środa, 18 kwietnia 2018

Układanka z Tanatosa. O debiucie prozatorskim Weroniki Gogoli


Rocznik 1988. Jesteśmy rówieśniczkami. Łączy nas jednak nie tylko nostalgia za latami 90, ale i przesiąknięcie, ukształtowanie przez przestrzeń wsi. Weronika Gogola kreśli świat dziecięcych Olszyn, który może i przypominać kontury mojej wsi. W prozie debiutantki odnajduje odbicie swojego dzieciństwa, pierwszych pęknięć beztroski spowodowanych zetknięciem ze śmiercią, odchodzeniem sąsiadów, ukochanych zwierząt, najbliższych. Przestrzeń wsi zupełnie inaczej celebruje śmierć, Tanatos staje się bliski, rytualny, okraszony przesądami, legendami, opowieściami. Po trochu każda kolejna śmierć, pogrzeby, utrata bliskich osób – zabiera dziecięcą wiarę w nieśmiertelność, wieczne trwanie i byt świata, którego jesteśmy częścią. 


Książka „Po trochu” (wyd. Książkowe Klimaty) przypomina swoją strukturą tarczę zegara. Dwanaście godzin to sekwencje utraconego mikroświata. Olszyny przypominają Prawiek z prozy Olgi Tokarczuk, są magiczne, wycięte jakby ze wspomnień, przesiąknięte nostalgią, melancholią, ubrane w dziecięcą perspektywę odbierania świata. Rodzinna wieś zdaje się być mikrokosmosem, bursztynem wspomnień, zatrzymanych obrazów, fragmentów rzeczywistości bliskiej pokoleniu lat 90. Autorka porusza czułe struny czytelników, wspominających smak gumy turbo, spędzających całe dnie na podwórku, kolekcjonujących z przejęciem karteczki trzymane z pietyzmem w segregatorze, oglądających Xenę czy doktor Quinn. Takim pokoleniem byliśmy i to udaje się uchwycić w prosty sposób Gogoli. Z lekkością pisze ona o dorastaniu i przemijaniu, układaniu funeralnych puzzli, których każdy element przypomina o odchodzeniu, zbliżaniu się po trochu do tajemnicy śmierci, do jej oswojenia. „Po trochu” to bardzo intymna podróż pokazująca kolejne przystanki, na których narratorka – mała Weronika, przezywana przez rówieśników Godzillą – spotyka Tanatosa pod różnymi postaciami. W rysach dziewczynki kryje się oczywiście sama autorka, która uruchamiając obrazy z dzieciństwa, powraca również do sposobu patrzenia dziecka, infantylnego języka, chaotycznej i bardzo emocjonalnej narracji. W powieści Gogoli nie brakuje dziecięcej ciekawości, szczerości, ale i bezpośredniości w opisywaniu śmierci, która nie jest tematem tabu. Dziewczynkę fascynują zmarli, obrzędy, czynności pogrzebowe i to, co dzieje się z ciałem człowieka, jego rozkładem. Kolekcjonuje ona obrazy, słowa, opowieści dorosłych, przywołując nawet sensualne doświadczenia – wszystko to, co związane z tematyką śmierci. 

„Po trochu” to również opowieść o pamiętaniu, o obrazach, które zostają w człowieku, rozsiadają się w naszej głowie. I nie są to tylko lukrowane obrazki, ale gorzkie i cierpkie wycinki naszego mikroświata:

„Czy nie lepiej by było, jakbyśmy się wszyscy tylko rodzili i umierali? I nic więcej? Jakbyśmy nie musieli pamiętać? I zmieniać wszystkiego w głowie? Bo czasem, jak coś się przywołuje z pamięci, to by się chciało, żeby było pięknie. A tu brzydkie wychodzi. I co z taką pamięcią? Wszystko na nic.” (s. 112) 

Śmierć, oprócz poczucia utraty, zdaje się również uruchamiać właśnie pamięć, przewijające się portrety i słowa zmarłego. Gogola właśnie przez pryzmat odchodzenia przedstawia galerię postaci swojej rodziny, mieszkańców Olszyn, znajomych, przyjaciół. Trzeba to podkreślić, że ma urzekający, przyciągający styl opowiadania, gdyż „nie potrafi zatrzymać historii w sobie, chce ją zawsze posłać dalej” (s. 106).

„Po trochu” Weroniki Gogoli to lustrzane odbicie rzeczywistości mojego dzieciństwa. To przyjemne poczucie solidarności, bycia obok bohaterki, bycia jej rówieśnikiem – daje również możliwość spojrzenia na swoje własne dzieciństwo, na przestrzeń podobnej tożsamości. To również próba opowiadania samym sobą, czerpania z siebie, przy niezwykłej otwartości dla czytelnika, z umiejętnością wyrazistego operowania detalami. „Po trochu” to mikroświat, w którym z łatwością się poruszam, utożsamiam się wpisując się w rys pokolenia, które Gogola kreśli. 

 „Po trochu” to przede wszystkim ślad przemijania życia, upływający czas, zegar pamięci, w którym każda godzina to historia życia i umierania. Weronika Gogola utkała wyjątkową opowieść, którą kończy wspomnienie śmierci ojca, z jednej strony niezwykle bolesne, obezwładniające, ale i przesiąknięte czułością pamięci, migawkami uwiecznionych, wiecznie żywych chwil córki i ojca. Pamięć, zdolność wspominania staje się swoistym kokonem, utkanym z detali, mikroobrazów, gestów, słów, zapachów, tożsamych dźwięków, rytuałów portretujących najbliższą osobę. Tylko to i aż tyle pozostaje po człowieku.


To zabrzmi jak banał, ale życie składa się z detali. Między nimi rozciąga się ta tzw. Istota. Ale to one są szkieletem. Jak te kropkowane rysowanki w przedszkolu. Od kropki do kropki i rysuje się kontur. Kiedy ktoś odchodzi, też zapamiętujesz szczegóły. Moja pierwsza miłość też już odeszła z tego świata. Czasami staram się sobie przypomnieć jego twarz. Nie mogę. Ale pamiętam jego uśmiech. Czyli detal. Kiedy myślę o mojej Babci, pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to krem Nivea. Babcia zawsze pachnie kremem Nivea. Ten zapach to taka moja magdalenka. Ojciec to dla mnie stukot sandałów. Tak po prostu jest. Ja w ogóle mam jakąś detaliczną sensoryczność. Ja widzę świat w detalach. Na przykład nie potrafię opowiedzieć o przeczytanej książce tak, żeby to trzymało się ładu i składu. Tak już mam. Ale pamiętam wrażenia, jakieś drobne pasaże. Dla mnie to zapamiętywanie detaliczne to mapowanie świata. Bez tego bym zginęła.” (fragment wywiadu "Pogaduchy: Weronika Gogola o swojej książce "Po Trochu", z autorką rozmawia Anna Ślusareńka; http://szajnmag.pl/pogaduchy-weronika-gogola/)

*Cytaty: Weronika Gogola, Po trochu, wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2017.

5 komentarzy:

  1. Ciekawa propozycja, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem rocznik '91, ale jesteśmy prawie rówieśniczkami. Z tego względu jak tylko ujrzałam ten tytuł, zaopatrzyłam się w wersję elektroniczną, którą chciałabym przeczytać jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  3. O proszę, też jestem rocznik 88 :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem 90 :) Tytuł wydaje się bardzo interesujący, a od okładki wprost nie można oderwać wzroku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za wprowadzenie mnie w świat wspomnień z dzieciństwa ☺️ świetna recenzja, na pewno sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń