wtorek, 8 stycznia 2019

Przypływy i odpływy

W zmieniającej się tafli jeziora odbija się twarz dziecka. Kolejne odpływy, sztormy, przekształcający się morski krajobraz to chropowate punkty które trzeba pokonać, aby zbudować most. Most, na który wchodzi się dzieckiem, a opuszcza, będąc dorosłym. W powieści czeskiej pisarki - Bianki Bellovej tytułowe „Jezioro” nie jest tylko elementem małomiasteczkowego krajobrazu czy fabularnym tłem, wypełniającym przestrzeń. Jest ono tak samo ważne jak główny bohater, Nami. Wydaje się, że jezioro towarzyszy mu, odzwierciedla jego emocje, odbija pierwsze, dziecięce wspomnienia, pochłaniając naiwność i beztroskę. Jezioro jest  lustrem ludzkiej duszy, ale i metaforą upływającego czasu, życia. Drzemiący w toni Duch Jeziora to spersonifikowana moc natury, nieokiełznana, mściwa, niszcząca. 

Nagradzana powieść „Jezioro” Bianki Bellovej, w tłumaczeniu Anny Radwan-Żbikowskiej, jest jak zanurzenie się w gęstych, zmieniających barwę i fakturę emocjach. W tej toni uczuć odnajdziemy ludzkie wraki, mroczne głębiny duszy, ale i prześwity nadziei. Życie jest taflą jeziora – zmienną, momentami spokojną i cichą, delikatnie zataczającą kręgi, a podczas sztormu zmienia się w wzburzoną, nieobliczalną toń… 

Jesteśmy obserwatorami kolejnych etapów dorastania chłopca, który żyje z dziadkami w małej, rybackiej wiosce. Wraz ze śmiercią swoich opiekunów musi stawić czoła nowym doświadczeniom, dowiedzieć się kim jest, skąd pochodzi. Wyrusza więc w drogę, pozostawiając wstyd, pierwsze, zachłanne uczucie przekreślone przez własną niemoc, strach, niepewność. Staje się tułaczem, jednak od widoku jeziora nie potrafi się uwolnić.

W czasach jego dzieciństwa woda była turkusowo-szmaragdowa; teraz przypomina raczej gnijące, opalizujące błoto. Jest już tak słona, ze nie żyją w niej żadne ryby. Można się na niej położyć jak na dmuchanym materacu; ciało ledwo przebija przez powierzchnię, a głowa wygodnie spoczywa na słonej poduszce” (s. 116)

Historia Namiego, jego doświadczenia i obserwacje to surowy, brutalny obraz człowieka-wroga natury, barbarzyńcy niszczącego życie, bezmyślnego architekta zamieniającego świat w pustynię. Tam gdzie człowiek niszczy naturę, tam i nie ma mowy o wyższych uczuciach, wartościach. Mieszkańcy Boros i innych osad rybackich, miasteczek żyjących z produkcji i wydobywania siarki czy uprawy bawełny, żyją, a raczej wegetują, są podporządkowani mechanizmom wyzysku, przemocy. W ich oczach nie ma blasku, jest tylko rezygnacja, poddanie się, uległość, zgoda na codzienność, w której kwitną nałogi, samotność, brak bliskich relacji międzyludzkich. Ludzie mijają się, milczą, ich historie jednak przenikają młodego bohatera. Nami chłonie słowa, poszukuje ciepła, dotyku, a jednocześnie ucieka przed przywiązaniem, uczuciem. Z odłamków przeszłości, opowieści obcych ludzi, nieobecnej matki, układa swoją historię, która jest równie gorzka, niedostępna i mroczna, co toń jeziora. 

Świat Namiego jest okrutny, pełen kontrastów, jątrzący i piekący od nabrzmiałego zła. W jego podświadomości piętrzą się obrazy, które prześladują go w snach. Porzucenie przez matkę, śmierć babki, gwałcona dziewczyna przez rosyjskich żołnierzy, z którą Nami wybrał się na randkę, bestialskie polowanie na bezbronne zwierzęta, te drastyczne kadry wypełniają myśli młodego bohatera. Pomimo brudu, zniechęcenia, degradacji wartości, Nami wydaje się być jednostką niezwykle wrażliwą, potrafi zachwycić się prostymi rzeczami - mgłą, owocami żurawiny, dostrzega barwy i odczuwa intensywnie zapachy. Oddaje się również zachłannemu czytaniu:

„Nami czyta z nieposkromionym apetytem wygłodniałego drapieżnika, pochłania książki po kolei, od lewej do prawej, zresztą w bibliotece nie ma dużego wyboru. Czyta podania ludowe, rosyjskie kryminały klasy B, a nawet produkcyjniaki i jeden podręcznik uprawy bawełny” (s. 162).

Jest prawie szczęśliwy, odnajdując matkę składa „maleńkie kawałeczki szczęścia” codzienności. Nami zdaje sobie sprawę, że i tutaj nie znajdzie swojego miejsca. Nie chce spędzić swojego życia pracując przy uprawie bawełny, tęskni za czymś nieokiełznanym, za namiętnością, za niespełnionymi uczuciami. Wraca do Borosu. „Krok za krokiem, człowiek zawsze się podnosi” – mówi do Namiego Stara Dama. I te słowa zdają się obrazować życie bohatera. Powrót do domu to kolejna konfrontacja z przeszłością, z Duchem Jeziora. Jezioro skrywa wiele tajemnic, jest cmentarzyskiem, obrazem ludzkiego upadku, ciche, mroczne staje się też śmietniskiem, w którym szukać można zmarłych ale i przeszłości:

Jak pogrzebie trochę w błocie na dnie, to całe się podnosi i nic nie widać. Ale jak już coś znajdę, coś osobistego, zawsze wiem, że warto schodzić. Szachy z rzeźbioną szachownicą. Resztki pantofelka z brokatu. Grzebyk wykładany masą perłową. Okładka szkolnego zeszytu. Jak jest na czymś nazwisko osoby, którą znam, idę do niej i oddaję, co znalazłem. Zwracam lalkę dziewczynie, która zgubiła ją dziesięć lat wcześniej. Dziękuje mi, jakbym przyniósł jej skarb. (…) Jedni płaczą ze wzruszenia, inni wyrzucają stęchłe śmieci, zaraz jak zniknę za bramą” (s. 211).

„Jezioro” Bianki Bellovej (wyd. Afera) wypełnione jest niesamowitym bólem, brakiem akceptacji, samotnością doświadczania i bycia osamotnionym w indywidualnej wrażliwości. Młody, dojrzewający człowiek jest rzucony na głęboką wodę życia, kolejne doświadczenia jak fale próbują zgasić jego nadzieje, utopić młodzieńczą żywiołowość i marzenia. Szczęście dla Namiego okazuje się minimalistycznymi detalami, chwilami, które zachłannie gromadzi – jak choćby spotkanie z matką, obserwowanie tafli jeziora, przyglądanie się ludziom, wsłuchiwanie się w ciszę. Jezioro wywołuje w chłopcu wiele ambiwalentnych uczuć – przypomina dzieciństwo, a równocześnie je kończy, zabierając dziadka podczas sztormu i także później zniedołężniałą babkę. Jest w nim magia, tajemnica Ducha, legenda, ale i opowieść o ludzkim despotyzmie, niszczeniu, destrukcji. 

Jest to opowieść o człowieku i naturze, profanum i sacrum, dzieciństwie i dojrzewaniu. „Jezioro” to smutna i melancholijna historia, surowo opisująca ludzi. Autorka posiłkuje się obrazami brzydoty, rozkładu, rozpadu, o dreszcze przyprawiają opisy robactwa czy pochłaniającej wszystko szarańczy. Pisarka dobiera sugestywne metafory, bardzo plastyczne, z jednej strony przerażające, ale i piękne. Choćby lekko makabryczny opis wież wydobywających siarkę, które przypominają „wymarłe zwierzęta, siedmiopoziomowe monstra o grzbietach poprzetykanych rozchwianymi drabinami”

Nie można jednak zapominać, że przede wszystkim „Jezioro” to przestroga, wizja destrukcyjnej działalności człowieka na Jeziorze Aralskim. To opowieść, którą nosi się w sercu bardzo długo, którą trzeba przepracować podobnie jak poczucie pustki po czyjejś obecności. To wyjątkowa książka o straszliwej samotności i braku bliskości, o nieobecności kogoś bliskiego i tęsknocie za miłością matczyną, erotyczną, dojrzałą, ale ciągle nieosiągalną, bardziej wyobrażoną niż rzeczywistą.

Cyt. Bianca Bellová, Jezioro, przeł. Anna Radwan-Żbikowska, Wyd. Afera, Wrocław 2018.

Za egzemplarz książki dziękuję wyd. Afera

2 komentarze:

  1. pięknie napisane!
    dziękuję za rekomendację, przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa propozycja, bardzo chętnie przeczytam ! :)

    OdpowiedzUsuń