niedziela, 27 listopada 2011

Zakurzona książka (cz.1) : "Dom na łąkami" Zofii Nałkowskiej

  Są takie książki, których istnienie zależy od czytelników. Zapomniane, często schowane głęboko na strychach, niechciane w antykwariatach. Nie mają nowych, pięknych okładek, a ich lata świetności przeminęły wraz z pokoleniami. Są to książki naszych babć i dziadków, pożółkłe, czekające na kolejnego czytelnika. W samych bibliotekach jest ich tak wiele. Po co czytać takie starocia?
   Po tym można poznać wielbiciela książek, że każdy wolumin traktuje jak nowe wyzwanie. Moja nostalgia do starych książek, szerzej nieznanych, mało popularnych wzięła się właśnie z fascynacji przeszłością. Cykl zakurzona książka to próba przypomnienia czytelnikom, że oprócz nowości i bestsellerów są też i lektury o starszym rodowodzie. Może przy najbliższej wizycie w bibliotece, antykwariacie odwiedzimy półki z książkowymi seniorami i zabierzemy chociaż jedną z nich, ocalając ją nie tylko od warstwy kurzu,ale i od zapomnienia. 
Dzisiaj krótka refleksja na temat książki Zofii Nałkowskiej Dom nad łąkami. 

Utwór Nałkowskiej przypomina raczej szkice wspomnieniowe, obrazki rodzajowe niż powieść. Dom nad łąkami nawiązuje do wątków autobiograficznych oraz do tematyki wiejskiej. Bogate rysy bohaterów świadczą o szczególnym zmyśle obserwacyjnym autorki. Motywem przewodnim książki są zarysowane historie sąsiadów narratorki. Poznajemy całą galerię postaci: państwa Dziobaków, niepełnosprawnego Wiłę, puszczalską Magdę, a nawet pannę Sylwię - Francuzkę mieszkającą z dużo starszym  mężczyzną - panem Fersenem. Lost tych osób przeplatają się ze sobą, tworząc sieć wzajemnych zależności. Nałkowska buduje ciekawe historie, noszące ślady autentycznych losów ludzkich. Są i nieszczęśliwe miłości, problemy alkoholowe, niemoralne występki i wiejskie plotki. Zarówno narodziny jak i śmierć są normalną koleją losu, a ludzie zamieszkujący opisywaną wieś akceptują własne przemijanie. Najbardziej utkwiła mi w pamięci historia Sylwii i Fersena. Dziewczyna poświęciła swoją młodość dla starszego pana. Ogromne przywiązanie Sylwii do staruszka wywołuje oburzenie wśród lokalnej społeczności, która zarzuca jej złe prowadzenie. Losy tych dwojga są naznaczone cierpieniem - co jest cechą wspólną wszystkich opowiedzianych historii. Nałkowska nie koloryzuje, lecz z cała stanowczością  prezentuje nędzę i jednostkowe dramaty. 
  Narratorka utożsamia się z tymi ludźmi oraz z nostalgią wspomina swoje dziecięce lata oraz powroty do dawnego domu. Każdy z nas ma takie wspomnienie domu lat dziecinnych, autorka natomiast wiąże swoje wspomnienia nie  tyle z krajobrazem, co z ludźmi. 
Dom nad łąkami to wzruszająca podróż do wiejskich zaułków, do ubogich chatek. Moja wrażliwość została pobudzona, może i zbyt prostymi opisami oraz  historiami, ale niezwykle prawdziwymi i autentycznymi. 

*Kolejnym gościem  w cyklu Zakurzona książka będą Dymy nad Birkenau Seweryny Szmaglewskiej.

5 komentarzy:

  1. To fantastycznie, że odkopujesz takie książki. Te z pożółkłym papierem, drobnym drukiem, szorstkimi, nieatrakcyjnymi okładkami - a będące świetną literaturą.

    Tej książki osobiście nie znam, ale może kiedyś się na nią natknę - i zwróci moją uwagę (taka psychologia marketingu :)) ).

    Czekam na kolejne książki z cyklu "Zakurzona półka" :-)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja poczekam na Szmaglewską :) czytałam kiedyś tę książkę, później pożyczyłam koleżance, gdy pisała pracę maturalną i niestety nigdy jej już nie odzyskałam, ech.

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Oleńko!
    Bardzo się cieszę, że podoba Ci ten pomysł, dziękuję także za odwiedziny.Pozdrawiam ^.^

    Droga Limonko!
    Postaram się jak najszybciej przeczytać Szmaglewską. mam nadzieję, że Ty też podzielisz się swoimi wrażeniami
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak tu pięknie u Ciebie i melancholijnie! Przyjemnie czytać Twoje słowa i wyobrażać sobie pożółkłe karty zapomnianych dawno lektur, które przynosiły radość tylu pokoleniom, a które odkrywasz teraz na nowo. I ja uwielbiam antykwariaty, biblioteki, kocham wprost dokładnie oglądać grzbiet każdego egzemplarza, poszukiwać perełek. To daje tyle radości, z pewnością nie zastąpi tego zapach świeżego druku i piękna kolorowa okładka. A znalezienie książki, która nosi ślady użytkowania, wypisane na marginesach uwagi, zaznaczone delikatnie piękne cytaty- nic tak nie raduje mojego serca! Dodatkowo jestem miłośniczką właśnie takiej literatury- przetestowanej przez pokolenia czytelników, naznaczona ich słonymi łzami wzruszenia czy słodkimi uśmiechami, które przynosiły chwile błogiego zapomnienia. Myślę sobie, że klasyka ma w sobie tę niespotykaną siłę, siłę nadaną jej przez pokolenia czytelników.
    Odnosząc się jeszcze do Twoich słów- panią Nałkowską kojarzę jedynie z "Granicy" i to wstyd się przyznać, poznanej jedynie z fragmentów. Marzy mi się jednak przygoda z jej twórczością, mam bowiem w najbliższych planach podróż z naszymi rodzimymi autorkami z Marią Dąbrowską na czele. Z Twoich słów utkałam sobie obraz "Domu nad łąkami", który jawi się dla mnie bardzo obiecująco, kto wie, może wpadnie mi w ręce przy najbliższej wizycie w ulubionym antykwariacie?
    Pozdrawiam Cię ciepło
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Alu!
    Bardzo mi miło, że doceniasz moją fascynację starymi książkami, cieszę, że i Ciebie poruszają takie egzemplarze. Nałkowska jest warta poznania i serdecznie namawiam do zapoznania się szerzej z jej twórczością.
    Pozdrawiam i dziękuję za tak sympatyczne słowa. Zapraszam częściej ^.^

    OdpowiedzUsuń