Robert Jóźwik to lublinianin, urodził się, studiował i
obecnie pracuje w stolicy Lubelszczyzny. Jego dotychczasowe wiersze to
odzwierciedlenie fascynacji przestrzenią miasta, jego strukturą i wpływem na
współczesnego, samotnego człowieka.
W najnowszym tomiku „Obiecuję ci
niewidzialność” (wyd. Mamiko) autor odchodzi od urbanistycznego mapowania, a
więcej uwagi poświęca naturze. Gdyby poszukać wspólnego mianownika, spinającego
wiersze we wspomnianym tomiku byłoby to znikanie, rozpadanie się, proces destrukcji
i rozpadu, uwolnienia się z formy. Poetycka niewidzialność pozostawia jednak
ślad uczuć i wspomnień, tak jak w utworze „to jak? Nie”:
„zniknięcia
zostawiają wielką rozmaitość śladów
od
ledwo widocznych przymgleń
do zmineralizowanych ziarnistości”
[to jak? Nie, s. 32]
Podmiot liryczny próbuje uchwycić uczucie
znikania, często posługując się ciszą, która może oznaczać nieobecność, ale i
wsłuchiwanie się w siebie. Cisza wydobywa tajemnice, pozwala na wzmocnienie
refleksji, wybrzmiewa w niej tylko słowo lub jaskrawy obraz:
„wędrujący
głos stopniowo się rozprasza
duchy
też potrzebują czasu żeby wygasnąć.”
[czasem słychać kroki, s. 12]
„brzmienie
płynącej krwi
w
ciszy gmachu pełnej zjaw i pętli
delikatnych
śladów dawnych nieistotnych zdarzeń”
[zresztą nieważne napijmy się, s. 22]
„niech
zostanie tak ja teraz
subtelne
sygnały
mniej
niż ton niż barwa głosu”
[wolałbym nie, s. 37].
Cisza płynie w głuchych telefonach, sprawia, że podmiot
liryczny często wybiera szept, aby opowiedzieć
o tym, co mu bliskie. Słowa zostają zastąpione dotykiem, gestami,
sensualnymi doświadczeniami, takimi jak łaskotanie ciemności pod stopami czy
zapach dymu papierosowego (opisanego bardzo metaforycznie). W utworach
odnajdziemy poczucie labiryntowości, wiją się klatki schodowe, uliczki, drogi,
plączą się blokowiska, windą można zjechać do piwnicy pełnej wspomnień. Przeszłość,
czas również ulega rozkładowi, rozdzieleniu na drobne cząstki. Rozpadaniu,
poetyckiej dekonstrukcji towarzyszą owady, takie jak ćmy lub muchy: „coś sprawiło że sylwetka rozpadła się/ a
twój obłok stworzyły ćmy” (rodowód, s. 9) i „muchy otaczają zasłonę/ kiedy wzniosą są wysoko/dzień nagle stanie
się/ odwrotnością nocy” (myślenie magiczne, s. 7).
Niewielki tomik
Roberta Jóźwika "Obiecuję ci niewidzialność" to obietnica minimalizmu
słownego. W każdym z utworów pobrzmiewa tęsknota za bliskością, gestem,
wszystko się rozpada, a raczej rozkłada - słowa, wspomnienia, uczucia,
obecność. Jest niewidzialność, przelotność i cisza. A z drugiej strony trwa
natura, przyroda, echa prasłowiańskiej fascynacji niebem i roślinami, ziemią.
Mocno zarysowane jest to w utworze „początki”, w którym podmiot liryczny podaje
„przepis” na wejście do innego świata, w którym zamieszkują „mieszkańcy
sadzawek i polan”. Lektura tych wierszy przypomina
spacer po leśnym mchu, który pozornie jest miękki i przyjemny, pod jego warstwą
kryją się mikroświaty metafor.
"a przecież znikania można się nauczyć
jest myśl która gasi ciało
do poziomu tła
obiecuję ci niewidzialność"
[idąc w miejsca, s. 11)
"a przecież znikania można się nauczyć
jest myśl która gasi ciało
do poziomu tła
obiecuję ci niewidzialność"
[idąc w miejsca, s. 11)
Ciekawym wierszem jest „w powiększeniu”.
Podmiot liryczny próbuje zdefiniować czas, bada go niczym obraz pod
mikroskopem. Życie, indywidualny czas to zaledwie „kilka epizodów”,
naznaczonych bliznami. Autor często wybiera miesiące na ulubioną jednostkę
czasu. Miesiące zacierają się, są „gęste i nieprzejrzyste”, tworzą jednolitą
strukturę, co tylko podkreśla ciągłość, monotonności, rutynowość czasu.
Poezja Roberta Jóźwika stawia odbiorcę przed
doświadczeniem przemijania, ludzkiego, cielesnego. To także spotkanie z drugą
osobą, odczytywanie jej zamiarów i myśli poprzez gesty, mimikę, spojrzenie. Teksty
składające się na tomik „Obiecuję ci niewidzialność” są bardzo podobne do
siebie, łączy je wrażliwość i tytułowa obietnica, składana samemu czytelnikowi.
Czym jest niewidzialność, według lubelskiego poety? Czy tylko rozpadem,
znikaniem, śmiercią? Czy może jest to metafizyczna podróż, w której ciało
wydaje się być przeszkodą, a słowo jest kluczem do poznania tajemnic
wypowiadanych szeptem. Krótkie wiersze Jóźwika przenika, ujęte
metaforycznie uczucie znikania, które jak mocna nić zszywa wszystkie utwory.
Znakomicie napisane, chylę czoła :) i bardzo się cieszę, że można jeszcze z blogosferze trafić na tak dobre teksty o poezji :)
OdpowiedzUsuń