Pojęcie czasu okazuje się być
rozgałęzione jak korona potężnego drzewa. Jednak dla każdego człowieka będzie
on czymś subiektywnym, definiowanym za pomocą indywidualnych kategorii. Złudne
jest utożsamianie czasu wyłącznie z zegarem, który miał ujarzmić, uporządkować
upływający czas, a tak naprawdę tylko zniewolił człowieka. Zajmująco i z pełną
erudycją o roli czasu i jego rodzajach pisze niemiecki filozof, pisarz - Rüdiger Safranski. W jego rozprawie „Czas. Co
czyni z nami i co my czynimy z niego”, która ukazała się nakładem wydawnictwa
„Czytelnik”, nie brakuje licznych odwołań do ustaleń filozoficznych, zwłaszcza
Heideggera. Mi najbliższe są jednak nawiązania i motywy literackie, które
Safranski tak interesująco odmalowuje, łowiąc w powieściach obrazy czasu. Oczywiście
odwołuje się najczęściej do powieści Marcela Prousta, który jako jeden z
niewielu pisarzy starał się poprzez literaturę oddać właściwości czasu, jego
upływ, oddziaływanie na człowieka.
Refleksje
niemieckiego filozofa to wędrówka po różnych definicjach czasu, jego rozumieniu
w przeszłości i w teraźniejszości. Lektura dziesięciu rozdziałów to próba
przyjrzenia się czasowi z różnych aspektów – zarówno tych naukowych, jak i
metafizycznych czy ogólnoludzkich.
Upływ czasu odczuwamy szczególnie gdy się nudzimy. W średniowieczu owa
„acedia” była jednym z grzechów, dopiero romantycy w XIX wieku spojrzeli na
nudę jak na tajemnicę „pustego czasu”. Jednak na nudę jako na przedmiot
filozofii dogłębnie spogląda Martin Heidegger. Dzięki nudzie odkrywamy, że mamy
wpływ na czas, jesteśmy jego współtwórcami. Ludzkość najbardziej lubowała się w
czasie „zaczynania”, przełomów, nowych początków.
„W każdym prawdziwym początku tkwi szansa na zmianę.” (s. 33).
Zostawienie przeszłości, odcięcie jej grubą linią i rozpoczęcie zupełnie
czegoś nowego dotyczy każdego z nas. Autor powołuje się choćby na pisarzy
„zaczynaczy”, odzwierciedlających odwieczne pragnienie nowego początku. Pojawia
się w tym kontekście utwór Franza Kafki „Zamek”. Safranski porusza również
ważne kwestie filozoficzno-religijne rozpatrując pisma św. Augustyna, który
pisząc o czasie, pokazuje, że jest od całkowicie zależny od Boga, zaplanowany
przez niego, a więc życie człowieka jest również w pewien sposób
zdeterminowane. Jak Safranski to ujmuje – czas staje się pułapką, „koszmarem”,
„zamkniętą przestrzenią”. Jednak pułapka czasu może dotknąć również ludzkość w
przyszłości za sprawą technologii genetycznych, dzięki którym będzie można
zaprogramować człowieka, odbierając mu wolność bycia i stanowienia o sobie.
Niemiecki filozof dotyka tu bardzo delikatnych problemów o charakterze
moralnym, pytań o początek ludzkości, jej rozwój i spłaszczanie życia do
konsumpcjonizmu.
W kolejnym rozdziale filozof wiąże pojęcie czasu z troską, przytacza
definicję „czasowania” Heideggera. Czas to niepewność, pewna
nieprzewidywalność, która rodzi troskę o przyszłość. Safranski bacznie
przygląda się współczesnym trendom, które próbują okiełznać ową niepewność,
obliczając ryzyko, przewidując możliwe rezultaty, zmniejszając obawy i strach.
Filozof ponownie pyta jak wpłynie to na ludzkość, jak wykorzystamy genetykę,
aby stworzyć ideał człowieka, pozbawiając go wad i wszelkich niepewności. Autor
nie jest pod tym względem entuzjastą, ale stanowczo przestrzega przed drogą
manipulowania przy ludzkich genach. Aby uzmysłowić czytelnikom, jak wiele
niebezpieczeństw kryje się pod chęcią władania czasem, Safranski nie waha się
kreślić dość apokaliptycznych i mrocznych wizji naszej przyszłości. Już od
starożytności ludzi fascynował czas, stąd jego uspołecznienie, mierzenie,
odliczanie za pomocą zegarów. Czas zagospodarowany, jak mówi jeden z rozdziałów
książki, sprowadza się do algorytmów ekonomicznych i finansowych. Jednak
definicja czasu jest o wiele głębsza, mówią o tym kolejne części książki –
„Czas życia i czas świata” nawiązująca do metafizyki oraz „Czasoprzestrzeń
kosmiczna” traktująca o naukowym rozpoznawaniu kategorii czasu. Są to
najtrudniejsze rozdziały, wymagające dodatkowej lektury oraz przypomnienia
czytelnikowi zasad fizycznych. Ostatnie rozdziały wydają się rekompensować
trudną przeprawę naukową o czasie, opisując subiektywne i bardzo ludzkie
poczucie upływania czasu, jego rytm, stosowanie gry z czasem w literaturze przy
opisywaniu zdarzeń. Zajmująca jest historia opowiadania, jej tradycja, co
pokazuje pewien afrykański mit „Upadek Kasch”. Dla pisarza czas jest materiałem
niezwykle plastycznym, ma nad nim władzę niemal demiurgiczną, może go
przyśpieszać lub spowalniać czy zatrzymywać. W rozważaniu o czasie autor powraca
do starożytnych filozofów – Platona i Sokratesa, opisując wieczność,
metafizyczność czasu, a rozumienie istoty duszy.
Lektura książki Rüdigera Safranskiego rodzi wiele pytań, nie daje
gotowych odpowiedzi, każe raczej czytelnikowi poszukiwać w różnych źródłach
motywów czasu. Refleksje zawarte w jego książce mają uwrażliwiać, pobudzać na
różnorodność definicji. Autorowi bliższe są filozoficzne poglądy Heideggera niż
Bergsona, który przecież również zajmował się tematyką czasu. Safranski kreśli
dość rozległą panoramę rozumienia czasu od starożytności po współczesność.
Wydaje mi się jednak, że nie zajmuje się centralnie czasem, ale relacjami,
powiązaniami, wszystkim tym, co rodzi czas. Nie jest to zarzut z mojej strony,
gdyż zadaniem autora nie było przedstawienie czasu w barwach czarno-białych, od
początku do końca, ale stworzenie przestrzeni dyskusji o nurtach nauki, sztuki,
kultury w jakich czas zostaje zmaterializowany. Safranski pozostawił mnie z
listą lektur do przeczytania, z wątkami, które należałoby indywidualnie
rozwinąć i prześledzić na konkretnych przykładach, szczególnie tych
literackich. Niewątpliwie jego książka, w tłumaczeniu Bogdana Barana, angażuje
intelektualnie i formułuje filozoficzne i moralne pytania o czas, które napływają
wraz z kolejnym rozważanym rozdziałem.
Niestety ten tytuł w ogóle mnie nie zainteresował.
OdpowiedzUsuńJa również namiętnie słucham Korteza :)