W zmieniającej się tafli jeziora
odbija się twarz dziecka. Kolejne odpływy, sztormy, przekształcający się morski
krajobraz to chropowate punkty które trzeba pokonać, aby zbudować most. Most,
na który wchodzi się dzieckiem, a opuszcza, będąc dorosłym. W powieści czeskiej
pisarki - Bianki Bellovej tytułowe „Jezioro” nie jest tylko elementem
małomiasteczkowego krajobrazu czy fabularnym tłem, wypełniającym przestrzeń.
Jest ono tak samo ważne jak główny bohater, Nami. Wydaje się, że jezioro towarzyszy
mu, odzwierciedla jego emocje, odbija pierwsze, dziecięce wspomnienia,
pochłaniając naiwność i beztroskę. Jezioro jest
lustrem ludzkiej duszy, ale i metaforą upływającego czasu, życia.
Drzemiący w toni Duch Jeziora to spersonifikowana moc natury, nieokiełznana,
mściwa, niszcząca.
Nagradzana powieść „Jezioro” Bianki Bellovej, w tłumaczeniu
Anny Radwan-Żbikowskiej, jest jak zanurzenie się w gęstych, zmieniających barwę
i fakturę emocjach. W tej toni uczuć odnajdziemy ludzkie wraki, mroczne głębiny
duszy, ale i prześwity nadziei. Życie jest taflą jeziora – zmienną, momentami spokojną
i cichą, delikatnie zataczającą kręgi, a podczas sztormu zmienia się w
wzburzoną, nieobliczalną toń…
Jesteśmy obserwatorami kolejnych
etapów dorastania chłopca, który żyje z dziadkami w małej, rybackiej wiosce. Wraz
ze śmiercią swoich opiekunów musi stawić czoła nowym doświadczeniom, dowiedzieć
się kim jest, skąd pochodzi. Wyrusza więc w drogę, pozostawiając wstyd,
pierwsze, zachłanne uczucie przekreślone przez własną niemoc, strach,
niepewność. Staje się tułaczem, jednak od widoku jeziora nie potrafi się uwolnić.
„W czasach jego dzieciństwa woda była turkusowo-szmaragdowa; teraz
przypomina raczej gnijące, opalizujące błoto. Jest już tak słona, ze nie żyją w
niej żadne ryby. Można się na niej położyć jak na dmuchanym materacu; ciało
ledwo przebija przez powierzchnię, a głowa wygodnie spoczywa na słonej poduszce”
(s. 116)
Historia Namiego, jego
doświadczenia i obserwacje to surowy, brutalny obraz człowieka-wroga natury,
barbarzyńcy niszczącego życie, bezmyślnego architekta zamieniającego świat w
pustynię. Tam gdzie człowiek niszczy naturę, tam i nie ma mowy o wyższych
uczuciach, wartościach. Mieszkańcy Boros i innych osad rybackich, miasteczek
żyjących z produkcji i wydobywania siarki czy uprawy bawełny, żyją, a raczej
wegetują, są podporządkowani mechanizmom wyzysku, przemocy. W ich oczach nie ma
blasku, jest tylko rezygnacja, poddanie się, uległość, zgoda na codzienność, w
której kwitną nałogi, samotność, brak bliskich relacji międzyludzkich. Ludzie
mijają się, milczą, ich historie jednak przenikają młodego bohatera. Nami
chłonie słowa, poszukuje ciepła, dotyku, a jednocześnie ucieka przed
przywiązaniem, uczuciem. Z odłamków przeszłości, opowieści obcych ludzi,
nieobecnej matki, układa swoją historię, która jest równie gorzka, niedostępna i
mroczna, co toń jeziora.
Świat Namiego jest okrutny, pełen
kontrastów, jątrzący i piekący od nabrzmiałego zła. W jego podświadomości piętrzą
się obrazy, które prześladują go w snach. Porzucenie przez matkę, śmierć babki,
gwałcona dziewczyna przez rosyjskich żołnierzy, z którą Nami wybrał się na
randkę, bestialskie polowanie na
bezbronne zwierzęta, te drastyczne kadry wypełniają myśli młodego bohatera. Pomimo
brudu, zniechęcenia, degradacji wartości, Nami wydaje się być jednostką
niezwykle wrażliwą, potrafi zachwycić się prostymi rzeczami - mgłą, owocami
żurawiny, dostrzega barwy i odczuwa intensywnie zapachy. Oddaje się również
zachłannemu czytaniu:
„Nami czyta z nieposkromionym apetytem wygłodniałego drapieżnika,
pochłania książki po kolei, od lewej do prawej, zresztą w bibliotece nie ma
dużego wyboru. Czyta podania ludowe, rosyjskie kryminały klasy B, a nawet
produkcyjniaki i jeden podręcznik uprawy bawełny” (s. 162).
Jest prawie szczęśliwy,
odnajdując matkę składa „maleńkie kawałeczki szczęścia” codzienności. Nami
zdaje sobie sprawę, że i tutaj nie znajdzie swojego miejsca. Nie chce spędzić
swojego życia pracując przy uprawie bawełny, tęskni za czymś nieokiełznanym, za
namiętnością, za niespełnionymi uczuciami. Wraca do Borosu. „Krok za krokiem,
człowiek zawsze się podnosi” – mówi do Namiego Stara Dama. I te słowa zdają się
obrazować życie bohatera. Powrót do domu to kolejna konfrontacja z przeszłością,
z Duchem Jeziora. Jezioro skrywa wiele tajemnic, jest cmentarzyskiem, obrazem
ludzkiego upadku, ciche, mroczne staje się też śmietniskiem, w którym szukać
można zmarłych ale i przeszłości:
„Jak pogrzebie trochę w błocie na dnie, to całe się podnosi i nic nie
widać. Ale jak już coś znajdę, coś osobistego, zawsze wiem, że warto schodzić.
Szachy z rzeźbioną szachownicą. Resztki pantofelka z brokatu. Grzebyk wykładany
masą perłową. Okładka szkolnego zeszytu. Jak jest na czymś nazwisko osoby,
którą znam, idę do niej i oddaję, co znalazłem. Zwracam lalkę dziewczynie,
która zgubiła ją dziesięć lat wcześniej. Dziękuje mi, jakbym przyniósł jej
skarb. (…) Jedni płaczą ze wzruszenia, inni wyrzucają stęchłe śmieci, zaraz jak
zniknę za bramą” (s. 211).
„Jezioro” Bianki Bellovej (wyd.
Afera) wypełnione jest niesamowitym bólem, brakiem akceptacji, samotnością doświadczania
i bycia osamotnionym w indywidualnej wrażliwości. Młody, dojrzewający człowiek
jest rzucony na głęboką wodę życia, kolejne doświadczenia jak fale próbują
zgasić jego nadzieje, utopić młodzieńczą żywiołowość i marzenia. Szczęście dla
Namiego okazuje się minimalistycznymi detalami, chwilami, które zachłannie
gromadzi – jak choćby spotkanie z matką, obserwowanie tafli jeziora,
przyglądanie się ludziom, wsłuchiwanie się w ciszę. Jezioro wywołuje w chłopcu
wiele ambiwalentnych uczuć – przypomina dzieciństwo, a równocześnie je kończy, zabierając
dziadka podczas sztormu i także później zniedołężniałą babkę. Jest w nim magia,
tajemnica Ducha, legenda, ale i opowieść o ludzkim despotyzmie, niszczeniu,
destrukcji.
Jest to opowieść o człowieku i naturze, profanum i sacrum,
dzieciństwie i dojrzewaniu. „Jezioro” to smutna i melancholijna historia,
surowo opisująca ludzi. Autorka posiłkuje się obrazami brzydoty, rozkładu,
rozpadu, o dreszcze przyprawiają opisy robactwa czy pochłaniającej wszystko
szarańczy. Pisarka dobiera sugestywne metafory, bardzo plastyczne, z jednej
strony przerażające, ale i piękne. Choćby lekko makabryczny opis wież wydobywających
siarkę, które przypominają „wymarłe zwierzęta, siedmiopoziomowe monstra o
grzbietach poprzetykanych rozchwianymi drabinami”.
Nie można jednak zapominać, że
przede wszystkim „Jezioro” to przestroga, wizja destrukcyjnej działalności człowieka
na Jeziorze Aralskim. To opowieść, którą nosi się w sercu bardzo długo, którą
trzeba przepracować podobnie jak poczucie pustki po czyjejś obecności. To
wyjątkowa książka o straszliwej samotności i braku bliskości, o nieobecności
kogoś bliskiego i tęsknocie za miłością matczyną, erotyczną, dojrzałą, ale ciągle nieosiągalną, bardziej wyobrażoną niż rzeczywistą.
Cyt. Bianca Bellová,
Jezioro, przeł. Anna Radwan-Żbikowska, Wyd. Afera, Wrocław 2018.
Za egzemplarz książki dziękuję wyd. Afera
pięknie napisane!
OdpowiedzUsuńdziękuję za rekomendację, przeczytam :)
Ciekawa propozycja, bardzo chętnie przeczytam ! :)
OdpowiedzUsuń