niedziela, 20 maja 2012

Łowca lokalnych osobistości – parodiowy portret pisarza


Zabierając się za powieść „kryminalną” Michała Witkowskiego „Drwal” miałam w głowie wizje mrocznego lasu, małej, tajemniczej leśniczówki. Zarysowałam sobie już całą historię z siekierą w roli głównej (zasugerowana oczywiście okładką). To był błąd, a nawet lekkomyślność, ponieważ Witkowski nie napisał schematycznego i „czystego” kryminału, ale pokusił się na pokazanie owego procesu w krzywym zwierciadle.
Dodam jeszcze, że do ostatniej strony czekałam na jakieś kryminalne zagadki rodem z Las Vegas, a wszystko okazało się tylko przerysowanym (celowo) obrazkiem społeczności małych, kurortowych miasteczek.
Tajemnica, zagadkowa śmierć kobiety, pieniądze wcale nie są centralnym punktem fabuły. To pisarz tworzy swój autoportret, nie szczędząc sobie (a raczej typowym sławnym pisarzom) kpiny i szyderstwa. Narrator i główny bohater to celebryta, który postanawia napisać kryminał, inspiracji szuka na łonie przyrody, na prowincji. Zaproszony przez nieznajomego do prymitywnej leśniczówki, odkrywa nie tylko dziwactwa właściciela, ale także poznaje ludzi: typowego złodziejaszka, dresa - nazwanego ironicznie Lujem, taksiarza, starszą plotkarę, prostytutkę, masażystę. Cała ta mieszanka osobowości demaskuje samego autora, który na siłę szuka natchnienia. Bawi się raczej w psychologa niż w detektywa, jednocześnie stając się pionkiem we własnej grze. Chęć manipulacji, popadanie w stereotypy  prowadzi go do paradoksalnych wydarzeń, w których sam staje się niebezpiecznym „typkiem”.
            Farsa, komedia i przedziwne zakończenie, które pokazuje naiwność czytelnika  i samego bohatera to przekorny portret współczesnych intelektualistów, ludzi poszukujących sensacji tam gdzie jej nie ma. Witkowski ze swoim autoironicznym światem przypomina mi lekko panią Masłowską. Ciężko mi się ustosunkować jednoznacznie do „Drwala” – ma w sobie coś nowatorskiego, ale więcej w tym wszystkim kpiny niż grozy i napięcia. Krótko mówiąc przeczytałam, ale bez szczególnej refleksji. Zakończenie zaskoczyło mnie, ale swoją banalnością i prostotą, której nie spodziewałabym w typowych kryminałach.

4 komentarze:

  1. Witaj droga Piegusko z powrotem w blogowych progach!:) Jednak nie podzielasz zachwytów nad "Drwalem"? Bo ta książka Witkowskiego była i jest, jak mi sie wydaje, szczególnie pozytywnie recenzowana i promowana... W takim razie odpuszczę sobie tę książkę. Widzę jednak, że dziennik Mirona Białoszewskiego czytasz:) Będę więc czekać na Twoją opinię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Beatko!
      Pisanie pracy magisterskiej i wymarzona praca skutecznie zabierały mi czas. Co do "Drwala", ta książka nie była taka zła, ale taka konwencja nie jest moją ulubioną. Białoszewskiego świetnie się czyta, mam nadzieję, że w najbliższym czasie coś o tym napiszę.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. No to skoro to taka parodia, to ja podziękuję za tę książkę. Jak się bać, to na serio, a nie na niby xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Hanno!
      Z tym się zgadzam, ale wątek kryminalny przysłaniają przede wszystkim postacie.. zakończenie bardzo mi się nie spodobało, oczekiwałam bomby, a dostałam prztyczka w nos ;)
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny :D

      Usuń