Jak to z książkami bywa, są i gorsze i lepsze czytadła. Przed jednymi trzeba przestrzegać, a drugie polecać i promować wśród molowej "braci". Ostatnio przeczytałam dwie książki różniące się między sobą chyba wszystkim. O tym czytelniczym pojedynku i o kilku przestrogach będzie ten post.
Anna Fryczkowska niedawno napisała swój pierwszy kryminał: Kobieta bez twarzy. Czytając wiele pochlebnych recenzji wygodnie rozsiadłam się w fotelu i po prostu pochłonęłam książkę. Fabuła niby prosta: wdowa z dziećmi przenosi się z miasta na wieś. Od tego momentu zaczynają się schody, piętrzą się tajemnice i trupy. To, co wydaje się na początku oczywiste, wraz z rozwojem akcji, już takie proste nie jest. Nikomu nie można wierzyć (przez pewien czas nawet podejrzewałam syna głównej bohaterki, nieszkodliwego nastolatka). Historia zbudowana kunsztownie, bazująca na efekcie zaskoczenia. Ja nie domyśliłam się ani zakończenia ani winnego, ale wręcz z bohaterką odkrywałam mroczne sekrety z pozoru sielskiej wioski. Czytelnik poznaje Świątkowice (co za przewrotna nazwa) z perspektywy Hanny i jej córki - Miśki. Obie są bardzo spostrzegawcze, a narracja Misi wnosi do powieści elementy humorystyczne. Autorka bardzo realistycznie i logicznie łączy wszystkie wątki, (jestem pełna podziwu). Kreacja wsi również zasługuje na wyróżnienie, ponieważ niszczy pewne mityczne wyobrażenie polskiej wsi. Mieszkańcy Świątkowic wiedzą wszystko, śledzą, podsłuchują, ale milczą w imieniu całej zbiorowości. Historia i cała intryga ukazuje pojmowanie zła w sposób bardzo subiektywny. Jednak zło zawsze pozostanie złem. Rozwiązanie całej fabuły jest niezwykle zaskakujące, ale mnie nie usatysfakcjonowało.
Polecam ten kryminał i gwarantuję, że godziny spędzone nad nim nie będą nudne i zmarnowane.
Druga książka to przepis jak zażenować i wkurzyć czytelnika. Ryszard Botwina "wypocił" naprawdę kiczowatą powieść: Małe wieczności. Historia jest oparta na prostym motywie miłości Romea i Julii. Realia Wenecji zastępuje polska, szara rzeczywistość, a głównych bohaterów starszy portier i młoda prostytutka pogrążona w narkotykach. Botwina łączy ich dziwną miłością, a raczej seksem, bezwstydnym, fizycznym, wręcz obleśnym... Opisy erotyczne są okropne, pozbawione literackości, a oscylujące na granicy tandetnego porno. Fabuła jest tak sztuczna, bohaterowie tak fałszywi, że chwilami myślałam, że to musi być groteska. A zakończenie całej irytującej historii jest śmieszne, kipiące naiwnością i głupotą.... Przeczytawszy ostatnie zdania ciągle nurtowało mnie pytanie : po co cała ta historia, skoro bohaterowie mogli umrzeć już na samym początku. Pisarz dzięki temu oszczędziłby czytelnikowi złości, niesmaku i męczarni. Jeżeli ktoś lubi torturować wyobraźnię i siebie takimi bzdurami, to na własną odpowiedzialność. Myślę, że osnowa fabuły nie była przemyślana, pisarz chciał napisać o wszystkim, a wyszło komicznie. Miszmasz: jest tu sekta, gang narkotykowy, kryminał, trupy, morderstwa, zemsta i nieudolny portier zamieniający się w supermena. Chyba większej mieszanki nie dało się stworzyć.Odradzam zdecydowanie, właśnie tym czasami grozi przypadkowe natknięcie się na nieznaną książkę i autora.
Pojedynek zdecydowanie wygrywa wiejski kryminał Kobieta bez twarzy autorstwa Anny Fryczkowskiej. "Małe wieczności" to nieudana próba odbrązowienia motywu wiecznej miłości, niestety zabrakło pomysłu, barwnych postaci, a przede wszystkim szczerości. Książkę potraktowałam bardzo krytycznie, ale pragnę tylko przestrzec innych przed czytaniem grafomaństwa. Dzisiaj niestety każdy może pisać, a czasami lepiej do szuflady niż dla wydawnictwa. I tym "miłym" akcentem kończę ten post.
Miłego czytania :)
"Kobietę bez twarzy" przeczytam, jak tylko wejdzie mi w ręce - czekam spokojnie na swoją kolej w bibliotece:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście - opinie na blogach są bardzo entuzjastyczne, ale po Twojej już wiem na pewno, że chcę to mieć w swoich rękach:)
Co do drugiej książki - fabuła wygląda rzeczywiście na tak żenującą, że aż śmieszną! Chociaż nie zazdroszczę zmarnowanego czasu:)
Weźże uważaj, bo Cię autor znajdzie i zaraz będzie draka! O polskich pisarzach podobno wypada mówić tylko dobrze... ;)))
OdpowiedzUsuńDroga MarioMargaryno!
OdpowiedzUsuńOwszem to był zmarnowany czas dlatego musiałam o tym napisać, aby przestrzec innych...
Droga Limonko!
Pisarz nie powinien bać się krytyki, a przecież każdy może mieć własne zdanie. A o polskich pisarzach trzeba pisać szczerze.
Pozdrawiam
O "Kobiecie bez twarzy" czytałam już tyle pochlebnych recenzji, że jak nie sięgnę po ten kryminał w najbliższym czasie to się dosłownie rozchoruję! Kusi mnie od dawna :)
OdpowiedzUsuńZa to o "Małych wiecznościach" nie słyszałam, ale już wiem, że będę tę książkę omijać z daleka. Pozdrawiam :)
O ,,Kobiecie bez twarzy'' słyszałam dużo dobrego, więc jednak zaryzykuje chęcią poznania. Co do drugiej książki chyba również się skuszę mimo negatywnej opinii, wszak każdy z nas ma różne gusta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Drogi Dosiaku!
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco ten kryminał, wymyka się wszelkim schematom i stereotypom.
Pozdrawiam
Droga Cyrysio!
Jestem ciekawa czy również podzielisz moją opinię czy raczej znajdziesz w "Małych wiecznościach" coś dla siebie. Bo ja niestety znalazłam tylko parodię i całą gamę paradoksów.
Pozdrawiam :)