niedziela, 21 października 2012

Sosnowy raj czy babska utopia?

     Gdzieś w nas głęboko drzemie marzenie o powrocie do świata dzieciństwa lub ziemi nieskażonej miastowym życiem. Popyt na literackie "zacisza" i wiejskie klimaty jest na topie. Książka "Sosnowe dziedzictwo" Marii Ulatowskiej jest na pograniczu kobiecej baśni, a czytadła dla marzycieli i niepoprawnych optymistek. Fabuła zbyt piękna, odrealniona - tak bardzo przypomina coś czego nie ma już w naszym kochanym kraju. Jedno jest pewne, Ulatowska tęskni za tradycją romantyczną i dziecięcą naiwnością. Można postawić prostacką tezę, że lektura ta nie trafi do młodych odbiorców, a bardziej spodoba się ludziom starszym... Bo po co młodym, wykształconym ludziom utopia czy raczej metafora świata utraconego - tego przedwojennego - bo taki klimat zawiera książką "Sosnowe dziedzictwo" Ale jak jest naprawdę o tym słów kilka.
Treść powieści jest wręcz baśniowa - Anna Towiańska dowiaduje się, że jej rodzice, którzy zginęli w czasie wojny, pozostawili w spadku piękny dworek, z daleka od zgiełku miasta i "betonów". Nasza bohaterka powoli odkrywa kim naprawdę jest, poznaje swoją prawdziwą przeszłość i pozostawia miejskie życie, stając się właścicielką pięknej posiadłości "Sosnówka". Na tym się jednak nie kończy - główna bohaterka niczym biedna królewna zdobywa serca wszystkich mieszkańców, którzy ruszają jej z pomocą. Anna pracuje jako korektor w wydawnictwie - ale wygląda na to, że ma nieograniczone środki materialne - bo czym jest dla niej remont dworku czy częste uczęszczanie do restauracji... Ona chyba nie żyje w Polsce!? Anna jest tak miła, zaradna, wspaniała, że czytelnik powinien od razu się w niej zakochać. Zwierzęta garną się do niej, a empatia bije do niej jak od słońca.  Niestety trafiło na oporną czytelniczkę ;) - dla mnie ta postać jest komiczna, drażniąca swoją krystalicznością, nie pasującą do rzeczywistości, przerażająca swoją naiwnością i beztroską. Więc jednak to bajka, utopia stworzona dla babskiej próżności? 
   Bohaterka Ulatowskiej romansuje, flirtuje, marzy i dąży do swoich celów. Cóż z tego, że jakoś wszystko się jej udaje. Przeszłość Anny budzi współczucie, ale nie zbliża do rzeczywistości. "Sosnowe dziedzictwo" jest tęsknotą za baśniowym życiem, rajem czy idyllą. Jednak zbyt idealistyczna wizja świata przedstawionego i osobowości jest nudna, pozbawiona ludzkiego pierwiastka - jakiejś pikanterii. Ja odnalazłam w tej powieści same paradoksy, chociaż naprawdę chciałam odkryć coś wartościowego (oprócz cudownej okładki). Jeżeli miałabym znaleźć plusy - to byłby to wątek opowiadający o wojnie i powstaniu warszawskim - dość patetyczny i romantyczny, lecz prosty i jakiś bardziej realny niż współczesność opisywana przez autorkę.

Co do pytania w tytule posta - ja osobiście nie chciałabym żyć w takim sosnowym raju. Jednak decyzja należy jak zawsze do czytelników.

3 komentarze:

  1. Książkę kupiłam dawno temu, ale nadal leży nie ruszona. Z jednej strony lubię czasami powieści pełne optymizmu, ciepła i sielanki, ale nie wiem czy w "Sosnowym dziedzictwie" autorka nie przesadziła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie jestem po lekturze Pensjonatu Sosnówka czyli kontynuacji Sosnowego dziedzictwa. I jeśli w pierwszej części zainteresował mnie właśnie wątek historyczny, to zgadzam się z Tobą, że współczesność opisana w obu powieściach jest zbyt cukierkowa i nie przystaje do naszej rzeczywistości.
    A co do odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule Twojej recenzji to dla mnie jest to raczej babska utopia. A co do sosnowego raju, to odpowiem słowami poety "wszystko to być może; Prawda; jednakże ja to miedzy bajki włożę".

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam ciągot do tej książki, może właśnie dlatego, że idylliczne przedstawienie wydarzeń, nie przekonuje mnie, nie lubię fałszu, ani nadmiernej słodkości, książki o życiu muszą mieć pazur.

    OdpowiedzUsuń