka noworudnickiej Doliny Muminków" - noworudzkiej :)

    Pozdrawiam,
    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Marku, dziękuję za zwrócenie uwagi, już poprawiłam.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń