Powieść rozpoczyna się od spotkania z drugą żoną dziadka, nestora rodu,
który pewnego dnia postanowił opuścić swoją rodzinę i pójść za głosem serca:
„Dzwonię jeszcze wiele razy, lecę samolotem, jadę pociągiem, tramwajem i
windą na trzecie piętro. Spotkać kobietę, dla której dziadek sześćdziesiąt lat
temu zostawił babcię”. (s.5)
Narrator nie ocenia swoich bliskich, przez pryzmat rzeczy próbuje opisać
ich losy, fragmenty rozmów, ważnych decyzji. Jednym z takich przedmiotów
jest telefon, przez który rodzina ze
sobą rozmawia, kontaktuje się, składa sobie życzenia, próbując przełamać
nieobecność tej drugiej osoby. Są też
inne przedmioty naszej codzienności – klucze, obrączka, okulary czy ekspres do
kawy, przywołujące wiele anegdot, rozmów, przybliżających opisywaną rodzinę. Autor
nie używa imion, nie wiemy jak nazywa się babcia czy ojciec, zabieg ten jeszcze
bardziej pokazuje jak intymny jest to tekst, pisany do szuflady – nie dla
czytelnika. Rodzina narratora zdaje sobie sprawę, że są opisywani, więc
przestrzegają piszącego przed całkowitym uzewnętrznieniem. Są tematu tabu, o
których się nie mówi i nie pisze. Pozostają na zawsze w kręgu rodzinnym.
Narrator oddaje głos swoim bohaterom, pozwala im dyskutować, oceniać, nie
ingerując w ich osobowości.
Odpryski rodzinnych historii przerywają czarne stronice, na których pojawiają
się rozmowy narratora z bliskimi: mamą, starszym bratem, tatą. To ojciec w
końcu oświadcza: „Synku, stałeś się niebezpieczny. Trzeba przy tonie uważać na
każde słowo, każde zdanie, każdą rozmowę, każdą rodzinną historię” (177). Czytelnik stawia sobie pytanie ile w „Książce”
jest prawdy, a ile fikcji literackiej, co autor kamufluje, a co ubarwia.
„Książka” to nie jest typowa rodzinna historia, to kolekcja mikropowieści o
skomplikowanych ludzkich losach. Znaczące miejsce zajmują przedmioty, które
zdają się wydobywać przeszłość. Są kluczem otwierającym wspomnienia, pozwalają
wydobyć koloryt dawnych lat, szarość PRL-u, dziecięce obrazy domu, przestrzeń mieszkania. Autor
nie skąpi dialogów, to na nich głównie buduje swoje spostrzeżenia, przez nie
opowiada o innych. Często zatrzymuje się na jakiejś rzeczy, wspomnieniu –
pokazując go z cała przestrzenną wyobraźnią.
Mikołaj Łoziński, według mnie,
należy do obiecujących młodych pisarzy, którzy są wrażliwi na słowo,
perspektywę, rozmowę, wydobywając piękno z codzienności. „Książka” to album codziennych
chwil – tych radosnych i smutnych, i chociaż nie ma w nim fotografii, to znajdziemy
proste obrazy obudowane na osobistych skojarzeniach. Wysmakowana literatura…
Fotografia: http://www.instytutksiazki.pl/autorzy-detal,literatura-polska,1818,lozinski-mikolaj.html
Źródło cytatów: M. Łoziński, Książka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011.
Brzmi naprawdę wyjątkowo i zachęcająco. Poszukam ;)
OdpowiedzUsuńCześć, dzięki za odwiedziny na moim blogu oraz polecenie świetnej książki. Po raz kolejny uświadamiam sobie, że Wydawnictwo Literackie wydaje same dobre tytuły (no, nie licząc może książek Katarzyny Michalak, hihi, chociaż nawet nie czytałam, więc nie powinnam się pewnie wypowiadać :D). Po "Książkę" Łozińskiego chcę już sięgnąć od bardzo dawna. Teraz wzmógł się mój apetyt!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!