Bond to bohater idealny, przystojny, szarmancki, silny i sprytny. Wrogowie się zmieniają (chociaż prezentują sobą ciągle ten sam typ naiwnych złoczyńców z nadętym ego), kobiety są wymieniane czy porzucane podobnie jak niesamowita broń Bonda i jego samochody. Wszystko to tło, dodatki do samej postaci "herosa" rodem z mitów, czy raczej baśni, w których to dobro zawsze zwycięża.
Zmierzam do krótkiego porównania kolejnej części przygód Alexi (już Maccon) do perypetii agenta 007. Gail Carriger w "Bezzmiennej" serwuje nam kobiecą wersję Bonda na miarę czasów wiktoriańskich. Alexia to Klątwołamaczka, a prościej mówiąc istota pozbawiona duszy. Jako żona wilkołaka i agentka samej królowej Wiktorii znowu popada w aferę dotyczącą plagi zmieniającej wilkołaki i wampiry w śmiertelnych. Kobieta wyrusza wraz z przyjaciółką, natrętną siostrą i tajemniczą madame Lefoux w podróż w celu rozwikłania tej zagadki. A przyczyna zamieszania i całe zło znowu będzie bardzo blisko samej bohaterki.
Alexia to zajadła, kąśliwa dama, która świetnie radzi sobie zarówno z włochatym mężem, jak i z intrygami. Tym razem uposażona w super niebezpieczną parasolkę (nafaszerowaną śmiercionośnymi ustrojstwami) oraz własny urok wyrusza sterowcem w nieznane. W powieści roi się od technologicznych hybryd oraz niezwykłych wynalazków. Jak w "Bezdusznej" ogromną ekstrawagancją wyróżniał się lord Akeldama, tak w drugiej części ten zaszczyt przypada madame Lefoux. Buntowniczka, chłopczyca, a także ekspert od wynalazków jest najbardziej tajemniczą postacią, której prawdziwe oblicze poznajemy na końcu lektury.
I chociaż Alexia pozostaje wierna jednemu mężczyźnie (czego nie można powiedzieć o Bondzie i jego kobietach) to jej postać tak bardzo przypomina wojownika, bohatera krzyżującego wszelkie plany Zła. Może sceneria inna, kostiumy bogatsze i okazalsze, a istoty trochę bardziej niezwykłe to śmiem sądzić, że idea historii podobna. Taki babski Bond w koronkowych sukniach i kapeluszach jakoś bardziej przemawia do mnie, jako do czytelnika (czytelniczki:).
Miłosny wątek w pierwszej części uwierał mnie i zniechęcał, natomiast w "Bezzmiennej" skupiłam się na komicznych podchodach Ivy i Tunstella, których namiętność pretenduje do współczesnych polskich komedii. Szkoda, że wątek z siostrą Alexi nie został bardziej rozwinięty, bo miałam nadzieję, że Felicity spokornieje, ulegnie jakiejś metamorfozie. Niestety autorka przewidziała dla niej jednoznaczną rolę - osoby uprzykrzającej wszystkim życie.
Gorąco polecam "Bezzmienną", bo zakończenie powieści wzmaga apetyt na kolejną część: "Bezgrzeszną"
Mam wielką ochotę na przeczytanie całej serii - kuszą mnie pozytywne recenzje i... okładki (bardzo, bardzo ładne) ;D
OdpowiedzUsuńZostałaś OTAGowana!:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńhttp://beata-szczurwantykwariacie.blogspot.com/2012/05/otagowana.html
czytałam, nie zdołałam jednak dostać 3 cz, czego bardzo żałuję, bo podobała mi się ta powieść.
OdpowiedzUsuń