niedziela, 25 września 2011

„Jak motyl z popiołów”

Wiązałam duże nadzieje z książką Carlosa Ruiza Zafona „Marina. Mroczna  Barcelona, tajemnica, wciągające przygody dwójki bohaterów – Mariny i Óskara -  to główne zalety tej opowieści. Skojarzenie z gotycką powieścią nasuwa się samo. Marina i Óskar  przypadkowo stykają się z historią szaleńca, który jest zdolny stworzyć piekielne hybrydy. Wraz z poznawaniem tajemnicy, obserwujemy rodzącą się przyjaźń głównych bohaterów, odkrywamy ich sekrety i przeszłość.  Po przeczytaniu tej książki dopadło mnie pytanie o sam tytuł. Czytając miałam wrażenie, że Marina jest tylko tłem wydarzeń. Owszem autor dał jej rolę „środka napędzającego” działania Óskara, ale czytelnik  śledząc fabułę zapomina o niej bardzo szybko. Sam Óskar jest tylko narratorem, który pojawia się w odpowiednich sytuacjach, a tajemnica zostaje podana mu jakby na talerzu. Mnie osobiście irytowały zarówno poczynania Óskara jak i jego zachowanie wobec  Mariny. Zakochany (?) młodzieniec nie przejmuje inicjatywy, godzi się na rolę przyjaciela, a nawet w pewnym momencie poddaje się i usuwa się w cień.
Bo o kim jest ta historia?  Otóż Marina to powieść o Śmierci – ona jest główną bohaterką, z którą zmagają się wszystkie postacie. Jedni próbują ją oszukać przy pomocy swojego szalonego geniuszu, drudzy zadają ją innym, aby zaspokoić swój głód zemsty, ale wszyscy muszą pogodzić się z jej nieuchronnością.
  Michal Kolvenik jest najbardziej tragiczną postacią, naznaczoną fatum, osaczoną demonami przeszłości.  Czytelnik poznaje  jego życiorys powoli, w kawałkach , dopiero finał powieści odsłania prawdziwą twarz Michala. Wszyscy, którzy mają z nim styczność  zostają naznaczeni piętnem śmierci.
Zafon napisał powieść bardzo przewidywalną, czytelnik nie musi być jasnowidzem aby rozwikłać zagadki fabuły. Bardzo mi brakowało emocjonującego zakończenia i jakiejś niespodzianki. Autor nie stworzył lekkiej i przyjemnej powieści dla młodzieży, lecz mroczną, gorzką  historię o ludziach nieszczęśliwych, samotnych, zmęczonych przeszłością. Wraz z ostatnimi stronicami powieści poczułam ulgę żegnając ulice Barcelony . W Marinie zabrakło tak naprawdę samej Mariny, a rozczarowanie przyniosły wątki związane z parą bohaterów. Natomiast skłania mnie do większej refleksji wątek związany z rolą nauki, postępującej techniki w życiu człowieka. Do stworzenia jakich karykatur, monstrów, hybryd może posunąć się człowiek, aby przybliżyć się do tajemnicy nieśmiertelności…?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz