wtorek, 13 marca 2018

Sceny z codzienności, czyli autobiograficzne wyimki

Zawsze, czytając autobiograficzną prozę, zastanawiam się na ile pisarz oddał samego siebie, a ile z tego portretu to kreacja literacka. Pisząc o sobie już w jakiś sposób jesteśmy nieobiektywni, stajemy się wewnętrznymi cenzorami. Chęć uzewnętrznienia, opisania swoich stanów, to być może jątrząca potrzeba ciągłego diagnozowania rzeczywistości i własnych myśli za pomocą słowa. Pisarz zaczyna przekształcać swoje życie na literaturę, pytanie na ile odsłania się w tekście. Książką niezwykle intymną i bezpośrednią w swej wymowie jest "Rok Koguta" czeskiej pisarki, scenarzystki i publicystki Terezy Boučkovej, którą przełożyła dla polskich czytelników Olga Czernikow.


Autorka ujawnia przed czytelnikiem swoje myśli, dzieli się (niczym z najbliższym powiernikiem) rodzinnymi problemami, trudnościami w związku, emocjami, których skala zazwyczaj wykracza poza normalność. Najmocniejszymi akcentami w tej książce nie są wyłącznie autobiograficzne, wewnętrzne monologi, ale bycie rodzicem dla adoptowanych dzieci, problemy pisarza, którego dotyka problem niestabilności finansowej. Boučkova nie sili się na poprawność polityczną, pisze wprost o codzienności, bezradności wobec swoich synów, romskiego pochodzenia, o poczuciu winy wynikających z ich wychowania, o kłótniach z mężem. Kobieta czuje, że nie podołała adopcji, jej synowie całkowicie nie przystosowali się do życia w społeczeństwie. Tylko jej rodzony syn - Matěj, wydaje się spełniać aspiracje rodziców.

Bohaterka książki powraca nieustannie do trudnych, zimnych relacji ze swoim ojcem, pisarzem Pavlem Kohoutem. Wydaje się, że pisarka żyje w jego cieniu. Ma żal do niego za brak zainteresowania, porzucenie matki, obnoszenie się z własną sławą. Pisarka zmaga się również z własnym pisarstwem, niemocą twórcza, bezradnością. Kiedy godzi się na reżyserowanie i adaptację swoich scenariuszy okazuje się, że musi zmierzyć się z licznymi problemami, brakiem finansowania, ciągłymi ingerencjami innych ludzi, ich punktem widzenia. Pisarka pragnie wszystko kontrolować, chce aby jej wizja nie została zniekształcona. Jej przemyślenia pełne są smutku, niemocy. Pisanie oznacza dla niej ciągłe poprawianie, skreślanie albo zmierzenie się z pustą, białą kartką:

Próbowałam coś pisać. Nie wychodziło. Nic mi nie wychodzi. Biały ekran laptopa. Jeśli pojawią się na nim jakieś zdania, to tylko na chwilę, żadne nie może zagrzać miejsca. Żadne się nie nadaje.” (s.65)

Chwile twórcze przerywają nieustanne domowe prace, kłótnie z prawie dorosłymi synami, mężem, wiecznie zapatrzonym w rower i przebyte na nim kilometry. Autorefleksje przeplatają się z przeczytanymi lekturami, obejrzanymi sztukami teatralnymi, filmami, cytatami, dialogami, słowami i sytuacjami, które pozostały w myślach. Liczne konteksty historyczne, nawiązania do Karty 77, którą autorka podpisała w młodym wieku, retrospekcje o czasach trudnego reżimu, burzliwej młodości, składają się na portret pisarki, pisarki buntowniczki i w pewnej mierze rewolucjonistki.                                                                    

"Rok Koguta" to także obraz kobiety, jej burzliwych emocji, ciągłego domagania się o czułość, bliskość, obecność. Nawarstwiające się problemy rodzinne, uczuciowe, brak także własnej akceptacji, rodzą w bohaterce stany depresyjne, rozchwianie emocjonalne, paraliż, rezygnację:

„Obudziłam się z płaczem. Powinni mnie zamknąć w psychiatryku. Każda czynność mnie przerasta. Wstanie z łóżka, pójście na parter, zrobienie sobie śniadania, egzystowanie. Jestem taka zmęczona. Najchętniej zasnęłabym i przespała to wszystko. Całe życie.” (s. 73)

Jest też bezradność przy kolejnych ujawnianych kłamstwach adoptowanego syna, które zdają się nie mieć końca:

„Nie płaczę, nie złoszczę się. Jestem wypalona, została ze mnie tylko skorupa, wewnątrz nie ma nic, wszystko mi zobojętniało, jestem powalana brudem, brudem, brudem, jestem nim umazana od stóp do głów i wysmarowana od środka” (s.100).

Bohaterka czuje się samotna w swojej rodzinie, rozkłada na czynniki pierwsze swoje relacje z bliskimi, szczególnie mocno, bez skrupułów opisuje kolejne kryminalne wyczyny Lukáša i Patrika, przed którymi musi zamykać swój pokój i chować pieniądze, zapasy żywności, laptopa. Boli ją, gdy jej adoptowani synowie rujnują swoje życie, marnują kolejne szanse. Diagnozuje jednego z synów, który cierpi na:

absoluty brak zainteresowania drugim człowiekiem, nawet tym najbliższym, i zdumiewająca obojętność wobec jakichkolwiek wzajemnych relacji czy więzi. (…) Bo człowiek pokroju Patrika po prostu nie ma pewnego szczególnego miejsca w duszy, jakiejś rysy czy bruzdy, w której uczucie mogłoby zakiełkować i rozkwitnąć” (s.29)

Boučkova nie boi się wejść na temat tabu i obwinia po części romskie pochodzenie chłopców, ich geny. Widzi w ich postawach pewne powielane stereotypy, które, nie boi się mówić głośno, że pochodzenie ma wpływ na charakter człowieka, jego drogę życiową. Autorka uzewnętrznia się jako matka ale i  porusza tematy tabu w adopcji, która jest postrzegana przez społeczeństwo wyłącznie w dobrym świetle. Jednak gdy pojawiają się głosy krytyki, problemy wychowawcze, brak współpracy z dziećmi - o taki stan rzeczy są obwiniani zazwyczaj wyłącznie przybrani rodzice. Autorka obnaża również niemoc systemu adopcyjnego, ośrodków, w których brakuje odpowiednich regulacji prawnych, umożliwiających przystosowanie trudnego dziecka do socjalizacji. Oczywiście niektóre refleksje pisarki rodzą mój sprzeciw, są zbyt mocne, przesiąknięte emocjonalnością, skrajnością. Autorka miota się, z jednej strony widzi w swoich synach ucieleśnienie wszelkich "cygańskich" przywar, a z drugiej tłumaczy ich socjopatię brakiem miłości już w życiu prenatalnym. Nie odnajduje jednak satysfakcjonującej odpowiedzi, zawsze towarzyszy jej poczucie bezradności, nieporadzenia sobie z adopcją, z brakiem wpływu na dalsze, dorosłe życie przybranych dzieci. I to ją najbardziej boli – miłość matki.


Podczas lektury „Roku Koguta” pojawia się oczywiście pytanie czy autorka nie jest zbytnią ekshibicjonistką? W książce opisuje ona wywiad do znanego czeskiego czasopisma, w którym po raz kolejny porusza temat swoich doświadczeń macierzyństwa i adopcji. Oczywiście czytelnicy ostro krytykują postawę pisarki, z łatwością oceniając bohaterkę i jej rodzinę. Przyjęcie przez autorkę postawy odsłaniającej to również gest zaufania w stronę odbiorcy. Pokazuję Ci kim jestem, umożliwiam Ci wejście w moją głowę, w moje życie, więc chcę prowadzić z Tobą dialog. Przelewanie codzienności na papier możemy również potraktować jako formę autoterapii, autowiwisekcji. 

„Rok Koguta” (wyd. Afera) porównywałabym do czytania ludzkiej duszy. Nie jest to lektura, którą z łatwością się przetrawia i przepracowuje, gdyż Boučkova potrafi jednocześnie uwieść czytelnika i go emocjonalnie pogrążyć. Życie ludzkie w jej refleksjach jest niebywale gorzkie, przesiąknięte bezradnością, miłością nieodwzajemnioną, destrukcyjną, ale składające się też z chwil zachwytu, mikrosekund radości, choćby takich jak spanie w upalną noc pod niebem pełnym gwiazd.

Cytaty: Tereza  Boučkova, Rok Koguta, wyd. Afera, przeł. Olga Czernikow, Wrocław 2017.


 Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki.

1 komentarz:

  1. lubię książki, które zostawiają jakieś ślady na duszy ;)

    OdpowiedzUsuń