wtorek, 26 listopada 2019

Słuchać głosu serca, czyli kilka lekcji miłości Elizy Anny Falkiewicz


„Zbuduję dom z cegiełek marzeń”
(Cegiełki marzeń, s. 30)


Wydawać się może, że poezja to najlepsza forma wyrażania, opisywania miłości, uczucia tak nieokiełzanego, enigmatycznego i często nieuchwytnego. Miłość można spróbować opowiedzieć na wiele sposobów, połączyć odległe tropy, zaskakując czytelnika. Jeżeli jednak twórca pójdzie na skróty, ograniczając paletę motywów miłości, to otrzymamy powtarzalną opowieść-kalkę o zakochaniu, tęsknocie i pozostałych fazach miłości ujętych w zamknięte mini-obrazki, okrojone i pozbawione szerszego wydźwięku (zapewne przez nieznośne układanie wersów zakończonych prostym i banalnym rymem) i dialogu z wymagającym czytelnikiem. W najnowszym tomiku Elizy Anny Falkiewicz „Lekcje miłości” odbiorca podąża znanymi ścieżkami, uproszczonymi i schematycznymi. To poezja dla niewymagających, większość wierszy to powtarzanie ujęć i obrazów miłości z mowy codziennej, często są to banały, uniwersały, ubrane w emocjonalność i doświadczenie poetki.  

Autorka definiuje miłość w prosty, emocjonalny sposób, w większości utworów brakuje metaforyki czy różnorodności obrazowania. Poetka nie wychodzi poza typowe obrazowanie miłości, co sprawia, że w większości wierszy dominuje natłok emocji, ujętych frazesowo i monotematycznie. Krytyczne uwagi nie przekreślają jednak całkowicie tego zbioru 88 wierszy, swoistego dekalogu człowieka zakochanego. Tomik „Lekcje miłości” zawiera również kilka pięknych utworów, kilka nowatorskich wersów, które są zalążkiem obiecującego liryzmu. Kilka poetyckich lekcji mnie ujęło, szczerością i metaforyką wychodzącą poza oklepane, banalne i nieco infantylne portrety Erosa (szczególnie „Warszawskie wieczory”, - nie czuć w tym wierszu tego sztucznego rymowania, na którym opiera się większość form poetyckich w recenzowanym tomie). 

W 9 lekcjach opisujących miłość znalazły się wiersze odnoszące się do różnych sfer uczuciowości – podmiot liryczny oddaje hołd rodzicom, wielokrotnie pojawia się jako młoda, naiwna dziewczyna, zaklęta w marazmie oczekiwania, pół-śnie zauroczenia. Nie brakuje też epickich obrazów miłości, zakochania, ale i doświadczeń złamanego serca. Eros zamieszkuje ciało ale i ducha, jest więzią między człowiekiem a Bogiem. Poetka nie unika też tematu miłości do ojczyzny, odzwierciadlającej się w nostalgii emigranta. Podmiot liryczny deklaruje również uczucia do zwierząt (najbardziej uproszczone utwory, skierowane raczej do młodszego odbiorcy). Ostatnia lekcja miłości to zaakcentowanie jak wiele miłości tkwi w samej kobiecie. W poetyckich opisach Erosa dominuje tęsknota, wieczne oczekiwanie kobiety, która analizuje przeszłość i powraca do wizerunku ukochanego. Podmiot liryczny woli śnić, wspominać, pławić się w goryczy rozstania. To lęk przed zranieniem, podszyty zwątpieniem i doświadczeniem rozstania:

„Patrzę na swoje dłonie
Każdy palec jest tęsknotą do twoich rąk
Krzykiem za twoim ciepłem
Wspomnieniem twojego uścisku…”
(Kocham cię, s. 41)

„I usnę w łóżku z własnych myśli
W łóżku, co mi się w nocy wyśni
Lekka jak liści wonne ziele
I tylko tyle… tak niewiele
(Cegiełki marzeń, s. 30)

Najczęściej przestrzenią podmiotu lirycznego jest zamknięty, pusty dom, pełen fotografii i zapachu bliskiej osoby. Okazuje się, że miłość generuje głównie tęsknotę, poczucie osamotnienia, którego nawet nie zapełnia fizyczne, gwałtowne uczucie. Lekcje miłości nie są teorią słów, ale praktyczną szkołą emocji. Oprócz wspomnianych banałów obrazowania (tego typu jak: „Lubię wąchać twoje ciało/Gdy leżę przy tobie nad ranem”; „Co to jest miłość?/Twoja dłoń na mojej/Kiedy jestem słaba i smutna w chorobie”; „Nigdy już, nigdy/Ciepło mego ciała, drżenie moich dłoni/Mój zapach/Nie złączy się z twoim”) zachwyciłam się pojedynczymi wersami, migotczącymi do czytelnika i obiecującymi coś o wiele więcej wartościowego. Warto wspomnieć tu choćby utwór „Cień przeszłości”, w którym powracanie do przeszłości przez zakochanego jest porównane do dziecięcego podekscytowania smakiem kruchego ciasta. To także obraz okruchowości, fragmentaryczności uczucia, zapamiętywania jego smaku i zapachu – czyli sfery sensualnej:

„To ciągle naturalnie, rzewnie i ze słodką szkodą
Czepiam się przeszłości
Jak dziecko kruchego placka”
(Cień przeszłości, s. 46)

Bliższe są mi obrazy poruszające wyobraźnię, zmuszające do refleksji jak choćby wers w utworze „Więc po co ta miłość?”: „Myśli sypią się martwe jak pszczoły w spalonym ulu” czy metafora „domeczku ze splecionych dłoni” (wiersz „W domeczkach ze splecionych dłoni”, który również jest godny uwagi). Miłość zostaje opisana głównie przy pomocy stanów emocjonalnych, dużo tu sprzeczności, miotania się pomiędzy złością a tęsknotą, snem a marzeniem, codziennością a niezwykłością chwil z ukochanym. Ukojeniem są wiersze skierowane do Boga, liryczne modlitwy pełne pokory i poczucia Bożej bliskości („Jesteś w każdym oddechu”; Dałeś mi tyle”; „Długa droga do Ciebie”). Niewątpliwie nostalgia wybrzmiewa w wierszach odnoszących się do ojczyzny, bycia emigrantem. Tu również znajdziemy kilka dobrych wierszy, opowiadających o bliskich miejscach, rodzinnych przedmiotach – jak choćby babcine krzesła. 

Miłość człowieka do zwierząt to również piękny temat, pokazujący wrażliwość autorki i otwartość na każdą formę życia. Jednak struktura tych wierszy, ich tematyka jest dość infantylna, potraktowana z przymrużeniem oka bez problematyzowania i refleksyjności. Chciałoby się zagłębić bardziej w świat przyrody, w labirynt zwierzęcych uczuć – a czytelnik dostaje tylko zabawne opowiastki, anegdotki, wręcz frazesy.

Jeden z wierszy, na który warto zwrócić uwagę w całym tomiku
Tomik Elizy Anny „Falk” Falkiewicz „Lekcje miłości” (wyd. WFW) zaliczyłabym do poezji kiełkującej, rozwijającej się, nierównej warsztatowo, ale aspirującej do wartościowego pokazywania świata i uczuć za pomocą poezji. Najbardziej irytującym elementem wspomnianego tomiku jest podporządkowanie słów sztucznemu, narzuconemu rymowaniu (szczególnie w krótkich wersach), które ogranicza w pewnych momentach możliwość słowa i obrazowania. Poezja Falkiewicz tworzą głównie emocje, niewyszukane i oparte na schematach stany miłości, jej różnych wariantów. Mam problem z takim typem poetyzowania, z jednej strony jest one nieskomplikowane, intymne, jednostkowe (co wyraźnie podkreśla sama okładka, na której znalazł się portret autorki) a z drugiej bazujące na frazach i słownych zestawieniach pozbawionych retorycznej i kreacyjnej świeżości. Wyraźnie w „Lekcjach miłości” zabrakło mi zaskoczenia, nietypowych zestawień pokazujących miłość z innej strony, tych słownych poszukiwań sprzecznych emocji i różnych stanów i faz zakochania. 

Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki. 

1 komentarz:

  1. Witaj Piegusko, pozdrawia Cię serdecznie autorka, dziękując za recenzje. Zgadzam się z twoja opinia i podobnie postrzegam swój zbiór wierszy/utworów, spontanicznie pisany na przestrzeni ponad 40 lat, (szczególnie te proste, banalne zapisy nastoletniej dziewczyny). Zapiski moje nigdy nie były przeznaczone dla szerszej publiczności, motywacja wydania po dekadach było sprawienie radości żyjącej jeszcze Mamie, która była przez lata moja największa fanka. Stad brak świadomej selekcji pod katem potencjalnej krytyki, szczegolnie literackiej. Spodziewałam się wiec krytyki i nie jestem nią zaskoczona. Cieszą mnie niezmiernie twoje pozytywne uwagi i wyszczególnienie wierszy, które uznałas za wartościowe, a przede wszystkim twoja zachęta do lektury pomimo ogromnych różnic miedzy utworami (które są nieuniknione, biorąc pod uwagę spontaniczność, brak doswiadczenia i przestrzeń czasowa). Moje wiersze, wierszyki/teksty piosenek przynoszą mi osobiście wiele radości i satysfakcji, śpiewam niektóre z nich z własnymi melodiami (m.in. W domeczkach ze splecionych dłoni, który pochlebnie oceniłaś). Właśnie za mną kolejny, udany występ przed publicznością. W przyszłości, planuje wydanie bardziej wyselekcjowanego tomiku, z nowymi utworami, rowniez w wersji dwu-języcznej (jako anglistka sama podejmę się tłumaczenia). Raz jeszcze dziękuje i pozdrawiam serdecznie. Eliza

    OdpowiedzUsuń